Ramówka

26 grudnia to dzień zawieszenia. Święta teoretycznie trwają, ale wszyscy już wiedzą, że to ściema. Choinka świeci jakby z obowiązku, jedzenie stoi, rozmowy się kończą, a człowiek siedzi i zastanawia się, czy wypada już powiedzieć, że ma dość.

Na początek Troja.

Bo skoro już tkwimy w domu, to przynajmniej na kilka godzin. Ludzie obrażają się na siebie na śmierć i życie, wojna wybucha przez romans, a honor jest ważniejszy niż zdrowy rozsądek. Brzmi jak święta, tylko z większą liczbą trupów. Film leci długo, więc jest czas, żeby przetrawić karpia i własne decyzje życiowe.

Potem wchodzi Gra o tron – Krwawe Gody.

Idealny moment. Wszyscy są jeszcze przy stole, jeszcze ktoś się uśmiecha, jeszcze ktoś mówi „chodź, zobacz, fajne”. I wtedy bach.

Zdrada, chaos, szok. Znika poczucie bezpieczeństwa, znikają bohaterowie, znika wiara w to, że ktoś tu wyjdzie szczęśliwy. Bardzo świąteczne doświadczenie — szczególnie jeśli dzień wcześniej ktoś powiedział „najważniejsza jest rodzina”.

A na koniec Powrót Króla.

Bo skoro już psychicznie leżysz, to wypada domknąć trylogię. Trzy godziny pożegnań, łez i zmęczenia światem. Wszyscy chcą wrócić do domu, ale droga się nie kończy. Każde „to już koniec” okazuje się nieprawdą. Zupełnie jak święta.

I kiedy wreszcie lecą napisy, wiesz jedno:

nie chce się gadać,

nie chce się jeść,

nie chce się nic tłumaczyć.

Chcesz tylko ciszy.

I tej jednej myśli, że jutro będzie zwykły dzień.

Bez choinki. Bez patosu. Bez mieczy.

Średnia ocena: 2.3  Głosów: 3

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (1)

  • Mona Demona godzinę temu
    Bardzo trafnie uchwycony 26 grudnia — to zawieszenie między świętem a normalnością. Podoba mi się, jak ramówka filmowa staje się metaforą emocji przy stole: wojna, zdrada, zmęczenie. I ten finał — zwykły dzień jako wybawienie. Prawdziwe i bez patosu.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania