Relacja z wizyty w Muzeum Żurawia w Gdańsku. Fragment.

Jako senior zawiozłem czworo wnucząt do zrewitalizowanego Muzeum. Po zwiedzeniu wszystkich pomieszczeń w basztach murowanych, trafiliśmy do części drewnianej. Wyjaśniłem dzieciom, że drewniana konstrukcja dźwigu i wyposażenie były odbudowane od podstaw na przełomie lat pięćdziesiątych i sześćdziesiątych, gdyż żuraw drewniany został całkowicie spalony w czasie wojny, a i mury w dużej mierze zburzone. Odtworzone koła napędowe, dwa na górnym poziomie, nie zostały wyposażone w bęben do nawijania liny wciągającej ładunki ze statku na pobrzeże. Przykład takiej liny, w postaci kilkumetrowego odcinka smętnie leżał na podłodze, sparciały odcinek innej liny od niechcenia rozpostarto na dwóch rolkach stalowych. Nie miał on połączenia z napędem ani nie był zakończony hakiem wysuniętym w przestrzeń pod dachem dźwigu.

 

Natomiast po przyjrzeniu się wałowi, na który nasunięto koła napędowe, zauważyliśmy, że jest on osadzony w potężnych łożyskach na przeciwległych ścianach konstrukcji belkowej. Pozwalało to na swobodny ślizg tej drewnianej kłody. Pod każdym kołem umieszczony jest półkolisty kloc, przytwierdzony do belki wykonanej z sosnowej kłody długości około dziesięciu metrów. Jeden koniec belki utwierdzony jest przegubowo w ścianie konstrukcji, a drugi zaczepiony do liny, która systemem krążków nawinięta jest na walcową belkę, osadzoną obrotowo pod sufitem. Na tę samą belkę nawinięta jest drugą lina, skierowaną po krążkach do stanowiska sterowania rozładunkiem statku. Gdy z pobrzeża, gdzie cumowała towarowa łódź, rozległ się rozkaz zatrzymania liny (mogło to być hasło STOP), kierujący pracą osób chodzących w kołach napędowych obracał wałem z korbą, na który nawinięto linę połączoną z hamulcem (jak w studni z liną do wyciągania wiadra z wodą) i oś podnosząca kloc nawijała linę zaczepioną do belki z klocem hamującym. Jednocześnie wtedy ludzie chodzący w kole wracali do najniższego punku na podłodze koła. Dla nich była to chwila odpoczynku. Na hasło MOTLAU kierujący zwalniał belkę hamulca, kloc samoczynnie opadał a ludzie maszerowali w stronę przeciwną.

Badanie mechanizmu zatrzymywania napędu było najatrakcyjniejszym wydarzeniem podczas zwiedzania ekspozycji w Muzeum Żurawia. Dzięki temu zrozumieliśmy dokładnie, jak pracowali ludzie w takim systemie napędu mechanizmu podnoszenia ładunków. Blokowanie liny dźwigu musiało być precyzyjne, łatwe i bezpieczne. Opuszczaliśmy Muzeum Morskie zadowoleni ze zdobytej wiedzy. Lody z pobliskiej lodziarni należały nam się niewątpliwie.

 

Gdy siedzieliśmy pod parasolami, dostrzec można było na prawie bezchmurnym niebie nieznaczne zawirowania powietrza nagrzanego upalnym słońcem. A może to były zawirowania ducha tego wspaniałego miasta, jakim jest Gdańsk. Jak to pisałem w pierwszym odcinku cyklu tekstów o Żurawiu? – „Niech nad tym miastem wciąż krąży opiekuńczy duch tego miejsca – jego genius loci – sprawca wszystkich rozgrywających się tu tragicznych i szczęśliwych zdarzeń, które miały wpływ na los ludzi w Europie i na świecie”.

Średnia ocena: 0.0  Głosów: 0

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania