Sam

Psa przejechali mi ludzie, którzy przyjechali po pieniądze. Pies był mały, więc mogli nie wiedzieć, że po nim jadą. Mały, za to bardzo długi, 27 kilometrów wspaniałego psa. Wsiadłem do auta, dłonie trzęsły się na kierownicy. Po drodze ciągle mijałem jego zakrwawione zwłoki. W końcu dogoniłem ich, w lesie, podjechałem spokojnie i uderzyłem z boku w tył auta, jak to robią policjanci w filmowanych z powietrza pościgach w USA. W lusterku wstecznym malały tylko droga i częściowo pies. Po kilku minutach zacząłem się uspokajać. Postanowiłem pojechać do końca psa i pogłaskać go po pysku po raz ostatni. Jechałem tak pół godziny, po obu stronach drogi z prędkością auta zaczynała się jesień. Pies kończył sie w słońcu na samym skraju lasu. Podszedłem, nachyliłem się i pogłaskałem go po dupie. Złotawe pola ciągnęły się po horyzont, słońce przyjemnie podgrzewało mi twarz. Wśród szumu drzew, w oddali, chyba usłyszałem, jak pisnął po raz ostatni.

Średnia ocena: 3.5  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (3)

  • Rebley 31.08.2015
    Chwila, chwila bohater chciał pogłaskać psa po pysku, a zrobił to na dupie?? 4
  • A i owszem. To krótki tekścik o nieumiejętności pożegnania się.
  • Lady_Makbet 02.10.2015
    znowu zwierze ktore jest rozjechane...musiałeś mieć traumatyczne dzieciństwo

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania