Pustelnik i woda

- Jakie piękne! - zawołała Mahidevran, chwytając naręcze czerwonych jak krew, dużych róż - I jak pachną!

- Ich piękno blaknie przy twoim blasku, kochana- Abbas cmoknął kobietę w policzek - Mahidevran znaczy piękna. Nie bez powodu otrzymałaś to imię.

- Skarbie, wiesz, że nie lubię wazeliny. Poemat może mi jakiś napiszesz jeszcze?

- A czemu by nie? - Abbas odgarnął włosy z czoła Mahidevran - Ty zasługujesz na to, żeby pisać o tobie sztuki, wiersze, powieści... Co zechcesz.

- Jaki ty jesteś romantyczny - kobieta czule pogłaskała go po policzku - Nie wiedziałam, że potrafisz tak kogoś uwieść.

- Amor - zanucił Abbas, zatapiając wzrok w czarnych jak węgiel oczach Mahidrvran.

- Przestań! - zaśmiała się. Odepchnęła jego rękę i weszła do salonu. Mężczyzna poszedł za nią, grzebiąc w kieszeni spodni.

W milczeniu i z zimnym zachwytem w oczach przyglądał się, jak Mahidevran wkłada kwiaty do wazonu. Nie okazywał swoich uczuć wprost. To była jedyna kobieta, z którą tak flirtował. Wyszukane komplementy, ogromne bukiety róż, miłosne wyznania... To nie w jego stylu. Był chłodny, stabilny i zdecydowany. Nie bawił się w romantyzm, stawiał sprawę jasno. Albo kobieta była ładna i miała szanse, albo nie.

Mahidevran była jedyną kobietą, którą postanowił uwieść w ten sposób. Na początku sam nie wiedział, dlaczego tak wymiękł, ale potem zrozumiał. Po prostu ta kobieta była dla niego cholernie ważna. Na nikim mu tak jeszcze nie zależało, jak na niej. Nie chciał jej stracić, postanowił zrobić wszystko, aby ją przy sobie zatrzymać. Nawet, jeśli miał przez to nadszarpnąć opinię o sobie, którą przez lata tak sumiennie budował.

Mahidevran głęboko wciągnęła świeży, słodki zapach róż i szeroko się uśmiechnęła.

- Wiesz? Nikt jeszcze mi takich nie dał... Takich pięknych. Naprawdę.

- A mnie jeszcze nigdy los nie dał spotkać takiej kobiety, jak ty - Abbas podkręcił wąsa.

- Mówiłam ci, że nie toleruję wazeliniarstwa - Mahidevran pokręciła głową - Nie lubię tego. To puste słowa. Każdy może mi to powiedzieć.

- W takim razie co muszę zrobić, żebyś była zadowolona? - Abbas kokieteryjnie przechylił głowę.

Kobieta podeszła, prowokująco kołysząc biodrami.

- Doceniam ten piękny gest z twojej strony. Jestem wdzięczna. Postarałeś się. Ludzie nie muszą mówić, wystarczy, że pokażą swoje uczucia. To o wiele trudniejsze, niż słowa.

Mahidevran usiadła obok niego. Mężczyzna nawinął sobie na palec kosmyk jej czarnych, falistych włosów.

Zapadła cisza. Cisza pełna gęstego napięcia. Każdy, nawet najmniejszy ruch mógł zepsuć atmosferę. Nikt się nie ruszał, jedynie Abbas delikatnie kręcił kosmyk włosów kobiety. Oboje prawie nie oddychali. Żadne nie chciało tego przerwać. Nie teraz...

Wreszcie Abbas wziął sprawy w swoje ręce. Ale nie tak, jak zwykle. Ostrożnie położył dłoń na jej udzie. Mahidevran poczuła, jak przyjemne ciepło rozchodzi się po jej ciele. Ręka podjechała wyżej...

Ciepło z każdym kolejnym dotykiem przeistaczało się w niemal bolesne pragnienie. Pragnienie, które odczuwa człowiek zagubiony na środku suchej pustyni. Który na widok tak upragnionej, orzeźwiającej wody wpadnie w trans. Najpierw ją omija, pozwala swoim oczom się nią nacieszyć. Potem podchodzi coraz bliżej, powoli, jakby się bał, ze to tylko fatamorgana, widok tego, co było jego jedynym marzeniem. Boi się, że to nagle zniknie, że nie dane mu będzie nigdy nawet tego zasmakować. Ale idzie, jest coraz bliżej. Już prawie ma to w swoich dłoniach... Ale nadal jest ostrożny. Jakby nie mógł w to uwierzyć. Że po tak długim czasie bolesnego, pełnego nadziei oczekiwania ma szansę dostać to, czego pragnął.

W końcu ośmiela się i chwyta swoje pragnienie w ramiona, ale nadal ostrożnie, chociaż pożądliwie i czule. Powoli się zbliża i przykłada usta do dzbana, czerpiąc chłodną, orzeźwiającą wodę z rozkoszą, ulgą i radością, że w końcu ma to, czego tak pragnął przez tyle czasu... Co daje mu nowe życie, wymienia w jego płucach tlen na taki, który zmienia go w amerykańską rakietę z nieziemskim odrzutem. Tworzy go na nowo.

Właśnie to miało miejsce tej nocy w domu Mahidevran i Abbasa. Mężczyzna smakował swoją upragnioną wodę ostrożnie i zarazem pożądliwie.

Gasił swoje pragnienie przez całą noc. Nad ranem wreszcie zasnął, tuląc do siebie dzban tak, żeby nikt nigdy mu go nie odebrał.

Średnia ocena: 3.0  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (1)

  • Tjeri 20.09.2019
    Jako wprawka - tak, jako samodzielny tekst nie.
    No bo jako czytelnik ani nie dowiedziałam się zbyt wiele o bohaterach, ani nie porwała mnie historia.
    Jedyne czego się dowiedziałam, że Autor w miarę poprawnie pisze. Dialogi, w większości są dobrze zapisane (gdzieś mi mignął błąd, ale nie wynotowałam), choć brzmią nieco sztucznie.
    Zakończę więc jak w pierwszym zdaniu: jako wprawka - tak.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania