Rozdział 8. To niemożliwe.

Fałszy­wa przy­jaźń łat­wo spłonie na sto­sie problemów

lecz ta praw­dzi­wa zdoła się

od­rodzić niczym fe­niks z popiołów

 

___________________________________________________________________

 

Bez słowa rozeszli się w swoje strony. Staruszek naprawdę poważnie zadziałał im na nerwy. Nawet Hermiona, która darzyła go tak ogromnym szacunkiem doszła do wniosku, że posunął się za daleko i że co najmniej postradał zmysły. Przecież my się tam pozabijamy, rozmyślali oboje zmierzając szybko do pokojów wspólnych. Hermiona wpadła do pomieszczenia ściągając na siebie kilka ciekawskich spojrzeń, nie zwracając uwagi na uważnie przyglądających jej się Gryfonów usiadła na sofie przed kominkiem i podkuliła nogi. Po jej porannym humorze nie było śladu. Od razu znaleźli się przy niej zatroskani przyjaciele.

 

-Co się stało Hermiono ? - zapytał czarnowłosy wybraniec z troską wymalowaną na twarzy. Dziewczyna ukryła twarz w dłoniach a Ginny Weasley natychmiast przytuliła swoją przyjaciółkę. - Co powiedział ci Dumbledor ? - Gryfonka wymamrotała jakieś niezrozumiałe słowa. Harry odciągnął jej dłonie od twarzy i poprosił by na niego spojrzała. Zrobiła to. - Powiedz nam co się stało, Hermiono. ? szepnął z przejęciem.

 

- K-k- kazał mi zamieszkać z Malfoy'em. - załkała i ponownie ukryła twarz w dłoniach a na ustach jej przyjaciół zagościły uśmiechy. - A tak serio ? - Kiedy nie odpowiedziała tylko dalej szlochała ich wyrazy twarzy zmieniły się diametralnie. - Ty nie żartujesz, prawda ? - spytał Ron kiedy reszta zbliżyła się jeszcze bardziej do Gryfonki. Ona tylko bezgłośnie pomachała głową na potwierdzenie słów rudego przyjaciela. Wtedy oddaliła dłonie od twarzy i smutnym wzrokiem przebiegła po ludziach, którzy byli dla niej jak rodzina. Nie wiedziała, że cały jej makijaż jest rozmazany.

 

- Przepraszam was, muszę się spakować.- mówiąc to wstała i smętnym krokiem udała się do swojego pokoju.

 

~*~

 

Kiedy Draco wszedł do lochów od razu było widać, że jest wściekły. Bardzo wściekły. Nie należał do osób które łatwo wyprowadzić z równowagi. Jego nastrój od razu zauważył najlepszy przyjaciel chłopaka, Blaise Zabini , który udał się do sypialni zaraz za Malfoy?em. Kiedy czarnoskóry mężczyzna zamknął za sobą drzwi zaczął uważnie przyglądać się miotającemu się po całym pokoju blondynie, który nagle zaczął wyrzucać z szafy wszystkie swoje rzeczy.

 

- Stary co to robisz ? - zapytał lekko zdziwiony Blaise.

 

- Swetry dziergam matole, nie widać, że się pakuję ? - warknął wściekły blondyn.

 

- Nie mów mi, że cię wykopali ze szkoły. Przecież dopiero zostałeś prefektem naczelnym, jeśli się nie mylę.

 

- Nie, mam zamieszkać z Granger. - Zabini ryknął śmiechem. Poważny wyraz twarzy Dracona zbił trochę z tropu jego przyjaciela. - Smoku przestań, bo jeszcze ci uwierzę. - I znowu zaczął się śmiać. Jednak kiedy po raz kolejny spojrzał na Malfoya, zrozumiał. - O kurwa, ty nie żartujesz.

 

~*~

 

Szła powoli opustoszałym korytarzem kiedy jej uszu dobiegł znajomy i znienawidzony głos.

 

- Wolniej Granger. - Arystokrata kroczył dumnie z kpiącym uśmiechem na ustach przyglądając się Gryfonce. - Odwal się Malfoy. - rzuciła przekraczając próg ich nowego mieszkania.

 

Szok. Tak, to dobre słowo. Przeżyli szok. Nie zdawali sobie sprawy, że w Hogwarcie jest takie wspaniałe pomieszczenie. Przeszli przez krótki przedpokój a na wprost nich ukazał się duży kominek w którym wesoło buchały żółto pomarańczowe płomienie, a naprzeciw niego stała miękka i wygodna sofa w kolorze czarnym. Po bokach umiejscowione były dwa fotele w tym samym odcieniu co kanapa. Nad kominkiem znajdowała się półka zawalona książkami, zaś podłoga była pokryta ciemnymi panelami, które okalał puchaty jasny dywan. Ściany były koloru szkarłatnego, co stwarzało wrażenie ciepłego, przytulnego wnętrza. Lewa strona zarezerwowana była dla mahoniowego barku uzupełnionego najróżniejszymi napojami procentowymi. Co wyjątkowo mile zaskoczyło Malfoy'a natomiast bardzo zdziwiło Hermione. Momentalnie przeszło jej przez myśl, że dyrektor wstawiając do ich dormitorium uzupełniony barek chce ich upić i tym samym sposobem sprawić by się do siebie zbliżyli i przełamali pierwsze lody. Może i nawet dosłownie. Bo jak wiadomo, człowiek robi się dużo bardziej otwarty i wylewny gdy się napije, i wiele hamulców zaczyna wtedy najzwyczajniej w świecie puszczać, nie ważne jak mocno były wcześniej zaciągnięte. Niedaleko barku znajdowały się drzwi prowadzące do ogromnej łazienki. Po prawej stronie od wejścia, w małej odległości od siebie stały dwie umywalki, nad którymi wisiało ogromne lustro. Nad umywalkami zawieszone były dwie półki. Naprzeciw nich znajdowała się ogromna wanna, a wchodziło się do niej po trzech schodkach. W rogu po lewej stronie stał prysznic, a za nim drzwiczki do garderoby. W końcu udali się do swoich pokojów które znajdowały się po dwóch stronach kominka a prowadziły tam po cztery schodki. Otworzyli drzwi w tym samym czasie, ale trochę się rozczarowali. Po takim salonie i łazience spodziewali się czegoś więcej po sypialniach. Chociaż na łóżka nie można było narzekać. Z pewnością są wygodne i miękkie. A do tego dwuosobowe. Obok łóżek znajdowały się stoliki nocne , pod ścianą stały szafy na ubrania. Ściany miały odcień głębokiej zieleni.

 

Kiedy skończyli się rozpakowywać była już 17;30. Musieli zrezygnować z wycieczki do Hogsmeade ze względu na nowe obowiązki. Zmęczeni usiedli na fotelach przy stoliku stojącym między kominkiem a sofą.

 

- Malfoy, jeśli teraz zaczniemy to pisać to do kolacji skończymy. - Chłopak niechętnie spojrzał na Gryfonkę, która najwyraźniej wyrwała go z głębokich przemyśleń.

 

18;15. Nareszcie skończyli. Oczywiście nie obeszło się bez przykrych słów.Wściekła i zmęczona dziewczyna poszła do łazienki aby choć trochę ogarnąć się przed kolacją. Zmyła resztki rozmazanego makijażu i nałożyła go po raz kolejny żeby choć trochę ukryć swoje zmęczenie.

 

Kiedy wyszła z łazienki Malfoya już nie było. I dobrze, pomyślała i również zeszła do Wielkiej Sali. Gdy zmierzała w stronę swojego miejsca obok przyjaciół tamci stwierdzili, że dziewczyna wygląda już bardzo dobrze. Ciemne jeansy podkreślały jej szczupłe nogi i zgrabne pośladki do tego wybrała biały przylegający sweterek, który z kolei ukazywał wcięcie w talii. Po szopie, która kiedyś królowała na jej głowie nie było śladu. Teraz jej twarz okalały piękne sprężyste loki, które dodawały zaciętości jej inteligentnemu spojrzeniu. Teraz była już kobietą za którą oglądało się wielu mężczyzn. Dopiero w tym roku zrezygnowała z luźnych ubrań a do tego zaczęła się delikatnie malować, co tylko podkreślało jej naturalną urodę. Ron patrzył na nią rozmarzonym wzrokiem, ale wiedział, że nigdy nie będą razem. Ona traktowała go jak brata.

 

- Hermiono, wyglądasz wspaniale. - Harry się uśmiechnął a ona odwzajemniła gest.

 

- Dzięki, doszłam do wniosku, że nie warto psuć sobie humoru Malfoyem. - powiedziała łagodnie po czym wzięła się za kolację.

 

~*~

 

Od samego rana kłótnie. Pierwsza dotyczyła oczywiście łazienki.

 

- Malfoy do cholery, wyłaź, bo nie zdążę ! -Gryfonka dobijała się do drzwi

 

- Odwal się Granger, trzeba było wcześniej wstać. - rzucił chłopak po czym otworzył drzwi i wyszedł racząc dziewczynę kpiącym uśmieszkiem.

 

Spieszyła się jak mogła. Niestety spóźniła się na lekcję obrony przed czarną magią. Snape nie krył radości z tego powodu.

 

- Proszę, proszę. Któż to się pokazał na lekcji. Gryffindor traci dziesięć punktów. - powiedział z uśmiechem.

 

- Ale panie profesorze, to nie?

 

-Cisza, siadaj na swoje miejsce. - zaczynał się już denerwować.

 

- Ale?.

 

- Szlaban, panno Granger. Dzisiaj o 18;00 w moim gabinecie.

 

Hermiona nie odważyła się już niczego powiedzieć i ruszyła w stronę swojego miejsca gdzie Draco skręcał się ze śmiechu.

 

- Nie wierzę, Granger ma szlaban z własnej woli. - szepnął dławiąc się własnym śmiechem. Nauczyciel przyglądał się całej sytuacji. - Panie Malfoy, również w moim gabinecie o 18;00. Jeszcze ktoś chce dostać szlaban ?! - spytał już całkiem wyprowadzony z równowagi nauczyciel. Niektórzy wstrzymali oddech ze strachu. - Dobrze. Wracamy do lekcji. -Teraz Hermiona usiłowała nie wybuchnąć śmiechem na całą salę. Gdyby tylko Malfoy widział swoją minę sam by się uśmiał. Jego usta były rozchylone, oczy szeroko otwarte a brwi wysoko uniesione.

 

Kiedy zadzwonił dzwonek Hermiona od razu wybiegła z sali i zaczęła się szczerze, głośno śmiać. Po jakimś czasie wyszedł również blondyn i z wściekłością wymalowaną na twarzy spojrzał na zgiętą wpół dziewczynę. Ta tylko rzuciła mu przelotne spojrzenie i znów zaczęła się śmiać.

 

- Co ci tak wesoło szlamo ?- wysyczał blondyn

 

- Daj spokój Malfoy, nie działają na mnie już takie teksty. - nie wiedziała czemu, ale się do niego uśmiechnęła. Ślizgon przybrał nieodgadniony wyraz twarzy. Kiedy rozgrywała się ta scena z klasy akurat wyszedł Weasley z Potterem żywo dyskutując o quidditchu. Gdy zobaczyli jak Hermiona uśmiecha się do ich największego wroga trochę się zmieszali. Twarz Rona teraz była koloru jego włosów. Nienawidził kiedy uśmiechała się tak do innych chłopaków a co dopiero do MALFOYA ! Ron nie wytrzymał i ruszył w ich kierunku a wybraniec podążył za nim. Po chwili znajdowali się koło przyjaciółki.

 

- Co ty robisz ?! Czemu tak się do niego szczerzysz ?! - wybuchnął Gryfon nie zważając na dalszą obecność Malfoya.

 

- O co ci chodzi Ronaldzie ? - dziewczyna zmarszczyła brwi i spojrzała ze zdenerwowaniem na rudzielca.

 

- To twój wróg ! A uśmiechasz się tak samo jakbyś dostała list od tego swojego Kruma ! - krzyczał, wymachując przy tym rękami.

 

- A co ci do tego ? Chcesz powiedzieć, że mi nie wolno korespondować z Wiktorem a ty możesz obściskiwać się na środku korytarza z tą swoją Lavender ?! - posłuchaj siebie. - teraz Hermiona traciła cierpliwość a dookoła już zebrała się grupa uczniów. Wszyscy przysłuchiwali się tej niewątpliwie ostrej wymianie zdań, która miała przerodzić się w najgorszą kłótnię.

 

- Jesteś beznadziejny, Ron. - dodała a chłopak tylko jeszcze bardziej poczerwieniał.

 

- A ty jesteś pusta ! - nie wytrzymał. Usłyszał go chyba cały Hogwart.

 

- Słucham ?! - spojrzała na niego ze złością i zdziwieniem.

 

- Słyszałaś. Jesteś pusta. Zaczęłaś się malować, ubierać takie wyzywające ubrania, które przyciągają wzrok wszystkich dookoła! Teraz każdy myśli o tym, żeby cię przelecieć! - wykrzykiwał rudy a jej zaczęło się wydawać, że to jakiś zły sen.

 

- Wiesz co ci powiem ? Nienawidzę cię. Nienawidzę. - podeszła bliżej i spojrzała na niego ciemnymi oczami - jeśli ktoś kiedyś powie, że twoja rodzina jest biedna, popraw go. Powiedz, że to ty jesteś biedny. Nie masz nic. Ani honoru, ani godności, ani odwagi.

 

To trwało ułamek sekundy.Jej głowa odleciała w bok, poczuła ból na policzku a w ustach metaliczny smak. To Ron ją uderzył.

 

- Jak? Jak mogłeś? - szepnęła, przyłożyła drobną dłoń do zaczerwienionego policzka a z jej oczu poleciały perłowe krople. Odwróciła się i wybiegła z otaczającego ich tłumu. Ktoś chyba ją wołał, ale nie obchodziło ją to. Chciała być jak najdalej..

Średnia ocena: 0.0  Głosów: 0

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania