Rozmowy niedokończone
"Moje ciało to komnata tortur. To pierdolone miejsce zbrodni. Wydarzyły się tutaj potworne rzeczy. Nie warto o tym mówić, nie warto tego komentować, nie na głos. Nigdy”. Adam Smith
***
Gabriela – Ciemność, i dyndająca żarówka na wykrzywionym drucie, ledwo charczała czterdziesto-watowym światłem. Kładła po ścianie cienie. Sen, ciągły sen. Linia, rozwieszona pomiędzy kolejnymi jutrami, osuszała łzy. Budziłam oczy, i biegłam zdyszana, tym razem było inaczej. Obok mnie, cicha noc, wciąż nosiła liliową poświatę i rozsiewała zapach zamkniętej samotności. Zatrzymałam wiatr, z trudem chwytałam powietrze, i dopiero wtedy pojawiło się jakieś niejasne przeczucie, może pierwszy przebłysk wątpliwości, który wkradł się w myśli.
— Wiem! – krzyknęłam. – Jestem twoją wielką pomyłką.
Trzymałaś mnie zakrwawioną i skuloną. Radosny optymizm narodzin, rozprysnął się na kawałeczki, jak rozbity szklany wazon, kiedy zostawiłaś mnie w chłodnym łóżeczku. Wyeliminowałaś znajdę ze swojej powieści. Wygoniłaś z życia, i wysadziłaś na peronie, bez odjazdu. Wymazałaś ze swojego losu, jakby nasze drogi, nigdy się nie zetknęły. Minęły obok i poszły w niepamięć. Nie mogłaś udawać, że to się nie stało. Mogłaś powrócić, ale nigdy tego nie zrobiłaś. Zamilkłaś na wieki, Anno.
***
Anna – Nigdy też, nie dowiedziałam się, co wtedy czułaś. Zostałaś tam za szybą. Wyszłam i się nie obejrzałam. Widocznie posiadałam ten tajemniczy gen przetrwania. Odrzuciłam od siebie oskarżenie, odrzuciłam odwrócenie od tamtej decyzji. Zdystansowałam się od pogardy dla samej siebie. Bałam się, winy i pokuty, za tamten brud. Do końca życia czekałam, na pozbycie się tej szkarłatnej litery na mojej duszy. Pozostawiłam swoje odbicie, kochałam tak bardzo, a zarazem nienawidziłam. Podarowałam ci imię Gabriela.
***
Gabriela – Wpatrywałam się w ciemne lustro i zatarte rysy. Stawałam się cieniem. Czy można było uciec, przed zniekształceniem obrazu, przed odbiciem przeszłości? Przenikliwe zimno osaczało mnie, kiedy szukałam ukojenia. Rozpamiętywałam sny, które nachodziły coraz częściej stan umysłu. Po odejściu Aleksandra, bałam się o swoje dziecko, które nosiłam pod sercem. Nie modliłam się, lecz prosiłam samotność, o taki dzień, by nie stał się prawdą drewnianą, która mnie zniszczyła.
***
Anna – Byłaś dzieckiem z gwałtu. Dlatego nie chciałam dzielić z tobą stołu. Wtedy moje sny mówiły o czarnych ptaszyskach, mścicielach, i krwi pulsującej w moich żyłach. Na zegarze była zawsze siódma, i poranek. Dzieci karmi się i ubiera, odprowadza gdzieś, i też odbiera kiedy przyjdzie pora. W tamtym czasie byłam nieprzygotowana na to, była to, pełzająca śmierć. A ja jak nieszczelna łódź, jak sparaliżowany ślimak, uciekałam przed odpowiedzialnością. Zaczynałam się bawić dopiero życiem. Potem pragnęłam zwymiotować całą rzeczywistość. Moje ciało, było już tylko miejscem na cierpienie, gdzie grzechy nigdy nie kładły się bez cieni. Byłaś dla mnie obca i nawet nie miałam wyrzutów sumienia. Wybacz mi Gabrielo.
***
Gabriela – Leżałam w sali jednoosobowej, bo nie miałam ochoty z nikim rozmawiać, ani widzieć nikogo. Nie chciałam żyć.
— Moje dziecko dlaczego? – Co dalej? – Jak będę egzystować? – powtarzałam bezustannie. – Moja córeczka nie żyje.
Dwa dni wcześniej, urodziłam dziecko z licznymi, rozległymi wadami wewnętrznymi. Moje ciało było już tylko maszyną, miejscem bólu, rędziną wgryzania się bluszczu, który pożerał mnie od środka. Pozostawiłam za szybą wiotkie ciałko Anny. Odeszłam bez pożegnania, bo byłaś zepsuta, a ja nie potrafiłam cię naprawić.
Tęskniłam za tym, żeby zobaczyć kiedyś subtelne cienie i magiczny świat bez lęku, bez żadnego strachu przed administratorami mroku. Czy anioł zemsty strąci mnie do piekieł? Czy stanę się tak brzydka, że nawet diabeł nie zechce mojej duszy? Nie zatańczy ze mną tanga.
Kładły się grzechy cieniem, krzykiem sowy płomykówki, bo sowa płomykówka nie odleciała jeszcze, choć wkrótce odleci. Pojawia się zawsze z nią.
Z panią życia i śmierci.
Ty płakałaś sama mamo…
Komentarze (23)
Tekst robi wrażenie. Czytelnik zmombardowany emocjami czuje się jak podglądacz. Pasuje mi tu portugalskie słowo "saudade"- tak jednym słowem można opisać treść pieśni fado, które mimowlolnie słyszałam, czytając ten utwór... Słowo to oznacza brak, żal, poczucie pustki, tęsknotę.
I na koniec te płomykówki... Symbolika z nimi związana jest bogata - jasnowidzenie, mądrość, ale także śmierć. Ja mam zaś swoje ulubione - wierzono, że jej zadaniem jest pamięć - przeszłości, wiedzy i doświadczenia przodków - wszystko mi do tekstu pasuje.
Brakuje trochę przecinków, gdzieś mignęła literówka.
Ogólnie - bardzo dobry tekst.
A płomykówka jest bardzo tajemniczym ptakiem i wiele o nim opowiadała mi babcia. Dobrze odebrałaś klimat.
Pozdrawiam
Dziadek był leśniczym i wakacje spędzaliśmy w leśniczówce. Dziadek umarł dużo wcześniej od babci i pamiętam jak mówiła wieczorem… wyplówka na dachu stodoły siedzi, pomódlmy się za duszę, która jeszcze tej nocy zejdzie. Był maj, nad ranem dziadek wyszedł pod stara jabłoń i tam na ławce umarł.
Legendy i przysłowia były na porządku dziennym. Nawet na makatce miała wyszyte słowa - Płomykówka na wieży póć, póć kwili, to ktoś umrze po chwili. Szczególny właśnie lęk sprowadzała płomykówka. Babcia modliła się na różańcu, kiedy słyszała przeraźliwy krzyk płomykówki i bała się. Rano powiadamiała o pożarze i mówiła, że to ona sprowadziła to zło. Jeśli płomykówka skrzeczała to zwiastowała narodziny dziecka i zarazem śmierć. Każdy wydobywany głos zwiastował co innego. Przybijano martwe sowy na drzwiach stodoły, co miało przynieść obfite plony wygnanie złych sił.
Przybijanie martwej sowy do wrót stodoły bądź domostwa w celu zapewnienia sobie szczęścia i odgonienia wszelkiego złego. Opowiadała legendę? o Magdzie z sąsiedniej wioski jak sowa ją zwiodła i od tego czasu została niemową. Ale pewnie o tym napiszę. Żałuję, że nie zapisywałam tych wspomnień. Dzisiaj część z nich odeszła w zapomnienie.
Pozdrawia
Decyzje i los.
Fatum i...
Nie oceniać nam innych, najpierw trzeba by znaleźć się w ich sytuacji.
5.
Szacunek, Pasjo.
Pozdrawiam.
Dziękuję za takie właśnie słowa i zrozumienie czystego brudu. Nie nam należy oceniać prawdy tego nędznego świata.
Pozdrawiam
W jednej można mówić o jakiejś decyzji, mało świadomej, ale jednak własnej, w drugiej to już tylko los na który nie ma się wpływu. Pewnie analizowane na zimno te okoliczności mają znaczenie, wątpię jednak, by Anna lub Gabriela kiedykolwiek zdołały przeanalizować je na zimno. A nawet jeśli my, czytelnicy, to zrobimy, to i tak w większości g… wiemy, jako teoretycy.
Tak masz rację, że możemy tylko gdybać z boku. Ale problem istnieje, zwłaszcza dzisiaj po decyzji TK. Często takie decyzje poza nami okaleczają psychikę na wieki.
Pozdrawiam i dziękuję za spojrzenie
"Trzeba też pamiętać, że odebranie życia jest działaniem definitywnym, zaś stany emocjonalne, psychofizyczne są stanami przejściowymi"
https://www.polsatnews.pl/wiadomosc/2020-10-22/aborcja-eugeniczna-wyrok-trybunalu-konstytucyjnego/
Czyli, że przejdzie. Nie wymyślaj kobieto, nie rób z siebie męczennicy, idź na spacer, to ci trauma minie. A najlepiej urodź następne dziecko, to się czymś zajmiesz i nie będziesz myśleć o głupotach. No.
Opowiadane wstrząsa, ale poruszamy się w błędnym kręgu, trudno znaleźć jednoznaczne stanowisko.
Pozdrowienia!
Pozdrawiam serdecznie
Ps. Mój brat i mój stryjek zmarli po porodzie.
Pozdrawiam
Pozdrawiam.
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania