sad robaczywych papierówek
widziałam wszystko
poprzez spękaną korę dotykałam
umarłych drzew
reumatyczne pędy plątały
moje dłonie
poznałam oblicza przyjaźni
które były jak razy bolesne i szorstkie
poznałam życie już skończone jeszcze zanim los
je wypełnił bruzdami
zasmakowałam poskromienia
wierząc że jest błogostanem
widziałam już wszystko
dom i mury dźwigające sklepienie
niekończący się labirynt mroku
słyszałam wodę i piłam jej szepty
inne źródlane zakażałam melancholią
jak ptak kołowałam w ciemnościach
w poszukiwaniu jasności za iskry błyskiem
dzisiaj nie zostało mnie za wiele
ale wciąż jestem swoja
widzieć jeszcze więcej byłoby grzechem
Komentarze (18)
Dziękuję i pozdrawiam
Czytając, mignęło mi parę miejsc do kosmetycznej poprawki, ale nawet nie warto o nich wspominać. Takie "natchnione" teksty muszą być wiarygodne i Twój taki jest.
Pozdrawiam serdecznie
Dziękuję i pozdrawiam
Przepiękny wiersz! Pozdrowienia!
Warto wykrzyczeć takie wspomnienia. Nie wrócą realnie, ale wnętrzem ciągle oddychają.
Pozdrawiam
Papierówka — owoc zakazany.
A robak? Chyba pomiot węża, korzeń wszelkiego zła.
Gdyby mnie się udało napisać coś równie wspaniałego, od razu zagrałbym w lotto, bo szczęście i natchnienie chadzają razem.
Pozdrawiam
Chociaż sam tytuł jest raczej pozytywny, gdyż robaki chyba nie jedzą, czegoś, co może im zaszkodzić.
Takie jabłka mają w sobie, więcej prawdziwego jabłka, bez ''trującego miąższu'':)
Co do ostatniego wersu↔oraz niemożliwością raczej:)↔Pozdrawiam:)↔%
Pozdrawiam
Dla zapachu można zerwać. Pozdrawiam i dziękuję
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania