Rodzinka

Zbliża się majówka.

W czwartek nastawiam się na fantastyczny tydzień, tylko ja i moje potrzeby.

W czwartek po południu dostaję telefon, że jedzie do mnie moja i mojego rodzina.

Rety, trzeba wysprzątać kąty i zmienić pościel.

Zakupy w markecie jednym, drugim, trzecim.

To mięso na kotlety.

To do pieczenia w sabatniku, wcześniej trzeba je zamarynować.

Mielone też lubią.

Chleby, pikle, sery w pięciu rodzajach.

Wędliny w trzynastu, bo jeden lubi zwykłe salami, a drugi z pieprzem zielonym, ten drobiową, a tamten do paszczy tego nie weźmie, szynkowa, krakowska, ale szynkowa w połowie grubiej, a połowie cienko pokrojona.

Ciasto trzeba upiec.

Jeden jest za jabłecznikiem z budyniem, drugi bez budyniu, ta lubi na ciepło, tamten wystygnięty, z cukrem pudrem problem wielki, bo jeden lubi na bieżąco sypany, inny posypany zaraz po upieczeniu.

Piekę, duszę, smażę, kręcę.

Po dupie mi się leje.

Resztkami sił ogarniam chałupę.

Przyjeżdżają w piątek późnym popołudniem.

Zmęczeni, na razie nie chcą jeść.

Po godzinie padają pytania czy mam mizerię, grzybki w occie, wodę mineralną z niską zawartością sodu, sok z czarnych porzeczek, wafelki śmietankowe i inne hujwieco.

Nie mam.

Grzebią w lodówce i w półkach w poszukiwania odpowiadającego im jadła.

Szykują się do spania.

Wcześniej wieczorna toaleta.

Gdzie masz patyczki do uszu? Ucho mi się zatkało podczas prysznica.

Nie używam.

Nie masz patyczków? Jak można się tak zapuścić!

Chcę mu powiedzieć, że kłapciocha przetkam mu długopisem.

Papier toaletowy jednowarstwowy? I do tego żółty?

Nie masz płynu micelarnego do demakijażu?

Nie mam. Nie robię makijażu. Chcę dodać, że łyżeczką z mordy paskudnej se to może zebrać.

Poza tym nie mam odżywki do włosów ze spłukiwaniem po zastosowaniu, specjalnie wyprofilowanej wycinaczki do wrastających paznokci, pasty do zębów nadwrażliwych.

Idą spać z zaznaczeniem, że rano wstaną i udadzą się do marketu po zakupy.

Jeszcze kupa popodróżna, jeszcze wymiana poduszek, nie chcę spać pod kołdrą, koc wolę, ten koc gryzie, daj mi inny.

Zasnęli o drugiej nad ranem.

Chrapią na głośności startującej rakiety.

Zapalam papierosa i szukam w kuchni tabletki na sen.

Możesz nie palić, śmierdzi w całym domu.

A ja mało nie schodzę na zawał widząc ją w wałkach i bez tapety.

Masz różaniec?

Nie mam.

Pewnie o urodę chciała prosić, a ja w tym nie pomogłam.

Śpię jak w malignie.

Ktoś szarpie mnie za ramię.

Głodny jestem.

Kurwa, zawsze jesteś głodny, ośmioletni stukilowcu - myślę sobie.

Na zegarze dwadzieścia po szóstej.

Ledwo patrzę na oczy.

Idę do toalety, opróżniam swe zbiorniki, nastawiam kawiarkę i zapalam papierosa.

Mama mówi, że papierosy szkodzą.

Twoja matka jest głupia.

Powiem mamie.

Powiedz. I zejdź mi z oczu, bo nie mogę na ciebie patrzeć.

Sukcesywnie wstaje reszta.

Używasz jednowarstwowego papieru? Parę groszy więcej i masz komfort, no naprawdę.

Mówiłeś mi to wczoraj.

Masz odżywkę do włosów ze spłukiwaniem? Nie? To ja nie wiem co ja zrobię.

Lezą do kuchni.

Jajecznicę sobie zrobię. Jajka z chowu klatkowego, no tak, ty nie masz pojęcia o zdrowym żywieniu.

Masz blender, sok se muszę zrobić. Nie kupiłaś mi awokado? Przecież wiesz, że lubię.

Nie wiem jak wygląda awokado.

Bułek nie ma?

Nie lubię krojonego chleba.

A ten jest gliniasty. To tak trudno poszukać chleba na naturalnym zakwasie?

Masło 82%? Jest z obniżoną zawartością tłuszczu.

A ja lubię takie.

Przydałoby ci się nie lubić.

Masz coś do mnie. Ja nie mam kompleksów.

A powinieneś.

Czemu więcej masła nie wyjęłaś? Takie z lodówki się ciężko smaruje.

Salami z pieprzem? Pieprz szkodzi na nerki.

Niby pełna lodówka, ale co tu zjeść?

Ja bym chciał mielone.

Zaraz ci mamunia nałoży.

Nie kładź mu tyle, ledwo się rusza. Opieka społeczna się wami nie zainteresowała?

Pilnuj swojego starego kawalera. On w ogóle był choć raz z kobietą?

Nie przy dziecku.

Pewnie, że był. Mój syn zawsze miał powodzenie.

Taa, a po nocach niby na giełdzie gra, a pornole ogląda.

Pilnuj swojego grubasa.

Jakąś paprykę masz?

Chili.

Tylko nie czili. W słoiku taką, w occie. Wielki problem kupić. Wy jesteście pojebani z tym czili. Dupa was nie pali po zjedzeniu?

Dobrze robią, że jedzą na ostro, to jest zdrowe.

Te kotlety bym przygrzała. Nie macie mikrofali.

Nie.

To w piekarniku. Tu jakieś ciasto jest.

Założę się, że z budyniem.

Tak.

Ty mi na złość robisz?

I jeszcze popudrowane. Ile razy mam mówić?

Ty myślisz, że jak będziesz skrobać tę maselniczkę to masła przybędzie?

Się skończyło.

Mogłeś jeszcze grubiej nasmarować. Teraz będę musiał czekać, aż się rozgrzeje to z lodówki.

Nie mogłaś wyjąć więcej?

Żeby sałaty nie było.

Baleronku ci nałożyć?

Nałóż mu, się zapasie na śmierć.

Daj mi aspirynę.

Ruszyłeś to piwo? A prosiłam, żebyś nie brał. Kiedy wychlałeś?

Patrz, ciocia ma tu pasztecik, nakroimy.

Że mu szczęki z zawiasów nie wypadną na taką kanapę.

Rośnie, musi jeść.

Nie ma mleka odtłuszczonego? Jak mam się kawy napić?

Nie no, trzeba do marketu jechać, ja przez tydzień nie wytrzymam bez kawy z mlekiem odtłuszczonym.

 

Tydzień?? Wypierdalać!!

 

Wyjeżdżamy.

Zawsze mówiłem, że to wariatka.

Średnia ocena: 4.7  Głosów: 12

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (9)

  • Marian 19.05.2021
    Samo życie. Brawo!
  • JamCi 19.05.2021
    Sister mówi, ze goście jak ryba. Po trzech dniach śmierdzą. Mimo tego, że ja se robię zakupy sama, gotuję im i sprzątam po sobie (twierdzi, że sprząta się po gościach).
    Jadę za tydzień. Może mnie nie wyjebie po dwóch dniach. Oby :-)
    Tekst super zajebisty i bardzo życiowy.
    Wystrzel ich na Księżyc.
  • Opalony Ernest 19.05.2021
    To staroć, się wzięłła mnie przypomniała.
    refluks najbardziej lubi być sa.m.
    Może tam ten ktoś przyleźć, ale niech wnet się oddali.
    Wbija się ciebie ktoś na kwadrat, ani se piernąć, gdy chcesz, ani na klopie posiedzieć dowolnie z krzyżówką lub tomikiem poezyjiii itańskiej.

    Tak się nie da żyć!
  • JamCi 19.05.2021
    Opalony Ernest wiem. Też lubię być sam.
  • Tjeri 19.05.2021
    Alem se tekst wybrała. Za 10 dni będę miała 23 osoby na chacie. ?
  • Narrator 20.05.2021
    Opisani zarówno goście jak i gospodarze to ludzie z marginesu. Scenki jak z najgorszych lat PRL-u. Aż trudno uwierzyć, że coś takiego mogło się zdarzyć, ale jednak się zdarzyło i ze wszystkiego to jest najpiękniejsze. Ten tekst powinni umieścić za szkłem gablotki w muzeum komunizmu. A może mi się zdaje, może tacy ludzie oraz zwyczaje nadal istnieją? Daję 5, bo każdy tekst refluksowy to literatura na światowym poziomie :)
  • Szpilka 20.05.2021
    Hahahahaahah, ale się obśmiałam z rańca ? W zeszłą niedzielę zrezygnowałam z wyjazdu do Berlina, bo hotele zamknięte, a u rodziny mi się nie uśmiechało nocować, odwykłam zresztą.

    Piątak ?
  • Trzy Cztery 20.05.2021
    W roku 1989 spędziłam miesiąc na wakacjach we Francji, zaproszona przez rodzinę. Jedną z przygód było uczestniczenie w wielkim otwarciu sklepu osiedlowego, który to sklep założył sąsiad. Otwarcie miało wiązać się z poczęstunkiem dla gości.
    Jaki to był poczęstunek?
    Córka właściciela otwieranego sklepu roznosiła na tacy kieliszki z winem, a syn - coś nieznanego wówczas dla mnie - takie małe, leciutkie, wygięte lekko w łuk, chrupiące i delikatne plasterki wędzonego boczku. Pierwszy raz jadłam coś takiego.
    Teraz, po latach, wiem, że były to zwykłe chipsy bekonowe.
    W kuluarach słyszałam (bo znam nieco j. francuski), jak goście narzekają, że podane wino jest jednym z najtańszych - niskoprocentowe, spożywane w tym kraju do codziennych, zwykłych obiadów.

    Jak mają się do siebie te dwie sytuacje: niedrogie wino i chipsy z okazji Wielkiego Otwarcia Nowego Sklepu, i opisana obfitość dań z okazji zwykłej wizyty rodziny?

    (Świetne, żywe i smakowite jest Twoje pisanie).
  • skandal 20.05.2021
    ale dramat! aż się zmęczyłem i zestresowałem. trzeba mówić, że świerzb, tyfus, pluskwy, karaluchy i salmonella. masło zjełczałe, a ser przez muchy osrany. może się zniechęcą. goście są gorsi od zarazy najgorszej. pikne!

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania