Rozdział 18. Zazdrosny?

Ona i on, niebo i grom, losów ciągła zmienność. Ona i on, morze i ląd, jedność i odmienność? Miłość szybko przyjdzie nieproszona, wtedy każde szybko, szybko się przekona.

 

______________________________________________________________________

 

- Co? Jak to wychodzimy?

 

- Wiesz jak to jest. Najpierw wyjdziemy z dormitorium i skierujemy się do głównego wyjścia, następnie za pozwoleniem dyrektora, które już załatwiłem, opuścimy teren szkoły.

 

- I gdzie pójdziemy? - spytała coraz bardziej zaniepokojona Hermiona.

 

- To już niespodzianka. - rzucił a w jego oczach pojawił się błysk, którego Gryfonka zdawała się nie dostrzegać w nikłym świetle ognia płonącego w kominku.

 

- Lubię niespodzianki, ale tylko od ludzi którym ufam, a nie podstępnym Ślizgonom. - syknęła a Draco się podniósł i podszedł do niej.

 

- Nie ufasz mi, Granger? - szepnął a kiedy Hermiona podniosła na niego wzrok zauważyła niesamowicie bladą skórę i mocno podkrążone oczy, z których wręcz emanowało zmęczenie. Nie uszło jej uwadze, że arystokrata bardzo schudł a mimo to dalej pozostawał niesamowicie przystojny. Nie wiedziała jak długo na niego patrzyła, ale dobrze widziała kpiący uśmiech na jego pełnych, różowych ustach, które wręcz błagały o pocałunek. Hermiona przymknęła oczy i nieświadomie zaczęła się przybliżać do Ślizgona, który sprawiał wrażenie jakby cała ta sytuacja go wcale nie denerwowała i nie krępowała. Dziewczyna ocknęła się w ostatniej chwili i odskoczyła od niego jak oparzona.

 

- Nie! Dlaczego? Jak? Ale?

 

- Grager, możemy już iść? - zapytał spokojnie.

 

- Sama nie wiem, nawet nie chcesz mi powiedzieć co planujesz. - powiedziała prawie bezgłośnie.

 

- Na tym właśnie polegają niespodzianki. - rzucił wesoło - Dobra, przebierz się w jakąś czerwoną sukienkę i koniecznie buty na obcasie.

 

- Słucham? Gdzie ty mnie zabierasz? Ile tam będziemy? Wrócimy na noc? Malfoy, ja muszę nadrobić zaległości. Czy to będzie niebezp... nie dokończyła, bo chłopak rzucił na nią jakieś zaklęcie, którego formułki nie usłyszała, ale sądząc po działaniu był to mistrzowski jęzlep, ponieważ język przykleił jej się do podniebienia przez co nie była w stanie się wysłowić.

 

- Skoro już skończyłaś gadać, idź i zrób o co prosiłem. Nie mamy wiele czasu.

 

Gryfonka mamrotała jakieś niezrozumiałe słowa, które na pewno nie były aprobatą późnych wycieczek w nieznane i to jeszcze ze znienawidzonym Ślizgonem. Kiedy nareszcie wyszła z łazienki, Malfoy cicho westchnął objeżdżając ją z góry na dół aż zatrzymał się na butach, które założyła.

 

- Granger, czy wiesz jak wyglądają obcasy? - spytał ironicznie

 

- Ammnnnm. - Draco cofnął zaklęcię - Nidy więcej nie próbuj mnie uciszać w ten sposób, rozumiesz?! - prawie do niego podbiegła z wyciągniętą różdżką, a w jej oczach dało się ujrzeć gniew pomieszany z szaleńczą rządzą zemsty.

 

- Daj spokój Granger, mogę ci się jeszcze przydać. - rzucił z uniesionymi rękami, patrząc głęboko w te inteligentne, orzechowe oczy, które teraz płonęły złością i nienawiścią. Ale czy jemu się zdawało, czy ta nienawiść była trochę słabsza?- W takim razie załóż normalne buty i chodź, bo zaraz zacznie świtać - mruknął ironicznie,a kiedy nie doczekał się odpowiedzi i odsunął jej różdżkę od swojego gardła, ta natychmiast powróciła na swoje miejsce.

 

- Zamknij się, Malfoy ! Nie ubiorę innych butów. Czy ty widzisz co się dzieje na zewnątrz?! Te zaspy sięgają do kolan! - jej twarz zaczerwieniła się od wściekłości, która nią teraz targała.

 

- Dobra, nie wiem jak ty, ale ja idę, bo nie mam czasu. - powiedział i skierował się w stronę wyjścia a Hermiona już trochę spokojniejsza po wyładowaniu się, złapała swój płaszcz i poszła za nim.

 

~*~

 

Delikatne płatki śniegu błyszczały w srebrzystym świetle księżyca opadając na ich włosy i ramiona kiedy w ciszy kierowali się dobrze znaną drogą prowadzącą do małej wioski, niedaleko Hogwartu.

 

- Idziemy do Hogsmeade? - spytała Hermiona z nutą rozczarowania w głosie.

 

- Granger, czy ty zawsze musisz zadawać tyle pytań? - odpowiedział pytaniem na pytanie nie patrząc na nią i jednocześnie przyspieszając kroku żeby Hermiona nie miała siły na dalsze kłótnie.

 

Przemierzali puste, wąskie uliczki miasteczka co chwila wchodząc w inny zakręt. W pewnym momencie Gryfonka pomyślała, że Malfoy po prostu zgubił drogę a chociaż nie sprawiał takiego wrażenia to wiedziała, że ten człowiek jest idealnym aktorem, który nigdy nie wychodzi ze swojej roli. Po kilkunastu minutach marszu najbardziej skomplikowaną drogą jaką szła Hermiona doszli do wyraźnie drogiego i ekskluzywnego baru. Kiedy zostali usadzeni przy stoliku na piętrze dziewczyna zauważyła, że mają idealny widok na parkiet, na którym znajdowało się teraz mnóstwo ludzi skaczących w rytm muzyki.

 

- I jak ci się podoba? - spytał Malfoy zbliżając się do niej nad stołem, jednocześnie przekrzykując hałas.

 

- Muzyka jest świetna! - odkrzyknęła - To jest ta niespodzianka?! - spytała zbliżając się jeszcze bardziej.

 

- A spodziewałaś się czegoś innego, Granger? - jego głos był prawie jak szept w tej plątaninie najróżniejszych dźwięków.

 

Nie odpowiedziała, tylko zatopiła się w tych tajemniczych, zimnych oczach. Muzyka zdawała się coraz bardziej oddalać. Przez chwilę byli tylko oni i ich spojrzenia. Tak bardzo przyciągało go ciepło i inteligencja bijąca ze spojrzenia Gryfonki, której przecież tak nienawidził. Najbardziej na świecie.

 

Co kochasiu, wzięło cię na zakazaną miłość?

 

Niech cię szlag, potrafisz wszystko zepsuć.

 

Taka praca, cóż zrobić.

 

Kiedy odsunął się od jej twarzy, zauważył że przebiegł po niej cień rozczarowania. A może to tylko gra światła? - zastanawiał się.

 

Hahahaha, jednak masz poczucie humoru towarzyszu.

 

Nie miał jednak czasu żeby pogadać ani z Granger ani z tym cholernym alter ego, ponieważ podszedł do nich wysoki, ciemnowłosy chłopak.

 

- Draco Malfoy i Hermiona Granger? - spytał głębokim i męskim głosem.

 

- Tak, dobry wieczór. - odpowiedział arystokrata podnosząc się i zrównując z nieznajomym jednocześnie ściskając jego rękę. A kiedy Hermiona podała mu swoją dłoń ukłonił się i ucałował jej wierzch na co dziewczyna zareagowała szkarłatnym rumieńcem, którego na szczęście nie było widać w ciemnym klubie.

 

- Tak więc chcieliście przedyskutować sprawę muzyki na bal w Hogwarcie?

 

Hermiona nie wiedziała ile wypili, ani jak długo rozmawiali. Okazało się, że ich towarzysz nazywa się Alan Green, i że dwa lata temu skończył Instytut Magii Durmstrang a do tego dobrze zna Wiktora Kruma, co tylko zachęciło Gryfonkę do dalszej rozmowy. Nie miała pojęcia jak bardzo drażni to pewnego blondyna siedzącego na przeciwko.

 

- Dobrze, musimy już iść. - Draco wstał i podał Alanowi rękę. - Dziękujemy za poświęcony czas. - rzucił i pociągnął za sobą Hermionę, która była aż tak pijana, że nie próbowała stawiać oporu.

 

~*~

 

Jako że Gryfonka nie była w stanie sama pokonać choćby kilku metrów samodzielnie, Draco był zmuszony wziąć ją na ręce i zanieść do szkoły.

 

- Granger, ostatni raz zabieram cię ze sobą do baru. - prychnął

 

- A czemu Malfoy? Dlatego, że bawiłam się lepiej od ciebie? - wybełkotała

 

- Z tym facetem? Doprawdy, myślałem, że masz lepszy gust. - rzucił a usta wykrzywił mu grymas obrzydzenia.

 

- Och, ktoś tu jest zazdrosny. - szepnęła ironicznie.

 

- Nie radzę ci mnie drażnić, Granger.

 

- Taak, wiesz. Naprawdę dobrze mi się z nim piło i tańczyło. Przynajmniej nie jest takim sztywniakiem jak ty. - Draco zaśmiał się gorzko - Sama tego chciałaś. - powiedział i wyrzucił ją w największą zaspę.

 

- Czekaj na swojego rycerza, Granger. - rzucił ironicznie uśmiechając się pod nosem.

Średnia ocena: 0.0  Głosów: 0

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania