Rozdział 3. Miasto Cieni.

Kto czyta książki, żyje podwójnie

 

_______________________________________________________________

 

Pierwszą lekcją w nowym roku szkolnym była obrona przed czarną magią, którą miał prowadzić opiekun Slytherinu, znienawidzony ze wzajemnością przez Gryfonów profesor Severus Snape. Zanim uczniowie weszli do klasy doszło jak zawsze do starcia między Ślizgonami i Gryfonami. Nim wszyscy zdążyli sięgnąć po różdżki lekcja się zaczęła i nauczyciel wpuścił uczniów do klasy.

 

Mimo porannego epizodu z udziałem Ślizgonów dzień minął całkiem przyjemnie i spokojnie. Nawet nie dostali żadnych zadań domowych, co tylko zachęciło wszystkich do wyjścia na błonia lub treningu quidditcha. Hermiona natomiast jako jedyna zmierzała w przeciwną stronę niż wszyscy, do biblioteki. Miała ochotę coś poczytać a poza tym miała zobaczyć się z Malfoy?em. Im bliżej była biblioteki tym dziwniej się czuła. Jej serce biło mocniej, dłonie się pociły, oddech przyspieszał. Co się ze mną dzieje ? Przecież to tylko Malfoy. - myślała.

 

Czy na pewno ? odpowiedział cichy głosik w jej głowie

 

Nim zdążyła zastanowić się czy przypadkiem nie cierpi na rozdwojenie jaźni dotarła do biblioteki. Lekko się zawiodła, bo nie było w niej nikogo poza panią Pince. Wybrała najdalszy z możliwych stolików, rzuciła swoją torbę na ziemię i ruszyła na poszukiwanie jakiejś ciekawej lektury, która pozwoli choć na chwilę uspokoić skołatane serce. Wodziła palcem po grzbietach grubych ksiąg w najgłębszym skupieniu kiedy natrafiła na dziwną książeczkę zatytułowaną Obrazki z Gotham. Po dłuższej chwili myślenia doszła do wniosku, że nigdy jej nie czytała, nie przeglądała a nawet o niej nie słyszała. Delikatnie zdjęła książkę z półki, było widać, że jest bardzo stara. Kiedy Hermiona ją otworzyła z jej wnętrza wypadła karteczka głosząca, że owa skarbnica wiedzy powinna znajdować się w dziale Ksiąg Zakazanych. Gryfonka szybko się rozejrzała czy nikt nie przybył do biblioteki a bibliotekarka siedzi nad swoimi papierami. Kiedy doszła do wniosku, że może bezpiecznie zagłębić się w lekturze, usiadła przy stoliku i zaczęła czytać. Okazało się, że książka jest starsza niż dziewczyna myślała. Pochodziła jeszcze z czasów kiedy Hogwartu nie było na powierzchni ziemi a jego założyciele dopiero zdobywali sławę i szacunek. Jej autor, niejaki Pearcy Lake III, zadał sobie wiele trudu odwiedzając każdy kąt slumsów, salony gier i knajpę w Hogsmeade, które w roku 1669 było jeszcze dość prymitywnym i niebezpiecznym zakątkiem. Zajmująco i niezwykle szczegółowo opisywał "smocze jamy" , w których krwawe walki na śmierć i życie toczyły najdziwniejsze stworzenia, o których Hermiona nigdy nie słyszała, do wtóru wiwatów zbieraniny rzezimieszków i najróżniejszych łotrzyków. Pisał też o palarniach Opium gdzie czarodzieje i czarownice całymi dniami wylegiwali się na brudnych siennikach pogrążeni w narkotycznym transie. Opowiedział nawet o wieczorze, który spędził uwięziony na pierwszym piętrze salonu hazardu urządzonego w zrujnowanym dworze, po tym jak stado rozwścieczonych chochlików kornwalijskich i gumochłonów zajęło parter budynku a on był zbyt pijany, żeby użyć jakiegokolwiek zaklęcia. Hermiona już od ponad dwóch godzin studiowała książkę, całkiem zapominając o pewnym blondynie który miał się pojawić.

 

Doszła do wniosku, że książka musiała też fascynować poprzednich właścicieli , bo na marginesach roiło się od dopisków poczynionych najróżniejszymi piórami i ołówkami. Nawet ilustracje- fantastyczne szkice piratów rzecznych, tancbud i band nastoletnich czarodziejów- nie uniknęły komentarzy.

 

Ale serce zabiło jej mocniej kiedy natknęła się na fragment pochodzący z roku 1760 kiedy Hogwart był już znaną szanowaną placówką. Nosił tytuł Miasto Cieni.

 

Hermiona już zabierała się za przeczytanie fragmentu, który obudził w niej dziwny niepokój pomieszany z podnieceniem, ale usłyszała kroki. Szybko i z wyraźnym niezadowoleniem schowała książkę do torby, kiedy zza rogu wyszedł Malfoy.

 

- No, no Granger. Widzę, że bardzo zależało ci na spotkaniu ze mną skoro czekasz tu od końca lekcji, czyli ponad dwie godziny. Do tego nie widzę przed tobą żadnej księgi. Nie mogłaś się skupić, bo myślałaś, że cię olałem ? - uśmiechał się ironicznie

 

- Masz moją książkę ? - spytała nie zwracając uwagi na docinki Ślizgona, bo chciała się go pozbyć jak najszybciej żeby przeczytać fragment, który tak ją zainteresował.

 

Chłopak zmarszczył brwi. Nie był przyzwyczajony do takich odpowiedzi z ust Granger. Zawsze się wkurzała kiedy mówił do niej w ten sposób. Tymczasem ona patrzyła na niego zamglonym, nieprzytomnym wzrokiem.

 

- Co się z tobą dzieje, Granger ? - zapytał siadając przed nią na co Gryfonka cicho westchnęła. Czemu akurat teraz? Odejdz, nie chcę cię widzieć.- myślała

 

Nie, niech nie odchodzi.

 

Co?

 

Myśl przemknęła przez jej głowę z prędkością światła,tylko po to żeby od razu wylecieć a Hermiona zaczęła się zastanawiać skąd bierze się ten cichy denerwujący głosik.

 

- Granger ! - Ślizgon lekko podniósł głos i pstryknął palcami kilka milimetrów przed jej oczami a ona dopiero teraz uświadomiła sobie, że Malfoy czeka na odpowiedz.

 

- Coo ? A nie, nic. - odpowiedziała nieprzytomnie, wstała i wyszła z biblioteki nie racząc chłopaka spojrzeniem swoich ciemnych oczu ani nie zabierając książki, po którą tak naprawdę tu przyszła.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania