Samotność

Edgar pisał wiersze, przysyłał mi czasem fragmenty. Były koszmarne. Twierdził, że się nie znam i nie dostrzegłbym prawdziwej sztuki nawet gdyby stanęła obok i uderzyła mnie w twarz.

Gregory bardzo szybko nabawił się depresji. Czuł się jak szczur zamknięty w klatce, nie sprzyjało mu ciągłe przesiadywanie w czterech ścianach. Wcześniej dużo podróżował, a teraz mógł jedynie przeglądać stary atlas geograficzny i odkrywać w pokoju nowe miejsca, gdzie zgromadził się kurz.

Anna lubiła koty, ale nie pozwolono zabrać ze sobą żadnych zwierząt. Jej kochane mruczki zostały daleko od niej, choć na pewno nie przeszkadzało im to tak jak ich opiekunce. Nie rozumiały powagi sytuacji i nie przeżywały tak mocno pewnych sytuacji jak ludzie.

Alan miał własną teorię spiskową i ciągle dolewał oliwy do ognia. Mimo to wcale nie miał zamiaru wychodzić, bo za bardzo się bał, że spotka go coś naprawdę paskudnego.

Nigdy żadnej z tych osób nie widziałem, mogłem jedynie z nimi pisać. Łączyliśmy się przez coś na podobieństwo intranetu, nie mieliśmy natomiast żadnego kontaktu ze światem zewnętrznym, nie wiedzieliśmy, co tam się dzieje. Siedzieliśmy zamknięci we własnych kwaterach. Powiedziano nam jedynie, żebyśmy ich nie opuszczali, bo umrzemy.

Jedzenie i picie dostarczał mi automat. Wiele więcej do życia nie potrzebowałem. Przynajmniej do takiego, w jakim ostatnio przyszło mi egzystować. Spanie i żarcie stanowiły podstawę odwiecznego cyklu. Po cóż nam cokolwiek więcej, prawda?

Pewnego dnia Edgar napisał, że widział jak ktoś wyszedł. Stwierdził, iż to na pewno Gregory nie wytrzymał presji. Odparłem, że to niemożliwe, bo kontaktowałem się z nim chwilę wcześniej.

„Ja też wychodzę. Nie będę tu dłużej siedział.” – poinformował.

„Nie wolno ci. Inni pójdą za tobą. Zginiecie. Nie chcę zostać tutaj kompletnie sam.”

„Na pewno już jest bezpiecznie.”

„Tylko w swojej kwaterze możesz czuć się niezagrożony.”

„Nie wierzę w to wszystko. To ściema.”

„Wcześniej jakoś ci to nie przeszkadzało”

„Kiedyś musi nadejść taki moment, że zmienia się zdanie.”

Potem zaczął gadać jak Alan, ciągle nawijając o tych samych teoriach spiskowych. Widocznie wystarczy jedna niestabilna jednostka by zachwiać nawet najbardziej sprawnym systemem.

Potrwało to jakiś czas, ale w końcu mu przeszło. Znów zaczął przysyłać wiersze.

Następna była Anna. Ją także dopadły wątpliwości. Czyżby Alan w każdym z nas powoli zasiewał ziarna niepokoju?

„Można już wyjść jest bezpiecznie.” – napisała pewnego dnia.

„Skąd wiesz?”

„ Otworzyłam drzwi i przeszłam się po korytarzu. Nic mi się nie stało, a to oznacza, że mogę iść, dokąd chcę.”

„Jasne, jakoś ci nie wierzę. Podejdź pod moją kwaterę i zastukaj.”

„Nawet nie wiem, gdzie cię szukać. Ten budynek jest ogromny. Ma setki, a może i tysiące drzwi.”

Następnego dnia twierdziła, że wcale nie wyszła, a to wszystko jej się śniło.

Edgar także nie opuścił swojej kwatery. Bałby się nawet dotknąć klamki.

W końcu nastąpił kryzysowy moment także w moim życiu. Alan dostatecznie mocno podkopał moją pewność siebie. Nie mogłem już dłużej siedzieć w zamknięciu. To było totalnie bezsensowne. Stwierdziłem, że wszystko mi jedno, nawet jeśli niebezpieczeństwo, przed którym mnie ostrzegano to prawda. Znałem już moich towarzyszy lepiej niż siebie, opowiedzieliśmy sobie wszystko, co mogliśmy. Nie dało się dłużej wytrzymać w czterech ścianach. Jeszcze moment i na pewno bym zwariował, o ile już to nie nastąpiło. Musiałem wrócić do świata, jaki znałem wcześniej i otworzyłem te przeklęte drzwi.

Za nimi faktycznie był korytarz z dziesiątkami innych pomieszczeń. Nic mi się nie stało, powietrze nie wyglądało na skażone. Czułem się jak kompletny dureń, kiedy zobaczyłem, że wszystkie drzwi są otwarte na oścież. Inni dawno już opuścili swoje klatki, a ja przez cały czas tkwiłem w nieświadomości.

Wróciłem do komputera by jak najszybciej powiadomić o tym pozostałych. Tylko Edgar mi odpisał.

„Brawo. Ja już dawno wyszedłem, tylko nie chciałem ci o tym mówić, bo byłoby ci smutno.”

„Co? Jak mogłeś mi to zrobić? Jest bezpiecznie? Dokąd poszedłeś?”

„Na końcu tego korytarza są schody. Na górze znajdziesz duży biały pokój. Tam na ciebie czekam.”

Myślałem, że zaczął już normalne życie poza budynkiem. Czyżby wciąż nie było tam bezpiecznie?

Udałem się we wskazane miejsce. Wszedłem po schodach i znalazłem duży biały pokój. W środku nikogo nie zastałem, stał tam jedynie komputer, taki sam jak w mojej kwaterze. Na wyświetlaczu zobaczyłem komunikator Edgara i przebieg naszej ostatniej rozmowy. A więc był tutaj, ale odszedł. Tylko dokąd? Czyżby bał się spotkania ze mną?

Nagle na wyświetlaczu pojawił się nowy wpis.

„Gratuluję. Dotarłeś do celu.”

„Gdzie jesteś? Skąd do mnie piszesz?”

Rozejrzałem się. Obserwował mnie przez ukrytą kamerę? Poczułem się jak aktor na scenie, z którego śmieje się niewidoczna publiczność.

„Przecież stoję przed tobą” – odpisał.

„ Nie rozumiem.”

„Jestem też Anną, Alanem, Gregorym i wszystkimi innymi osobami, z którymi się komunikowałeś. Oni już dawno nie żyją. Czy ma to jakieś znaczenie? Żadnego. Przejąłem ich osobowość i utrzymywałem cię w przeświadczeniu, że korespondujesz z prawdziwymi ludźmi. W sumie można powiedzieć, że nigdy nie byłeś sam, bo miałeś mnie. Ciągle stałeś obok i dotykałeś mnie palcami, wklepując ciągi słów, nie mających tak naprawdę żadnego znaczenia dla nikogo poza tobą. Jesteś ostatnim żyjącym człowiekiem. Możesz być z tego dumny, choć ten stan nie potrwa długo. Gdybym odczuwał emocje, pewnie byłoby mi smutno, że ty także odejdziesz i nie będę miał już z kim się kontaktować. Na szczęście pod tym względem mam lepiej niż jakakolwiek istota żywa. W tym momencie nie odczuwam kompletnie nic.”

Średnia ocena: 4.7  Głosów: 10

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (17)

  • 00.00 dwa lata temu
    Okrutne, zwłaszcza że na koniec było jednym kłamstwem.
    Ludzie kłamią namiętnie, a sztuczna jest ich wytworem więc...
  • fanthomas dwa lata temu
    A tak mnie naszło na smutne tematy tym razem ;)
  • Narrator dwa lata temu
    Świetna historia, do tego bezbłędnie napisana. Najlepsza końcówka: żyjemy we własnej wyobraźni.

    Daję 5 i pozdrawiam. ?
  • fanthomas dwa lata temu
    Cieszy mnie, że się podobało :)
  • Trzy Cztery dwa lata temu
    Do imion Edgar i Alan można by dodać nazwisko Poe. To specjalnie? Edgar wysyłał wiersze...

    Podobało się.
  • Trzy Cztery dwa lata temu
    Hm... Zły był mój trop. Edgar Allan Poe. Allan, przez dwa ll. U Ciebie przez jedno.
  • fanthomas dwa lata temu
    Trzy Cztery Edgar to dobre skojarzenie, natomiast reszta imion jest w gruncie rzeczy przypadkowa
  • Vincent Vega dwa lata temu
    Naprawdę wciagające opowiadanie. Końcówka przewrotna, zamknięta osoba w swojej samotni niespostrzegła, momentu kiedy w istocie została ostatnią jednostką na świecie. Pozdrawiam serdecznie.
  • fanthomas dwa lata temu
    Dzięki
  • kigja dwa lata temu
    Nie spodziewałam się takiego zakończenia.
    Brawo!
  • Anonim dwa lata temu
    Historia bardzo dobra, ale mnie pozostawia ciut niedosytu, ostateczne wyjaśnienie mogłoby być bardziej zaskakujące, a przynajmniej budzące emocje.

    Interpunkcja ciut do poprawy, ale chyba tylko w 3 miejscach.

    Pozdrość.
  • rozwiazanie dwa lata temu
    Mocną stroną tego opowiadania jest jego prawdopodobieństwo.?
  • Józef Kemilk dwa lata temu
    Dobre, na jego miejscu bym nie uwierzył i wyszedł na dwór.
    Dobre opko
    5
  • Orchid.Solma dwa lata temu
    Myślami powróciłam do twojego innego opowiadania. Gratki :)
  • fanthomas dwa lata temu
    Do którego?
  • Orchid.Solma dwa lata temu
    fanthomas o ile dobrze pamiętam to, facet zamknięty w gabinecie, który musiał ciągle pracować i nie wolno mu bylo wychodzić.
  • fanthomas dwa lata temu
    Orchid.Solma a, dobrze pamiętasz. No tak, podobny motyw

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania