Rzymski Legionista, Cesarz, Centurion I Inne Zaskakujące Postacie Na Targu Miejskim
Opowiadanie
"Rzymski Legionista, Cesarz, Centurion I Inne Zaskakujące Postacie Na Targu Miejskim"
gatunek: fantastyka/sny/podróże/surrealizm
Środkowy kwiecień. Lata 2011-2013.
Dwudziestosiedmioletni podróżnik, będący łowcą przygód i poszukiwaczem skarbów, pochodził z rzeczywistości ponadczasoprzestrzennej. Pewnego ciepłego, wiosennego, słonecznego dnia pojawił się na targu miejskim, umiejscowionym w samym środku miasta średniej wielkości, leżącego u oceanicznych wybrzeży kontynentu, dużego ale nie gigantycznego. Dookoła przechodziło dosyć dużo ludzi, a tuż za bramami targu rosły wielkie drzewa liściaste, pięknie otaczające to miejsce w każdej strony. W tle leciała muzyka taneczna i dyskotekowa z trzech ostatnich dekad dwudziestego wieku.
Mężczyzna poszedł wzdłuż gwarnego deptaka. Zauważył jasnobeżowe urządzenie, mające rozmiar pralki, a kształt niskiej kolumny antycznej. Podszedł do tajemniczego przedmiotu, na którym znalazł wielki przycisk w kształcie koła. Guzik był przyozdobiony obrazem przedstawiającym centuriona jadącego rydwanem ciągniętym przez dwa konie. Człowiek nacisnął go, a wtedy czasoprzestrzeń wywróciła się do góry dnem i doznała przeobrażenia zupełnego.
— Niech stan umysłu na dziś zabrzmi: "W starożytnym Rzymie!" — zażyczył sobie podróżnik i ruszył dalej.
Po przemierzeniu trzydziestu jeden kroków, napotkał dwudziestokilkuletniego, starożytnego legionistę rzymskiego.
— Czy wiesz, że dwudziestego pierwszego kwietnia miasto Rzym obchodzi swoje urodziny? — spytał łowca przygód.
— Tak — odpowiedział antyczny żołnierz i poszedł dalej, wkrótce znikając pośród tłumu rozgadanych oraz roześmianych ludzi.
Łowca przygód wszedł do wnętrza jednego z rzędu kilkudziesięciu parterowych budynków, gdzie mieścił się tajemniczy sklep z różnymi bibelotami, czasami dziwnymi, ale często pięknymi. Natrafił tam na trzydziestopięcioletniego cesarza rzymskiego, siedzącego na luksusowym, brązowo-czerwono-złotym krześle kurulnym z oparciem i podłokietnikami. Około dwa metry dalej, przy kwadratowym, marmurowo-drewnianym stole, na takich samych krzesłach kurulnych, siedzieli: trzydziestoletni centurion i trzy dwudziestodziewięcioletnie muzy, inspirujące malarzy, rzeźbiarzy, pisarzy oraz innych artystów. Jedna z nich miała ze sobą dzban, druga wielką muszlę przerośniętego małża, możliwe że gigantycznego przegrzebka, a trzecia instrument muzyczny, potrafiący zmieniać kolory i kształty. Mógł, na przykład, przemienić się z bębna w harfę, albo na odwrót.
— Quo Vadis, turysto z dalekiej przyszłości? — spytał polityk.
— Szukam sklepu z magiczno-kosmicznymi wehikułami czasoprzestrzeni, przerzucającymi ludzi na planety imprez, podróży, relaksu i wypoczynku w iście cesarskim stylu. Czy dobrze trafiłem? — ogłosił i spytał podróżnik.
— Nie. Jedyne pojazdy, które obecnie tu oferujemy, umożliwiają tylko wycieczki do mezozoiku, ewentualnie do permu albo karbonu. Jeśli chcesz zwiedzić wyspy na Morzu Śródziemnym, albo Atlantydę, to powinieneś poszukać ogrodnika. A tego często można spotkać w pobliskim dużym parku, szczególnie przy takiej wielkiej, oszałamiająco pięknej fontannie — odpowiedział cesarz.
Poszukiwacz skarbów wyszedł z pomieszczenia i skierował się do parku.
— Jeśli ten gość znalazł się w tym punkcie czasoprzestrzeni, to znaczy że przekroczył Rubikon — oznajmił centurion.
— Kości zostały rzucone — odpowiedział cesarz.
— Veni, vidi, vici — dodał centurion.
— La, la, laaa! — zaśpiewały muzy.
— Niezły temat na epicką epopeję! — stwierdził cesarz, po czym zaśmiał się, a wtedy wywiązał się prawdziwy korowód śmiechu ze strony wszystkich tam obecnych, trwający kilkadziesiąt sekund.
W międzyczasie, wędrowiec dotarł do budzącej podziw i zachwyt fontanny, w pobliżu której spotkał ogrodnika, a ten okazał się być jednym z międzywymiarowych, ponadczasowych mędrców, pochodzących z innych wszechświatów oraz potrafiących dowolnie zmieniać swój wygląd, oraz posiadających cały wachlarz zadziwiających umiejętności. Środek dnia i popołudnie minęły, a wtedy nadszedł zachód słońca. Papugi, mewy, kruki, orły, pawie, jaskółki oraz skowronki wesoło zaśpiewały, fruwając nad miastem, a skrywające się pośród trzcin świerszcze i szarańczaki zabawnie zagrały.
— Szukam cesarza i centuriona z historycznej oraz legendarnej sagi, a także rydwanu ze słynnego obrazu, skrywającego klucz do innego, lepszego świata — powiedział podróżnik.
— Właśnie nadlatują. Spójrz w niebo — odpowiedział tajemniczy jegomość.
I rzeczywiście, z różowo-pomarańczowego nieba sfrunęły dwa rydwany, które następnie wylądowały na pobliskim placu, otoczonym przez jasnobeżowe, piękne kolumny, łuki, mury i fontanny, a także przez rzeźby przedstawiające cesarzy, legionistów i muzy. Jeden z rydwanów był ciągnięty przez dwa konie i nazywał się BIGA, a jechał nim centurion. Drugi ciągnęły cztery konie, zwał się QUADRIGA, oraz znajdował się na nim cesarz.
— I ha ha haaa! — zarżały dwa konie centuriona.
— Yo ho ho hooo! — zabawnie zaśmiały się cztery rumaki cesarza.
— Ha ha ha haaa! — wesoło uśmiały się wszystkie konie razem.
Nagle nadszedł zachód słońca, a wtedy oba rydwany wzbiły się w powietrze i pofrunęły na odyseję dookoła całego Układu Słonecznego. Tymczasem, na plaży miejskiej zebrało się kilka niedużych zwierząt: krab pustelnik, mewa, papuga, modliszka, szarańczak, motyl, ślimak, jaszczurka i kogut.
— Wszystkie drogi prowadzą do Rzymu — oznajmił krab pustelnik.
— Od dwudziestego pierwszego kwietnia roku siedemset pięćdziesiąt trzy... — mówił kogut.
— Przed naszą erą! — wtrąciła szybko, wesoło i śpiewająco reszta stworzeń.
— ...na siedmiu wzgórzach piętrzy się Rzym — dokończył kogut.
Nadszedł bezchmurny wieczór.
Na tle wielkiego pomarańczowego księżyca, otoczonego przez fioletowo-granatowo-brązowe niebo, pełne złotych mgławic i srebrnych gwiazd, przefrunął rydwan. Ciągnęły go dwa pegazy, a jechał nim dwudziestosiedmioletni podróżnik, ten co był poszukiwaczem skarbów i łowcą przygód. Wleciał w świecący obłok, który zjawił się nagle. Człowiek przeniósł się do alternatywnej, pozytywniejszej czasoprzestrzeni, gdzie znajdowało się wspaniałe miasto o bardzo urozmaiconym krajobrazie, a wtedy chmura zniknęła.
Koniec.
Komentarze (4)
Całość, lecz to najbardziej↔''wtedy czasoprzestrzeń wywróciła się do góry dnem i doznała przeobrażenia zupełnego'
?☕️??↔żeby miał co jeść i pić w podróży:))↔Pozdrawiam:)↔☕️☕️☕️☕️☕️
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania