Sądny dzień

W połowie października z powodu dnia sportu niespodziewanie przepadły zajęcia z wychowania fizycznego. Korzystając z chwili wolnego czasu wybrałem się wraz przyjaciółmi z pierwszego roku masażu do miejskiego pubu „ u Kaduka”.

Przy piwie i gwarnych rozmowach czekaliśmy na powrót do szkoły. Z czasem sytuacja, nieco wymknęła się spod kontroli. Zamówiliśmy kolejny kufel złotego trunku, który dość wyrażnie uderzył wszystkim do głowy! Szampański nastrój zburzył... zegarek.

Zbliżała się godzina rozpoczęcia wykładów z fizjoterapii: teorii i zajęć praktycznych. Nastąpiła zmiana planów. Ekipa przyjaciół zrezygnowała z powrotu do szkoły z wiadomego powodu. Ja jako „pilny uczeń” nie chciałem opuścić zajęć i podjąłem ryzyko…

Zdążyłem na czas, ale dla bezpieczeństwa trzymałem się z boku, z dala od innych przed przyjściem nauczyciela, w nadziei, że nikt nie wyczuje, że coś ze mną nie tak!

Podczas wykładu w milczeniu notowałem zagadnienia i wiadomości, oraz udawałem, że słucham, a tak naprawdę niewiele kojarzyłem... Czas upłynął, a tymczasem zostały jeszcze zajęcia praktyczne z fizjoterapii. W pewnym momencie poczułem blady strach. W planie były ćwiczenia bierne w grupie.

Oby czasem nikt nie wyczuł ode mnie alkoholu lub choćby małpiego rozumu, bo inaczej mogło by się to zakończyć zawiadomieniem do opiekuna roku, a nawet dyrekcji!

Lekcje przeżyłem w niemałym strachu, wykazując możliwe zaangażowanie. Były ćwiczenia na kozetce, ale na szczęście nie wzbudziłem u nikogo podejrzeń…

Umęczony i z bólem głowy pod wieczór wróciłem do internatu. Zjadłem „danie na szybko” i spontanicznie postanowiłem rozwiązać pewien nurtujący problem. Podjąłem decyzje o wyprowadzeniu się od uciążliwego współlokatora - marudnego Leszka, który ciągle miał jakieś pretensje i uwagi, w ciągu dnia, unosił się złością a wieczorami grał z drugim współlokatorem – Popkiem w gry komputerowe, nie dając spokojnie spać!

W tajemnicy zwróciłem się z prośbą do Anety, opiekunki bursy, by przenieść się do kolegów z pokoju 308, którzy mają wolne łóżko i przede wszystkim mamy dobre relacje na co dzień. Aneta, wyraziła zgodę, natomiast warunkiem było przyjście razem z Leszkiem do jej pokoju. Bez zawahania przeprowadziłem z nim ostatnią rozmowę:

- Leszek, Aneta cię prosi do siebie, teraz!

– No już idę, idę!!! A co, pali się? – odpowiedział aroganckim tonem i ledwo ruszył się zza laptopa z kwaśną miną…

Zasiedliśmy przy dużym stole: z przodu Aneta a po przeciwnej stronie ja i Leszek.

- Sprawa wygląda jasno. Chłopaki, ewidentnie nie dopasowaliście się charakterami!

A teraz proszę o argumenty przeciwko sobie. Wtedy zrobiło się gorąco…

Leszek rzekł z kamienną twarzą, że go depczę mu po nogach, nie daję spokojnie spać, grzebię w jego szafkach i używam laptopa bez pozwolenia. Tyle. Teraz ja zabrałem głos:

- Mam dosyć tej twojej ciągłej huśtawki nastrojów, aroganckich min, nagłych frustracji, oglądania dziwnych filmików, ataków euforii w godzinach nocnych, tego jak traktujesz nasze koleżanki! Ale przede wszystkim: siadania na moim łóżku bez pytania, twierdząc, że tam jest jedyny dostęp do biurka!

Nastała grobowa cisza, wszyscy zamilkli. Aneta, podsumowała spokojnie:

- Wszystko rozumiem. Nic na siłę. Zgadzam się na zmianę pokoju! Czym prędzej przenosiłem swoje rzeczy z pokoju numer 312 do 308, jeszcze zagadnąłem do Popka, że do niego nie miałem żadnych aluzji…

W nowym lokum przywitali mnie Kornel, Olek i Patryk. Już pierwszy wspólny wieczór był zupełnie inny: gwarny, wesoły i… z kolejny piwem na dziś, ale mimo wszystko noc była spokojna i wyspana.

Następnego dnia obudził mnie piękny widok na okazałe drzewo w jesiennych barwach za oknem, a przy śniadaniu przyjąłem gratulacje odważnej decyzji od sąsiadki Ani. Załatwiłem ostatnie formalności związane ze zmianą pokoju u dyrekcji. Tylko w pierwszych trudno było zapamiętać nowy numer pokoju.

Średnia ocena: 3.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania