sąsiadka
To stary budynek, mury mają pół metra grubości. Dzisiaj ta ilość cegieł wystarczyłaby pewnie na dwa takie bloki. Mimo to ciągle słyszę telewizor sąsiadki. Beznamiętne dialogi serialowych aktorów z łatwością przesączają się przez ścianę, męczą tanim dramatyzmem. Staruszka prawie nie słyszy. Muszę krzyczeć, kiedy chcę ją pozdrowić na klatce schodowej. Ona cieszy się na mój widok i odkrzykuje swoje. Cała klatka wie, że się spotykamy. Podziwiam ją głośno, że tak dzielnie radzi sobie z tymi piętrami. Proponuję pomoc z zakupami, ale z miejsca ją odrzuca: - Co ja tam mam, parę bułek. Poza tym muszę wychodzić, wie pan, żeby nie zwariować. No i też oczywiście dla treningu, przecież trzeba się coś poruszać. Uśmiecha się pięknie swoimi pogodnymi, brązowymi oczami. Nie potrafię sobie wyobrazić, jak mogła wyglądać, gdy była młoda. Może nigdy nie była...
Kiedyś dała mi czekoladę. Z wdzięczności za dobre chęci, lub za to, że czasem się pojawiam. Albo po prostu nie było nikogo lepszego, z kim mogła by podzielić się tą odrobiną szczęścia. Współczesny model starości. Zazwyczaj tak się właśnie teraz kończy: za brudną szybą, w samotności, z żałosną emeryturą, z trzema piętrami do pokonania, żeby móc wybrać się na spacer po bułki. Nikt jej nie odwiedza. Nie wiem nawet, czy to smutne, w dużej mierze to przecież kwestia wyboru. Człowiek przyzwyczaja się, że jest panem własnego losu, do końca chce żyć po swojemu. Zwłaszcza to wojenne pokolenie, oni naprawdę nie potrafią odpuścić. Trochę to rozumiem. Ciekawe, czy my też będziemy takimi zawzięciuchami. Oby nie.
Przywykam do hałasu zza ściany, nie upieram się, że wolę inaczej. Już mi aż tak nie przeszkadza. Jednak gdy dzwoni u niej telefon, nadal jest mi dość nieswojo, nie da się przecież nie słyszeć, kiedy Ona przekrzykuje telewizor. Wiem, że to nieładnie, cóż zrobić… Ona się irytuje: - To powiedz mu, że jeszcze się zdziwi! - krzyczy. - Byłam u lekarza, słyszysz? - Rany… Pół miasta słyszy! - Zrobiłam wszystkie badania. Powiedział, że jestem zdrowa i będę żyła sto lat. Zobaczysz, jeszcze was przeżyję. A jego to już na pewno! Powiedz mu, że nigdzie się nie wybieram i będę żyła dłuuugo, bardzo długo! Powiedz mu, że nie ma na co liczyć! Powiedz, że jeszcze się zdziwi!
I nagle serialowe tragedie mieszają się z tymi prawdziwymi. Otwieram okno, by wpuścić świeże powietrze, niech wywieje tę duszną zatęchłość. Słyszałem, że relacje z bliskimi bardzo wpływają na długość naszego życia. Myślałem jednak, że jakoś to inaczej działa.
Komentarze (2)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania