Radomierzyce - trypyk
hamszczak siedmiu złodziei
za oknem anteny lemiesz talerzówki bierze płytko
kiedyś w Sylwestra sadzając na dachu szopy wóz z dyszlem
zamiast rózgi przemówiliśmy do jego właściciela
bezdzietnego Bociana który poniewierał żoną jak druga szkapa
i przeganiał dzieciarnię wędkującą na stawie
żyłką z druciaka do szorowania garów
a nasza stara furtka nie odnalazła się
i od tej pory zaczęły uciekać białe króliki
sąsiad
umarł Mietek nie był panieński nie przyłożył ręki na krzyż matki
w żadnej z gazet nie stało jak tylko skosi łąkę rozpada się deszcz
wtedy z moim starym kupowali czysty spirytus
przemywał swoją pępowinę ojciec po nas
targaniec
koszona trawa kładła się zapisaną w niej wieczną pokorą
kiedy pękał odlew był trudno spajalny jak człowiek
przeżuwający zapach nigdy nie wygniecionej na sianie miłości
pozostały przesypane humusem blizny po fundamentach starego domu
z dziecięcym łóżeczkiem nieprzepaloną laktacją
i pozostawiona studnia przez pasujących do mnie
z jej ostatnimi kręgami
Komentarze (1)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania