Reset - Dialog + Prolog

OSTATNI ZAPIS Z DNIA 20.03.2073R. / 20.03.93R. GODZ. 17:01 – RZECZYWISTOŚĆ ALTERNATYWNA

-On odszedł. Nie dopilnowałem go. Uciekł mi i już nie wróci… zawiodłem go.

- Gdzie mnie zabieracie? Gdzie mój ojciec? Dlaczego nosicie maski? Czy to jakaś tajna sekta?

-… Nigdy się nie dogadywaliśmy. Zginął, bo czuł się samotny. Teraz pewnie leży gdzieś tam, a jego nagrobku nie przyozdabia ani jeden kwiat ni znicz – szepcze przez zaciśnięte gardło Fernando.

-… Chcę zobaczyć ojca. Pewnie teraz się zamartwia, że coś mi się stało – jasne światło. Źrenice chłopca rozszerzają się nienaturalnie – Jakie to jest cudowne – mruczy do siebie. Zapomina o tym, co go trapiło. Ulega.

-… Tak bardzo bym chciał, żeby między nami od początku było dobrze. On nie uciekłby, a ja wciąż miałbym syna. Gdzie on teraz może być? Gdzie mój mały Kilian? On miał dopiero pięć lat!!! – łzy żalu i tęsknoty w końcu wychodzą na światło dzienne.

Chłopiec stoi wpatrzony w ogromny przedmiot wydzielający jaskrawe światło, które blokuje jego ruchy i obezwładnia. Nie opiera się. Szeridan daje sobie wyprać mózg. Cóż innego może zrobić mając pięć lat?... RESET

 

PROLOG

ZAPIS Z DNIA 20.03.2083R. GODZ. 08:00 - PRZEBUDZENIE

Kilian patrzył w lustro niewidzącym spojrzeniem spod maski. Odwrócił się. Dwanaście łóżek stojących w rzędzie pod ścianą. Dwanaście szafeczek, pełnych jednakowych, szarych mundurków. Dwanaście twarzy bez wyrazu, skrytych pod zasłonami. Chłopak stanął przy swoim łóżku. Drzwi rozsunęły się, a do sypialni wszedł mężczyzna w białym fartuchu i rękawiczkach. Przeszedł przez pokój i przyjrzał się pobieżnie stanowi dzieci. Były wszystkie. Skinął na nie ręką i wskazał rozsunięte drzwi.

- Stołówka – zakomenderował – Obiekt 12! – Kilian zatrzymał się, a inne dzieci pomaszerowały w równym rzędzie do jadalni – Dostałem twoje wyniki. Masz najlepsze rezultaty z testów. Cieszy mnie to – głos spod maski był dość przyjazny, ale piętnastolatek dawno przestał odróżniać uczucia, skinął więc tylko głową w geście podziękowania za komplement – Chcę cię wziąć do siebie na termin. Co ty na to?

- Niech się dzieje wedle pańskiej woli – odrzekł chłopak beznamiętnie dobrze sobie znaną formułkę, której nauczyli ich na terminie wstępnym. W ośrodku było trzysta dzieci w wieku od pięciu do siedemnastu lat. Każde ubrane tak samo, wykonywało te same czynności. Jadło, spało, uczyło się, ale nie bawiło. Czasami któreś z nich znikało na dłużej, a potem wracało jakieś takie inne. Teraz przyszedł czas na Kiliana. Musi zniknąć na jakiś czas – Wykonuję jedynie pańskie rozkazy, sir – wyrecytował.

-Świetnie. Liczę na twoją pomoc, Obiekcie 12 – głos pod maską stał się tajemniczy – Cóż. Jesteś wolny. Udaj się do jadalni. Spotkamy się punkt dwunasta pod moim gabinetem. Pokój 109s. Idź – chłopiec poprawił maskę, po czym opuścił sypialnię. W ośrodku nikt nie widział prawdziwej twarzy towarzyszy. Dzieci spały w nich nawet, a za zdjęcie jej obowiązywały najsurowsze kary. Nikt jednak nie miał zamiaru ich zdejmować. Dzieci były ubezwłasnowolnione.

GODZ. 12:00 – SPOTKANIE Z WROGIEM

Drzwi pokoju 109s otworzyły się punktualnie o 12:00, więc Kilian wsunął się do wnętrza gabinetu i ukłonił profesorowi. Mężczyzna siedział za dębowym biurkiem i przeglądał coś na hologramowym wyświetlaczu. Widząc chłopca, wyłączył go szybko, lecz chłopak dojrzał jeszcze, że na wyświetlaczu są jego dane. Zanotował to w głowie. Profesor wskazał mu krzesło. Kilian usiadł i słuchał słów nowego nauczyciela:

- Twoje wyniki w nauce są fenomenalne. Masz otwarty umysł i szybko się uczysz. Kogoś takiego mi trzeba w moich badaniach. Nie… nie musisz się obawiać – dodał szybko – To nic wielkiego. Przeprogramuję twój umysł. Usunę wszystko, co do tej pory doznałeś lub zapamiętałeś i wszczepię ci zupełnie inne wspomnienia. Tak właśnie powstają wojownicy. Istnieje jednak ryzyko, że twój mózg sfiksuje i stracisz do reszty zmysły. Cóż, cel uświęca środki – mruknął mężczyzna, wzruszając ramionami. Kilian słuchał tego ze spokojem. Chciał jakoś zareagować, ale zapomniał, co mógłby zrobić w takiej sytuacji. Siedział wyprostowany, bez ruchu – Powiesz coś? – zero odpowiedzi – No właśnie. Znasz swoje miejsce w hierarchii. Nie ma wyższych od nas. Tego was chcemy nauczyć w naszej placówce. Praca jest czymś wspaniałym, a zabawa to strata czasu. W czasie wojny nie ma czasu na zabawy. Kiedyś się przekonacie. Teraz jednak czas na mały eksperyment. Podam ci jakąś sytuację, a ty podasz mi co należy w takiej sytuacji zrobić – ktoś każe ci się nauczyć – „uczę się” – Ktoś mówi, że jesteś do niczego i ma rację – „przyjmuję to w spokoju i staram się być lepszym” – Ktoś narzuca ci swoją wolę i stara się zmiażdżyć twą duszę – „ staram się, by ta osoba doznała czegoś jeszcze gorszego, a jeśli i to nie pomaga, muszę się jej pozbyć” -… - milczenie stawało się co raz dłuższe. Profesor nie spodziewał się takiej odpowiedzi z ust piętnastolatka. Może on jednak nie jest najlepszą partią do badań?

- Przepraszam, sir, ale nie rozumiem co takiego miał sprawdzić ten eksperyment. Mówię co myślę – przebłysk w głowie Kilianowi. Zaczął świadomie podejmować decyzje. Nikt mu nie kazał się teraz odezwać. Czyżby w końcu zaczął walczyć z systemem? – A więc to jest świadomość? – mruknął. Rozejrzał się i zdjął maskę. Mężczyzna spojrzał uważniej w jego oczy. Czerwone ślepia były uważne. Z dokładnością penetrowały każdy centymetr kwadratowy gabinetu – Co to za miejsce? Ile czasu już tu jestem? Gdzie mój ojciec? – wstał z krzesła i ominąwszy biuro podszedł do profesora. Przeczytał plakietkę na fartuchu – sir Connor, sir? – pokiwał głową – Czy to pan mnie wybudził z tego transu?

- Tak – chłopak uśmiechnął się mimowolnie. Nie wiedział co robi. Chciał zakrzyknąć z radości – Sha! Nikt nie może nas odkryć. Już wielu próbowałem obudzić, ale ty jesteś pierwszy. Pracuję tu od niedawna, ale nie podoba mi się program jaki tu stosują. Ta cała gadka o nauce i braku zabawy jest straszna. Robią z was niewolników, bezwolne maszyny. To nie fair – Kilian słuchał go uważnie – Jeszcze nie rozumiesz? Jesteśmy rebeliantami, ja i ty. Tylko my. Potrzebni są nam jeszcze inni. Musimy odkryć, co sprawiło, że wpadłeś w ten trans. Pamiętasz może co to było?

- Lśniło. Było takie jasne i ciepłe, ale co to było? … Zupełnie wypadło mi z głowy sir Connorze. Czy to co chcemy zrobić jest ryzykowne? Niech mi pan powie coś więcej o tych rebeliantach. Czym lub kim oni są? Chciałbym wiedzieć wszystko, co trzeba.

GODZ. 13:05 - PUŁAPKA

Już od pół godziny Connor tłumaczył Kilianowi przeróżne terminy, o które ten wypytywał i trochę tracił już do niego cierpliwość. Chłopiec dostrzegł to dziwne zachowanie i zamilkł.

- Do rzeczy. Muszę przeprowadzić na tobie serię badań, mniej i bardziej bolesnych. Pamiętaj, że jesteśmy monitorowani. Nie bierz do siebie wszystkiego, co będę do ciebie mówił. Musimy wciąż grać swoje role, byleby się nie połapali, że knujemy jakiś spisek przeciwko nim. Rozumiesz? – chłopak pokiwał głową, a Connor kazał mu położyć się na kozetce skrytej za zasłoną. Przypiął go pasami i wyjął z szafki tackę, na której leżały skalpele, strzykawki i naczynka, tylko na co? Kilian zaczął się szarpać – Uspokój się! Nic ci nie zrobię! Weź się w końcu opanuj, dzieciaku!

- Nigdy! Nie ufam ci! Co ty chcesz mi zrobić?! Odepnij mnie! – do gabinetu weszli inni mężczyźni ubrani w białe fartuchy i rękawice. Złapali Kiliana, a Connor wstrzyknął mu coś w ramię. Świat zawirował przed oczami Kiliana, po czym chłopak opadł bez przytomności. Podświadomie czuł, że dzieje się z nim coś złego, ale w obecnym stanie nic nie mógł z tym zrobić. Był zdany na łaskę i niełaskę profesorów z ośrodka.

GODZ. 17:00 – KRATY W OKNACH

Okropny ból głowy kazał piętnastolatkowi otworzyć w końcu oczy i rozejrzeć się. Nie był to najlepszy pomysł. Przy najdrobniejszym ruchu przed oczami mu wirowało jak na karuzeli. Oparł się plecami o ścianę i poruszając tylko oczami spojrzał na pomieszczenie, w którym się znajdował. Blaszana ubikacja i zlew, łóżko, lustro, kilka książek ustawionych przy oparciu dużego krzesła, biurko, na którym stał koszyczek z siateczki, z kilkoma kredkami i kartki, czyste. Okienko. Jedyne źródło światła. Nie było tam żadnej lampy, jedynie okno z kratami. Więzienna cela. Od kiedy w ośrodku edukacyjnym były cele? Kilian usłyszał jak mechaniczna ściana odsuwa się, a do pokoju wkracza kilka mężczyzn ubranych na biało. Był z nimi Connor. Chłopiec chciał się na niego rzucić, ale mdłości i zawroty głowy uniemożliwiły mu to. Profesor uśmiechnął się triumfalnie widząc rozterkę na twarzy więźnia.

- Mam nadzieję, że się wyspałeś – rzekł i zaśmiał się gardłowo. Towarzysze zawtórowali mu po chwili – Pewnie zastanawiasz się, na czym polega nasz plan, ha? Otóż powiem ci. Chcemy, byś coś dla nas zrobił, a konkretnie będziesz pilnował innych podopiecznych i wypytywał o wszystko. Przy tobie języki im się rozwinął i będą mówić wszystko. Potem ty grzecznie do nas przyjdziesz i nam opowiesz co za sekrety ci zdradzili, jasne? – piętnastolatek poczekał, aż Connor zbliży się do niego i gdy tak się stało, splunął mu grudą gorzkiej, śmierdzącej żółci z żołądka, prosto w twarz. Mężczyzna złapał go i chciał uderzyć, ale widocznie sobie o czymś przypomniał, bo puścił go, ocierając twarz rękawem i wyciągnął z kieszeni fartucha pilot. Nacisnął jeden z guzików. Przez głowę chłopca, a potem wzdłuż kręgosłupa, przeszło coś na kształt impulsu elektrycznego, który powalił Kiliana na kolana. Ból nasilał się co raz bardziej – Co zrobisz ptaszku? Dalej będziesz się opierał, czy może nam pomożesz, ha?

- Gha…!!! W…Wyłącz to! – Connor wyłączył owo „coś” co powodowało impulsy i uśmiechnął się z satysfakcją. Inni mężczyźni dźwignęli chłopaka do pionu i pchnęli na łóżko. Spojrzał na nich z furią, lecz nie powiedział ani słowa. Ci opuścili celę równie nagle jak się pojawili. Drzwi zamknęły się z sykiem uszczelek. Znów był sam w więzieniu z kratami w okienku.

GODZ. 21:00 – PODPOWIEDŹ KRUKA

W oknie nie było szybki. Do celi dostawało się świeże powietrze, lecz wieczorem zaczął dąć zimny wiatr. Kilian skulił się pod kocem i tylko kłęby pary z jego ust, wydobywały się z szczeliny w ciepłym kopczyku z pościeli i poduszek. Piętnastolatek szczękał zębami i przeklinał w duszy sir Connora. „ Jak ja mogłem być aż tak głupi, by mu z początku uwierzyć?! Przecież wiedziałem, że zabierali już wielu, a żaden z nich nie odważył się powiedzieć tego co myśli. Nikt prócz mnie. To będzie dziwne, jeśli tak szybko wrócę do innych. Mogą zacząć coś podejrzewać. Niech ten koszmar się skończy!” – wyrzucał sam sobie, leżąc pod stertą okryć. Wiatr gwizdał w gołych koronach drzew za oknem, a sowy pohukiwały tajemniczo. Coś zaszeleściło przy kratach. Do środka wpadło jakieś stworzonko i zakwiliło żałośnie.

- A cóż to? – szepnął Kilian stając bosą stopą na posadzce. Nie zwracał uwagi na zimno. Kucnął i wziął na ręce małe, czarne ciałko – Kruczek? – ptaszek podskoczył, a potem znów przewrócił się na bok i zakwilił – Coś ci jest? pewnie bardzo zmarzłeś. Gdzie twoja mama? – piętnastolatek wrócił pod koce i umościł w jednej z poduszek mały dołek, w którym posadził pisklę kruka. Małe, paciorkowate, czerwone oczy spozierały lękliwie na twarz chłopca – Nie skrzywdzę cię. Ja nie – wyjrzał w stronę zamkniętych drzwi celi – Oni są potworami, którym zależy i wyłącznie na władzy! Nie mają serc! To bezduszne maszyny ubezwłasnowolniające niewinne dzieci!

- Kra! Kra! – poskoczył kruczek i przefrunął do krat – Kra! – wrzasnął spojrzawszy na Kiliana, który stał trzymając kraty. Usłyszał płacz. Zerknął na plac. Jakiś mężczyzna szarpał kobietę, trzymającą jakiś pakunek. Ten wypadł jej z rąk i chyba na szczęście, wpadł w stertę starych szmat, bo po chwili z zawiniątka dobiegło żałosne łkanie – Dziecko! – zaskrzeczał ptak i zleciał w stronę kobiety. Postukał ją w ramię i pokazał na okno z kratami w oknie – Dobry. Jemu ufać – po chwili padł martwy, uduszony przez mężczyznę, który chwilę wcześniej napastował biedaczkę.

- Oddam je, ale pod warunkiem… - spojrzała w stronę okna – Oddam je w ręce tego chłopca – uniosła dłoń na kwadrat, w którym majaczyła postać Kiliana – Nie możecie mi odmówić.

Chłopczyk miał na imię Szeridan. Jego jasne oczy spozierały na wszystko niewinnie. Pchał sobie małą rączkę do buzi i śmiał się często, ale w chwili przekazania do ośrodka, umilkł, jakby wyczuwając, że jego życie się diametralnie zmieni. Kilian trzymał go ostrożnie i patrzył w oczy biednej kobiety. Wyszarpnął spod materaca plik banknotów, po czym wręczył jej.

- Wiem, że twoje dziecko, to nie towar na sprzedaż, ale te pieniądze przydadzą ci się teraz, a gdy w końcu wypuszczą mnie i Szeridana z tego piekła – strażnik uderzył go w twarz, a kobieta pisnęła przerażona – To chłopiec wróci do ciebie – dokończył piętnastolatek niezrażony krwią płynącą z nosa – Bądź dobrej myśli dzielna kobieto – szepnął, gdy przytuliła go i ucałowała synka na pożegnanie. Potem strażnicy odprawili ją poza mur otaczający placówkę – Co ja mam z tobą począć? – do celi wszedł Connor i kazał odebrać Kilianowi dziecko – Nigdy paskudne ścierwojady! Po moim trupie! – położył dziecko i zaczął bić podchodzących mężczyzn. Profesor wyjął z fartucha dobrze mu znany pilot i zaatakował Kiliana impulsem elektrycznym – Błagam. Zrobię co chcecie, ale dajcie mi się nim zaopiekować – jęczał w bólu. Connor wyłączył urządzono i kazał towarzyszom wyjść.

- Masz tylko tą jedną rzecz na własność. Nie spapraj sprawy – mruknął, uśmiechając się zdradziecko. Kilian przytulił chłopczyka do piersi i zaszlochał, gdy Connor wyszedł. Dziecko dotknęło rączką jego policzka i uśmiechnęło się nieznacznie. Starszy chłopak zaśmiał się gorzko, ale poczuł się nieco podniesiony na duchu. Czuł, że może uczynić życie Szeridana o wiele lepszym, o ile nie da go sobie odebrać. Jedynym problemem był wiek. Gdy Kilian skończy osiemnaście lat, opuści ośrodek, a kilkuletni Szeridan zostanie sam na polu walki między nim a profesorami.

- Nigdy nie pozwól sobie odebrać swojej godności, Szeridanie. Pamiętaj. Nic nie musisz robić, jeśli to nie odpowiada twoim poglądom. Masz prawo do życia, do własnego wyznania i… i do wolności, którą tak bezczelnie ci odebrano! –twarz miał już tak mokrą, że nie nadążał z jej wycieraniem. Chłopczyk w jego ramionach zasnął, jakby znudzony wywodem Kiliana – Tak. Śpij. Będzie ci potrzebna siła, by oprzeć się temu systemowi. Nikomu nie ufaj, polegaj na sobie i … - nie dokończył, bo zasnął. Wiatr już nie był aż takim problemem.

GODZ. 23:57 – PROBLEM

Szeridan obudził się w środku nocy z płaczem. Kilian cierpliwie chodził, kołysząc go w ramionach i nucąc kołysanki, które kiedyś śpiewał mu ojciec. Były tak głupie, że potem często się zastanawiał, kto mógł wymyśleć coś takiego. W tamtym jednak momencie czuł, że słowa, bez sensu, uspokajając biedne dziecko. Nucił więc, może nawet z niedostrzegalną przyjemnością.

- W malutkim stadzie owieczek sześć, spokojnie trawkę żuje. Nad nimi niebo, białe chmurki, słońce zachód maluje. Baranki, owieczki do zagród wracają, tam świeżą ściółkę i wodę mają. Lecz jeden baranek uparcie stoi, rogami ziemię ryje, runo ma czarne, ślepia błękitne i śnieżnobiałą szyję. Nie w smak mu słońce, ni trawka zielona, on choćby się paliło, przy księżycu skona – w połowie Kilian zauważył, że przekręcił słowa, bo baranek miał się bać i jako jedyny wrócić do zagrody przed zmierzchem. Mimo to Szeridanowi się chyba spodobało, bo znów spał spokojnie, a wraz z nim mógł odpocząć Kilian. Położyli się wygodnie na łóżku i okryli ciepłą kołdrą. Przez następnych kilka długich chwil piętnastolatek spoglądał na księżyc w pełni, mieniący się za kratami okna – Chyba jednak wolę z barankiem kochającym księżyc. W pełnym słońcu, za dużo osób widzi twą słabość, a w ciemności odchodzisz jak bohater – ziewnął cichutko, by nie zbudzić znów dzieciaczka i przyłożywszy głowę do poduszki, zasnął.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (7)

  • Margerita 22.07.2017
    pięć piszesz bardzo ciekawie
  • Cichotek 22.07.2017
    Jeszcze raz dzięki.
    Cichy :-D
  • Ellie Victoriano 22.07.2017
    Niepoprawny zapis daty. Powinno być "20.03.93 r.", błąd powielany.
    Dziwny zapis dialogów. Przykładowo " -… Nigdy się nie dogadywaliśmy" ~ jak dla mnie zbędny wielokropek. Jeśli chcesz wiedzieć więcej: http://sjp.pwn.pl/slowniki/wielokropek%20w%20dialogach.html
    Kolejny przykład: " -… Chcę zobaczyć ojca. Pewnie teraz się zamartwia, że coś mi się stało – jasne światło. Źrenice chłopca rozszerzają się nienaturalnie – Jakie to jest cudowne – mruczy do siebie. Zapomina o tym, co go trapiło. Ulega." ~ to samo co wyżej i brak kropek w kilku miejscach. "- Chcę zobaczyć ojca. Pewnie teraz się zamartwia, że coś mi się stało. – Jasne światło. Źrenice chłopca rozszerzają się nienaturalnie. – Jakie to jest cudowne – mruczy do siebie. Zapomina o tym, co go trapiło. Ulega."
    Lub:
    "-… Chcę zobaczyć ojca. Pewnie teraz się zamartwia, że coś mi się stało.
    Jasne światło. Źrenice chłopca rozszerzają się nienaturalnie.
    – Jakie to jest cudowne – mruczy do siebie. Zapomina o tym, co go trapiło. Ulega."
    Albo jeszcze inaczej.
    Interpunkcja, przykładowo: "Dwanaście szafeczek, pełnych jednakowych, szarych mundurków." ~ pierwszy przecinek zbędny. Dalej: "- Stołówka – zakomenderował – Obiekt 12!" ~ kropka po zakomenderował.
    Nienaturalnie brzmiące dialogi, przykładowo: "Teraz pewnie leży gdzieś tam, a jego nagrobku nie przyozdabia ani jeden kwiat ni znicz" ~ przeczytaj to zdanie na głos. Kiedyś się tak mówiło, jasne, ale reszta tekstu jest pisana stylem zbliżonym do współczesnego. Chyba że tak mówią ludzie w tych czasach. Wtedy nie bardzo mogę się do tego przyczepić
    "Czasami któreś z nich znikało na dłużej, a potem wracało jakieś takie inne." ~ sformułowanie "jakieś takie" według mnie dziwnie brzmi, kiedy mamy do czynienia z reguły wszystko wierzącym narratorem.
    No i fragment, którego nie rozumiem. Chodzi o to, kiedy Kilian rozmawia z nauczycielem. On mu odpowiada czy milczy? Bo jest to zapisane w taki sposób, że nie wynika z tego ani jedno, ani drugie.
    "Rozejrzał się i zdjął maskę. Mężczyzna spojrzał uważniej w jego oczy. Czerwone ślepia były uważne. Z dokładnością penetrowały każdy centymetr kwadratowy gabinetu" ~ Czyje oczy? Chłopca?
    "- Tak – chłopak uśmiechnął się mimowolnie." ~ zapis sugeruje, że słowo jest wypowiadane przez Kiliana, nie Connora.
    " Robią z was niewolników, bezwolne maszyny. To nie fair – Kilian słuchał go uważnie – Jeszcze nie rozumiesz?" ~ W którym momencie Kilian sugeruje, że czegoś nie rozumie?

    Dalej również pojawiały się błędy, ale nie chciało mi się ich wypisywać. Zresztą większość jest podobna do wyżej wymienionych.
    Po przeczytaniu stwierdzam, że to nie fabuła jest pogmatwana, a sposób przedstawienia. Momentami nie wiem, co który bohater mówi, co robi i muszę bazować na domysłach. Brak tutaj klarowności. Przez to opowiadanie raz czyta się lekko, a innym razem mam wrażenie, że płynę pod prąd.
    Bardzo podobała mi się kołysanka. Jeśli sama ją wymyślilaś - szacun!
    Co do fabuły, to mam wrażenie, że podobny efekt chce uzyskać rząd przez placówki nazywane szkołami. Szkoły to jeden wielki shit.
    Wybaczyć, ze tak krótko, ale nie lubię pisać na telefonie >.< Powodzenia w dalszym pisaniu!
  • Cichotek 22.07.2017
    To i tak dużo. Chcę także dodać, że większość była pisana na telefonie i przenoszona na komputer, więc nie wszystkie błędy zdołałam wyłapać. Dzięki za uświadomienie mnie. Postaram się nad tym popracować. Jeśli w kolejnych częściach wyłapiesz coś podobnego, to daj mi znać. Spróbuję je naprawić. Pozdrawiam.
  • Ellie Victoriano 22.07.2017
    Nienawidzę pisać na telefonie, więc rozumiem ._. No i nie ma za co, miło, że pomogłam :D
  • Fajne, pomimo kilku błędów
  • Cichotek 22.07.2017
    Wielkie dzięki

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania