Rozdział 1, Prolog.
Rozdział 1. Początek.
-------------
Był to spokojny oraz ciepły wieczór w angielskim miasteczku. Większość mieszkańców była w restauracjach, popijając chłodne drinki dla ochłody albo spędzali czas przed domem z rodzinami oraz przyjaciółmi. Jednak inaczej było w przypadku młodej dziewczyny, która postanowiła spędzić wieczór nad jeziorem. Było to do niej bardzo podobne ponieważ tam można było ją najczęściej spotkać. Emma Vesp opierała się o drzewo, a na kolanach miała książkę, która pochłonęła ją całkowicie. Zatraciła się w świecie pisarskim autorki, zapominając o jej własnym. Jednak to był jej sposób by nie myśleć o swoich problemach. Skupiała się tylko na książce, a świat realny przestawał istnieć. Dziewczyna nie spostrzegła nawet, jak zaczyna wiać silniejszy wiatr oraz jak woda w jeziorze niebezpiecznie się unosi, a następnie zamarza.
Mężczyzna wylądował za jednym z drzew, a zaraz obok niego kolejna postać. Obydwoje nosili ciemne, długie płaszcze sięgające do samej ziemi, i maski, które zasłaniały ich twarze. Pierwszy z nich wychylił się za drzewa, i dyskretnie spojrzał na młodą dziewczynę, która nawet nie zdawała sobie sprawy z zagrożenia. Westchnął przeciągle, i ściągnął swą maskę, odsłaniając swoją twarz. Jego rysy są ostre, a wyraz twarzy poważny, z głęboko osadzonymi oczami, które są zaciemnione, i sprawiają wrażenie refleksyjnych. Ma ciemne włosy ułożone do góry, odsłaniając swoje gładkie czoło. Mężczyzna posiada charakterystyczne tatuaże, które pokrywają znaczną część jego widocznej skóry. Na twarzy skomplikowane wzory owijają się wokół jego oczu, policzków i brody, dodając dramatycznego oraz niebezpiecznego charakteru jego wyglądowi. Jego ręce są również wyszywane szczegółowymi obrazami; tył jednej dłoni przedstawia realistyczny i szczegółowy wzór głowy tygrysa otoczonej ozdobnymi motywami.
Drugi również ściągnął swoją maskę, za którą kryła się postać niepewnego, przestraszonego, młodego chłopca. Ma on zadbane, jasne, blond włosy zaczesane do tyłu, które dodają mu eleganckiego wyglądu. Jego oczy są intensywne, i mają ciemnoniebieską barwę, co przyciąga uwagę, i nadaje mu tajemniczości. Ma na sobie magiczny, srebrny łańcuszek na szyi. Chłopak posiada tatuaże: na szyi widoczny jest tatuaż w kształcie roślinnego motywu, a na ręce ma wytatuowanego dużego ptaka. Ma na palcach pierścień z ptakiem oraz z herbem rodzinnym, a w uszach kolczyki.
- Co teraz? - zapytał młodzieniec, odrywając wzrok od młodej pięknej dziewczyny.
- Bardzo łatwo jest wydawać polecenia, i zrzucać całą odpowiedzialnością na kogoś innego. - zaczął mężczyzna, patrząc z obojętnością na dziewczynę. - Jednak trudniej jest wykonać to polecenie, i rozumieć tą odpowiedzialności. Wiesz do czego zmierzam?
- Niekoniecznie.
- Co mieliśmy zrobić?
- Zabić Emmę Vesp. - wymruczał cicho, przenosząc ponownie wzrok na dziewczynę. Drake patrzył ze strachem na nastolatkę. Nie chciał jej zabijać. Byli w tym samym wieku, i nie zasługiwali na takie życie. - Jednak nie chcę tego. Ona nie powinna zginąć. Nie...
- Chcę jej śmierci, więc musimy zabić. Tak zdecydował. - powiedział szeptem, wyjmując różdżkę. Wycelował ją prosto w serce dziewczyny. - Megol. - wypowiedział, celując różdżkę w jej głowę. Ciemnoczerwony promień wymknął się z końcówki różdżki, kierując się w stronę nieświadomej dziewczyny. Już zbliżał się do jej głowy, gdy został zatrzymany przez ognistą tarcze. Postać w czarnym garniturze skierowała promień, w przeciwną stronę. Promień ugodził młodego czarodzieja. Jego ciała opadło głucho o trawę. Starszy szybko chwycił go, i zniknęli z głośnym wybuchem.
- Kim jesteś?! - wykrzyknęła dziewczyna do postaci w garniturze, która zniknęła bezszelestnie.
- Panienka Vesp. - powiedział mężczyzna, patrząc na nią z góry. - Musimy wracać. Zabiorę Cię do domu...
- Co? Nie idę z tobą nigdzie! Co...
- Chcieli Cię właśnie zabić! - krzyknął wściekły. - Chodźmy. Natychmiast. - powiedział groźnie, zgarniając wszystkie rzeczy dziewczyny z ziemii. Mężczyzna zaczął prowadzić ją do jej domu. Dziewczyna była tak roztrzęsiona, że nawet nie myślała o tym, skąd wiedział gdzie mieszkała. Mężczyzna otworzył drzwi, udając się do salonu. Emmę zdziwiło jego zachowanie. Jakby był tu wcześniej.
- Nic Ci nie jest? Co się stało? - zapytał jej opiekun, Rurik, obejmując ją. - Dobrze, Emmo?
- Właśnie chcieli mnie zabić...
- Jestem nauczycielem w szkole magii...
- W Hogwarcie?
- Nie, panienko Vesp. - zaprzeczył, mierząc ją surowym wzrokiem. - Mentha. Tak nazywa się szkoła. Od września rozpoczynasz tam naukę.
- Nie wiem, czy to dobry...
- Wiem o tym, że jest wampirem. - przerwał mu profesor. - Niestety, ale dla twojego bezpieczeństwa musisz ukrywać tą informację. W świecie magii wampiry nie są zbyt mile widziane. Jednak szkoła magii jest Ci potrzebna.
- Jak to będzie wyglądać? - spytała Emma, i powoli odzyskiwał trzeźwość myślenia. Nie mogła uwierzyć, że będzie czarować. Spełnią się jej marzenia o magii. Wiedziała, że istnieje.
- Jutro przyjdzie do Ciebie uczeń, który wszystko Ci wyjaśni oraz pójdziecie na zakupy szkolne. Twój opiekun nie może pójść. - zaznaczył. - Wstęp tylko dla magicznych postaci.
- Kto próbował mnie zabić?
- Jest to grupa czarodziejów, którzy walczą o władzę nad światem czarodziejów oraz ludzi. - zaczął profesor, spoglądając na ich pełne zainteresowania twarze. - Zabijają oraz niszczą wszystko, co tylko chcą. Ich lider szukał Cię przez długi czas. Chcę twojej śmierci ponieważ to twój ojciec zabił jego rodzinę.
- Co? - spytała szeptem, a jej twarz pobladła. Nie wiedziała nic o swojej rodzinie, i teraz poznała fakt o jej mrocznej części. A miała ich jeszcze więcej.
- Nie powiem więcej. To długi dzień, a jutro czeka Cię dłuższy. Wyśpij się. Jutro czeka Cię ważny dzień. - zakończył rozmowę, wychodząc pośpiesznie z ich domu.
- Mam ojca mordercę? Co jeszcze dowiem się o mojej rodzinie w szkole?
- Musisz pamiętać tylko, że ich czyny nie są twoimi. Nie odpowiadasz za to co zrobili. - powiedział Rurik, patrząc na jej oczy pełne łez. - Jutro czeka Cię ważny dzień. Przygotuj się. Spełnisz marzenia. Nie pozwól nikomu tego sobie odebrać.
---------------
- Co się stało? - zapytała przerażona kobieta, kiedy dwójka czarodziejów pojawiła się nagle w jej salonie.
- Dostał jakimś zaklęciem. Cały się wykrwawia. Zrób coś!! - wykrzyknął, a jego głos pełny był emocji, co nie przypominało go. Zależało mu na nastolatku.
- Odsuń się! - krzyknęła kobieta, wyjmując różdżkę.
- Co tam się wydarzyło, Azaroth? - spytała druga kobieta, przynosząc magiczne mikstury.
- Dziewczyna siedziała pod drzewem, i spodziewałem się najbardziej prostego zabójstwa w mojej karierze, ale nagle ktoś zasłonił ją ognistą tarczą. - powiedział mężczyzna, uspokajając się trochę. - Później w sekundę promień uderzył chłopaka, nie było szans na reakcję. To zadziało się za szybko. Zabrałem go od razu do was.
- Musisz teraz wyjawić to Lordowi Ciemności.
- Czy tak trudno jest kogoś zabić? - spytał Lord, pojawiając się w pomieszczeniu. - Proste zadanie, a i tak zawodzisz mnie, Veil.
- Ktoś odbił zaklęcie. Nie widzieliśmy tam nikogo. Było pusto...
- Ktoś odbił zaklęcie?! - krzyknął Lord wściekłe. - Jesteś tak doświadczonym czarodziejem, i nie wyczułeś czyjeś obecności?
- Ukrył się. Umiał się schować, tak aby nie być namierzony...
- Mam zabić Ciebie, czy chłopaka? - spytał Lord, spokojnie celując różdżkę w mężczyznę, a później w nieprzytomnego chłopaka. - Kto ma zginąć?
- Widziałem coś. - zaczął cicho Veil, nic nie robiąc sobie z słów oraz zachowania mężczyzny. - Jestem pewny, że zobaczyłem oczy Altair'a Eltanin'a Sang'a...
- Przestań bredzić!! - wykrzyknął wściekły Lord, ale dało się wyczuć nutkę przerażenia. - Co niby Sang miałby tam robić? Broniąc tej dziewczyny?
- Nie da się pomylić tych oczu z żadnymi. Wiesz o tym. - mruknął mężczyzna. - Sang'owie są rozpoznawalni po oczach, a ja widziałem oczy Altair'a Eltanin'a Sang'a.
- Jeżeli to prawda, i Sang miesza się do naszych spraw, to mamy problem. Bardzo poważny. Zawsze ten dzieciak musi mi przeszkadzać. - wywarczał cicho Lord, popychając jedną z kobiet na ścianę. - Zabierzcie go do pokoju. Nie chcę was widzieć!! - wykrzyknął Lord, odchodząc ze złością z pomieszczenia. Udał się do lochów, gdzie w pokojach czekali porwani więźniowie. Pokoi było trzydzieści. Po jednym dla każdego. Wszedł do drugiej celi. Były to małe, ciemne pomieszczenia, w których nie było niczego. Puste ściany oraz zimna, mokra podłoga. Podłoga oraz ściany były brudne od krwi więźniów, a części ich ciała walały się po całym pomieszczeniu. W całym pomieszczeniu unosił się nieprzyjemny zapach. Na samym środku siedziała młoda dziewczyna. Lord Ciemności patrzył na nią z pełnym obrzydzeniem. Była to córka jednego z jego ludzi. Wczoraj zabił jej ojca, który leżał obok niej. Jednak po dziewczynie nie było widać strachu ani rozpaczy. Patrzyła, jak jej ojciec umiera bez okazania żadnych emocji. Lord nie rozumiał tego. Chciał, aby cierpiała, a ona nie dała mu tego. - Jak tatuś, Grnee?
- Wciąż martwy. - mruknęła dziewczyna. - Teraz mnie zabijesz?
- Czemu nie czujesz niczego? - zapytał z uśmiechem mężczyzna. - Tutaj leży twój ojciec, a ty nawet nie uroniłaś łzy. Dlaczego?
- Nie dam Ci satysfakcji. Mój ból został ze mną w środku. Nie zobaczysz go. Nie pokaże Ci moich łez. - powiedziała z pewnością. - Dlatego możesz mnie torturować do woli, ale nie dam Ci tego, co pragniesz. Nie złamiesz mnie. Zapewniam Cię, Lordzie Ciemności.
- Gdyby tylko twój ojciec wykonał swoje zadanie, to nie byłoby tej rozmowy. Trzeba płacić za swoje błędy, Grnee.
- To błąd mojego ojca, a nie mój.
- To bez znaczenia, Grnee. Błąd to wciąż błąd. Ktoś musi ponieść cenę. - odpowiedział Lord, wychodząc z pomieszczenia. Dziewczyna wiedziała, że to nie był jeszcze jej koniec.
- Pugmal, wstawaj. - mówił Azaroth, próbując obudzić śpiącego chłopaka. - Wstawaj! Pugmal, natychmiast!!
- Azaroth? Co się dzieje? - spytał ledwo przytomny chłopak. - Gdzie jestem?
- Lord wzywa Cię do lochów. - mruknął mężczyzna, patrząc na kompletnie zszokowanego chłopaka. - Zbieraj się, Pugmal!
- Tak, już. - powiedział przerażony, szybko wstają z łóżka. Wiedział, że to nastąpi, jednak myślał, że dostanie dzień wolny, aby dojść do siebie. Nadal czuł się źle. Zaklęcie zraniło go mocno. Chłopak ogarnął się w łazience, i ubrał czarną szatę. Azaroth już czekał na niego wściekły przy drzwiach. Zaczęli kierować się do lochów, mijając się z innymi sługami Lorda. Większość nosiła maski, więc chłopak nie mógł rozpoznać ich. Oboje pokłonili się przed Lordem, i spojrzeli na dziewczynę oraz martwe ciało obok niej. Chłopak doskonale ją znał, tak samo jak mężczyznę na podłodze.
- Znasz ją, Drake? - spytał łagodnie Lord, podchodząc bliżej chłopaka, który skinął głową. - Kto to jest, Drake?
- Monica Grnee. - powiedział szeptem, patrząc w jej oczy. ~Znałem ją ze szkoły. Była rok starsza. Była popularna w szkole. Znała się na magii. Świetnie radziła sobie w pojedynkach oraz w magii bojowej. Po zajęciach była jedną z milszych dziewcząt jakie chodziły do szkoły. Zawsze uprzejma oraz chętna do pomocy z uśmiechem na ustach. Teraz nie zostało z jej uśmiechu nic. Jej jasne włosy, całe były we krwi, a oczy... Wydawało mi się, że uśmiechają się do mnie, próbują mnie pocieszyć. Co za ironia! Skoro to ona jest w otoczeniu czarodzieja, którzy zamierza ją zabić, a on pociesza mnie? Dlaczego, Grnee?~
- Tak, dokładnie. Jej ojciec miał za zadanie ukraść ważny medalion, ale nie potrafił. Był słaby. - wyjaśnił Lord, kierując różdżkę w chłopaka. - Teraz to ty zabijesz ją. Za błąd jej ojca oraz za swój własny błąd...
- Nie... Ja nie potrafię...
- Jest za młody, Lordzie. - sprzeciwił się Azaroth. - Nie zabiję jej. Jest za słaby, Lordzie.
- Jest u mnie, i to ja decyduje, czy jest gotowy! - krzyknął Lord. - Zabij ją!! Masz ją zabić, Drake. - wykrzyknął, popychając chłopaka w stronę dziewczyny. Drake upadł na kolana przed nią.
- Spokojnie, dasz radę, Drake. - wyszeptała Monica, łapiąc go za rękę. - Znasz zaklęcie. Podnieść różdżkę, i zrób to. Po sekundzie będzie po wszystkim...
- Nie... Ja nie potrafię...
- Potrafisz, uwierz w siebie, Drake. - powiedziała Grnne, spoglądając mu w oczy. - To tylko zaklęcie. Nie zabijasz mnie ty, a on. Jednak sam tego nie zrobi, woli zmuszać nastolatka do zabójstwa. - odparła, spoglądając na Lorda. - Nie na Ciebie spadną konsekwencje. To on zabija, twoją różdżką.
- Monica, przepraszam. Nie zasługujesz na to. Twój ojciec również.
- Spotkam swoją rodzinę w niebie, i gdy kiedyś spotkamy się, to pamiętaj że nie obwiniam Cię. Tylko pamiętaj, że nie jesteś taki, jak on. Nie jesteś zabójcą, Drake. Musisz tylko odnaleźć światło. Będę czuwać nad tobą, Drake. - powiedziała Monica, gładząc jego policzek. - Jesteś już gotowy, Drake.
- Mam nadzieję, że odnajdziesz swoją rodzinę, Monica. - wymruczał, celując w nią różdżkę.
- Zabij ją!!
- Megol. - powiedział, a promień uderzył w ciało dziewczyny. Monica umarła z uśmiechem na twarzy.
- Nieeeee!! - wykrzyknął Drake, przytulając dziewczynę. - Monica, obudź się! Nie możesz... Nie...
- Drake, zostaw ją....
- Zabiłeś ją!! Zabiłeś!! - wykrzyknął Drake, szlochając nad ciałem martwej dziewczyny. - Zabiłeś!!
- Rusz się!! - krzyknął Azaroth, chwytając chłopaka za ramię. Obydwoje zniknęli z głośnym trzaskiem.
- Nie... Chcę tam wrócić...
- Nie możesz! - wykrzyknął, popychając chłopaka na fotel. - To ja ją zabiłem. Nie mogłem pozwolić tobie na to. Nie mogłem, ale Lord będzie chciał zemsty. Twój ojciec zawiedzie, i spadnie to na Ciebie.
- Zabiją mnie tak, jak ją?
- Ona nie należała do Lorda, ale to go nie obchodzi. Zleci twoje zabójstwo bez mrugnięcia okiem, Drake. Zabiję Cię! - krzyknął, uderzając go w twarz. - Musisz to wreszcie zrozumieć. Nie jesteś tam bezpieczny!
- Wiem! Nie mam gdzie uciec!
- Zgłosiłeś się do mnie, a ja mogę Ci pomóc. - mruknął cicho mężczyzna. Oboje usłyszeli ciche pukanie do drzwi.
- Dzień dobry, mogę wejść? - powiedział mężczyzna, wchodząc do środka. - Witaj, Drake. Czujesz się już lepiej...
- Surm! - krzyknął przerażony, gdy zrozumiał kim był mężczyzna. - Mam dołączyć do niego!
- Jestem twoją jedyną nadzieją oraz ochroną. Zginiesz beze mnie. Lord nie toleruje drugiej szansy, odkupienia. On zabija własnych ludzi. - odpowiedział mężczyzna, a Drake spiął się cały. Widział go tylko na zdjęciach, a teraz on proponował mu ratunek. Drake nie był pewny, co powinien zrobić. Lord Ciemności nigdy nie przemawiał do niego. Chciał podporządkować sobie cały świat, ujawnić świat magii. Drake wolał go ukrywać ponieważ wtedy byli bezpieczni. Z drugiej strony miał Surm'a, który walczył o wolność wszystkich stworzeń. Bezpieczny świat. Świat wolny dla każdej magicznej istoty.
- Co będę miał, gdy dołączę do Ciebie? Będę bezpieczny z tobą? - zapytał Drake, odnajdując odwagę w sobie.
- Nie będę zmuszał Cię do tego, co Lord Ciemności. Gwarantuję tobie bezpieczeństwo. - powiedział Surm, spoglądając na chłopaka. - Dam Ci możliwość poznania magii, jakiej nawet sobie nie wyobrażasz. Nie zmuszam Cię do niczego. Chcę ludzi, którzy wierzą w wygraną, którzy wiedzą o co walczą, i tak samo jak ja, pragną wolność świata magii.
- Czego oczekujesz ode mnie?
- Pełnej lojalności, wykonywania poleceń oraz abyś był świadomy na co się piszesz. Nie będzie później już odwrotu, Drake. - odpowiedział Surm. - Daję Ci tylko jedną propozycje współpracy. Później już nie otrzymasz pomocy ode mnie.
- Dołączę do Ciebie. - powiedział Drake po chwili ciszy. - Jak to będzie wyglądać teraz?
- Dam Ci pierwsze zadanie, które jest niezwykle ważne, i to będzie twój priorytet na ten rok szkolny. To zadanie jest dla mnie szczególne ważne...
Komentarze (1)
- Chcę jej śmierci, więc musimy zabić. Tak zdecydował. - powiedział szeptem, wyjmując różdżkę. Wycelował ją prosto w serce dziewczyny. - Megol. - wypowiedział, celując różdżkę w jej głowę.
To w końcu tym różdżkolaserem celuje się gdzie (ja obstawiam mózg :) ? Czy celując w serce pobierasz jakaś sygnaturę, ładujesz to jakoś i później jedzie na automacie ? Czy jak ?
"Ciemnoczerwony promień wymknął się z końcówki różdżki, kierując się w stronę nieświadomej dziewczyny. Już zbliżał się do jej głowy, gdy został zatrzymany przez ognistą tarcze. Postać w czarnym garniturze skierowała promień, w przeciwną stronę. "
A ten gościu to z disobliwości sobie wyskoczył i ? Jak trafił w tego młodego, ma całe otoczenie na podglądzie, lepszy jest o wiele czy jak? Nie rozwinięte a się prosi.
" - Kim jesteś?! - wykrzyknęła dziewczyna do postaci w garniturze, która zniknęła bezszelestnie.
- Panienka Vesp. - powiedział mężczyzna, patrząc na nią z góry. - Musimy wracać. Zabiorę Cię do domu...
- Co? Nie idę z tobą nigdzie! Co..."
To on z góry patrzy ? Ten co zniknął ? To chyba lewitował z mocnym startem, tak z 20g (jak Noe na końcu pierwszego szajsodcinka) a nie zniknął czy jakoś tak ?
"Mężczyzna otworzył drzwi, udając się do salonu. Emmę zdziwiło jego zachowanie. Jakby był tu wcześniej.
- Nic Ci nie jest? Co się stało? - zapytał jej opiekun, Rurik, obejmując ją. - Dobrze, Emmo?
- Właśnie chcieli mnie zabić...
- Jestem nauczycielem w szkole magii...
- W Hogwarcie?
- Nie, panienko Vesp. - zaprzeczył, mierząc ją surowym wzrokiem. - Mentha. Tak nazywa się szkoła. Od września rozpoczynasz tam naukę.
- Nie wiem, czy to dobry... "
Powoli. Facet (znaczy ten profesorek z Mentha) odprowadza ją do chaty. Ok. Zjawia się opiekun i co ?
Rozmawiają we trójkę. Ja rozumiem że łopatologicznie pisać dialogu nie można(mnie za ot flekują) ale za bardzo to skróciłeś i ten dialog jest słaby.
Tak wg mojej opinii.
Później jest jakś masówka w lochach ale już mi się nie chciało, sorry.
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania