Sam Na Sam
Był styczniowy wtorek. Słońce, najbliżej Ziemi. Wojtek wstał o 9.30. Na zewnątrz, zimno, a w nocy poprószył śnieg. Bohater tego krótkiego opowiadania zjadł szybkie śniadanie. Nie wiedział jeszcze jak zagospodaruje dzień. Mieszkanie, w którym się znajdował, to jedna czwarta domu. Ów dom wyrastał na lekkim pagórku we wsi Balków, blisko geometrycznego środka Polski. W pomieszczeniach panowała cisza. Wojtek był sam, gdyż członkowie rodziny, u której był gościem, byli w pracy. Kiedy wreszcie się obudził na dobre, odpalił przegrane nagrania na kasecie magnetofonowej. Muzyka była mu prawie obca. Nie miał pojęcia, że jest tak dobra. Z perspektywy czasu to dla niego jedna z najlepszych, rapowych, polskich płyt. Pokochał ją. W tym zimnym pokoju nie był już tak samotny. Dźwięki dobiegające z grającego sprzętu, stały się ukojeniem i zachętą do solidnej pracy. Pracował olejnymi pastelami, zapełniając karton przyklejony do drewnianej płyty. Tematem pracy były cztery słoneczniki otoczone na górze błękitem i zielenią u dołu. Tworzenie silnie go pochłonęło. Wielka przyjemność, płynąca z posługiwania się medium, dała nieoczekiwane rezultaty. Było naprawdę dobrze. Czuł się zadowolony, pomimo panującego wokół chłodu. Chociaż 2004 rok dopiero się rozpoczął, był to jeden z najlepszych jego momentów. Wyjątkowo istotna chwila, a po latach okazało się, że także jedna z najważniejszych w jego życiu. Po prostu, pastele i muzyka. Po prostu Sam Na Sam.
5 Styczeń 2025
Komentarze (1)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania