Rozmowa z kozą 2
(są rzeźby zwierząt we Wrocławiu, przy ul. Stare Jatki...)
Raz we Wrocławiu rzekłem ja kozie,
żeby nie dźgała, chcę z nią żyć w zgodzie.
Dla pewności wszelakiej
siadłem na niej okrakiem…
Była z mosiądzu, taka nie bodzie.
Gorzej w młodości było z kozami,
znaczy dziouchami, podfruwajkami.
Gdy coś nie po ich myśli,
potrafiły prychnąć i…
młokos się zżymał: „Tak to z babami!
Wpierw oczko puści, w głowie zamąci,
miło pogada, paluszkiem trąci…
Gdym już ją chwycił za kiść,
ona: – Puść. Muszę już iść.
…a ja zostałem. Spodnie żem spocił”.
Czy dobra rada jest dla chłopaka?
Przy niej się nie śpiesz, gdyż da drapaka.
By nie zostać na lodzie,
odczekaj, to pobodziesz.
Cierpliwość w cenie, nauka taka.
Komentarze (11)
Bo za każdą kózką, to trzeba najpierw pochodzić, pozanęcać... a nie z gorącą/aż do spocenia głową biegać...
Czyli wszystko ok... tzn, że to te dojrzałe, które wyłącznie beczą... czasami tylko wystawiają niby różki/znaczy gra i beczy.
Pozdrawiam becząco i dobrej nocy życzę.🤣
Noo... są takie i takie. Przynajmniej nie ma monoonii przy różnorodności i człek musi umieć się przystosować do każdego "gatunku". To rozwija ;)
Dzięki za życzenie. Jak zwykle - dobrze spałem. W rewanżu - już dobrego dnia życzę ;)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania