Rozdział 1 (Żyję po to, by kochać Nicolausa)

Piątek, 2 czerwca

 

Nazywam się Charlotte Hunter, mam piętnaście lat i chodzę do szkoły średniej w Offarletown. Dziś na lekcji Godziny Wychowawczej mieliśmy opisać siebie w dziesięciu zdaniach, bez podawania danych personalnych ani szczegółów wyglądu, a potem wrzucić do koszyczka. Następnie pani Blake miała wylosować kartkę, przeczytać na głos jej treść i pozwolić nam odgadnąć, kto to napisał.

 

Moje pierwsza zdanie brzmiało: Kocham Nicolausa Paxtona. Drugie też. I trzecie, i dziesiąte. Wyrwałam kartkę z zeszytu, zgniotłam i wrzuciłam do plecaka. Te dziesięć zdań opisywało mnie lepiej niż jakiekolwiek inne. Żyję po to, by kochać Nicolausa. By patrzeć w jego piękne, szafirowe oczy, by czochrać jego czarne włosy, by wtulać się w jego szerokie ramiona, i słuchać jego aksamitnego głosu.

 

Na nowej kartce nabazgrałam coś o filmach, serialach i książkach, o których rozmawiały niedawno moje przyjaciółki. Nie obchodziło mnie, czy ktoś mnie odgadnie. Opisałabym się w bardzo interesujący i pochlebny sposób, gdyby Nicolaus siedział na swoim miejscu w ostatniej ławce, ale niestety, nie było go. Akurat, gdy miałam szansę zabłysnąć intelektualną atrakcyjnością na uszach wszystkich chłopaków z klasy, on urządził sobie wagary.

 

Reszta dnia zapowiadała się szaro. Szare życie dla szarej dziewczyny. Można przywyknąć. Idąc na ostatnią lekcję nie spodziewałam się, że nad moją głowę nadciągały czarne chmury i za chwilę ten szary dzień stanie się najgorszym dniem w moim życiu.

 

Doszłam do końca korytarza, skręciłam w stronę schodów prowadzących na falę gimnastyczną i poczułam, jakbym walnęła w betonową ścianę. Oto, tuż przede mną, na pierwszych dwóch schodkach stał Nicolaus. Szeroko uśmiechnięty i robiący maślane oczka do Arabelli Hope, która dotykała właśnie jego cudownego ramienia opatulonego czarną kurtką, pochylona ku niemu w niezbyt elegancki sposób.

 

Zapłonęła we mnie nienawiść. Ta zdzira zgarniała tytuł miss we wszystkich dotychczasowych konkursach piękności, zbierała najwięcej walentynek ze wszystkich dziewczyn, co tydzień romansowała z innym szkolnym przystojniakiem, a teraz dotykała mojego Nicolausa! Mało jej szczęścia w życiu? Musi kraść moje?

 

Odwróciłam się z zapartym tchem. Nawet nie zaszczycili mnie spojrzeniami, choć prawie na nich wpadłam i skamieniałam, nie wiedząc jak zareagować. Ze łzami w oczach wróciłam na korytarz, ciężko oparłam się o parapet i spróbowałam uspokoić oddech. Moje życie poczarniało. Czułam się koszmarnie zdradzona przez Nicolausa Paxtona.

 

A on nawet nie zauważał mojego istnienia.

 

Otarłam łzę spod oka. Z zaciętą miną wróciłam pod schody, stanęłam pod Nicolausem i postawiłam nogę na stopniu obok niego. Chciałam przemknąć między nim, a poręczą, obiecując sobie, że to moja ostatnia próba zaznania jego bliskości.

 

Nagle rozległ się głośny strzał. Nim zdążyłam jakkolwiek zareagować, mój brzuch przeszył piorun i dziwna siła popchnęła mnie na Nicolausa. Arabella zapiszczała przeraźliwie. Brzmiała przy tym jak śpiewaczka operowa, taka jest idealna.

 

Wszystko momentalnie pociemniało. Przeszło mi przez myśl, że umieram. Nie umiałam zdecydować, czy to dobrze, czy źle. Otępiałam kompletnie, choć resztką przytomności odniosłam wrażenie, że wokół nas zrobiło się zamieszanie. Szumiało i cichło wiele krzyków na raz.

— Nie odpływaj, Charlotte – dotarł do mnie miękki głos Nicolausa. – Trzymaj się. Karetka już jedzie.

 

Och, Nicolausie Paxtonie! Dla ciebie wszystko!

 

© Wszelkie prawa zastrzeżone

Średnia ocena: 0.0  Głosów: 0

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania