Schyłek
Ponownie zamykam wrota świata rzeczywistego. Nie oferuje on nic, co mogłoby przyciągnąć mnie na dłużej. Jest zbiorem reguły, które stwarzają pozory wolności, ale prawdziwa wolność nie istnieje. Kasa, kredyt na mieszkanie, samochód w leasing, praca ósma-osiemnasta. Dzień po dniu, kumulują się te dziwności, zbierają w nas jak toksyny, które zżerają od środka. Jestem otruty jadem i codziennie gniję, rozkładam się, ale głównie psychicznie. Czekam na ten moment, kiedy powiem sobie dość i mam nadzieję, że wybuchnę, jak bomba atomowa rozsadzając setki umysłów, żyjących nieświadomie według zasad korporacji, polityki, ułomnego prawa. Chciałbym pstryknąć palcami i zobaczyć, że patrząc widzicie, to co widzę ja.
Obudź się, krzyczy głupi zegarek, a ja ledwo jestem w stanie znaleźć powód, aby wstać. Trzeba pracować, żeby jeść – na razie innego nie znam i jakoś, tak mechanicznie, podnoszę się ospały, ociężały. Codziennie te same czynności – siku, woda, kosmetyki, golenie, herbata, kanapki, prasowanie, zęby, telefon, klucze, portfel – wychodzimy. Spacer do tramwaju, jak na skazanie, a tam kolejne zombi patrzy beznamiętnie przez szyby. Nikt się nie uśmiecha, ścisk jak w puszce sardynek, zapachy mieszają się ze smrodem. Dlaczego nikt nie patrzy w oczy, dlaczego niebo zawsze przykryte jest czarnymi chmurami. Jakby miało padać, ale nawet deszcz, to dla nas za dużo. Stoję przed ogromnym budynkiem, szklana bryła ciągnąca się, jak wieża Babel, a w środku nie ma żywej duszy. Nie rozumiecie źle, są tam ludzie, ale nikt z nich nie ma w oczach iskry, tego płomienia człowieczeństwa. Wchodzę, chociaż wolałbym nie. Jadę windą, ktoś mi mówi cześć. Myślę, spierdalaj i tak cię nie lubię, ale odpowiadam uśmiechem. Tak wypada, tak by zrobił guru, nasz najwyższy pasterz. On, co kwartał jest idealny, nieskazitelny. Siadam przy biurku, od rana 45 maili. Nawet ich nie czytam, a w razie czego udam, że nie doszedł, że gdzieś na kablach była przerwa, a on po prostu wypadł, nie zdążył przeskoczyć. Czarna dziura wsysa te wszystkie informacje, wsysa słowa, litery i dźwięki. Nie oszukujmy się, wszyscy stwarzamy pozory. Pozornie pracujemy, pozornie nam płacą, pozornie kochamy, pozornie słuchamy, pozornie mówimy, pozornie… żyjemy.
Komentarze (6)
Tekst o monotonnym, szarym, codziennym życiu, jakie wiedzie wielu z nas. Podobnych tekstów jest pełno w internecie, nie są trudne do stworzenia, ponieważ wystarczy opisać zwykły dzień, jednak za każdym razem dają do myślenia.
Oceniam go na 5, ponieważ bardzo dobrze obrazuje sytuację życia codziennego.
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania