Razy
Odchodziłam dziesiątki razy,
a może i jedenastki?
Tyle, że zabrakło palców u rąk
i głowy, żeby to pomieścić.
A potem wracałam,
z kolejnym znamieniem na czole,
z jedną zapałka mniej.
Odchodziłam tyle razy,
że kolejna katastrofa i koniec świata,
pustoszyły pudełka, jedno za drugim.
A ty mówisz, że nie było mnie zaledwie
przez pół mrugnięcia oka.
Tymczasem za oknem znów zima,
zanim się obejrzę przyjdzie następna.
A ja znów wracam.
Komentarze (11)
W sumie można, bez szkody, zrezygnować z tych dwóch i będzie cacy...
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania