Równina Uthal

Młoda elfka jechała przez las. I nie był to byle jaki las. Był to Las Mroku, w jego sercu znajdowała się forteca Bedesana, Króla Mroku. Elfka uciekała przed jego najbliższym sługą. Justen na swoim czarnym rumaku był zabójczo groźny. Ścigał ją, ponieważ była w fortecy i wyszła żywa. Wiedziała że jeśli wyjedzie na polanę, będzie bezpieczna.

Jeszcze jeden zakręt, jeszcze jedna sterta liści... i udało się. Wjechała na polanę pełnym galopem. Zsiadła z konia i usłyszała:

- Witaj, Semero !

- Witaj, Kristinie. Co u ciebie?

- Po staremu. Czy elfy zawsze ubierają się tak samo?

Semera zmierzyła go wzrokiem. Jak zwykle miała na sobie beżową, lnianą koszulę, futrzaną kamizelę, brązowe spodnie oraz wysokie buty do jazdy konnej. Jej czarne oczy, i kasztanowe włosy lśniły w półmroku. Przy pasie miała miecz oraz sztylet, przerzucone przez ramię łuk oraz kołczan ze strzałami. Wzruszyła ramionami i powiedziała:

- Chyba tak. Co takiego ważnego chciałeś mi powiedzieć?

- Na równinach Uthal szykuje się wojna. Nasz król sprowokował atak z zachodu.

- Nasz król działa na szkodę całego królestwa! Należy go zwalić z tronu!

- Zgadza się, ale posłuchaj. Nasze wojska cię pilnie potrzebują. Bez ciebie nie wygramy.

- Pomogę wam. Nie za darmo, oczywiście. Ale o warunkach umowy pogadam z generałem lub jakąś inną ważną osobistością. Wyruszamy jutro rano.

To powiedziawszy ruszyła w stronę stajni, gdzie zajęła się swoją klaczą. Kiedy skończyła, weszła do domu i położyła się.

Zasnęła.

Następnego dnia wyruszyli. Ze względu na bezpieczeństwo, postanowili obejść Las Mroku. Jechali cały dzień, nie robiąc przerw na popas. I minęło w ten sposób dni dziesięć. O poranku jedenastego dnia dodarli do obozu sojuszników

Wybiegł ku nim generał, blady jak ściana. Wykrzyknął:

- Semero! Atakują nas!

Semera zsiadła z konia i pobiegła w bitwę. Na początku trzymała się z boku i strzelała się z łuku, lecz w końcu zaczęła walczyć mieczem. Po około 3 godzinach bitwa się skończyła. Wygrali, choć kosztem życia wielu ludzi, w tym także Kristina. Generał nie dał ludziom odpocząć. Wykrzyknął:

- Wyruszmy do Monsfore!

Wiele dni podróżowali, nim dotarli na miejsce. Semera, zostawiła konia kawałek dalej od zamku, i palona żądzą zemsty, pod jakimś pretekstem zażądała spotkania z królem. Wbiegła do komnaty, zdjęła łuk z ramienia i... brzęknęła cięciwa. Król osunął się na podłogę, a Semera z racji, że komnata była na parterze, wyskoczyła przez okno. Tam biegła, biegła, aż do miejsca gdzie zostawiła konia. Wsiadła i galopowała, jeszcze kawałek. Gdy była w znacznej odległości od pałacu, zatrzymała konia i patrzyła się w gwiazdy...

Średnia ocena: 3.7  Głosów: 3

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (3)

  • NataliaO 12.02.2015
    Interesująco się zaczyna. Przygodowe opowiadania są zawsze ciekawe. 4:)
  • KarolaKorman 12.02.2015
    Czytało się jak bajkę. Trochę galopujesz z wydarzeniami, zwolnij choćby do kłusa i trochę więcej opisów by się przydało np. lasu czy zamku. Na początek też dam 4 :)
  • Alator 13.02.2015
    Zgadzam się z poprzednikiem. Zwolnij narracje, daj czytelnikowi napawać się widoczkami, żeby wczuł się w klimat i dopiero później dawaj dynamiczną akcje ( np. krew, flaki itp ). Jeśli jednak zaczynasz od akcji musisz starać się wszystko połączyć tak, aby ten kto będzie czytać twoje wypociny, nie odczuł urwanej narracji i takiego charakterystycznego wymuszonego przejścia. :)
    Ale, poza tym fabuła jak na początek niezła i dość ciekawy styl. Nie zniechęcaj się wytykanymi ci błędami, i staraj się być coraz lepsza.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania