"Rutyna w podeszłym wieku"
Kolejne melancholijne popołudnie. Siedzę przy stole w dłoni zaciskając rączkę mojej białej filiżanki wypełnionej po brzegi gorącą kawą z mlekiem. Nie ma lepszego sposobu na spędzenie samotnych chwil około szesnastej, gdy za oknem przybywa ludzi wracających z pośpiechem z pracy do swoich rodzin. Co dzień mam "przyjemność" obserwować te przedziwne grymasy malujące się na ich twarzach, przemęczenie i całkowita niechęć to najczęstszy obraz. Choć zdarzają się też twarze, na których mimo codziennego wysiłku można dostrzec zamiłowanie do drogi powrotnej do domu, do czekającej z obiadem żony, uciesznie bawiących się dzieci, a nawet do psa pilnie wypatrującego swojego pana w oknach rodzinnego salonu. Jak wielka żałość się we mnie rodzi, gdy patrzę na nich z utęsknieniem duszy. Jedyną uciechą mych dni jest zaledwie tych kilka chwil z filiżanką pełną kawy każdego popołudnia, kiedy mogę zatopić się w innych rzeczywistościach, w codzienności każdego z przechodniów. Błądzę myślami we wszelkie możliwe zakamarki, byle uciec od mojej rzeczywistości, której na czole jest wypisana zataczająca koła rutyna. Samotność nie jest jedynie stanem fizycznym, czy cywilnym - samotność to stan duszy. Duszy starej, już wyraźnie pomarszczonej, duszy zmęczonej życiem, w którym jedyna osoba, której nieustannie mogłem szczerze wyznawać miłość już odeszła. W tamtej chwili jakby młodość mej duszy mimo podeszłego wieku ciała została nieodwracalnie utracona. Teraz mogę jedynie patrzeć na szczęście innych. Jednak ileż ludzi nie zna twarzy samotności, niektórzy nadal nie poznali jej imienia, a mimo tego wciąż grymaszą, gdy przychodzi im wrócić z pracy do domu. Wciąż narzekają, rano narzekają na przymus wstawania wcześnie, gdy wracają do rodzinnego ogniska narzekają na zmęczenie i brak czasu, a jak już się z kimś spotykają to tylko po to, by znów ponarzekać i wymienić swoje narzekania z cudzymi. Myślą, że wszystko im się należy, a prawda jest taka, że wszystko to, co na pierwszym miejscu w sercu jest w domu. Jest tam, gdzie kochająca żona z wyczekującymi dziećmi, tam, gdzie rodzina. Podnoszę filiżankę do wysokości dolnej wargi i skromnie nalewam ciepłą kawę do ust. W oknie widzę tylko zapracowanych ludzi idących pośpiesznie w kierunku swoich domów. Znów uciekam przed swoją rzeczywistością zatapiając się w myślach o rodzinnym ognisku, zatapiając się w pachnących francuskimi perfumami wspomnieniach tak głęboko, że niemal mogę poczuć uroczy zapach mojej żony z tamtych lat. Połykam kawę i czuję jak fala ciepła stopniowo ogrzewa moje wnętrze aż do żołądka.
Komentarze (1)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania