Scientosoteryzm

1) Scientosoteryzm to brzydkie i trudne do wymówienia słowo – żadnego innego nie udało mi się jednak utworzyć, by móc wreszcie nazwać pewnego rodzaju zjawisko. Zjawiskiem tym jest często dzisiaj spotykane przekonanie, że nauka jest czymś, co zmienia ludzi moralnie. Nauka – słyszymy raz po raz – sprawia, że uprawiający ją człowiek staje się coraz to bardziej rozumny, obiektywny, otwartość i tolerancja; nauka to (inaczej mówiąc) zbawienie rodzaju ludzkiego. Wspomniany nieładny neologizm – scientosoteryzm – ukułem właśnie jako nazwę, dla tezy, że zbawianie (moralna przemiana człowieka) przychodzi przez naukę (greckie soter, znaczy tyle, co zbawienie; łacińskie scientia znaczy tyle, co nauka).

2) Widzieć rzeczy takimi jakimi one są naprawdę, to wyjątkowo trudna umiejętność – zwolennicy scientosoteryzmu są tego bardzo dobrym przykładem; nie potrafią oni bowiem ujrzeć tego jacy naprawdę są ludzie nauki, a po prostu przenoszą cechy samej nauki (takie jak obiektywizm, czy potrzeba dowodzenia stawianych przez siebie tez) na ludzi, którzy ją uprawiają. Fizyka jest obiektywistyczna, precyzyjna i dowiedlna, stąd też uprawiający ją fizyk na co dzień jest człowiekiem obiektywistycznym, precyzyjnym i dowodzącym wszystkiego tego, co mówi – głoszą scientosoteryści. Tymczasem żadnego takiego przejścia cech samej nauki na cechy osobowe uprawiającego ją człowieka najzwyczajniej nie da się zauważyć… Przeczytajmy na przykład taki cytat:

 

3) (Izzak Newton –gk) (…) w ogóle nienawidził ludzi i zawsze pałał żądzą zemsty do każdego, kto mu bodaj lekko się przeciwstawił, zawinił nawet bardzo mało. W szkole awanturował się z kolegami pod byle pretekstem. Nienawidził kolegów, którzy prześcigiwali go w nauce lub tylko dorównywali mu w ocenach. (…) Nie cierpiał tych, którzy go nie doceniali, a za obrazę mścił się zajadle i niekiedy podstępnie. (…) Będąc znakomitym fizykiem i matematykiem, po odkryciu prawa powszechnego ciążenia, lekceważył dokonania innych uczonych i nienawidził ich gorąco. Mówiono o nim, że z zawiści zdolny jest nawet zabić swoich przeciwników naukowych. William Whiston (…) początkowo przyjaciel (Newtona) (…) pisze: „Nie ogłosiłem krytyki Chronologii Newtona, ponieważ wiedziałem, że autor zdolny jest zabić mnie za to”. Newton był mistrzem zakulisowych intryg. Latami walczył z Leibnizem o wyłączne prawo uznania się za wynalazcę rachunku różniczkowego, choć wiedział, że równocześnie z nim i niezależnie od niego odkrycia tego dokonał Leibniz. Insynuował publicznie popełnienie przez Leibniza plagiatu. Nawet po śmierci Leibniza (…) Newton mścił się na nim nadal, niszczył jego pamięć. (…). Maria Ziółkowska, Wybitni ludzi też ludzie, str. 118-119.

 

4) Izzak Newton był naukowcem wielkiej próby – nie uczyniło go to jednak człowiekiem wielkiej próby; nieprawdaż? Wszystkie ułomności rodzaju ludzkiego dzielił on z innymi ludźmi często o wiele mniej niż on obeznanymi z nauką; tak samo bowiem jak oni, był zazdrosny, ambicjonalny… często nielogiczny i obrażalski. Wielka nauka, jaką uprawiał, nie uczyniła go wielkim człowiekiem…

5) Ja oczywiście bardzo cenię naukę – jej wartość nie leży jednak tam, gdzie przez swe różowe okulary upatrują jej scientosoteryści; nie sprawia, że parający się nią ludzie – poza kontekstem naukowej pracowni – stają się bardziej racjonalni (logiczni), obiektywni i wyważeni w ocenach (etc.) Nauka ma wartość o tyle o ile jest próbą poznania świata – tylko taką… (Grzegorz Klicki)

Średnia ocena: 0.0  Głosów: 0

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania