Poprzednie częściSłodka Idiotka - rozdział 1 i 2

Słodka idiotka - rozdział 6

I znowu to samo. Praca, powrót do pustego domu, obiad, sen. Lecz zanim zasnę, poczekam. Janek ma mnie odwiedzić. Mamy poważnie porozmawiać. To on wyszedł z taką inicjatywą. Mężczyźni rzadko proszą o rozmowę. Marek nigdy. On jednak był inny. Kochał inaczej i czuł inaczej niż pozostali mężczyźni. Źle się wyraziłam. Ja przecież nie licząc Janka, jak do tej pory znałam tylko jednego faceta – Marka. Więc w porównaniu z Markiem, Janek był inny – lepszy. Janek mnie kochał i Marek mnie kochał. Jednak każdy inaczej. Ja również kochałam każdego z nich w inny sposób. W sferze uczuć nie ma granic. Nie ma zasad dobrych i złych, nie ma doradców dobrych i złych. Jestem tylko ja i reszta świata. I niech pozostali kochają się na swój sposób. I niech reszta świata będzie kochana w sposób dla nich odpowiedni. Ja kocham na swój, inny niż poprzednim razem sposób. I on kocha mnie na swój, inny sposób.

I znowu to samo. Praca, powrót do pustego domu, obiad, spanie. Lecz przed zaśnięciem czekałam. Janek miał mnie odwiedzić. Nie odwiedził. Zadzwonił, że nie ma odwagi mówić pewnych słów patrząc w moje oczy. Chciał powiedzieć przez telefon. Z pomocą pośrednika – kabla telefonicznego – wszystko poszło mu łatwiej. Powiedział, że zbyt szybko posuwamy się do przodu. Ja muszę zwolnić. – mówił – Ja nie wiem czy to, co jest między nami, to co czuję do ciebie, czy to jest miłość, czy tylko pożądanie. Ja szukam miłości ciała i duszy. – mówił. A ja go wtedy nie rozumiałam. On kochał mnie tak, jak kocha mistrz świata w kochaniu, jeśli w ogóle taki istnieje. Nie kochał mnie on, lecz kochała mnie jego dusza. Wracając do naszej rozmowy, Janek powiedział wiele słów. Potem ja nie powiedziałam nic. Nie dlatego, że były mi jego słowa obojętne. Ja ich po prostu nie rozumiałam. Ale on o tym nie wiedział. Rozłączył się.

I znowu to samo. Praca, powrót do pustego domu, obiad, spanie. Tym razem nie czekam na nikogo. Ani na zimnego i płytkiego Marka, ani na gorącego i głębokiego Janka. Więc tak pachnie samotność! – pomyślałam. Nie mogłam zasnąć. Napawałam się samotnością, która zjawiła się na moje życzenie, a której nie chciałam widzieć. Ona jednak przyjęła zaproszenie ode mnie – od nieświadomej głupiej, słodkiej idiotki. Tak...słodka idiotka....zawsze tak o mnie mówili. Ale ja im jeszcze pokażę.

I znowu to samo. Praca, powrót do pustego domu, obiad z Jankiem, spanie z Jankiem. Tak. Dobrze się domyślacie. Za bardzo mnie kochał, by pozwolić mi uciec. Zresztą ja nawet nie próbowałam uciekać. Podobała mi się ta jego miłość do mnie, choć ja nie kochałam go tak, jak on mnie. Co nie znaczy, że nie kochałam go wcale. Po prostu mną kierował taki trochę inaczej wychowany magister teologii. Taka trochę inna zakochana miłość.

Średnia ocena: 4.5  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (1)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania