rzecz o niewiernej kochance
najodważniejsi tak pięknie spadają
ich lot trwa krócej niż mozolna wspinaczka
szczyt ginie w chmurach
dobrze wychowany Bóg nie dzwoniąc łyżeczką
miesza herbatę
słodziłeś i ty choć piłeś gorzką
i gorzko było tam na dachu
dziesięciopiętrowego wieżowca
tak pragnąłeś mimo odrazy
przylgnąć całym ciałem do tej
która odda się każdemu
za pieszczotę lemiesza
nasienie pęczniejące po deszczu
zazdrość budzi gniew
a jednak myślisz o niej z namaszczeniem
i nawet jeśli nie wyda oczekiwanego plonu
nie oddalisz jej
ugór lasem obsadzisz
i będzie ci szumiał ten las
niby najlepsze wino
zejdziesz więc teraz jak wszedłeś
schodami by zebrać myśli
herbatę nastawisz
i da ci dobry Bóg wrzątku i sacharozy
i odpust i rozgrzeszenie
i sznyt nada odpowiedni
twoim myślom i dłoniom
tak byś mógł choć spłachetek
uczynić sobie poddanym
Komentarze (8)
Jest w tym wierszu coś, co nie pozwala przejść spokojnie. Jednocześnie czuję nadmiar wrażeń, rozpraszaczy.
Nie wiem o kim jest pierwsza strofoida. Znaczy widzę frustrację, niemożność. Jest Bóg – tylko obserwator. Dokonał aktu stworzenia, a teraz już tylko patrzy, może nawet znudzony, skoro miesza spokojnie herbatę, gdy ktoś tam spada.
Dalej jakby coś więcej, jest jakiś "on", który jednak nie odważył się na lot. To jest ciekawy framgment:
"tak pragnąłeś mimo odrazy
przylgnąć całym ciałem do tej
która odda się każdemu
za pieszczotę lemiesza"
Czyli "ta" to ziemia? planeta? To ona jest tą niewierną kochanką? Bo z opisu (odda się każdemu) to za przeproszeniem bardziej jak o kurwie. A skoro jest kochanką, to skąd "odraza"? Może dalsze słowa rzucą światło - "nawet jeśli nie wyda oczekiwanego plonu
nie oddalisz jej" . Czyli ziemia nie rodzi (nie czyni się poddaną). I o zazdrości mowa. Czyli komuś rodzi, a temu "onemu" z wiersza nie?
Ale on jej "nie" oddali i myśli z namaszczeniem (to już kochanka, odraza, namaszczenie i przywiązanie).
Czuję zdecydowany przesyt, jednocześnie wyłania mi się obraz toksycznego związku człowieka (rolnika) z ziemią. Takiego co "gospodarzy" od pokoleń, nie wyobraża sobie sprzedaży "ojcowizny", a jednocześnie narzeka i psioczy, że tym z miasta to dobrze.
Mogłabym więc podsumować, że rzecz to o zniewoleniu a nie związku.
Jak napisałam, czuję przesyt. Rzecz o najodważniejszych spadających i Bogu doklejona jakby, tylko jako pretekst do określenia stanu psychicznego "onego".
Ogólnie, podoba mi się, ale wg mnie nawtykałaś za dużo.
?
Pierwsza strofa jako wprowadzenie do tematu. Nie zawsze jest słodko. Czasem jedyną rzeczą jakiej się pragnie jest ukojenie w ramionach tej najważniejszej. A ziemia przyjmie nas wszystkich. Prędzej czy później. Jest niewierna, bo pod każdym właścicielem będzie tak samo uległa i płodna. Bez protestu odda się w jego ręce i przyjmie wszystko z tych rąk, wynagradzając pieszczotę.
Temat wsi jest mi niezwykle bliski
Często do niego wracam w swoich tekstach
Jednak nie potrafię tak pięknie ubrać w słowa myśli
Pozdrawiam serdecznie
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania