SasuSaku 2 - według Hideki
Następnego dnia, tak jak Sakura myślała, obudziła się z kaszlem i katarem. Plus był taki, że kaszel był suchy, więc nie było większym powodów do obaw.
Wstając z łóżka i wiedząc, że mimo wszystko musi iść dzisiaj do szkoły, poszła do salonu, gdzie znalazła tabletki na kaszel i ból gardła. Szybko je zażyła i wróciła do pokoju, żeby się ubrać.
Musiała pójść, bo wiedziała, że jeżeli dzisiaj nie pojawi się na klasówce z matematyki, nie będzie miała już możliwości zaliczenia. Cóż, nauczycielka tego przedmiotu nie przyjmuje usprawiedliwień od rodziców (w jej przypadku od brata – prawnego opiekuna), jest w stanie zaakceptować tylko zwolnienie od lekarza, a dziewczyna nie zamierzała się do niego wybierać.
Szybko wyjęła z szafy szarą bluzę i ciemne dżinsy, bo uważała, że do szkoły nie ma co się stroić, a następnie poszła do kuchni zrobić sobie kawę.
Po drodze zahaczyła o pokój brata, ale jego już nie było. Najprawdopodobniej poszedł do pracy, która jest tajemnicą – nigdy nie chciał powiedzieć Sakurze, czym się zajmuje. Po kilku próbach dziewczyna odpuściła dopytywanie go onią. Miała nadzieję, że nie robi nic głupiego, choć za każdym razem, gdy odmawiał odpowiedzi na jej pytanie, miała co do tego wątpliwości.
Zakładając plecak, cieszyła się, że nie wybrała torby, bo była pewna, że jej ramię bardzo by na tym ucierpiało.
Przed bramą do domu czekała Hinata. Droga do szkoły to był jedyny czas, gdy były same i mogły porozmawiać na spokojnie... No, nie biorąc pod uwagę nielicznych nocowań u którejś z dziewczyn.
Szybko przywitała się z przyjaciółką całusem w policzek i, idąc w stronę szkoły, streściła wczorajszy dzień.
Kiedy opowiadała o swoim wczorajszym, fascynującym wieczorze z nudziarzem, Hinata nie mogła momentami opanować salw śmiechu.
– Przepraszam cię za to. Nie miałam pojęcia, że rzeczywistość jest całkiem inna – powiedziała, powoli opanowując chichot.
– Nie przepraszaj, skąd mogłaś wiedzieć. Po prostu już nigdy więcej nie umawiaj mnie na takie spotkania – dokończyła, mając nadzieję, że przyjaciółka spełni jej prośbę. – A po wyjściu z kawiarni...
– Po wyjściu z kawiarni? – dopytała, gdy Sakura nie skończyła.
Machnęła ręką.
– Nic ważnego.
Hinata spojrzała na nią podejrzliwie.
– Skoro nic ważnego, to opowiedz.
– Zaczepił mnie jakiś chłopak i chciał mnie podwieź do domu, tłumacząc, że jest mi zimno i może mi się stać krzywda – opowiedziała w dużym skróceniu, nie wspominając o tym, co ten dupek chciał zrobić.
– A przystojny był?
W tym momencie Sakura poczuła, że powiedzenie o tym Hinacie było błędem.
Wzniosła oczy ku górze, starając sobie przypomnieć jak wyglądał. Nie miał na sobie kasku, więc nie było trudno zauważyć jego twarzy, tym bardziej, że była ona oświetlona dzięki światłu latarni.
– Taki sobie, nic szczególnego – powiedziała, wykrzywiając usta, choć myślała o coś innego.
Dobra, był przystojny, ale co z tego, skoro specjalnie oblał ją kałużą? Zresztą jeśli miałaby po wyglądzie go ocenić, to wyglądał na podejrzanego typka.
Dalsza droga do szkoły minęła dziewczynom dość szybko. Rozmawiały o pani z matematyki, jaka to ona jest niedobra, że w piątek robi klasówkę. Później rozmowa przeszła na temat imprezy urodzinowej ich wspólnego przyjaciela Nejiego, która odbyć się miała w sobotę. Z początku Sakura nie była przekonana, czy na pewno się na niej pojawi, bo w końcu jest przeziębiona, jednak kiedy Hinata powiedziała, że na urodziny koleżanki to może nie pójść, ale nie na urodzony przyjaciela, zdecydowała, że pójdzie.
Wchodząc do szkoły, czekała ich niemiła niespodzianka. Karin i jej przyjaciółka stały tuż przy wejściu, więc tak czy inaczej musiały obok nich przejść.
– Hinata – zaczęła swoim irytującym głosem Karin, robiąc krok w naszą stronę – jak twój związek z Naruto? Kwitnie? – Roześmiała się razem z Ino.
Biało oka natychmiast spuściła głowę. Dziewczyna otwierała się tylko w towarzystwie Sakury, Naruto i Nejiego. Na co dzień była bardzo skryta i nieśmiała.
– Z czym ty masz Karin problem? – spytała Sakura, mrużąc oczy.
– Próbuję być miła. – Złapała się prawą ręką za serce. – Jestem ciekawa jak wygląda związek mojego ulubieńca z Hinatką.
Naruto był pośmiewiskiem wśród wielu uczniów; zawsze niezdarny, zakręcony, rzadko wiedział co się wokół niego dzieje. Wyśmiewanie go przy pierwszej lepszej okazji było Karin ulubionym zajęciem. Nie wiele osób wiedziało, jaki jest naprawdę. Gdyby chciał uciszyłby tą rudą małpę raz na zawsze. Jemu jednak wcale nie przeszkadzało, co myślą o nim inni, bo nie zależało mu ani na nich ani na ich opinii na swój temat. Po części Sakura go podziwiała, że potrafi przejść obojętnie, gdy ludzie się z niego śmieją.
Zignorowała jej wypowiedź i pociągnęła Hinatę w stronę szafek.
* * *
Lekcje Sakurze minęły w błyskawicznym tempie i nawet klasówka z matematyki, której się tak obawiała, poszła jej nieźle – tak jej się przynajmniej wydawało.
Wychodząc ze szkoły, pożegnała się z Hinatą, na którą czekał jej chłopak, i poszła w stronę domu. Wiedziała, że jej brat przyjdzie – jak zresztą w każdy piątek – tak późno, że pewnie będzie już spała. Nie dawało jej spokoju miejsce jego pracy, bo w końcu żadna praca nie hańbi, więc nieważne, co by robił, ona zmieniłaby do niego stosunku. Był jej starszym bratem, zarabiał pieniądze, opłacał dom, kupował jedzenie, a nawet czasami – ostatnio coraz częściej – zabierał siostrę na zakupy.
Myśląc, co będzie robiła, gdy już dojdzie do domu, przechodziła obok ciemnego zaułka. Nie licząc, że zobaczy tam coś ciekawego, spojrzała w w jego stronę.
Natychmiast się zatrzymała, kiedy jej oczom ukazał się chłopak z grzywką, której końcówki były zielone.
Nie liczyła, że zobaczy coś ciekawego, ale najwidoczniej się przeliczyła.
Już miała krzyknąć do brata i zapytać go, co tu robi, ale w ostatniej chwili zamknęła usta.
Podeszła do jednej ze ścian, chowając się za nią, tak, żeby nie było jej widać, jednak żeby ona mogła widzieć Daiki.
Wiedziała, że jeśli spyta go wprost, co tu robi, on ją zbyje, wymyślając jakaś nieprawdziwą historyjkę i każąc jej iść do domu. Dlatego postanowiła go śledzić.
Kiedy chłopak, rozglądając się na boki, poszedł w stronę zaułka, Sakura ruszyła na palcach, trzymając się jak najbliżej ścian budynku.
W jej głowie zaczęły się pojawiać najczarniejsze scenariusze. Próbowała przewidzieć, co tu się dzieje.
Kiedy Daiki doszedł do jakiś pięciu mężczyzn, a Sakura się im przyjrzała, nie mogła uwierzyć własnym oczom. Wśród nich był wczoraj poznany chłopak. Co mój brat ,do cholery, ma z nimi wspólnego?! – pomyślała.
Kolejną szokującą rzeczą, jaką zobaczyła, było niewielkie torebeczki z białym proszkiem. Otworzyła szeroko oczy i przyłożyła dłoń do ust, nie wierząc, że to się dzieje naprawdę – a nie trzeba być geniuszem, żeby wiedzieć, co jest grane.
Postanowiła zawrócić do domu i poczekać do późna na brata, żeby z nim porozmawiać.
Jednak kiedy obróciła się na pięcie, poczuła, jak z silnych emocji, którą nią w tamtym momencie targały, zakręciło jej się w głowie. Nie chcąc upaść w tył, złapała się wazonu, stojącego na małym, zniszczonym stoliczku, ale zawroty były tak silne, że wazon zepchnęła, który następnie się rozbił.
Oczy wszystkich chłopaków zwróciły się w jej stronę.
Komentarze (2)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania