Radio
Znalezione dla Kigji ?
————————————————————————
– Cóż, zostawiam panią na włościach, pani Ilono, wszystkiego dobrego. – Mecenas Zembrzyński pożegnał się, wręczając dziewczynie klucze wraz z plikiem dokumentów.
Usiadła wykończona w kuchni. Ostatni tydzień był szalony. Dalej nie wiedziała co ma robić. Czy dzieje się coś, co jest jej pisane, czy to tylko pozorne światełko dla zdesperowanej kobiety w wieku późnojezusowym, która nie może odnaleźć swojego miejsca w życiu?
Rozejrzała się – wszystko tu było stare i klimatyczne, jak sama kamienica. W powietrzu unosił się lekko stęchły zapach dawno niewietrzonego mieszkania. Wstała, by otworzyć okno.
Wuj Konstanty... siwe, niemal białe włosy, krzaczaste brwi i zegarek na owłosionym nadgarstku – tyle pamiętała. I jeszcze to, że lubiła go odwiedzać, bo pozwalał „pomagać” sobie przy ukochanym hobby, jakim było odnawianie staroci. Ostatni raz widziała go jako dziewczynka, po pogrzebie babki Magdy. Zaraz potem wyjechały z matką do Kanady, ich kontakty ograniczały się do kartek, wysyłanych na święta. Żałowała, że tak mało wie o człowieku, który postanowił umieścić ją w swoim testamencie. Uzupełnić wiedzy już się nie dało. Był jedyną rodziną ze strony ojca, z którą utrzymywały jakiekolwiek kontakty. Rodziciela w ogóle nie pamiętała, zwiał do Szwecji krótko po jej narodzinach. Długo nie cieszył się wolnością – ponoć zginął pod kołami Volvo – najbezpieczniejszego samochodu świata. Faktycznie, kierowca wyszedł z wypadku bez zadraśnięcia.
Przeszła do pokoju. Pełno książek, wiekowych bibelotów. Dziwne są ścieżki pamięci. Prawie zagubił się w nich obraz człowieka, za to doskonale dostępne okazało się wspomnienie ostatniej „wspólnej” pracy. Radio Elektrit Fidelio, wuj zachwycał się odrapanym pudłem, które, pod jego rękami, najpierw ożyło, potem wypiękniało. Święcie wierzyła, że wujek Kostek jest magikiem. Ciekawe, czy je zachował. Rozejrzała się. Na regale pod oknem stały dwa Crosley'e, Za kanapą stareńki Broun. Fidelio ani śladu. Może sprzedał? Nie wiedzieć czemu, poczuła smutek.
Lecąc do Polski, jeszcze nie wiedziała czy zostanie, choć to rozważała. Może po prostu sprzeda szybko kawalerkę i wróci do Calgary? A może pomieszka trochę... jeśli to miejsce do niej „przemówi”. Początkowo, na czas koniecznych porządków, zamierzała zatrzymać się w hotelu. Ale teraz, zmęczona emocjami, podróżą i różnicą czasową, po prostu położyła się na kanapie. W ubraniu.
Nie dane jej było odpocząć – całą noc była uwięziona w wielkim pudle starego radia. Błąkała się w labiryncie między lampami, przewodami, próbując znaleźć wyjście. Z oddali słyszała dobrotliwy głos wuja: – Pięknie gada, pięknie. Radio ci wszystko opowie. Kiedyś ci przypomnę.
Obudziła ją głośna melodia, mocno zniekształcona przez trzaski. Wstała i mimo gęsiej skórki, poszła prosto do kuchni. Otworzyła drzwi spiżarki – na półce stało błyszczące Fidelio. Fornir w pięknym wiśniowym kolorze nawet nie był zakurzony. Gałki, pod podświetloną skalą, prezentowały się jak nowe. Musiało być podłączone, a teraz po prostu „znalazła się” jakaś stacja – wytłumaczyła sobie, choć w głębi duszy wiedziała, że to bez sensu. Wyciągnęła radio i leżący obok śrubokręt. Bez namysłu odkręciła tylną ściankę. Wewnątrz, przyklejony do boku pudła był niewielki pakuneczek. Po chwili wzruszona oglądała swój rysunek – ona i wuj malutcy na „dachu” wielkiego radia. Pod rysunkiem był list i kilka zdjęć.
Obejrzę je później, w końcu mam na to masę czasu – pomyślała i wróciła na kanapę.
W końcu udało jej się zasnąć dobrym snem.
Komentarze (29)
Podoba mi się wszystko, akbo prawie wszystko.
Obejrzę je później, w końcu mam na to masę czasu – pomyślała i wróciła na kanapę.
Wcześniej nie było radia. Wtem samo zagrało...
Bohaterka znalazła pamiątkę, a w niej powrót do przeszłości i nie była zainteresowana. Serce jej mocniej nie zabiło? Po prostu stwierdziła: ok,obejrzę później, jakby te znaleziska nie miały znaczenia.
Gdyby był dopisek, coś w stylu przyłożyła znalezisko do serca i szepneła kochany wujaszku jesteś tu ze mną, wiem to.
Może poszłam w kicz, ale zabrakło mi w końcówce czułości, wdzięczności.
Czy czy dzieje się coś, co jest - powtórzone słowo czy czy.
Ale całość bardzo na +
Pozdławiam sełdecznie?
A tekst napisany zadaniowo, bezwenowo. Czyli "wyciśnięty" :D.
Dzięki za koment!
Super!
Czegoś się nauczyłam!
Dziękuję Ci bardzo!
Wiesz, co...
To były zdjęcia, więc ona mogła schować w torebce i niekoniecznie czuć, że zostaje, że to jest powiązane. Zdjęcia mogła obejrzeć wszędzie. Mam czas może znaczyć, że np jest młoda...
Teraz o tym pomyślałam, więc wybacz, jakby co.
:)))
A najbardziej mi podeszła końcowa część z radiem.
I nie wiem czemu, mam skojarzenie z dawnym filmem, gdzie syn słyszał ojca z przeszłości chyba.
P.S→U mnie jeno komputer sam w nocy zaczyna działać czasami, ekran się rozświetla. Tylko tyle, niestety:)
Pozdrawiam:)↔5
P.S→''Czy czy dzieje się coś''→tak ma być?
Jak nic podglądajo! Podsłuchujo! ?
Co szczerze mówiąc niekoniecznie musi być żartem...
Dziękuję za koment, DeDo! Oczywiście "czyczy" niechcący się zdublowało... Zaraz poprawiu :).
Serdecznie :)
A to wszystko bzdura.
Nie ma już najważniejszego, nie ma wuja.
Jak był, pies z kulawą nogą się nie interesował. Byłe, ale nie potrzebny. Niezagadnięty, nieinteresujący, żyjący tylko we wspomnieniu z beztroskiego dzieciństwa. Jego historie były może i godne uwagi, ale nie miały pierwszeństwa. Dopiero jak umarł okazały się ciekawe. Tak to już jest ze zmarłymi, że mają lepszy PR niż żywi. I nie, nie czepiam się, sam wolę mieć sto samodzielnych pająków, które łażą gdzieś tam po kątach, głównie w nocy i tyle o nich wiem, ze są, niż jednego pieska, którym musiałbym się zajmować.
Czyli bardzo dobra miniaturka :)
W rodzinach... coraz gorzej ze starszymi. A samotność w podeszłym wieku jest szczególnie dojmująca...
Dziękuję za komentarz, Bajko!
„siwe, niemal białe włosy, krzaczaste brwi i zegarek na owłosionym nadgarstku”… tak zegarek obowiązkowo na przegubie, nawet niekiedy do spania też się kładł razem z reką.
„Uzupełnić wiedzy już się nie dało”… jak często żałujemy tych chwil, kiedy coś umknęło obok nas, kiedy było na wyciągnięcie reki. Zawsze był czas na zatrzymanie kadru. Potem już niestety za późno. Mam takie zaniedbanie mojego dziadka.
„Radio Elektrit Fidelio”… przepiękna mahoniowa skrzynka z materiałowym głośnikiem, widziałam kiedyś takie cudeńka na wystawie.
„całą noc była uwięziona w wielkim pudle starego radia”… sen okazał się być objawieniem, głosem nieżyjącego wujka, głosem radia. Melodia przemijania była drogowskazem do wspomnień, do odnalezienia tamtych zakurzonych odczuć.
"Musiało być podłączone, a teraz po prostu „znalazła się” jakaś stacja – wytłumaczyła sobie, choć w głębi duszy wiedziała, że to bez sensu"… a jednak są takie chwile niewyobrażalne, na które nie znajdujemy odpowiedzi, w które przenosimy się przy pomocy jakiejś niewytłumaczalnej, nadprzyrodzonej siły. Dwa światy równoległe gdzieś się łączą w nas.
"zdesperowanej kobiety w wieku późnojezusowym, która nie może odnaleźć swojego miejsca w życiu?"… odnalazła swoje miejsce na dachu wielkiego radia. Oswoiła się z przeznaczeniem. Kawalerka pozostanie w rodzinie.
Kapitalne wspomnienia. Pozdrawiam.
Dziękuję, Pasjo, za świetny koment!
Pozdrowienia!
Dziękuję za komentarz, Bożenko!
Jesteś naszą Panią Kalendarz :)
Wczoraj nawet nie zauważyłam. Uczestniczyłam w pogrzebie mojej pralki, która postanowiła skończyć służbę z przytupem. Zalewanko, ścieranko itp. :))
Ciekawe czy jest dzień zepsutej pralki...
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania