Sadzawka Bardo
Pod płotem przemyka przemoczony pies sąsiadów. Od wczoraj pada deszcz, a ja zanurzam się w sadzawce Bardo, oczekując ponownych narodzin. Teraz jest cisza, nie ma snów i myśli, poruszam się i czuję, że byłem tu nie raz. Dzisiejszej nocy wróciłem do krainy Bardo i zastanawiam się skąd to poczucie dysharmonii. Coraz bardziej oddalam się od tego co już poznałem, co znam.
Za obrazami domu odkrywam wciąż nowe pajęczyny. Odnajduję wplecione w nie ślady ostatniej wiosny, kilka zapamiętanych letnich dni i czas godzin przedpołudniowych. W półmroku domu, odkrywam tajemne przejścia na co dzień niewidoczne, ukryte wśród ruchu mieszkańców. Powoli rodzi się we mnie chęć ponownych narodzin, by móc powrócić do domowej ciszy, do chłodu godzin porannych. Siła pragnienia każe mi wracać, by po raz kolejny przekonać się, że nic poza pragnieniem nie istnieje.
W jednym z zakamarków domu znalazłem przejście, które prowadzi do centrum miasta, na rynek z gołębiami i słońcem. Wróciłem w to miejsce, a ciebie już tam nie było. Znowu przeszedłem zapamiętane trzy schodki, prowadzące do świata parków, piaskownic z dziećmi i szumiących fontann. Nie powinienem tu wracać.
Tak właśnie jest. Migoczące światło w ciepłych kolorach pomarańczy wydłuża cienie drzew i myśli. Uwielbiam w takie dni siadać w pobliskim parku, razem ze staruszkami grzać kości w pastelach stygnącego słońca. Zauważyłem, że popołudniami, rozłożeni nieopodal szachiści zwalniają swe ruchy. Pomiędzy słowem szach i mat, czas pozwala na coraz dłuższe drzemki.
Lubię kłaść się w parkowej trawie i rozmawiać z jaszczurkami. Mam przed oczami „Szał” Podkowińskiego. Bogini poskramia naturę, wyrywając ją nicości. Zupełnie jak dwoje staruszków na pobliskiej ławce. Próbują ujarzmić to co nieuniknione. Zapomnienie.
Kiedy poznamy, że wszystkie drogowskazy prowadzą donikąd zyskamy nową perspektywę świata. Nie wiem, czy zwróciłaś kiedyś uwagę na piękno parkowych fontann. Nie zna smaku życia ten, kto nigdy nie oddał się ich czarowi.
Dlatego każdy swój wiersz dedykuję królowej letnich burz, z którą tańczyłem w opustoszałych parkach. Do dziś kocham deszcz, smak potu na skórze, biały album i wyprawy na truskawkowe pola. Wiem, że można spłonąć mocą rzuconych wyzwań, dlatego zapomniałem brzmienia ich słów. Wraz z niepamięcią wróciłem do świata żywych.
Dzisiejszej nocy siedzę tak blisko siebie, że znowu czuję zapach królowej letnich burz i widzę w szparze drzwi światło jej lśniących włosów.
Komentarze (10)
Za dużo ''moje'', ''mojego'' - można usunąć, bo to samo wynika z kontekstu. Zastanawia mnie użyte ''nie raz'', może sugerować, że nie raz i nie dwa, ale też że nieraz.
W prozie poetyckiej nie masz sobie równych, prawdziwe mistrzostwo. Na dodatek tak malujesz, że można podążać za słowami i widzieć na co patrzysz.
Pięknie...
mojego z domu wywaliłem
moje myśli też
dzięki
Szampańskiego humoru dla Ciebie :)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania