Punktualny Maciej

Maciej był zawsze punktualny. Nie znosił spóźniania się ani czekania na innych. Zawsze miał wszystko zaplanowane i zegarek na ręku. Był wzorem dla innych.

 

Kiedy był mały, zawsze przychodził do przedszkola na czas. Nie marudził ani nie płakał. Bawił się grzecznie i słuchał pań. Panny go chwaliły, a dzieci go lubiły.

 

Kiedy dorósł, zawsze przychodził do liceum na czas. Nie ściągał ani nie ćpał. Uczył się pilnie i zdobywał dobre oceny. Nauczyciele go doceniali, a dziewczyny go podrywały.

 

Kiedy się zakochał, zawsze przychodził na randki na czas. Nie zapominał o prezentach ani o pocałunkach. Był czuły i namiętny. Dziewczyna go uwielbiała, a rodzice ją akceptowali.

 

Kiedy się ożenił, zawsze przychodził do domu na czas. Nie pił ani nie zdradzał. Był pracowity i odpowiedzialny. Żona go szanowała, a dzieci go słuchały.

 

Kiedy umarł, zawsze przychodził do grobu na czas. Nie straszył ani nie hałasował. Był spokojny i cichy. Duch go opuścił, a ciało go zgniliło.

 

Ale pewnego dnia, Maciej się spóźnił. Nie wiedział dlaczego, ale coś mu się popsuło w zegarku. Zamiast pokazywać prawidłową godzinę, przyspieszył się o minutę. Maciej tego nie zauważył i poszedł do kościoła na swoją mszę roczną.

 

Gdy dotarł na miejsce, zobaczył, że trumna jest już otwarta i ksiądz już czyta modlitwę. Maciej był zdziwiony i zaintrygowany. Nie chciał przerywać ani robić zamieszania. Postanowił poczekać na koniec ceremonii i potem sprawdzić kto tam leży.

 

Ale gdy usiadł w ostatnim rzędzie ławek, usłyszał głos zza pleców:

 

- Cześć, Macieju! Co tam słychać?

 

Maciej odwrócił się i ujrzał swojego starego kolegę z liceum, Krzysia.

 

- Krzysiu? To ty? Co ty tu robisz?

 

- A co ja mam robić? Przyszedłem cię pożegnać.

 

- Ale ja nie umarłem!

 

- No co ty! Przecież widzisz swoją trumnę!

 

- To jakiś błąd! To nie ja tam leżę!

 

- No to kto?

 

- Nie wiem! Muszę to sprawdzić!

 

Maciej podniósł się i pobiegł do ołtarza. Przesunął księdza na bok i zajrzał do trumny. W środku leżała jego żona.

 

- Żono! Co ty tu robisz?

 

- Macieju! Co ty tu robisz?

 

- Ja żyję!

 

- Ja też!

 

- To jak to możliwe?

 

- Nie wiem! Musieli nas pomylić!

 

Maciej i jego żona wyskoczyli z trumny i objęli się ze łzami w oczach. Wszyscy zgromadzeni byli w szoku i niedowierzaniu. Ksiądz zaniemówił, a organista przestał grać.

 

Wtedy nagle rozległo się dzwonienie telefonu.

 

To był telefon Krzysia.

 

Krzysiek odebrał.

 

- Halo?

 

- Halo, Krzysiu? To ja, twoja żona.

 

- Żono? Co się stało?

 

- Krzysiu, przepraszam cię bardzo, ale muszę ci coś powiedzieć.

 

- Co się dzieje?

 

- Krzysiu, to był żart.

 

- Żart?

 

- Tak, Krzysiu. To był żart na prima aprilis.

 

- Prima aprilis?

 

- Tak, Krzysiu. Dzisiaj jest pierwszy kwietnia.

 

- Pierwszy kwietnia?

 

- Tak, Krzysiu. Pierwszy kwietnia.

 

- To znaczy, że to wszystko nie było prawdziwe?

 

- Nie, Krzysiu. To wszystko było zmyślone.

 

- To znaczy, że ty nie umarłaś?

 

- Nie, Krzysiu. Ja żyję.

 

- A Maciej i jego żona?

 

- Oni też żyją.

 

- To jak to zrobiliście?

 

- To proste. Wypożyczyliśmy trumnę z zakładu pogrzebowego i włożyliśmy do niej manekin. Potem zadzwoniliśmy do kościoła i zamówiliśmy mszę za Macieja. A potem zadzwoniliśmy do Macieja i powiedzieliśmy mu, żeby przyszedł na mszę. I tak się zaczęło.

 

- Ale po co to wszystko?

 

- Dla zabawy. Chcieliśmy ci zrobić niespodziankę na prima aprilis.

 

- Niespodziankę? To był koszmar!

 

- No co ty! To był śmieszny żart!

 

- Śmieszny? To był okrutny!

 

- No nie przesadzaj! Nie było tak źle!

 

- Nie było tak źle? Przez was myślałem, że straciłem żonę!

 

- No ale nie straciłeś!

 

- No nie, ale mogłem!

 

- No ale nie mogłeś!

 

- No ale nie wiedziałem!

 

- No ale teraz wiesz!

 

- No i co z tego?

 

- No i nic. Wszystko jest dobrze.

 

- Wszystko jest dobrze? Jak możesz tak mówić?

 

- Bo tak jest. Nie ma się co denerwować.

 

- Nie ma się co denerwować? Jak ty możesz być taki spokojny?

 

- Bo ja jestem punktualny.

 

- Punktualny? Co to ma do tego?

 

- Wszystko. Bo ja wiedziałem, że to żart.

 

- Wiedziałeś? Jak to wiedziałeś?

 

- Bo ja mam dobry zegarek.

 

Krzysiek pokazał swój zegarek Maciejowi.

 

Maciej spojrzał na zegarek Krzysia.

 

Zegarek Krzysia pokazywał prawidłową godzinę.

 

Maciej spojrzał na swój zegarek.

 

Jego zegarek pokazywał błędną godzinę.

 

Maciej zrozumiał, że to przez jego zegarek wszystko się popsuło.

 

Maciej poczuł się głupio i zawstydzony.

 

Maciej uśmiechnął się kwaśno i powiedział:

 

- Prima aprilis.

Średnia ocena: 1.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (1)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania