Salonowe febliki
Krążę po sali z kieliszkiem w dłoni.
Brakuje dialogu między obrazem
a gęstością myśli. Zawiodło oko,
prawe trudniej jest oszukać.
Razem z wszystkimi zadzieram głowę,
powoli wspinam się ku wyżynom.
Każdy rysunek to osobliwość
- wytrawny trunek otwiera słowa.
Dokoła tyle miłych gestów.
Nawet nie drażnią spory o dzieło,
przecież kochamy tych, co przed
czasem poznali prawdę:
ludzi najłatwiej ogłupiać kiczem
Komentarze (10)
Przecież obraz bez obserwatora, nie jest ani ładny, ani brzydki. To czek określa subiektywnym spojrzeniem.
Wiersz, w rzeczy samej, subtelny↔Pozdrawiam?:)
Dobry wiersz.5
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania