SAUDADE

Tu pod miękkim światłem wieczoru

długie cienie pinii

rosną w czarne struny,

jak cienie ludzi i zdarzeń

milczące i bezbolesne

póki nie trąci ich pamięć.

 

Tu się nie zapomina:

to co było, to co być mogło, co było ale inaczej – czeka.

Pokój z dzieciństwa pełen martwych zabawek,

stare zeszyty pełne niezdarnych namiętności,

furtka do tamtego ogrodu,

nieotwarte listy z dna szuflady -

zostaną otwarte

jak rana.

 

Saudade – słoneczny pokój, kwiaty na stole,

w powietrzu zapach chleba i kawy.

I drzwi leciutko uchylone

do pokoju gdzie zmarła.

 

São Nicolau, nie ma do ciebie powrotu!

Dni podnoszą się i opadają jak fale,

a w ustach słodko-gorzki smak

i przyćmiony ból koło serca.

 

Lepiej się nie odwracaj –

one mogą tam jeszcze stać, nienaruszone czasem,

ze spojrzeniem jak ze studni.

Lepiej nie podnoś oczu, gdy cię mijają,

tylko słuchaj kroków i muzyki.

I czekaj na smugę zapachu,

który pamiętasz,

którego nigdy nie było,

bez którego trudno żyć.

 

Tu zachód słońca się nie kończy:

światło i cień nieustannie tańczą

migotliwymi plamkami na grzbietach fal,

nierozdzielne jak radość i smutek,

uparcie wymykając się mrocznej głębi

perlistymi kroplami

szaro-złotego fado.

Średnia ocena: 0.0  Głosów: 0

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania