Romans z miasta 2
Szybko wstałam i go ominęłam. Super...musiałam akurat przy nim zacząć płakać.
Gdy się ubrałam, wyszłam na korytarz. Wtedy zobaczyłam, że już na mnie czeka. Nawet nie spojrzałam mu w oczy - nie musiałam.Byłam pewna, iż na jego twarzy widnieje ten jego "ironiczny" uśmieszek. Z czerwoną twarzą szybko ubrałam płaszcz i buty. Nie czekając na to aż coś powie, wymruczyłam ciche "do widzenia" i wypadłam z jego mieszkania, czym prędzej kierując się do domu, by się przebrać i pędzić do pracy, gdzie spóźniłam się już prawie godzinę. To był pech, na pewno...
W pracy jak zwykle zabrałam się za gotowanie i pomaganie słabszym pracownikom. Wszędzie słałam uśmiech i pocieszenie...a kto miał pocieszyć mnie?
Ale to wszystko szło tak naturalnie, że na chwilę zapomniałam o moich problemach. Kochałam to miejsce. Nagle wpadłam na jednego z pracowników.
- Ałł... - zaczęłam masować swój nos. Spojrzałam w górę. Chłopak miał chyba ze dwa metry. Zobaczyłam jego bardzo zatroskane, prawie czarne oczy.
- Nic się pani nie stało? - przyglądnął mi się bardziej. - Bardzo mi przykro za moją niezdarność. - przeprosił.
- Mnie też jest przykro za twoją niezdarność... W sumie, jesteś nowy, więc ci wybaczam, Erick'u. - uśmiechnęłam się wspaniałomyślnie. Zauważyłam na jego twarzy udawaną ulgę.
- Wie pani, i tak kończę zmianę, więc było to dla mnie całkiem miłe pożegnanie. - uśmiechnłą się pod nosem i spojrzał na mnie. Nagle z całą mocą wszystko wróciło. Nawet nie wiem, kiedy zaczęłam płakać. Czarnooki odciągnął mnie na taras. Zapewne zrobił to instyktownie, czują,c że nie chcę, by ktoś mnie widział w takim stanie.
- Pani Judith? Hej...pokłóciła się pani z Alexem? - jego zmartwiony wyraz tawrzy trochę mnie wkurzał. Nienawidziłam litości, ale tym razem nie miałam siły jej nie przyjąć. Kiwnęłam głową na tak. Smarkając, opowiedziałam mu krótko, co się stało, nie omijając incydentu z Nathan'em. Przez cały ten czas Erick słuchał mnie uważnie, a czując, że naprawdę się o mnie troszczy, całkowicie się przed nim otworzyłam. Gdy skończyłam opowiadać o mało znów się nie rozpłakałam.
- Czyli dzisiaj już pani płakała? - zapytał. - Nie wiedziałem, że tak łatwo doprowadzić panią do łez.. - powiedział, co wyglądało, jakby wypowiadał swoje myśli na głos.
- Ja też nie... - mruknęłam i szybko się wysmarkałam, czując się zażenowana swoim wyglądem. Mężczyzna spojrzał na mnie, tak jakby nagle wpadł na genialny pomysł.
C.D.N

Komentarze (3)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania