"Pamiętnik znaleziony w szafie"-kartka V

...

No super!

Złapałam się jak mucha w pajęczą sieć!

Co za loch!

Ale byłam szczęśliwa, kryjówka ekstra klasa!

To nie szafa!

Wyłamane deski założyłam najdokładniej jak się dało,

nie ma prawie znaku.

Trzeba tę norę trochę ogarnąć...

No i światło! to najpilniejsze!

Świeczka, którą mam w tej chwili do dyspozycji,

niedługo się dopali.

Pełna entuzjazmu oglądałam przy jej marnym świetle

nowe lokum. Nie było zbyt obszerne - dwa na dwa metry

najwyżej, wysokie nie wiadomo jak bardzo, ponieważ sufit ginął

w nieprzeniknionych mrokach. Pajęczyn nieprzebrane mnóstwo.

Oblepiały rozgorączkowaną twarz wstrętnymi, lepkimi wstęgami.

Co po chwilę ocierałam poklejoną twarz. No i ten ciężki zaduch!

Odchyliłam trochę jedną z desek, żeby napływało odrobinę

świeżego powietrza.

Obchodziłam swoją celę...ceglane ściany, betonowa zimna podłoga.

Szukałam czegoś, sama nie wiem czego...może tak jak szafa te

ściany kryją jakąś tajemnicę?

Próbowałam naciskać cegły w różnych miejscach, ale nic, żadna

się nie poddała...

W końcu jednak coś wypatrzyłam. Na łączeniu, pomiędzy dwiema

cegłami jarzył się mikroskopijny punkcik! Jak mała gwiazdka.

Przyjrzałam się jej dokładniej. To była malutka dziurka, szczelinka

w zaprawie, przez nią przebijało się jak laser cieniutka linia światła!

Przyłożyłam oko...

Przywarłam całym ciałem do muru, usiłowałam cokolwiek wypatrzyć...

Nic!

Tylko ostre jak szpila światło wwiercało się w źrenicę, ale nie

odrywałam oka...Było coś w tym świetle hipnotyzującego,

przyciągało mnie jak ćmę.

Oko mi już łzawiło, zaczęły migotać jaskrawe plamki, jakieś

okręgi wirowały...Wpiłam się jeszcze mocniej, widziałam już tylko

drgającą jaskrawość, otaczała mnie zewsząd, cała byłam w niej

zanurzona. Popadłam w jakiś hipnotyczny trans, zapomniałam

o całym świecie, serce biło mi jak szalone, czułam rosnącą gulę

w gardle.

Nie!

Usiłowałam krzyczeć, oderwać głowę od tego przeklętego światła,

ale nie mogłam!

Co się dzieje??

Światło zaczęło mnie wciągać!

Ratunku!

Ale z moich zaciśniętych ust nie wydostał się nawet szept...

Nagle poczułam swobodę, jakbym wydostała się z ogromnej,

zaciśniętej dłoni. Unosiłam się swobodnie w jaskrawym blasku,

lewitowałam...

Poruszyłam ostrożnie rękami i przemieściłam się, jakbym płynęła!

To było boskie uczucie! Jak we śnie! Bałam się, ale równocześnie

Przeżywałam rozkosz graniczącą z orgazmem!

Uśmiechnęłam się od ucha do ucha i popłynęłam w nieznane...

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (1)

  • NataliaO 06.05.2015
    jakie przyjemne zakończenie; 5:)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania