Równowaga na glinianych nogach

Już jakiś czas próbuję przekroczyć zieloną granicę, oddzielającą moje niedojrzałe dorosłe życie, od pełnego ran dzieciństwa. Przesiaduję w zimnym lesie swoich oczekiwań i rozgrzewam ręce nad palącym się ogniskiem, do którego co rusz wrzucam doświadczenia, które utrudniają mi dorastanie ale za to cudownie się skrzą i wydają zawodzący dźwięk zwycięstwa, taki który tylko pokonani potrafią.

Kiedy w końcu ją przekroczę, mimo swojej niedojrzałości, osiągnę sukces. Zabije dziecko by już nigdy mi nie przypominało kim tak naprawdę jestem.

Jestem uchodźcą, ofiarą i sprawdzą. Jestem bardziej tam niż tu.

Za oknem dzieje się życie, zupełnie niezrozumiałe, pozbawione sensu, radosne.

Dwie małe dziewczynki i ich świat, wciąga mnie w ich tu i teraz. A ja zastygam oniemiała bo minęło a jednak zostało.

Jedna ma może siedem lat a na imię- powiedzmy Basia i pędzi na hulajnodze, nie zwracając uwagi, że mimo słońca, jest przymrozek. Hulaj noga, piekła nie ma!

Ma rozpiętą różową bluzę w zielone listki, a jej włosy szalenie rozwiewa wiatr, który pędem stara się w nie wplątać, jak gdyby od tego zależało jego istnienie. I sądząc po wszystkich znakach na niebie i ziemi, tak właśnie jest. Wiatr istnieje tylko w jej włosach.

Kiedy tak pędzi na tej hulajnodze a jej jedna noga hula, by druga mogła z tego korzystać, pozostając ruchem w bezruchu, obok wyłania się druga dziewczynka - której na imię – powiedzmy-Basia– na oko moje- pięcioletnia.

Ta druga biegnie obok tej zmotoryzowanej z pełnym entuzjazmem, kogoś kto odczuwa taką samą radość z jazdy, choć absolutnie przecież nie jedzie. Obie są tak bardzo szczęśliwe, że totalnie mnie to rozbija – bo ja widzę tragedię, tam gdzie one widzą radość.

A potem przypominam sobie moich bratanków, kiedy mówiąc, że idą grać w komputer, mieli na myśli to, że jeden gra a drugi siedzi przy nim i przez kilka godzin go obserwuje. Ubaw po pachy.

Zastanawiam się czy to jest właśnie ta granica i jej zasieki, które nie pozwalają mi dotrzeć tam gdzie powinnam? Czy moja potrzeba rozumienia i dopasowywania wszystkiego do jasnych zasad, czasami nie jest zbyt maniakalna? Bo jasne jest, że wszystko powinno być sprawiedliwie podzielone – ty jedziesz przez godzinę na hulajnodze a potem ona. Tak to powinno wyglądać, bo jak wygląda inaczej to powoduje zamęt, nierównowagę. A na równowagę należy zwrócić uwagę, kiedy jeździ się na hulajnodze. I w ogóle zawsze.

A może wcale o to nie chodzi? Bo nie ma jednej, uniwersalnej równowagi, tylko umowna, wymyślona, dopasowana do oczekiwań. A jak wiadomo przy oczekiwaniach, im ich więcej tym większe rozczarowanie.

Ale teraz już wracam, tam gdzie jeszcze nigdy nie byłam, w to miejsce, w którym teraz jestem. Zastanawiam się, którą z dziewczynek jestem – tą która jedzie czy tą która biegnie, a może po prostu nimi dwiema naraz, skoro ich imiona są zupełnie takie same jak moje – przypadek?

Średnia ocena: 4.7  Głosów: 3

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (3)

  • miętus 27.02.2022
    Ciekawe rozważania. ?
    Warto popracować nad interpunkcją.
  • Dekaos Dondi 27.02.2022
    BarbaraM↔Sadowska↔Tego typu sprawy można rozpatrywać, w przeróżny sposób. Chyba najlepsze byłoby coś pośrodku,
    np: "drgająca równowaga" w nieustającym dążeniu, do równowagi, a jednocześnie↔nie↔gdyż stagnacja może wyniknąć,
    człek "stoi w miejscu"↔Chyba najlepiej być po części, tą "co jedzie" i "tą co biegnie"
    A nierówności na drodze i tak zweryfikuje życie. Takie me skojarzenia:)
    Pozdrawiam:)↔%?
  • Dziękuję za komentarze.
    Ps. Bardzo to miłe, gdy ktoś ma skojarzenia pod wpływem tego, co ktoś inny napisze.
    Ps2. Tak, interpunkcja to moja kula u nogi, zawsze ściąga mnie w miejsca, w których muszę pracować.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania