Roślinny kot cz.1
Ciężkie od wilgoci łapy zostawiały brudne ślady przebytej tułaczki. Porośnięty lasem grzbiet kołysał się delikatnie, tak aby ptasie pchły mogły słodko drzemać przy połach piór ogrzewając owłosione odwłoki od miękkiej skóry. Nocne opady deszczu nawilżał omszone powieki kociska. Spoglądał smutno w niebo, wzdychał i człapał w rytm mi-kot-ających gwiazd. Miniatura miał-czka z krótkim ogonem zagieła stronę w książce.
Zgrzyt zębów rozrywający papier przedarł barierę tu i tam.
— Mamo! Mamy mole w książce! Mam! — Mokre pazury wbiły się w usta dziewczyny zszywając je igłami sosnowymi.
— Mmmm, Mmmm — Fotel w którym pochłania lektórę przytrzymywał jej ciało. Próbowała rozerwać ścieg, sztywną dłonią. Kot mruknął ostrzegawczo.
— Jeden ruch i usta zamienią się w potok krwi, rozumiesz? — Przyglądał się jej z ogromną ciekawością, rosnąc w przerażonych oczacz dziewczyny.
— Hmmm, co my tu mamy. Hmmmm— Rozmyślał pod wąsem z lniany, kłącza były obwisłe i poplątane, ściekała po nich ślina. Podrapał się raz i drugi po uchu. Sowa odezwała się z dziupli, która kiedyś była dziurą po kolczyku. Kocur był rock menem, zanim go załatwiła pisarka, a dokładnie babka tej chudej pokraki.
— Książeczka dla dziewczynki, ten chichot odbił się obwolucie głośnym beknięciem, takiej cudownej i milusińskiej o kotku.
— Feee, splunął kocim jadem. Grzyby były przenikliwe w jego paszczy.
— Twoja babulka miała kota w głowie, wiesz? — Uśmiechnął się tak szeroko, że uszy schowały się za wargami.
Mmmmm — Chudzinka mamrotała w bezruchu.
— Opowiem ci bajeczkę. — Ząb wampirek zabłyszczał złowieszczo.
— Dawno, dawno temu, kiedy strona była, nieskazitelna i nieczytelna jakaś wredna baba zaczęła na niej bazgrać. Entuzjazm spływał jej z długich włosów łaskocząc historię po nosku. Czułem że rosnę, ona mnie dopracowywała czasami drapiąc myszką gumką. Ah! Ale, ale jak sama widzisz nie jestem puszystym koteczkiem. O nie! Tej nocy kiedy już kończyła pisać grzmot rozległ się za oknem tak doniosły, że podskokując wylała na mnie kawę. Farby pomieszały się z moim światem, a ja spłynąłem w głąb lasu.
Nigdy nie było już tak samo, obudziłem się wrośnięty w otoczenie. Trzeci plan obrazu wżarł we mnie swoje kontury.
— Wiesz jakie miała marzenie, zamazać mnie, zniszczyć, wytępić. I wiesz co, nie zdążyła. Wycierając kartki chusteczką wtarła mnie w głąb tak odległy gdzie nie była w stanie mnie już dostrzec.
Dokończyła opowiadanie, zawinęła nas w papier i schowała. Tak, dobrze słyszysz, to był rok przed wojną, schowała nas głęboko w otchłani innych światów równo ułożonych na półkach antykwariatu, który prowadził jej ojciec. Musiałaś tam grzebać, w próchnie schowanych resztek przeszłości, właśnie tam w tym kufrze. Ale to nic, ja jestem kotem bez butów, nie jestem lwem ani tygrysem. Jestem...
W twojej głowie.
Komentarze (4)
Sposób pisania, no i wiesz. Tekst w... swoim rodzaju. U mnie na Tak!↔Pozdrawiam:)???
Nie mniej jednak, wrzuciłeś coś blisko dzieci roślin, więc. ? Trudno było chociaż nie ugryść tego. ?
Dzięki :)
Pozdrawiam :)
Cieszę się, że Cię zainteresowało, często ludzki się od tych tekstów odbijają. ?
Jak będzie następna część, to zajrzyj, będzie mi miło. ?
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania