ŚCIEŻKĄ

Staje tam co ranek, a leniwe fale

jej stopy muskają i liżą niedbale.

 

Staje tam o brzasku. Nim słońce się zbudzi,

przemyka pośród obcych i nieufnych ludzi.

 

Stoi tam w bezruchu. Zerka na strumienie

światła. I na gwiazdy powtórne olśnienie.

 

Pochyla się czasem. W dłoń wody nabiera

i patrząc w bezmierny horyzont zamiera.

 

Czekając na przypływ, w mgiełkę niebieskawą

wchodzi ku wspomnieniom, już z niejaką wprawą.

 

Idzie ku nim z dawna wydeptaną ścieżką.

Bez kierunku. Bez dna. Ciemną.

I bezkresną.

 

otchłań utraconych. Wciąż ten niezmozmożony

ból i strach. Zmęczenie nocy nieskończonych.

Średnia ocena: 4.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania