Randkowanie na ekranie, potem seks, gdy jest włamanie
Marta (z domu Obtarta) siedzi w kuchni, w różowym szlafroku, przed laptopem i przegląda na portalu randkowym ogłoszenia kandydatów na męża. Koniecznie chce najpierw zbałamucić, a potem zaciągnąć do ołtarza jakiegoś nieszczęśnika, gdyż ma już serdecznie dość spędzania samotnych nocy i jazdy na ręcznym. Palce ją bolą, potrzebuje okazałego bolca. Postanawia też kupić sobie dildo uznanej firmy „Fiku-Miku”, aby w razie nalotów mieć się czym posmyrać.
Nie szuka długo, od razu natrafia na zdjęcie mężczyzny o imieniu Marcin. W skupieniu czyta to, co o sobie napisał. Musi się skupić, inaczej nie dość, że nie zapamięta, to jeszcze nie ogarnie bazy. O, qrfa, niezłe ciacho z niego. Ciekawe, jak smakuje do kawy? – myśli.
Nie zastanawiając się długo, zakłada tam konto, po czym („po czym” musi być!) wstawia fotkę. Oczywiście w ulubionym różowym szlafroku, który uważa za swój najseksowniejszy strój. Jest za wąski i odsłania co nieco, co Marta uważa za dobre posunięcie w kwestii podrywu. Nie czeka długo na erekcję ze strony chłopaka.
Hej, ślicznotko – pisze chłop. Ale masz fajny szlafrok, to z Pepco czy ze szmateksu?
Hej, przystojniaku. Nieważny szlafrok, mów szybko, czym się zajmujesz, bo nie będę tracić czasu na byle kogo, na jakiegoś biedaka, co mnie nawet na kolację nie zaprosi. Kebeb odpada, i tak mam fałdki – odpisuje szczerze dziewczyna.
Jestem przedstawicielem handlowym – zwierza się bez zastanowienia facio.
Oż w mordę, akwizytor. No to już po ptokach, kebab jak nic! – myśli niezadowolona łobuzica, aczkolwiek pisze, starając się nie podeptać faceta:
Ooo, to musi być bardzo ciekawa praca. Ale nie popłaca. – Dodaje bezgłośnie.
No wiesz, to zależy, jak dla kogo, choć ja mam jej serdecznie dość. Pobiegaj osiem godzin po piętrach, też nerwicy dostaniesz – żali się chłoptaś. A ty czym się zajmujesz?
Jestem bezrobotna – wyznaje Marta. No co, kurwa, to ja mam zarabiać w tym związku? Ja wolę na sępa. – Warczy w myślach.
Czasem tak to bywa, pies się topi, łańcuch pływa – dowcipkuje złośliwie Marcin w odpowiedzi na jej chamstwo.
Słuchaj, Marcinku, będę powoli kończyła, bo muszę wziąć kąpiel. Ale jak będziesz miał ochotę pogadać, to zadzwoń, numer znajdziesz w opisie o mnie. Pa.
Czekaj, to już? Nawet nie zdążyłem dobrze się przyjrzeć? – protestuje amant.
Marcinku, ale ja naprawdę muszę, bo mi woda stygnie. Nalałam ją kwadrans temu – przyznaje Marta, nie widząc, że robi z siebie kretynkę.
Szkoda, myślałem, że walniemy cyberka – stwierdza ze smutkiem Marcin, lecz Obtarta już nie odpowiada, tylko wylogowuje się z Randkozje Weba. Co oznacza „cyberek”, postanawia sprawdzić później.
Po tych słowach wyłącza laptopa, wstaje zza stołu stojącego w urządzonym z wielkim przepychem biurze, i udaje się do sypialni, gdzie zrzuca z siebie szlafrok i w stroju Ewy idzie do łazienki (to pomieszczenie, w którym wykonuje się toaletę, robi siku i kupę). Tam napuszcza do wanny nowej wody, po czym dodaje olejku zapachowego. Następnie się w tym zanurza i zamyka oczy, wyobrażając sobie, że Marcin jest z nią. Wyraźnie widzi jego umięśnione ciało i ręką zaczyna pieścić miejsce intymne (swoje miejsce intymne). Nagle z marzeń wyrywa ją odgłos tłuczonego szkła. Co to, u diabła, było? – mruczy pod nosem.
Pośpiesznie wstaje z wanny, po wyjściu z niej owija się białym ręcznikiem, który wcześniej zdjęła z czerwonego wieszaczka przyklejonego do kafelków o wysokim połysku, i opuszcza łazienkę, idąc nogami. Ale najpierw oczywiście łapie za klamkę, naciska i otwiera drzwi. No przecież…
Uzbrojona w kij bejsbolowy ostrożnie schodzi po schodach. Schodzi w dół, rzecz jasna. Sprawdza drzwi wejściowe, ale są zamknięte na cztery spusty. Po obejściu całego domu udaje się do sypialni (to ten pokój, w którym się śpi. Można też oddawać się rozpuście). Olewa podejrzany dźwięk tłuczonego szkła i potencjalnego obcego w jej domu (nie mylić z kosmitą, to nie ten gatunek opowiadania), ledwo przykłada głowę do poduszki i zasypia. Jakieś trzy godziny później budzi ją szelest pocieranego ubrania, który tym razem dobiega z salonu. Wyskakuje z łóżka, po czym odpala laptopa i natychmiast loguje się na swój profil (nieważne, kto tam pociera ubranie; pociera w jej salonie – to ten pokój, w którym się nie śpi, tylko siedzi. Można też puzzle układać, telewizję oglądać…). Szybko wchodzi na profil Marcina, gdzie był telefon do niego i trzęsącymi się palcami wystukuje numer.
– Błagam, Marcin, odbierz ten cholerny telefon. – Szepcze w duchu.
Gdy tak stoi odwrócona plecami do drzwi z komórką przy uchu, w pewnym momencie słyszy za sobą sapanie. Gwałtownie się odwraca i zamiera z przerażenia, bo stoi twarzą w twarz z włamywaczem. Mężczyzna ma na sobie czarny strój, a na głowie kominiarkę z wyciętymi otworami na usta i oczy (nie gorąco mu? Dziś 30 stopni w cieniu). Włamywacz nagle rozkłada ręce na boki i poruszając palcami, idzie w jej stronę (niczym w kiepskim horrorze. Dobrze, że mu jeszcze kości nie trzeszczą). Marta niespodziewanie rzuca się do ucieczki, ale wpada prosto w jego objęcia, a ten ją swoimi ramionami oplata niczym pająk ofiarę, niczym wąż, niczym trujący bluszcz (wyjaśniam, żebyście wiedzieli, jak ją tam obejmował). Kobieta próbuje się wyrwać, ale facet na to nie pozwala i zaciska łapy jeszcze mocniej, tak, że piersi Marty rozpłaszczają się na jego klatce piersiowej jak naleśniki na patelni
– Puszczaj, bo będę krzyczeć – grozi Obtarta.
Włamywacz, bojąc się, że ktoś może ją usłyszeć, wyciąga szmatkę nasączoną chloroformem i przykłada jej do ust. I trzyma tak długo, aż laska pada zemdlona na ziemię, po czym bierze nieprzytomną Martę na ręce i ostrożnie kładzie na łóżku. Kochana, już na zawsze będziesz moja – myśli. Kobieta po godzinie odzyskuje przytomność i próbuje się poruszyć, ale nie może, ponieważ ręce i nogi ma przywiązane do brzegów łóżka. Muszę się jakoś uwolnić – kombinuje. Mężczyzna siada na brzegu (brzegu łóżka, gwoli wyjaśnienia), po czym dłonią przejeżdża po twarzy Marty.
– Ślicznotko, ładnie pachniesz – chwali.
Zaraz, zaraz, przecież Marcin tak do mnie wczoraj mówił – orientuje się dziewczyna. Włamywacz wyciąga z kieszeni scyzoryk i bardzo powoli zaczyna ciąć satynową koszulę, i gdy dociera do samego końca, zaczyna masować raz jeden, raz drugi cycek. Marta tym nieziemskim dotykiem tak się podnieca, że aż sutki jej twardnieją. Potem z wielkim namaszczeniem facet ściąga z siebie ubranie (i zostaje w stroju Adama). No wiecie, tego, co to to jabłko…
Gdy jest już golusieńki jak w chwili narodzenia, klęka naprzeciwko kobiety; twarz ma nadal ukrytą za kominiarką.
– Zegnij nogi w kolanach – rozkazuje.
Marta wykonuje jego polecenie.
– Świetnie, a teraz rozstaw je szeroko – nawija intruz, po czym wsadza głowę między uda dziewczyny, przystawia usta do jej łona i zaczyna lizać jak lizaczka. Następnie przystawia członka i wchodzi, po czym zaczyna ruszać rytmicznie biodrami tak, jakby tańczył. Na początku wolno, a potem coraz szybciej, aż w końcu robi to tak szybko, że Marta jeździ na łóżku. Kurka wodna, grubo jeździ, mało łóżka nie rozwali. Później chłop kładzie się obok niej i tak przez chwilę sobie leżą (kurczę, cóż za wyuzdana randka). W końcu chłopak uwalnia Marcie ręce. Ta podrywa się z łóżka i podchodzi do niego (do włamywacza, nie do łóżka), ściąga kominiarkę i nie może uwierzyć w to, co widzi.
– Marcin, to naprawdę ty? – piszczy.
– Tak, ja.
– Nie mogę uwierzyć, że uwodzisz kobiety tylko po to, by je okraść. – Marta beszta niegodziwie niegodziwego niegodziwca.
Młoda kobieta jednak postanawia, że zanim zawiadomi policję i strzeli z dupy, to się zabawi (to tak jak pewne figury na Opowi). Klęka na jedno kolano, a drugą (drugą kolano?) przekłada przez Marcina i siada na jego członku (AŁA!). Następnie zaczyna podskakiwać, jakby jechała konno, przy tym ciało wygina w łuk niczym sprytna akrobatka. A to ci dopiero! Gdy jest po wszystkim, dyskretnie idzie do salonu, skąd wzywa policję.
A co było dalej? Nie wiem, nie napisano, nie opisano… :(
Komentarze (4)
Ot, sztuka myślenia... xD
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania