Salamandra

Wychodzisz nocą, feromony oszałamiają,

wiesz to – wykorzystujesz je tańcząc.

Jak by cię nie nazwali, nic to nie znaczy.

Wabisz i zabijasz – i to ciągłe:

 

szszszszsz….

 

Kto cię zobaczy próbuje zajrzeć w oczy,

i przypodobać: „Mówili, że ładna?”. Płyniesz.

Na fali, chyba, paktu z diabłem, masz coraz młodsze ciało.

„To jakaś patologia!”. – mówisz i wiem, że to szczere.

 

Wciąż słyszę: – „szszsz”… tysiące kilometrów od ciebie,

a jesteś tuż obok. Czego bym chciał, poza uśmierceniem gada?

Spotkania „face to face”, oddechu spłoszonego zwierza,

i tej pozy w białej bluzce i spódnicy w kratę.

 

Wychodzisz nocą, gdy ja idę spać. Odsypiam młodość,

i błędy starości zabieram ze sobą. Zniszczyłem zdjęcia, 

wspomnień nie potrafię. To było coś prawdziwego?

Czy tylko feromony?

Średnia ocena: 0.0  Głosów: 0

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (1)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania