Raz i Dwa

Benek niedługo po pobycie na oddziale covidowym pod respiratorem, rozstał się z kolejną swoją sympatią. Miała być to, jak wszystkie poprzednie miłość jego życia i z nią pragnął się zestarzeć. Każdy z jego przyjaciół czegoś innego w tych zmianach mu zazdrościł. Część nowej dziewczyny, której można było opowiedzieć te same stare historie, a dla niej były nowością. Albo dynamicznego i zaskakującego odkrywania wzajemnych upodobań, cech charakteru, czy dokuczających u partnera złych przyzwyczajeń. Zupełnie inaczej i znacznie wolniej proces ten przebiegał w stałych związkach, ponieważ wzajemne poznawanie dawno zostało zakończone i niewiele coś w życiu się zmieniało, o ile nie dochodziło do zdrad. Jednak uwięzienie rodzin we własnym mieszkaniu przez dłuższy czas, zaowocowało większymi, lub mniejszymi konfliktami i wzajemnymi pretensjami, często o sprawy błahe i wcześniej niezauważalne. Kiedy odwołano zakazy i pozwolono na opuszczanie domów, nie we wszystkich rodzinach wzajemne relacje powróciły do przedcovidowych. Właściwie nic nie było takie same i prawdopodobnie już tak zostanie.

Tematy naszych rozmów pod nieobecność Benedykta, zawsze były monotonne i dotyczyły z małymi wyjątkami pracy, dzieci, żon i teściowych. Jedynymi odskoczniami stawały się rozmowy o sporcie i polityce, co skutkowało częstymi kłótniami, więc dla dobra wszystkich te ostatnie zostały zabronione.

Benedykt, gdy się pojawiał, zawsze przynosił ze sobą powiew minionych młodzieńczych lat, których wspomnienia niejednokrotnie potrafiły wywołać radość i smutek. Wtedy wszyscy marzyliśmy o poderwaniu najpiękniejszej i najbardziej seksownej dziewczyny. Niestety tylko jednemu z naszej szkolnej paczki to się udało, pozostali poszli na różne kompromisy, jakie później często odbijały się czkawką. On jako jedyny się nie udomowił i pozostał wolnym ptakiem. Chcąc nam dokuczyć, dużo o sobie mówił i z jego opowieści wynikało, że odniósł sukces, nie wiążąc się na stałe. Luźne związki, jego zdaniem, zapewniały mu znacznie więcej rozkoszy i atrakcji, niż nam było przy starych żonach dane. Sprowokowana zawiść i uczucie zazdrości spowodowało, że zaczęliśmy zwracać znacznie większą uwagę na detale podczas jego bajery, niż gdyby nie powstała do tego przyczyna. Pewnego dnia pod jego nieobecność, zaczęliśmy o nim plotkować.

Ostatnia Benka sympatia, zdaniem Olka, musiała być niezwykle małomówna, ponieważ gdy kilka razy widział ich razem w restauracji podczas kolacji, ona żuła najdroższe dania jak suchą bułkę i patrzyła w smartfona, a on usiłował zwrócić na siebie jej uwagę. Prawdopodobnie była to jedna z wielu przyczyn, ich późniejszego rozstania. Kiedy wydawało się, że podstarzały lowelas da sobie spokój z miłosnymi podbojami i zmieni swoje upodobania ze smarkul na kobiety bardziej dojrzałe, on kolejny raz nas zaskoczył. Niespodziewanie zaoferował własne mieszkanie jakimś imigrantom, a sam przeniósł się na powrót do rodziców.

- Obcej rodzinie oddałeś za darmo swój apartament? – pytał z niedowierzaniem Tolek, który Benka już w pierwszej klasie liceum zakwalifikował jako materialistę i kawał gnoja gotowego sprzedać własną matkę za paczkę fajek. Prawdopodobnie nigdy by się do niego nie odezwał, gdyby nie pozostali.

- To są sobie obce dwie dziewczyny, a właściwie kobiety i pochodzą z różnych krajów.

- Zakładasz we własnym luksusowym lokalu agencję towarzyszką? – wypalił Filip.

- Oczywiście, że nie – odparł oburzony.

- Czyli trzymasz je dla siebie, żeby tylko tobie dawały, a nie innym? – padło kolejne pytanie.

- Jak wy wszystko traktujecie niepoważnie i niczego nie rozumiecie. Żaden z was nie zadał sobie chociaż trochę trudu i nie zapoznał się, ile za byle jakie mieszkanie wołają od Ukraińców, czy innych obcokrajowców.

Jakoś nikt z nas nie słyszał o intratnym procederze wynajmowania lokali mieszkalnych dla cudzoziemców. Wszelkie problemy z mieszkaniami dotykały nas samych, ponieważ najliczniejszą grupę w naszym gronie stanowili Frankowicze, którym od lat sen z powiek spędzał wyśrubowany kurs franka szwajcarskiego. Pomimo licznych obietnic przedwyborczych, żaden polityk nie zajął się problemem i oddłużeniem rodzin. Pozostałych los doświadczył różnie. Jeden z nas uwierzył w deklaracje władzy i czekał z żoną i dwójką dzieci w wynajętym pokoiku, na mieszkanie pięćset plus. Pozostali cisnęli się w niewielkich wielorodzinnych norach, bez perspektyw na swoje, lub na powiększenie metrażu w przyszłości za własne zarobione. Taki bagaż doświadczeń nędzników, powodował, że nikt nie był zdziwiony, gdy ktoś mówił, jak dużo dzieci kosztują, a pięć stów w globalnym miesięcznym rozrachunku stanowi niewielką kwotę.

Benek trochę oburzył się na naszą niewiedzę, ignorancję i postanowił nas oświecić. Dzięki niemu dowiedzieliśmy się, w jaki uproszczony proces przebiega przystosowanie lokalu do wynajmu dla obcokrajowców. Często wystarczają dwa, trzy pokoje, łazienka zrobiona najtańszym kosztem, a kuchnia wyposażona w zlewozmywak, chłodziarkę i dwie mikrofale. Każdy najemca dostaje maksymalnie jeden pokój, za który płaci dziewięćset złotych, a ryzyko trudnego do usunięcia lokatora jest w zasadzie zerowe.

- To ile masz tych dziewczyn i z jakich krajów? – zapytał Tolek.

- Trzy, Białorusinkę, Ukrainkę i wdowę Irakijkę z sześcioletnim dzieckiem.

- Ta z dzieckiem jest najstarsza? – dorzucił dla ścisłości.

- Nie, najmłodsza.

Rozmowa stała się trochę niezręczna, więc szybko zmieniliśmy temat i zaczęliśmy rozmawiać o własnych dzieciach. Najstarsze z naszych pociech kończyły naukę w trzecich klasach szkoły podstawowej i jak się okazało, okres izolacji miał duży wpływ na ich psychikę. Zostało podważone poczucie wspólnoty, jedności, koleżeństwa i nikt nie wiedział jak ten stan w szybki i skuteczny sposób zlikwidować, a stracony czas skutecznie nadrobić.

Kolejne koleżeńskie spotkanie miało odbyć się we wrześniu na początku nauki stacjonarnej i jak zwykle po wakacjach przebiegać w dość chaotyczny sposób. Przeważnie charakteryzował się nadmiarem tematów, opowiadaniem zasłyszanych dowcipów i omawianiem zabawnych sytuacji, które przydarzały się każdemu z nas przeważnie w drodze powrotnej i na wypoczynek. Nikt się nie spieszył, ponieważ sobotni wieczór jak zawsze miał przeciągnąć się do późnych godzin i nasze żony o tym zostały uprzedzone.

Benek tym razem dotarł pierwszy i przy kufelku piwa czekał na pozostałych. Schodziliśmy się jak na starych pierników dość opieszale i przy drugim jego kuflu byliśmy w komplecie. Jako jedyny milczał i nie prowokował, jak miał w zwyczaju, tematów na swój temat. Wydawało się, że jest chory, albo w nienaturalny sposób postarzał się od ostatniego naszego spotkania, a mimo to tryskał jakąś wewnętrzną energią. Minęło trzy godziny i mieliśmy sporo w czubie, zanim jak na zawołanie, zwróciliśmy swoją uwagę na niego.

- Benedykcie, jak tam twoja nowa dziewczyna? – zażartował trochę bełkotliwie Tolek.

- Nie mam żadnej – padła odpowiedź, która zelektryzowała wszystkich.

Stwierdzenie to było tak niezwykłe, że przyrównać je było można do zatrzymania się Ziemi kręcącej się dookoła słońca. Niby nic nadzwyczajnego, ponieważ coś takiego już było, lecz w naszej ocenie dokonała się wiekopomna chwila. Może i cały świat nie zatrzymał się na dźwięk tych słów, lecz my zamarliśmy w czasie.

- Mów – padło w końcu ponaglenie.

- Pamiętacie, jak mówiłem wam o trzech dziewczynach mieszkających w moim apartamencie?

Takiego typu pytanie, okazało się, zaczepne dla podchmielonego Olka i chciał z tego powodu przylać przyjacielowi, lecz powstrzymaliśmy go od zadania ciosu, z obawy, że nie usłyszymy reszty.

- Teraz mieszkają cztery – i pewnie z siebie niczego by nie wydusił gdyby nie groźba kolejnych ciosów – dalej nie chcę, by płaciły za mieszkanie – tym razem więcej łapek chciało go zdzielić po zbyt długiej pauzie – w rewanżu każda z nich raz w miesiącu zaprasza mnie na obiad. Wtedy czuje się jak król i czasami jest mi głupio. Wszystkie są wolne, piękne, atrakcyjne, a ja nie wiem, którą wybrać i zapytać, czy zostanie moją dziewczyną.

- Bierz pierwszą lepszą i tak puścisz ją kantem – powiedział Tolek.

Wydawało się, że odpowie żartem, lecz tym razem nie, słowa wymówił poważnie i dalej, tak jak wcześniej siedział, pogrążony w myślach.

- Czyżby osiołkowi w żłobie dali – na ten widok powiedział Tolek.

Średnia ocena: 4.8  Głosów: 4

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (1)

  • Bożena Joanna 29.10.2021
    Co się przydarzyło Benkowi? Czy będzie dalszy ciąg?

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania