Roztrzęsienie
Liści na drzewach nie ma, błękit nieba i słońce całkowicie odsłonięte – pogoda piękna. Nic tylko wdychać tą aurę. Szkoda tylko, że zupełnie przesiąkniętą spalinami. Nieważne… ważne, że jest słońce i błękitne niebo. Tego się trzymam, tego i poręczy w autobusie wiozącym mnie z Łodzi do Zgierza. Za szyby busa widzę restaurację, z którą wiąże się historia pewnego napadu.
Matko, ale w tym autobusie trzęsie! Na szczęście udało mi się usiąść, dzięki czemu mogę pisać tą historię. Mam nadzieję, że się rozczytam, jak będę przepisywał te słowa z kartki do komputerowego edytora tekstu. Matko, jak tu trzęsie, pisanie w takich roztrzęsionych warunkach zdaje się być niemożliwością. Ale piszę dzielnie.
Historia pewnego napadu
Zuchwały napad miał miejsce osiemnastego maja dwa tysiące dwudziestego pierwszego roku, w godzinach popołudniowych. Trójka zamaskowanych mężczyzn wtargnęła do restauracji celem rabunku. Napad się nie udał z takiego powodu, że…
Matko, ale w tym autobusie trzęsie! Czuję się, jak galaretka przewożona ciężarówką przez drogę usianą przypadkowo porozrzucaną, brukową kostką. Tak, tylko, że jestem w dużym, cywilizowanym mieście… Chyba zapytam się jakiejś krowy czy mi łat nie użyczy – załatałbym nimi te dziury w tej drodze, przez które autobus jest taki roztrzęsiony.
…Napad nie udał się z takiego powodu, że nazwa restauracji „Złota kaczka” była dla rabusiów bardzo myląca. Żadnej złotej kaczki w „Złotej kaczce” nie było. A na tym złocie właśnie bandytom zależało najbardziej. Zatrzęsła nimi ta smutna informacja, a jak roztrzęsienie ich minęło, to poszli szukać kury znoszącej złote jaja, o której tak wiele słyszeli.
Cała ta historia jest wyssana z palca(a właściwie to ze słonego paluszka, ssanego przeze mnie przed wejściem do autobusu). Tylko ta restauracja „Złota kaczka”, co ją widziałem przez szybę busa jest prawdziwa. No i ten roztrzęsiony autobus jest prawdziwy, w którym za pomocą kartki i długopisu historię tego napadu napisałem.
Komentarze (13)
z miasta Zgierza.
Stary młynarz kawalarz
takie wydał orędzie
która chce mieć żołnierza
niech go sobie zdobędzie.
Pierwsza córka młynarza
czarnooka Ludwika
podskoczyła do góry
i złapała lotnika.
Druga córka młynarza
wzięła owsa i siana
i zwabiła kasztanka
a z kasztankiem ułana.
Trzecia córka młynarza
hoża dziewka i miła
poszła z siecią nad morze
marynarza złowiła.
Tylko Zosia najmłodsza
jakoś szczęścia nie miała
stała biedna na moście
i cichutko płakała.
Wyszeptała z rozpaczy
niechaj śmierć mnie zabiera
i skoczyła do wody
wprost w ramiona sapera.
Idą córy do młyna
każda wiedzie żołnierza
ze zdumienia oniemiał
stary młynarz ze Zgierza.
Lotnik ułan marynarz
no i saper - to heca
jak się wnuki posypią
będzie z młyna forteca.
Autor nieznany
Cztery córy miał tata,
Stary młynarz ze Zgierza.
Każda piękna, bogata,
Każda chciała żołnierza.
Stary młynarz kawalarz
Takie wydał orędzie:
Która chce mieć wojaka,
Niech go sama zdobędzie!
Więc najstarsza Jadwiga,
Hoża dziewka i miła,
Poszła z siecią nad morze,
Marynarza złowiła.
Najsprytniejsza zaś Hanka
Wzięła owsa i siana
I zwabiła kasztanka,
A z kasztankiem ułana.
Trzecia córka młynarza,
Modrooka Ludwika,
Podskoczyła pod niebo
I złapała lotnika.
Tylko Zosia najmłodsza
Jakoś szczęścia nie miała,
Stała biedna na moście
I cichutko płakała.
Wyszeptała w rozpaczy:
Niechaj śmierć mnie zabiera
I skoczyła do rzeki
Wprost w ramiona sapera.
Idą córy do młyna,
Każda wiedzie żołnierza,
Ze zdumienia oniemiał
Stary młynarz ze Zgierza.
Lotnik, ułan, marynarz
No i saper – to heca,
Jak się wnuki posypią,
Będzie z młyna forteca
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania