Samotny tłum

Na przystanku w ciemnicy nieba

Czekam sam na odludnym pustkowiu

Pytam siebie czy tu kogo potrzeba

Poszukując autobusu w nowiu

 

Niby sam a zajeżdża wybawiciel mroku

Oślepia mnie swą obecnością

Pcha mnie tym w objęcia tłoku

W pustym pojeździe martwię się maleńkością

 

Podróż mi mija w chłodzie i smutku

Gdy wpadamy na przystanek nowy

On wchodzi ten jeden z mego gatunku

Kroczy w mą stronę pewny i gotowy

 

Milczy ale ja milczenie lubię

Na ten czas mi wszystko jedno

Lecz nie wytrzymuję i mówię

Że trafił tym w samo sedno

 

Towarzysz podróży ten sam jak nas dwóch

Z nim przekraczam kamień milowy

Nim się spostrzegłem wykonaliśmy ruch

Wpadłem w jego czaru okowy

 

Czas nieubłagany władca losu i wieczności

Ukazał mi skazy i rysy i uszczerbki

Obnażył diament nieoszlifowany do nagości

Najsłodszy mój tort mogący być cierpki

Średnia ocena: 4.0  Głosów: 4

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (2)

  • o nim pseud 3 dni temu
    Pióro lekkie, widać że wyrobione, styl bez zarzutu... 10.
  • KacperLipski 2 dni temu
    Serdeczne podziękowania i gorące pozdrowienia :)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania