Rozdział II ,,Noc"
Wróciłam do pokoju, był to dość duży, przytulny salon. Przeważała tam biel i czerwień, w rogu stał kominek, który był sercem tego pomieszczenia. Zawsze się w nim paliło, można powiedzieć, że był to wieczny ogień. Moja matka mówiła, że to czary, które sprawiają, że ten dom wyjątkowy. Gdy ktoś tu wszedł chciał zostać dłużej, tylko ja nie odczuwałam takiej potrzeby. Czułam się tu jak w więzieniu, chciałam uciec. Niestety nie mogłam. Moja chora rodzina wynajęła jakiegoś faceta, żeby mnie pilnował. Bo podobno mogę odwalić jakąś głupotę, a przecież nie mam już 13 lat. I tak jakoś od pół roku, dzień w dzień pod moim domem stoi czarna furgonetka z tym idiotą, który siedzi i mnie obserwuje. Włączyłam laptopa i sprawdziłam kamerę A i B ( tak zamontowałam sobie kamery przed domem) lew (tak nazywam tego faceta) szedł właśnie w krzaki, prawdopodobnie się wysikać. Czekałam na ten moment bardzo długo. Wyszłam z domu szybkim krokiem. Otworzyłam garaż i sięgnęłam butlę z benzyną, śmiałam się pod nosem jak jakiś psychopata. Kompletnie mi odbiło, nie myślałam w tej chwili o konsekwencjach swojego czynu. Wylałam wszystko na auto lwa, sięgnęłam po zapalniczkę z kieszeni i podpaliłam vana. Ile sił w nogach uciekłam gdzieś przed siebie, odwróciłam się na moment. Widziałam tylko płomienie i krzyczących ludzi. Nie wiedziałam co zrobić, poszłam do najbliższej kawiarni. Otworzyłam drzwi i weszłam do miejsca, które kojarzyło mi się z dzieciństwem. Gdy miałam 9 lat moi rodzice zabierali mnie tutaj każdego dnia. Zamawiali gorącą czekoladę i ciastka, po czym siadaliśmy przy największym oknie i śmialiśmy się. Te cudowne chwile minęły wraz z wypadkiem mojego ojca. Został potrącony i już na zawsze utknął na wózku inwalidzkim. Podeszłam do lady, zamówiłam kawę i ciastko. Usiadłam w tym miejscu, na tym krześle co sprzed 9 latami. Ugryzłam kawałek ciastka, nadal było pyszne, takie jak przedtem. Spojrzałam na ulicę, na przeciwko kawiarni był plac zabaw. Dzieci bawiły się tam wraz ze ze swoimi rodzicami, miejsce to otaczało szczęście i bezpieczeństwo. Nagle po moim policzku spłynęła łza i kapnęła do mojej kawy. Było mi strasznie smutno, nie minęła sekunda, beczałam jak małe dziecko. Szlochałam tak głośno, że ludzie odwracali się w moją stronę zastanawiając się co mi się stało. Wstałam od stolika wycierając oczy o rękaw. Poszłam do toalety, by jakoś się ogarnąć. Zamiast dojść do siebie zadzwoniłam do Alexa, miałam wyrzuty sumienia, że tak oschle go potraktowałam.
- Pomóż mi...- Z trudem powstrzymywałam łzy.
- Co się stało? Nie mów, że znowu odwaliłaś jakąś głupotę- W jego głosie można było wyczuć szczyptę zdenerwowania.
- Byłam bardzo zła, to nie moja wina. Coś mnie opętało.
- Coś ty zrobiła! - Alex wybuchł gniewem
- No... Podpaliłam auto
- Dziewczyno tobie już do reszty się popie*****o! Gdzie jesteś?
- W ,, Sunny cafe" - Nie chciałam, żeby wiedział gdzie jestem, ale w taki sposób pogorszyłabym sytuacje.
- Czekaj tam, zaraz będę
Wyszłam z toalety i usiadłam przy stoliku, udając, że nic się nie stało. Czekałam tam jak na zlinczowanie, chociaż Alex nic by mi nie zrobił, może tylko na mnie nakrzyczał. Trzęsłam się jak york, czułam się jak jak ten mały piesek. Bezbronna nie wiedziałam co zrobić.

Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania