Rozdział 16. Świąteczna katastrofa.

Zawsze trzeba działać. Źle czy dobrze okaże się później. Żałuje się wyłącznie bezczynności, niezdecydowania i wahania. Czynów i decyzji, choć niekiedy przynoszą smutek i żal, nie żałuje się.

 

_________________________________________________________________________

 

Skrzaty kompletnie nie radziły sobie z dekorowaniem Wielkiej Sali. Wszędzie widać było porozbijane różnokolorowe bombki i wijące się łańcuchy, a na samym środku pomieszczenia leżała ogromna choinka. Hermiona jeszcze nigdy nie widziała takiego chaosu. Zauważyła nawet kilka skrzatów, które dyndały w powietrzu uwieszone świec nad sufitem.

 

- Wielkie dzięki, dyrektorze. - mruknął Malfoy, zamknął drzwi i odszedł w tylko sobie znanym kierunku, tak szybko, że Gryfonka ledwo go dogoniła.

 

- Możesz mi powiedzieć gdzie idziesz? - wydyszała

 

- Idę stworzyć nam warunki do pracy, Granger.

 

~*~

 

Gdy w końcu znaleźli się przed pomnikiem wielkiej Chimery strzegącej wejścia do gabinetu dyrektora uświadomili sobie, że przecież nie znają hasła.

 

- Niech to szlag. - mruknął Malfoy i zaczął krążyć po korytarzu gorączkowo myśląc.

 

- Dyrektor zawsze wymyśla hasła związane ze słodyczami. - powiedziała Hermiona. - Hmm, zastanówmy się. - potarła dłonią zmęczoną twarz a Draco stanął koło niej. - Musy-Świstusy? - Chimera nie zareagowała. - Kociołkowe Pieguski? - ciągle nic.

 

Wymieniali coraz to dziwniejsze nazwy słodyczy, aż w końcu Hermiona uderzyła w czoło otwartą dłonią. - No jasne! Czekoladowe żaby. - krzyknęła z entuzjazmem a pomnik drgnął i zaczął się przesuwać ukazując schody.

 

- Nieźle Granger. - szepnął Malfoy a Gryfonka uśmiechnęła się triumfalnie.

 

Zapukali do drzwi a po chwili odpowiedział im spokojny głos.

 

- Proszę. - gdy weszli zauważyli jak Dumbledore skrobie coś na pergaminie leżącym przed nim. - O co chodzi kochani? Dostaliście mój list? - uśmiechnął się dobrodusznie.

 

Hermiona chciała jakoś kulturalnie uświadomić dyrektora, że jednak nie poradzą sobie sami a skrzaty zrobiły tylko więcej zamieszania, ale uprzedził ją Malfoy, który wcale nie zamierzał być delikatny.

 

- Tak dostaliśmy list. I niby jak mamy zorganizować ten głupi bal? To jakiś żart? A te skrzaty? I niby one miały nam pomóc? Przecież to kpina, zniszczyły chyba wszystkie możliwe dekoracje jakie były w tej szkole! - Hermiona tylko raz widziała tak zirytowanego Ślizgona. Kiedy profesor Dumbledore powiedział im, że mają razem zamieszkać. Jednak wtedy i ona była zdenerwowana, więc nie zwracała większej uwagi na emocje targające Ślizgonem, bo sama ledwo nad sobą panowała. Mimo wszystko w tej chwili potrafiła spojrzeć na to z boku. W pewnej chwili uświadomiła sobie, że chłopak zaczyna się robić coraz bardziej impulsywny. Po części jej to odpowiadało a po części nie. No bo Malfoy i bez takich wybuchów był nieprzewidywalny. A kiedy zaczynał się denerwować tak jak w tej chwili Hermiona czuła otaczającą go aurę furii i gniewu. Zagubiona w swoich myślach nie zauważyła kiedy Ślizgon skończył swój wywód i usiadł w jednym z foteli przed dyrektorem. Teraz obaj na nią patrzyli.

 

- Panno Granger, czy wszystko w porządku? - zapytał staruszek, który najwyraźniej nie przejął się wyrzutami i pretensjami arystokraty siedzącego przed nim. Hermiona szybko przeniosła na niego wzrok.

 

- Tak, tak. Przepraszam. Trochę się zamyśliłam. - gdy usiadła poczuła, że Malfoy dyskretnie jej się przygląda, ale na swoją twarz znów przywołał maskę obojętności i dziewczyna nie była w stanie odczytać jego myśli. Jak zwykle zresztą.

 

- Dobrze kochani, rozumiem, że chcielibyście porozmawiać o przygotowaniu balu. - spojrzał wymownie na dwójkę prefektów. Tym razem odpowiedziała Hermiona, która bała się czy Malfoy znów nie zacznie warczeć na dyrektora. Sama starała się ukryć rozdrażnienie, ponieważ bardzo szanowała profesora Dumbledora i nie chciała sprawić mu przykrości.

 

- Profesorze, chodzi o to, że kompletnie nie wiemy jak się za to wszystko zabrać. I tym bardziej nie wiemy jak to wszystko zorganizować w tak małym odstępie czasu. - zaczęła Hermiona.

 

- Ufam waszemu gustowi i zdolnościom, dlatego, że jest to przyjęcie tylko dla waszego rocznika. Daję wam wolną rękę. - tym razem uśmiechnął się trochę tajemniczo. - I jestem bardzo zadowolony, że żadne z was nie powiedziało mi, że się pozabijacie.

 

- Tak, to jest bardzo prawdopodobne, że zabiję Granger. Albo ona przez przypadek zabije mnie. - mruknął Malfoy a Hermiona rzuciła mu pogardliwe spojrzenie.

 

- O to się nie musisz martwić. - szepnęła zgryźliwie

 

- Dobrze moi drodzy, jeżeli to wszystko to muszę was przeprosić. Niedługo mam ważne spotkanie w ministerstwie magii. Oczywiście poproszę skrzaty aby wróciły do kuchni. - powiedział nim prefekci zdążyli otworzyć usta. - To chyba wszystko. Myślę, że jeszcze o tym porozmawiamy.

 

Kiedy wyszli z gabinetu dyrektora nie czuli się specjalnie usatysfakcjonowani. Nagle Hermionę naszedł pewien pomysł.

 

- Malfoy może odwiedzimy dzisiaj Miasto Cieni? - szepnęła konspiracyjnie do chłopaka, gdy przemierzali pusty korytarz.

 

- Po co skoro nie znamy odpowiedzi na tą cholerną zagadkę? Nie otworzymy drzwi. - zauważył błysk w oku dziewczyny. - Czyżbyś miała jakiś pomysł, Granger?

 

- Być może. Musimy próbować, bo nigdy się tam nie dostaniemy. Na razie odpuśćmy sobie ten bal i rozwiążmy ten głupi wierszyk. - oboje uśmiechnęli się ironicznie i poszli do swojego dormitorium aby się przygotować.

 

~*~

 

Nie minęło pół godziny gdy znów przekraczali próg swojego ogromnego mieszkania. Od razu udali się pod pomnik Siedmiopalczastej Wiedźmy.

 

- Dissendium - szepnął Malfoy a pomnik się odsunął.

 

Gdy znów przemierzali podziemny tunel gdzie powietrze można było kroić nożem oboje nie mogli pozbyć się wrażenia, że są obserwowani. Jednak każde zostawiło tą informację dla siebie. Gdy dotarli do ogromnych drzwi strzegących przejścia do reszty tuneli usłyszeli ciche skrobanie.

 

- Co to było? - spytała wystraszona Hermiona.

 

- Nie mam pojęcia. - szepnął Malfoy - ale lepiej być cicho.

 

- Tak, masz racje. Idziemy dalej?

 

- Granger, tylko jeśli znasz rozwiązanie tej zagadki. - ujrzeli swoje twarze w bladym świetle różdżek.

 

- Cóż. Przekonajmy się. - powiedziała i poszła przodem.

 

No proszę, nie spodziewałeś się tego, co kochasiu?

 

Wiesz co? Chodź raz się zgadzamy.

 

Chłopak pierwszy raz nie zdenerwował się na ten głosik jednak musiał z wielkim bólem przyznać, że czasami owe upierdliwe alter ego ma racje. Ale z drugiej strony jest przecież jego częścią, więc musi mieć w sobie część Malfoy'ów. Jakby to pokrętnie nie brzmiało Draco zaczynał rozumieć na czym to polega, ale niestety musiał odłożyć te egzystencjalne rozważania, ponieważ właśnie doszli do ogromnych drzwi. Hermiona nie zdążyła wyhamować i wpadła na niego z impetem. Czyżby nie tylko on był zamyślony?

 

- Czyń honory, Granger. - rzucił Ślizgon przepuszczając Gryfonkę.

 

Kiedy Hermiona stanęła kilka cali przed drzwiami i zaczęła nabierać powietrza aby podać odpowiedź na zagadkę wyrytą na powierzchni grubych drzwi jakaś niewiadomego pochodzenia siła, mocno ją odepchnęła i Hermiona znów wylądowała w ramionach Malfoy'a.

 

- Granger, jak zwykle muszę cię ratować. - dziewczyna nawet nie zareagowała tylko szybko się podniosła i uniosła swoją różdżkę. Na jej twarzy widać było mieszankę wściekłości i desperacji.

 

- Skoro nie mogę po dobroci zrobię to inaczej. Bombarda maxima! - krzyknęła a drzwi rozleciały się w drobny mak. Twarz Ślizgona wykrzywiła się w złośliwym uśmiechu. - I kto tu jest impulsywny, Granger? - spytał

 

- Wlazłeś mi do głowy w gabinecie dyrektora? - wydyszała

 

- Być może, ale pogadamy o tym później. Chodź.

 

Ruszyli, jednak kiedy wyszli z obłoków kurzu i brudu zauważyli, że pojawiły się kolejne drzwi. Hermiona jęknęła udręczona. - To nie możliwe. - zanim zdążyła zarządzić powrót do dormitorium pojawiło się przed nimi widmo pięknej, młodej dziewczyny. Przez chwilę im się przyglądała nie wydając z siebie żadnego dźwięku. Po chwili jednak przemówiła melodyjnym lecz bardzo smutnym głosem.

 

- Zapuszczacie się w nieznane i niezbadane terytorium. Odejdźcie nim będzie za późno. Zbyt wielu ludzi tu zginęło.

 

- Kim jesteś? - wyrwało się Hermionie a duch przeniósł na nią swój zimny i pusty wzrok aż Gryfonce przeszedł po plecach zimny dreszcz.

 

- Jestem strażniczką tego wejścia.

 

- To znaczy, że istnieją jeszcze inne przejścia? - dziewczyna liczyła, że uda jej się wyciągnąć z ducha jakieś przydatne informacje jednak widmo obróciło się i zaczęło przenikać przez drzwi.

 

- Jeśli nie znacie odpowiedzi na zagadkę, odejdźcie.

 

- Znamy! Zaczekaj! Odpowiedź to CIEŃ* ! - krzyknęła Hermiona.

 

Kiedy myśleli, że stracili szansę na dostanie się do Miasta Cieni, drzwi otworzyły się z przeraźliwym skrzypnięciem, które tylko utwierdzało Gryfonkę w przekonaniu, że nie powinno ich tu być. Przez to zamyślenie całkiem zapomniała o arystokracie, który szedł z nią ramię w ramię. Kiedy złapali swoje spojrzenia, uśmiechnął się. Czy jej się zdawało czy był to uśmiech pozbawiony ironii?

 

- Kiedy na to wpadłaś, Granger? - spytał z nutą podziwu w głosie.

 

- Chyba wtedy jak zostawiłeś mnie na podłodze, ale zapomniałam o tym i myślę, że kiedy wlazłeś mi do głowy odblokowała mi się pamięć. I wcale nie było żadnego striptizu! - zaperzyła się dziewczyna, która ciągle miała za złe Malfoy'owi, że wieczorem pozwolił jej spać na podłodze a rano wmawiał jej coś takiego.

 

Zanim chłopak zdążył odpowiedzieć usłyszeli rozdzierający krzyk i zauważyli, że sunie ku nim stworzenie z długimi, zielonymi włosami i odstraszającą trupio bladą twarzą.

 

 

* Treść zagadki dla zapominalskich :

 

Woda go nie zmoczy,

 

ogień nie spali,

 

uderzenia pięścią nie odczuje.

 

Podepczesz - nie zwróci żadnej uwagi,

 

a i sto olbrzymów go nie podniesie.

Średnia ocena: 0.0  Głosów: 0

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania