Rozdział 1.

Nienawidzę się spóźniać, niestety dzięki zepsutemu budzikowi i jakiemuś idiocie w czarnym Audi, który wymusił pierwszeństwo na drodze (oczywiście wyzwałam go i zatrąbiłam kilka razy), nie dotrę na czas. I tak wystarczająco podpadłam Pani Rilley w zeszłym roku, za każdym razem przyłapywała mnie na bujaniu w obłokach. Nie czuje się dobrze na matematyce, zależy mi głównie na tym, żeby jakoś przeżyć tą lekcję i jak najszybciej wydostać się z klasy. Nie przepadam za przedmiotami ścisłymi, a matematyka jest ich królową. Kiedy już znalazłam miejsce parkingowe jak najszybciej pobiegłam w stronę szkoły. Na schodach zdążyłam potknąć się 2 razy, na szczęście nie doznałam większych uszkodzeń cielesnych. Wchodząc przez główne wejście minęłam grupkę plotkujących cheerleaderek, którym nie spieszy się na lekcje bo mają lepsze zajęcia, a swoją nieobecność usprawiedliwiają treningiem. Wszyscy nauczyciele i tak chwalą je przy każdej okazji, gdyż ostatnio wygrały jakiś konkurs i wybierają się do Europy na zawody. Wbiegłam do klasy minutę po dzwonku, ale niestety wszyscy zdążyli zająć już miejsca, a nauczycielka zabierała się do sprawdzania obecności. Spojrzała na mnie wrogo i kazała zająć miejsce. Usiadłam obok Tiny, która od 2 lat jest moją najlepszą przyjaciółką. Poznałyśmy się pierwszego dnia liceum, była nowa w mieście, znalazłam ją w toalecie czyszczącą sweter upaprany spaghetti, pomogłam jej w zapieraniu plamy i pożyczyłam swój T- shirt na WF. Doskonale wiedziałam co czuła, bo też często przydarzają mi się takie wypadki. Od tego dnia jesteśmy nierozłączne.

- Myślałam, że zabije mnie tym wściekłym spojrzeniem. - Powiedziałam.

- Nie przejmuj się, jeszcze rok i nie zobaczysz jej na oczy już nigdy.- Odpowiedziała, lekko się uśmiechając.

- Kto wymyślił obowiązkową maturę z matmy dla wszystkich?! Jeśli tylko ją zdam, to nie chcę mieć z nią więcej do czynienia.

- Helena! Jeśli nie chcesz zmienić miejsca to radzę Ci się już nie odzywać- Warknęła Panie Rilley.

Ta matematyka dłużyła mi się tak jak nigdy. 45 minut przerodziło się w prawdziwą męczarnię. Kiedy zadzwonił dzwonek, zebrałam swoje rzeczy i wybiegłam z klasy. Czekałam chwilę na Tinę i razem udałyśmy się w stronę szafek.

- Wiesz, że w szkole jest kilka nowych osób z naszego rocznika? Ponoć jeden z nich to przystojniak. Gabriela chodzi z nim na hiszpański i mówiła, że niezłe z niego ciacho. - Powiedziała Tina z entuzjazmem w głosie.

- Mhhm.. Ja myślę, że pewnie jest zarozumiały, ma zawyżoną samo ocenę i będzie łamał serca każdej dziewczynie, która zechce się do niego zbliżyć. Zresztą, nie interesują mnie teraz chłopcy i to całe randkowanie, mam maturę na głowie, Ty zresztą też.

- Oj daj spokój Hels, myślę że by Ci to nie zaszkodziło, każdy tego potrzebuje, zresztą może to wreszcie pomogłoby zapomnieć Ci o Samie.

Zadzwonił dzwonek.

- Muszę iść, mam literaturę angielską. - Odparłam i ruszyłam w stronę sali 24.

Sam to mój były chłopak, zaczęliśmy ze sobą chodzić w 1 klasie, oczywiście bardzo się zaangażowałam i liczyłam, że to ten jedyny, niestety na początku tych wakacji stwierdził, że jedna dziewczyna mu nie wystarczy. Musi się wyszaleć, nabrać doświadczenia i nie potrzebne mu zobowiązania. Zaufałam mu, a on mnie zostawił, żeby móc co weekend przelecieć inną laskę i szaleć na imprezach.

Nie chcę przechodzić tego ponownie, czeka mnie matura, do której muszę się dobrze przygotować, dostać się na studia i wyrwać z tego miejsca. Wtedy zacznę nowe życie, z dala od sąsiadów, którzy zawsze wszystko wiedzą, plotek i ulic na których nie ma szans spotkać kogoś nieznajomego. Męczy mnie to miejsce. St. Marys w hrabstwie Auglaize, też mi coś, czuje się tu jak w klace. Weszłam do klasy i usiadłam tam gdzie zawsze. Uwielbiam literaturę, Pan Jenkins jest wspaniałym nauczycielem i widać, że mnie faworyzuje. Bardzo dużo czytam, do tego lubię klasykę. Często się zgłaszam, a z prac domowych zawsze dostaję najwyższe oceny. Pisanie nie sprawia mi problemu, a czytanie jest jedyną czynnością dzięki, której jakoś się tu trzymam. To dla mnie jedyna odskocznia od rzeczywistości. Do klasy wszedł nauczyciel rozmawiając z jakimś chłopakiem.

- To jest Aaron Johnson, nasz nowy uczeń. - Pan Jenkins przedstawił go i skinął ręką na wolną ławkę, za mną. Był wysoki i bardzo dobrze zbudowany, brązowe loki falowały wokół jego twarzy kiedy szedł na miejsce. Spojrzałam mu w oczy, były tak niebieskie, że aż hipnotyzowały. Uśmiechnął się do mnie szyderczo, a ja zorientowałam się, że gapię się na niego jak wściekła fanka. Szybko spuściłam wzrok i się zarumieniłam, jestem taka głupia, jak mogłam wpatrywać się w niego tak, jakbym chciała go pożreć wzrokiem. Pewnie pomyślał, że jestem idiotką. Nauczyciel zaczął prowadzić lekcje. Dziś przerabiamy Hamleta. Kiedy byłam mała, mama bardzo często zabierała mnie ze sobą do pracy, pracuje w teatrze, zajmuje się scenariuszami i organizacją przedstawień, więc Hamleta widziałam 6 razy. Myślę że niechęć do przedmiotów ścisłych odziedziczyłam po niej, zresztą jesteśmy do siebie bardzo podobne. Więc kiedy wszystkie dzieciaki oglądały bajki i czytały komiksy, mama męczyła mnie sztukami teatralnymi i grubymi książkami, "żeby budzić zamiłowanie do sztuki". Znowu się zamyśliłam i przestałam uważać na lekcji. Nagle zza moich pleców wyłonił się niski i bardzo przyjemny męski głos.

-?Być albo nie być, to wielkie pytanie.

Jestli w istocie szlachetniejszą rzeczą

Znosić pociski zawistnego losu

Czy też, stawiwszy czoło morzu nędzy,

Przez opór wybrnąć z niego? ? Umrzeć ? zasnąć ?

I na tym koniec. ? Gdybyśmy wiedzieli,

Że raz zasnąwszy, zakończym na zawsze

Boleści serca i owe tysiączne

Właściwe naszej naturze wstrząśnienia,

Kres taki byłby celem na tej ziemi

Najpożądańszym..."- był to głos Aarona.

 

Widocznie Pan Jenkins znalazł ofiarę, do wygłoszenia monologu głównego bohatera książki. Przyznaję, nigdy nie słyszałam bardziej ponętnego i pociągającego głosu, idealnie pasuje do jego właściciela. O czy ja myślę!? Żadnych chłopaków i sprośnych myśli. Dość się już nacierpiałam. Wkrótce zadzwonił dzwonek. Reszta lekcji upłynęła mi bardzo szybko i nadszedł czas na powrót do domu. Tina poprosiła, żebym ją odwiozła, więc obie maszerowałyśmy przez parking do mojej ciężarówki, kiedy zobaczyłyśmy naszego nowego ucznia wsiadającego do czarnego Audi, identycznego który uniemożliwił mi dostanie się do szkoły na czas.

- Co za dupek!- krzyknęłam.

- Jaki dupek? Coś się stało?- zapytała zszokowana Tina.

- Ten pieprzony laluś z superseksownym głosem zajechał mi dzisiaj drogę, dlatego spóźniłam się na matme.- powiedziałam rozwścieczona.

- Uuu, czyżby on Ci się podobał?- wyszczerzyła zęby.

- On nazywa się Aaron i nie, nie podoba się, nie chcę go znać!

- Dobra, dobra, wyluzuj. Nie chcę dotrzeć do domu poturbowana złośnico.- odpowiedziała.

Wpakowałyśmy się do mojego samochodu i słuchając Aerosmith śpiewałyśmy i plotkowałyśmy w międzyczasie. Po tym jak odstawiłam ją do domu, zajechałam jeszcze do sklepu po produkty na obiad i ruszyłam do domu. Weszłam do środka i zabrałam się do przygotowywania obiadu. Mama zapewne dłużej została w pracy, a taty nie miałam. Nie wspominała o nim często, ale wiem że jak byłam mała to zginął w wypadku samochodowym. Nad kominkiem nadal stoi ich ślubne zdjęcie i kilka takich, na których trzyma mnie w swoich objęciach. Nie pamiętam go, może dlatego że miałam tylko 3 lata kiedy odszedł. Usłyszałam jakiś hałas i wyjrzałam przez kuchenne okno. Do domu naprzeciw podjechała wielka ciężarówka i jacyś ludzie wypakowywali z niej meble. Moi poprzedni sąsiedzi sprzedali dom i wyprowadzili się do Włoch, gdyż Pan Smith dostał nową posadę. Jeszcze nie spotkałam nowych sąsiadów, ale wiem że to małżeństwo z dwoma synami. Jeden jest na studiach, a o drugim nie dowiedziałam się niczego. Mama zna wszystkie nowinki, gdyż pracuje z największą plotkarą w mieście. Matilda Johnes, wizażystka i dekoratorka, zna wszystkich i wie o nich wszystko. Rozwódka po czterdziestce, która nie ma swojego prywatnego życia.

- Skarbie, idź pomóc Panom przy wyładowywaniu mebli!- usłyszałam jakąś kobietę, to zapewne nowa sąsiadka.

- Dobrze, już idę!- Odpowiedział jakiś chłopak. Zaraz, ja znam ten głos, ten głos czytał dzisiaj Hamleta na literaturze angielskiej! Co on tu do cholery robi?! Przez niego spóźniłam się do szkoły i Pani Rilley znowu ma ochotę mnie udusić, a do tego ma od teraz mieszkać naprzeciw mnie?! Świetnie! Ze złości stłukłam talerz i musiałam zabrać się za zamiatanie. Kiedy skończyłam przygotowywać posiłek w domu zjawiła się mama.

- Cześć kochanie!- ucałowała mnie w czoło.

- Hej, jak tam w pracy?- spytałam.

- Zabieram się za pisanie scenariusza do nowego przestawienia. Mmm, pięknie pachnie! Zrobiłaś zapiekankę?

- Tak, Twoją ulubioną- uśmiechnełam się i podałam do stołu.

Rozmawiałyśmy, spożywając posiłek i przeglądając gazety. Mama dowiedziała się, że rodzina Johnsonów przeniosła się z Arizony, rodzice dostali tu dobre posady i potrzebowali zmian. Starszy syn Ethan studiuje w Nowym Yorku, a młodszy Aaron gra na fortepianie i po ukończeniu szkoły planuje przenieść się do brata. Mówiła i mówiła..

- Nie obchodzi mnie to mamo, idę do siebie, mam pracę domową.- przerwałam jej i szybko udałam się do swojego pokoju.

Zabrałam się za zadania domowe z matematyki i poczytałam ??Dumę i uprzedzenie?? na następną literaturę. Rozmawiałam chwilę z Tiną przez telefon, chwaliła się nowymi ciuchami, które nabyła dzisiaj z mamą na zakupach. Następnie włączyłam cichutko Rolling Stonesów i niespodziewanie szybko zasnęłam.

Średnia ocena: 0.0  Głosów: 0

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (1)

  • Malinka ;D 18.08.2014
    Ciekawie się zaczyna;) Czekam na kolejny;)
    Scena jak z jakiegoś filmu:D

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania