Rozprawa w kościele
Ręce trzymał opuszczone przy ciele. Wyciągnął niepewnie dłoń, otworzył drzwi. Ukazało mu się puste, wielkie pomieszczenie zwieńczone ołtarzem. Odetchnął z ulgą, że jako jedyny jest w kościele, pragnął by ta chwila pozostała między nim, a Bogiem. Wszedł głębiej, pomijał ławki, z jakiegoś powodu czuł, że trzecia od ołtarza ławka jest tą w której musi zasiąść. Na swoje miejsce wybrał zewnętrzną część, nie chciał przesuwać się bliżej środka, choć był sam wydało mu to się dziwne. Usiadł, pochylił się, ukląkł. Nie wiedział jak zacząć, nie pamiętał żadnych formułek, był tu tyle lat temu, nawet nie miał pewności co go tu przywiodło. Długo, bardzo długo myślał. Jak zaadresować słowa? i czy to nie tak, że On słyszy również jego myśli?
Wziął głęboki wdech.
“Nie wiem, co ci powiedzieć. Jeżeli faktycznie tam jesteś, to doskonale wiesz po co tu przyszedłem. Nie oczekuję łaski, przebaczenia. Jestem apostatą, odrzuciłem Ciebie i Kościół. Muszę jednak zadać Ci pytanie. Dlaczego zamknąłeś człowieka między bydlęciem a aniołem? między błogą nieświadomością a pełnią wiedzy? Gdyby ludzie kierowali się tylko instynktem, wówczas nie byłoby ludobójstw, gwałtów, pożogi i zniszczenia jakie ciągnęli za sobą tyrani, również, jeżeli człowiek widział, i wiedziałby wszystko, duma, pycha i ignorancja które do tych zbrodni prowadzą nikomu by nie były znane. Dobrze o tym wiedziałeś! Jak bardzo musisz nas nienawidzić by tak sobie zażartować ze swoich kreacji.
Nastąpiła chwila ciszy. Nie był w stanie spojrzeć na krzyż wiszący wysoko nad nim, z pochyloną głową biernie czekał na odpowiedź.
(począł mówić dalej)
“Zawsze… zawsze chciałem być dobry, sprawiedliwy, spokojny. Tak jak pisał Seneka, Aureliusz, Epiktet czy Laozi. Byłem pewny, że taki też jestem, jednak z tyły głowy czułem, że coś jest nie tak. Zazwyczaj gdy byłem sam, napełniałem się taką furią, złem, gniewem, nienawiścią, wrażenie jakbym gotów był zabić. ignorowałem to, to były tylko krótkie napady, nikt tego nie widział, wszyscy którzy mnie znali widzieli we mnie ideał stoika, coś prawie nieosiągalnego. Nie myślałem ani trochę nad przyczyną tej agresji, czekałem po prostu aż minie. Głupstwo. Chciałem być idealny, słowa pochwały łechtały moje zmysły, choć skromny, pyszniłem się tym jak największy z grzeszników, nie mogłem ich stracić ujawniając ten gniew. Wszyscy, niezależnie kto kim jest, dążą do bycia szanowanymi. Filozof pragnie pochwały za swe myśli, czytelnik pragnie pochwały za czytanie prac filozofa, ten, który filozofowi się sprzeciwił, i oskarżył go o pychę, także chce pochwały, tak samo jak i jego czytelnik. Jeżeli nikt nie potrafi się tej pychy wyzbyć, to po co komu pokuta? Doprawdy, nader wszystko twój człowiek jest chciwy. A chciwość chyba już najbardziej niweczy dobro. Człowiek zawsze czegoś oczekuje, tym bardziej jeżeli mu się wydaje że na coś zasłużył. Nawet jeśli zrobi taki coś dobrego, natychmiast żąda czegoś w zamian! A przecie jasne, że tak nie jest! Więc się zniechęcili i na dobro nawet zerknąć nie chcą. Ale wtedy, na scenę wszedłeś ty i obiecałeś raj w zamian za okazanie cnoty. Chrześcijaństwo, oferuje dobroć w formie raju pośmiertnego, wiecznej odpłaty za dobroć, w formie czyny dla współczłowieka. Jednak, ludzie którzy z pobudek dostąpienia nieba czynią dobro, dalej żądają zapłaty za swe dobro, pozostają chciwi. Mam wrażenie że wyłącznie ci którzy nie pragną nieba, być może jacyś ateiści prawdziwie zasługują na raj, gdyż oni rzeczywiście nie pragną już nic w zamian za swą dobroć.”
Ulżyło mu. Poczuł się, lepiej. Dalej obawiał się spojrzeć w górę, czuł, jakby niemal popełnił zbrodnię. Nie rozumiał czemu, podejrzewał presję społeczną,
w miejscu pozbawionym obecnie społeczności.
Zawisł tak w krótkim zamyśleniu. Wstał, odwrócił się twarzą do drzwi, nie ma tu już nic do powiedzenia.
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania