Scyzoryk
I
Julia wstała z błękitnej kanapy i sięgnęła po szary papier, w który chciała zapakować prezent dla swojego chłopaka. Delikatnie odłożyła przedmiot do małego pudełka i wzięła do ręki taśmę klejącą. Uwielbiała pakować prezenty, tym bardziej, jeśli były dla bliskich jej sercu osób. Uśmiechnęła się do siebie, ona sama niedawno skończyła osiemnastkę, którą skromnie wyprawiała wśród najbliższych. Imprezę zorganizowała jej przyjaciółka Anita, z którą mieszkała. Przyszedł Julii chłopak i ich wspólny przyjaciel Daniel. To jedyni jej znajomi…
Julia przybrała poważny wyraz twarzy. Tęskniła za matką i ojcem. Dotknęła naszyjnik, który nosiła na szyi, odkąd przyjęła I Komunię. Był to prezent od rodziców.
-O której jest impreza?- Rozmyślania Julii przerwała Anita, która weszła do salonu.
-O 21.00 idziemy do klubu.- Julia sięgnęła po czarną wstążkę.
-Co mu dasz?
-Scyzoryk.
-Co?!- Anita była zaskoczona.- Twój chłopak ma osiemnaste urodziny, a ty chcesz mu dać jakieś noże?- w jej oczach pojawiła się iskierka ironii.
-Zawsze marzył o takim prezencie, wiele dla nas znaczy. Poza tym… Nie stać mnie na nic innego, niestety.
Anita spuściła głowę, wiedziała, że Julia chciałaby dać swojemu chłopakowi lepszy prezent, ale zwyczajnie nie było jej na to stać. W całym miasteczku panowała bieda, Julia była w jeszcze gorszej sytuacji, nie miała tutaj nikogo z rodziny prócz babci, żyła z pieniędzy, które przesyłała jej matka ze Stanów. Obie dziewczyny były w klasie maturalnej, co wiązało się z kolejnymi wydatkami. Julia była na stancji u Anity, płaciła jej miesięczny czynsz. Anita była w lepszym położeniu, mieszkanie należało do jej rodziców, mogła je wynajmować komu tylko chciała, za co miała niemało dodatkowych pieniędzy. Starała się jednak nie pokazywać swojej przyjaciółce, ile posiada, nie potrzebowała wygód.
-Dzwoniła twoja mama.- Anita usiadła obok Julii.
-Znowu?- Julia westchnęła.
-Myślałam, że cieszysz się, że martwi się o twoją maturę.- Spojrzała na wiszący na ścianie kalendarz: zostały trzy dni.
-Cieszę się.
-To o co chodzi?
Julia spojrzała na Anitę, nie lubiła rozmawiać z nią o swoich problemach, mimo iż dziewczyny znały się już trzy lata, czuła ciągle jakąś blokadę.
-O nic, po prostu…
Zadzwonił telefon. Julia odetchnęła z ulgą.
-To Daniel. Idziemy!
***
Marcin zsiadł z motoru i zmierzał w stronę klubu, wiedział, ze kumple szykują dla niego imprezę urodzinową.
-Chodź Romeo, Julia już jest!- Daniel pociągnął go w stronę wejścia.
Przezwisko przypadło wszystkim do gustu i szybko się przyjęło. Kumple rzadko zwracali się do niego po imieniu. „Romeo i Julia”- ta para w miasteczku nabrała nowego znaczenia.
Marcin wszedł do klubu i obiegł go wianuszek dziewczyn, które chciały złożyć mu życzenia:
-Wszystkiego najlepszego, mistrzu.- Całus za całusem. Marcin nie każdą dziewczynę nawet znał, ale cieszył się z popularności. Był świadomy swojej urody i imponowały mu spojrzenia dziewczyn. Nie mógł doczekać się matury, która będzie przepustką do świata marzeń, szkoła sportowa i gra w piłkę w jakimś dobrym klubie sportowym, to musi wyjść!
Rozległ się śpiew „Sto lat”. Daniel podszedł do Marcina:
-Wiesz, czego ci życzę, stary.
-Dzięki, że przy mnie jesteś.- Marcin poklepał przyjaciela po ramieniu. Wychowali się razem i nie wyobrażali sobie nawet, że mogliby robić coś osobno, do wszystkiego dochodzili wspólnymi siłami. Marcin często się zniechęcał lub miał tendencje do tego, żeby popadać w gorsze towarzystwo, Daniel jednak zawsze w porę potrafił mu przemówić do rozumu. Marcin był mu wdzięczny.
-Dołączam się do życzeń.- Anita pocałowała Marcina w policzek.
-Kochanie.- Julia w końcu mogła podejść do swojego chłopaka.- Wszystkiego najlepszego!- Wcisnęła mu do ręki małą paczkę i posłała soczysty pocałunek.- To prezent dla ciebie.
-Myślałem, że moim prezentem jesteś ty, nic innego nie potrzebuję.- Marcin przycisnął ją do siebie.
-Dobra, imprezujemy!- Krzyknął ktoś z tłumu. Wniesiono tacę z drinkami i skrzynkę piw. Przyszło jeszcze kilka dziewczyn, ale usunęły się, jak tylko zobaczyły Julię na kolanach Marcina.
-Chciałbym mieć takie branie jak ty, stary.- brat Daniela podał piwo Marcinowi.- Jak ty to robisz?
-On po prostu jest.- Odpowiedział za niego Daniel.
-Julio, musisz czuć się szczęściarą.
Julia nie odpowiedziała. Nie lubiła, kiedy ktoś ją oceniał przez pryzmat Marcina, czuła się wtedy gorsza. Wiedziała też, że sporo dziewczyn tylko czeka, aż się rozstaną.
-To Marcin jest szczęściarzem.- Odezwał się znów Daniel. Julia obrzuciła go dziękczynnym wzrokiem, Daniel potrafił załagodzić każdą sytuację.
-Co do tego nie mam najmniejszych wątpliwości! To Julia jest tą lepszą połową.- Powiedział Marcin, po czym wstał i pociągnął za sobą dziewczynę.
Wyszli przed klub. Marcin usiadł na schody. Wiosenny wiatr delikatnie muskał włosy Julii, czuła się wspaniale, stanęła za chłopakiem:
-O czym myślisz, kochanie?
-O nas…- Odwrócił twarz w jej stronę.- Chodźmy stąd.
-Dokąd? A oni?- Wskazała ręką na lokal.
-Są już tak pijani, że nie zauważą naszej nieobecności.
-Co ty? Rozniosą cały klub, wariacie!- Zaśmiała się.
-Martwisz się o to? Jest tam Daniel, nic złego nie może się stać.
-Nie możesz ciągle…- Marcin zamknął jej usta pocałunkiem.
-Chodź.
Marcin pociągnął dziewczynę za rękę. Julia nie wiedziała dokąd ją prowadzi, ale mu bezgranicznie ufała. Cieszyła się, że ma go teraz przy sobie i są razem. Byli ze sobą od dwóch lat. Poznała ich ze sobą Anita, Julia nie od razu chciała zalecać się do Marcina, mimo iż bardzo jej się podobał. Miała wrażenie, że podoba się też jej koleżance, więc nie próbowała nawet z nim porozmawiać. Sytuacja zmieniła się po imprezie, na którą oboje byli zaproszeni. Marcinowi zaimponowało, że Julia nie rzuca mu się sama w ramiona, a nawet go unika. Nie kupiła też jego tanich tekstów na podryw i odmówiła tańca- uznał ją za dziwną, ale interesującą. Chciał dowiedzieć się, dlaczego dziewczyna jest tak zamknięta w sobie.
W miasteczku miejscem spotkań młodzieży był tor wyścigowy dla motorów. Startowali głównie mężczyźni, ale nie brakowało też lubiących ryzyko dziewczyn. Julii nigdy nie widział na żadnych z zawodów. Przyszła jeden jedyny raz z Anitą. Marcin podszedł do dziewczyn, widział, że Julia czuje się nieswojo.
-Seksownie wyglądasz w tym kombinezonie.- Anita pochwaliła Marcina.
-Wy również ślicznie wyglądacie.- Spojrzał na Julię. W tym momencie usłyszeli trzask, a chwilę potem wycie syren. Julia oparła się o stojący za nią stół.
-Coś się stało?- Marcin podszedł do niej. Patrzyły na niego przerażone oczy.
-Marcin, Karol się rozbił. Daj sobie dzisiaj spokój, jest ślisko.- Przyszedł Daniel.
-Nic mu nie jest?
-Wzięła go karetka.
-Pojadę. Idę po sprzęt.- Zdecydował.
-Nie!- Marcin poczuł, jak ktoś wbija w jego ramię paznokcie.- Nie jedź!
-Julia, co ty wyprawiasz?- Anita próbowała uspokoić przyjaciółkę.
-Spokojnie, ja zaraz wrócę.- Marcin zaśmiał się, ale nie rozweselił tym dziewczyny.
-Błagam, nie jedź.
-Ty płaczesz?- Marcin pochylił się nad nią.
-Proszę…
-Idź Marcin, ja się nią zajmę.- Anita chwyciła Julię za ramię.
-Mówiłaś, że dzisiaj nie ma wyścigów!- Julia zwróciła się do Anity.
-Chciałam, żebyś trochę wyszła na świat.
-Dobrze wiesz, że się boję!
-To tylko wyścig.- Wtrącił się Marcin.
Julia była przerażona. Złapała za torebkę i wybiegła. Marcin chciał za nią biec, zatrzymała go Anita:
-Zostaw ją. Ona już tak ma.- Powiedziała z ironią.
Marcin nie wziął udziału w wyścigu, bo odwołano je z powodu złych warunków atmosferycznych, deszcz sprawiał, że tor był bardzo śliski. Zaczął coraz więcej rozmyślać o tajemniczej dziewczynie, skąd ta panika?
Następnego dnia, kiedy podjeżdżał swoim czerwonym ścigaczem pod szkołę, zobaczył Julię siedzącą na ławce. Nie mógł przepuścić takiej okazji.
-Cześć.- Usiadł obok niej.
-Żyjesz?- Zapytała cicho. Marcina śmieszyło, że jest tak nieśmiała. Widział w jej oczach strach przed nim.
-Tak.- Zaśmiał się.
-Takie to wesołe?
-Chciałem cię przeprosić za wczoraj, ja nie wiedziałem…
-Czego?
-Że tak się boisz motorów.
Julia nic nie odpowiedziała.
-Może chcesz się przejechać? Przestaniesz się bać, jak zobaczysz, że to nic strasznego.- Marcin zauważył, że dziewczyna nie jest zainteresowana jego osobą.- Ok. Nie chcę cię zmuszać. To cześć.- Wstał.
-Zaczekaj.- Julia wstała z ławki.- To ja powinnam cię przeprosić. Zachowałam się jak wariatka, jest mi wstyd.- Spuściła głowę.
Usłyszeli dźwięk dzwonka.
-Muszę iść na lekcje, ty chyba też.- Powiedziała.
-Taa… Może spotkamy się po zajęciach, masz ochotę?
Marcin usłyszał ciche „spoko”. Po lekcjach poszli razem na spacer. Zaszokowała go historia Julii:
-I ty to widziałaś?!- Dopytywał.
Kiwnęła potakująco głową:
-Tak Marcinie, widziałam jak mój ojciec ginie na motorze.
***
Od tamtej rozmowy zaczęli spotykać się coraz częściej, aż w końcu zostali parą. Dużo czasu minęło zanim Julia zaufała Marcinowi, ale ten był cierpliwy. Julia razem z Anitą chodziły na mecze wspierać swoich chłopaków, bo nie minęło dużo czasu a Anita zaczęła chodzić z najlepszym przyjacielem Marcina- Danielem. Julia z uśmiechem na twarzy wspominała ostatni rok.
Jechali razem już nie pierwszy raz. Julia czuła się z Marcinem bezpieczna, choć wiedziała, że potrafił być piratem drogowym. Starała się nie mówić mu o swoich lękach, nie chciała być jego ogranicznikiem. Bała się jakichkolwiek maszyn. Jadąc, miała wrażenie, jakby miała zaraz spaść, ogarniało ja zawsze złe przeczucie i siedziała jak na szpilkach, modląc się, żeby jak najszybciej dojechali na miejsce.
Marcin wiedział o fobiach Julii, jednak nigdy nie rozmawiał z nią na ten temat. Starał się być ostrożny. Nie pokazywał jej, jakim kierowcą jest naprawdę, często ścigał się z kolegami i ukrywał to przed swoją dziewczyną.
Zatrzymał się przed wielkim dębem blisko plaży i jeziora.
-Teraz, kochanie, będziemy musieli kawałek iść pieszo.
-Nareszcie.- Powiedziała uradowana.- Przytuliła się do niego delikatnie, żeby nie poczuł jak szybko bije jej serce. Następnie podała mu rękę.
-Marcin! Tu jest las!- zawołała oburzona.
-Wiem.- Odrzekł spokojnie.
-Ja dalej nie idę.
-To nie…- zbliżył się do niej.- Sam cię zaniosę.
Wziął ją na ręce, pomimo jej wrzasków. Niósł ją, aż doszli do domków letniskowych.
-Co ty chcesz tutaj robić?- zapytała niepewnie.- Podglądać ludzi?
-Ci…- przyłożył swój palec do jej ust.- Musimy być teraz cicho.
-Ale…- poczuła jego rękę na swoich ustach.
-Zaufaj mi i chodź za mną.
Posłuchała go i posłusznie podążała za Marcinem. Stanęli przed jednym z mieszkań.
-Kto tu mieszka? I dlaczego mam być cicho?- zapytała spoglądając na niemałą posiadłość.- Dlaczego mam być cicho? Marcin, ty chyba nie chcesz mi powiedzieć, że się wkradamy.
-Właściciel dzisiaj wyjechał. Chodź!- złapał ja w pasie.
-Co?!- wyrwała się Marcinowi z objęć.- Nie będę wkradać się do czyjegoś domu!
-Julcia, nikt nas nie zobaczy.
-Ale sam fakt, że…
-Nie ufasz mi?- zapytał zniecierpliwiony.
-Ufam, ale…Marcin…
-Chodź. Kiedy tylko będziesz chciała wrócić to wrócimy, ok.? Nie masz się czego bać, przecież jesteś ze mną.
-A co jeśli właściciel wróci?
-Wszystko sprawdziłem. Chata jest tylko dla nas.
Julia w końcu uległa. Weszli przez drzwi tarasowe, Julię zdziwiło, że właściciel zostawił je otwarte, tak samo jak bramę.
-Idź na górę po schodach, a ja zaraz do ciebie dojdę.
Ufała Marcinowi. Wiedziała, że przy nim nic jej się nie stanie.
-No dalej.- Był już za nią. W rękach trzymał dwa kieliszki i szampana. Nogą pchnął przed nią drzwi. Julia zachwyciła się ogromnym tarasem. Na środku leżała sterta koców. Widok z tarasu obejmował niemalże całe jezioro i srebrzysty duży księżyc.
Upajała się widokiem, kiedy czyjaś ręka powędrowała wzdłuż jej pasa. Na plaży musiał odbywać się jakiś koncert, bo dało się słyszeć grę na flecie i skrzypcach.
-Tutaj jest ślicznie.- Julia w ramionach Marcina zaczęła się kołysać w rytm melodii.
-Wiem, jest wspaniale.- Zaprowadził ja w stronę koców i podał kieliszek z szampanem.
-Wypijmy kochanie za nas, za to, co nas jeszcze czeka.- uniósł kieliszek patrząc jej głęboko w oczy.
-Wiem, o czym myślałeś nad tortem, za to też wypijmy.- Dodała Julia.
Bardzo jej zależało, żeby się udało. Chciała, aby Marcina marzenia się spełniły i żeby dostał się do dobrego klubu. Pragnęła tego tak mocno, jak on. Została jeszcze tylko matura i jego plany miały się wkrótce ziścić.
Wypili szampana i wtulili się w siebie.
-Kocham cię Marcin, wiesz o tym?- włożyła mu rękę pod koszulkę i zaczęła zmysłowo masować jego tors.
Nie odpowiedział. Julia bardzo dobrze go znała, wiedziała, co oznacza jego milczenie.
-O czym myślisz, Marcin?
Odwrócił swoją twarz w jej stronę.
-Zamknij oczy.- zbliżył się do niej i zaczął delikatnie całować jej usta- Być może nie umiem tego wyrazić tak, jak ty.- mówił w przerwie między pocałunkami. Położył rękę na jej ciemnych krótkich włosach.- Ale wiem, że nie przeżyłbym bym, gdybym miał cię stracić.- Przywarł do niej całym swoim ciałem wciąż całując ją i pieszcząc.
-Kocham cię.- Pochylił się nad nią.
Julia objęła mocno Marcina, wchłaniała jego zapach i radowała się każdą wspólną chwilą, każdym pocałunkiem i dotykiem.
Spędzili ze sobą niesamowitą noc, aż oboje nadzy zasnęli pod gołym niebem. Marcin nad ranem wziął Julię na ręce i zaniósł do środka na świeżo pościelone duże łóżko, po czym ponownie zasnął tuląc do siebie dziewczynę.
***
-Gdzie wczoraj byliście?- Anita leżała na łóżku Julii i jadła solone orzeszki.- Nie było was już chyba do końca imprezy.
-Mały spacer.- Julia nie chciała opowiadać koleżance, gdzie była z Marcinem, tym bardziej, że spali na obcej posesji. Uśmiechała się jednak do siebie na myśl, o wczorajszej wspólnej nocy, której nigdy nie zapomni. Marcin zrobił jej prawdziwą niespodziankę.
-A ty jak zwykle myślisz o swoim Romeo…- Anita nie dała za wygraną, próbowała się dowiedzieć czegoś więcej.
-A ty o Danielu, nie?
-Nie jest między nami ostatnio za dobrze…-wstała. Ale słuchaj…- Chciała przenieść rozmowę na inne tory.- Idziemy na ten festyn na tor, prawda?
-Jaki festyn?
-Romeo ci jeszcze nie mówił? Ma być jakaś wystawa samochodów sportowych i takie tam… Myślałam, że wybierzemy się z naszymi chłopcami.
-Marcin mi nic nie mówił, ale jestem chętna, pod warunkiem, że nie będzie żadnych wyścigów.- zastrzegła.
-Nie będzie. Mam pomysł!- Anita zbliżyła się do przyjaciółki.- Zrobimy im niespodziankę!
***
Nazajutrz dziewczyny ubrały spódniczki i zaczęły robić makijaże. Anita ubrała się bardzo wyzywająco. Miała na sobie jaskrawą bluzkę z dużym dekoltem i wysokie obcasy. Julia zazdrościła jej, że zawsze zatrzymywały się na niej oczy wielu mężczyzn. Jej spódniczka sięgała kolan i była czarna. Julia nie lubiła zwracać na siebie uwagi. W przeciwieństwie do długich jasnych włosów Anity, ona zawsze miała ciemne długie włosy, których nawet nie próbowała układać.
Godzinę później stały przed bramą wejściową na tor.
-Nie pamiętam, kiedy ostatni raz tutaj byłam. Źle mi się to miejsce kojarzy.- Powiedziała Julia.
-Na pewno ci się spodoba.- Przeszły bramę.- W koło ciągnie się tor wyścigowy. Daniel powiedział, że mają być wyścigi.
-Co?!- Julia przystanęła.-Wczoraj mówiłaś coś innego. Straciłam ochotę, żeby tu być.- powiedziała zawiedziona.
Anita była zniecierpliwiona:
-Miałyśmy zrobić niespodziankę Marcinowi. – pociągnęła Julię za rękaw.- Julio, czas przestać żyć przeszłością, a zacząć cieszyć się dniem teraźniejszym.
Julia, mimo iż nie była przekonana, dała się namówić przyjaciółce.
Chłopaki stali przy stolikach nad którymi unosił się zapach grillowanej kiełbasy oraz piwa. Julia poznała ciemne włosy Marcina i stanęła za jego plecami oplatając go rękami.
Marcin obrócił się do tyłu.
-Julcia?! Co ty tutaj robisz?- zapytał zdziwiony.
-A to źle?- zapytała, widząc jego niewyraźną minę.
-Nie, tylko…- zająknął się i spojrzał na resztę towarzystwa.- Cieszę się, że jesteś.- Powiedział w końcu.
Chwycił ją za rękę i pocałował na przywitanie.
Anita posłała Marcinowi przenikliwe spojrzenie, jakby chciała zapytać, czy ma może coś do ukrycia?
W czasie, gdy Daniel, jego brat, Marcin i Michał oglądali samochody, Anita z Julią zamawiały jedzenie.
-Nie masz wrażenia, że Romeo jest dzisiaj jakiś dziwny?- zapytała Anita korzystając z okazji, że były same.
-Dlaczego tak myślisz?- zapytała, mimo iż podzielała jej spostrzeżenia.
-Wybacz, ale wydaje mi się, że nie jest mu na rękę nasz pobyt tutaj.
-Wiesz… Zaskoczyłyśmy go.- Julia ukradkiem spoglądała w stronę chłopaków. Marcin posłał jej nieśmiały uśmiech.
-Może masz rację.
Zakończyły rozmowę. Chłopaki usiedli przy stolikach czekając na jedzenie, kiedy w głośnikach odezwał się komentator przypominający, że za pół godziny rozpocznie się wyścig motocykli. Prosił wszystkich uczestników o wstawienie się na miejsce, gdzie tworzono listę.
-Marcin, chyba powinieneś już iść.- oznajmił Michał spoglądając na zegarek.
Julia początkowo wzięła to za żart, kiedy jednak pochwyciła uciekające spojrzenie Marcina jej widelec upadł na podłogę.
-O co chodzi?- zapytała szybko Anita.
-Romeo chciał kiedyś uczestniczyć w wyścigach.- Daniel jak zwykle próbował ratować sytuację.
-Chciał?!- wtrącił się z wyrzutem w głosie Michał.- Za chwilę ma się znaleźć na torze!
-O czym wy w ogóle mówicie?!- Julia nie wytrzymała.- Marcin!
Marcin nie wiedział, co ma powiedzieć.
-Co to ma znaczyć?!- dociekała.
-Posłuchaj…- zaczął mówić, ale przerwał mu Michał.
-No nie… To trzeba w końcu skończyć! Masa ludzi na ciebie obstawiła!
-Chciałeś być piłkarzem, nie kaleką!- wrzasnęła Julia przez łzy.
-Co?! Nie pozwolisz mu startować?!- Michał nie dał za wygraną.- Ćwiczył na ten wyścig całymi dniami, kiedy ty myślałaś, ze jest w szkole.
-Zamknij się.- Wysyczał przez zęby Marcin.
-Marcin, to prawda?- zapytała Julia.
-To nie tak, jak myślisz, chciałem zarobić trochę kasy dla nas.
-Dzięki tym wyścigom zabrał cię wtedy do domku na plaży, bo kasę miał z wyścigów.
-Kurwa, zamknij się!- Ruszył na niego ostrzej Marcin.
-Nie, Marcin. – Michał ciągnął dalej.- Przez jakieś głupie fobie zrezygnujesz z wyścigu?! Chyba zwariowałeś! Wszyscy na ciebie liczą. Jesteś liderem. Chcesz potem żałować?
-Skoro tak bardzo zależy ci na tym wyścigu, to jedź sam!- zaproponował Daniel widząc, że sytuacja staje się coraz bardziej napięta.
-Marcin…- Michał udał, że nie słyszał słów Daniela.- Sam mówiłeś, że potrzebujesz tej kasy.
Wszystkie oczy zwróciły się na Marcina.
-Julcia, nic mi się nie stanie.- Podszedł do dziewczyny.- Uwierz mi. Potrzebne mi są te pieniądze. Jestem w tym naprawdę dobry.
-Jak możesz! Dlaczego mi o tym nie powiedziałeś?!
Marcin spuścił głowę.
-Przez cały czas kłamałeś. Nie chodziłeś na lekcje.
-Chyba nie musi ci się tłumaczyć. – wtrącił się znów Michał.- Jak długo jeszcze można to ciągnąć i się kryć, co?
-Michał, zamknij się!- krzyknął na niego Marcin.
-Nie Marcin, on ma rację.- Julia wytarła rękawem łzy.- Ja nie mogę ci niczego zabraniać. Jedź, jeśli chcesz.
-Jesteście podli, przede wszystkim ty, Marcin.- Powiedziała Anita.
-Chodźmy już.- Zwróciła się do niej Julia.
Dziewczyny razem opuściły tor i wyszły za bramę.
-Przestań płakać.- pocieszała koleżankę Anita.- To jest tylko wyścig i nic nikomu się nie stanie. Najwyżej będzie miał nauczkę do końca życia.- Ostatnie słowa nie były dla Julii pocieszeniem.
-To silniejsze ode mnie. Od śmierci mojego taty, nie potrafię inaczej i ty dobrze o tym wiesz.
Anita znała jej fobię, ale starała się jej wyjaśnić, ze to tylko jej wyobraźnia podsuwa jej dramatyczne obrazy, ale nadaremno. Sama Julia nie opowiedziała jej o swoich przeżyciach, Anita sama wyczytała to z jej pamiętnika, który czytała ukradkiem przed koleżanką. Wiedziała przez to o Julii prawie wszystko, znała jej mocne strony i fobie oraz siłę miłości jaką darzyła Marcina. Anita zdała sobie również sprawę, że prócz Marcina i babci mieszkającej również w miasteczku, ma tylko ją. Niestety, często to wykorzystywała. Zauważyła jednak, jak dziewczyna się zmienia. Kiedyś była bardzo nieśmiała i bała się niemal wszystkiego i każdego. Teraz przy Marcinie stała się trochę bardziej pewna siebie, jednak Anita zawsze mogła czuć się nieco dalej od koleżanki, była śmiała, odważna i potrafiła o siebie zadbać tak, aby nikt nie przechodził obok niej obojętnie. Anita zazdrościła Julii tylko jednego, ale i to zamierzała osiągnąć.
***
Ruszyli. Wyścig się rozpoczął. Komentator wyczytał listę uczestników, na której był również Marcin. Kierowcy przechylali się na zakrętach w prawo i w lewo przyspieszając z każdą sekundą. Zrobił się chaos, którego nie dało się już ogarnąć, emocje sięgały zenitu, wiele obserwatorów obstawiło na swoich faworytów niemałe pieniądze. Ryk silników i wrzaski ludzi zlały się w jeden wielki hałas.
Julia stojąc za bramą słyszała doskonale gwar. Zasłoniła uszy rękami, nie chciała tego słuchać.
-Julia, to jest tylko wyścig.- Skarciła ją znów Anita. Za chwilę będzie koniec. Wraz ze słowem „koniec” usłyszały głośny trzask, a chwilę później głos komentatora: „Wypadek na drodze”.
-Marcin!- Julia weszła z powrotem za bramę.
-To na pewno nie on!- Anita poczuła się niepewnie.
Ponownie odezwał się komentator.
-Mamy zwycięzcę!
Słuchały w skupieniu
-Na trzecim miejscu gościmy jednego z nowszych zawodników- Marcina Wegana!
-O matko!- Anita podskoczyła.- Słyszałaś?
Rozległy się oklaski i wiwaty.
Dziewczyny posłuchały jeszcze raz komentatora, który powtarzał wyniki.
-Chodźmy do niego.- Zaproponowała Anita.
***
Marcin próbował wyrwać się tłumowi, żeby odszukać Julię.
-Julia!- krzyknął, kiedy zobaczył ją przy jednym ze stolików.- Widziałaś? Prawie wygrałem! Mamy kasę!- Julia nie odpowiedziała, nie cieszył jej sukces Marcina.- Zobacz, jestem cały.- Dodał.
-Oszukałeś ją.- Powiedziała Anita.
-Mogła byś chociaż raz się nie wtrącać?- Marcin zwrócił się z wyrzutem w jej stronę.- Myślę, że Daniel na ciebie czeka. Zostaw nas samych, jasne?- ruszył ostro w jej stronę.
Anita spojrzała zawistnie w jego oczy i odeszła trącając go po drodze ramieniem.
Marcin otwarł już usta, żeby cos powiedzieć, kiedy Julia pociągnęła go w swoją stronę.
-Zostaw ją!- Julia była zła, że Marcin źle ostatnio traktował Anitę.- Dlaczego tak ją traktujesz?
-Nie ufam jej i przestałem ją lubić.- Powiedział przymrużając oczy.
-Anita!- Julia zawołała za koleżanką.- Idę z tobą.- Po czym zwróciła się do Marcina.- Źle się czuję, pójdę odpocząć do domu.
-Julcia…- Marcin nie dawał za wygraną.- Spotkajmy się, kiedy lepiej się poczujesz. Chciałem ci wszystko wyjaśnić, a to chyba nie jest odpowiednie miejsce- zmierzył wzrokiem Anitę, jakby chciał dać jej do zrozumienia, że to ona tutaj przeszkadza.
Julia kiwnęła głową i ruszyła w stronę wyjścia.
Anita obróciła się za siebie i spojrzała głęboko w oczy Marcina. Marcin wziął głęboki oddech, po czym poszedł po swój motor.
***
W czasie, gdy Julia spała, Anita przygotowywała kolację. Dzisiejszy dzień był dla niej pełen wrażeń. W końcu odłożyła nóż i zadzwoniła do najbliższej pizzerii, żeby coś zamówić.
Do kuchni weszła Julia.
-Jak ty wyglądasz, Julcia?- zapytała spoglądając na jej rozczochrane włosy i rozmazany makijaż.- Dzwonił?- zapytała po chwili.
-Nie wiem. Wyłączyłam telefon.- Julia osunęła się na fotel.- Co ja mam teraz zrobić?
-Mnie się pytasz?- Anita usiadła obok niej.- Sama widzisz, jak się nie lubimy. Zresztą, gdyby mu na tobie naprawdę zależało, już dawno by tu był. A on pewnie opija wygrany mecz z kumplami.
Rozległ się dzwonek. Ktoś stał przy drzwiach.
-Pizza? Już?- Anita ruszyła w stronę drzwi.
-A to ty.- Powiedziała tylko i poszła do swojego pokoju.
Marcin wszedł do środka i zamknął za sobą drzwi.
-Co ty tutaj robisz?- Julia zerwała się z fotela.
-Nie odbierałaś telefonu, bałem się, że coś się stało.
-Wszystko ok.- Rozmowa się nie kleiła.
-A poza tym, musimy pogadać. Wiem, że jesteś na mnie wściekła i to rozumiem. Źle się zachowałem i nie powinienem przed tobą tego ukrywać.
-Byłam głupia, wierząc w to, co mówisz.
-Nie myśl tak.
-Przez cały czas mnie oszukiwałeś! Mówiłeś, że się uczysz. Do szkoły sportowej pewnie jeszcze nawet nie złożyłeś dokumentów, co?
Marcin nie odpowiedział.
-Tak myślałam. Podobnie sprawa ma się z domkiem na plaży.
-Gdybym powiedział ci, że go wynająłem, musiałbym powiedzieć, skąd mam na to pieniądze.
-Więc dlaczego tego nie zrobiłeś?- dociekała.
-Wiedziałem, że nie będziesz zadowolona z mojego wyboru.
-Wyboru?!- Julia była zszokowana.
-Chciałem ci o tym powiedzieć, ale wciąż odkładałem rozmowę.
-Ty chcesz mi powiedzieć, że chcesz TO robić?-opadła znów na fotel.
-Nie, tylko…- Przyklęknął obok niej.- Julcia, proszę cię…Tylko nie płacz.- Starł łzę z jej policzka.- Jeśli tylko chcesz, to ja z tego zrezygnuję, rzucę to. Naprawdę! Skończę z tym.
Przytulił Julię i pocałował w czoło.
-Jak długo to trwało?
Marcin nie wiedział, co odpowiedzieć, nie chciał jej mówić, że od zawsze jeździł, ale pierwszy raz wziął udział w wielkich wyścigach.
-Dobra, nie mów.- Powiedziała zrezygnowana.
-Julcia, proszę cię…
-Obiecaj mi, że już na to nie wsiądziesz, żeby się ścigać! Obiecaj.- Spojrzała głęboko w jego ciemne oczy.
-Obiecuje kochanie…-Przytulił ją mocniej.- Zaufaj mi…
-Boję się o ciebie.- odwzajemniła uścisk.-Po prostu nie zniosłabym, gdyby coś ci się stało. Przepraszam.
-Wiem, że nie jest ci łatwo i czuję się teraz jak idiota, że cię tak wystawiłem. Ale gdybym dzisiaj nie wystartował, zawiódł bym wielu ludzi, sporo osób na mnie obstawiło, wiem, że to żadne wytłumaczenie….
-Zapomnijmy o tym.
Marcin oddał jej soczysty pocałunek.
-Mam trening. Muszę iść.-wstał.- Naprawdę.- Starał się uspokoić Julię.- Ale jeśli chcesz, to zostanę.
-Idź.- Uśmiechnęła się słabo.
-Kocham cię.
Julia pociągnęła go za bluzkę:
-Pamiętaj, co mi obiecałeś.
Marcin skinął głową, na znak, że pamięta:
-Spotkajmy się wieczorem jak zwykle w klubie.- Powiedział i wyszedł.
Chwilę później ze schodów zbiegła Anita:
-Podsłuchiwałam. Nawet się postarał.- Powiedziała.
-Jeśli mnie znowu oszuka, to będzie to koniec.
***
W klubie panował gwar. Daniel czekał już na Julię i Marcina z piwem.
-Co ci jest?- zapytał Marcin, widząc, że jego kumpel chodził ostatnio jak struty.
Daniel rzucił Julii spojrzenie z prośbą, aby zostawiła ich samych. Julia uśmiechnęła się do Daniela współczująco, bardzo lubiła przyjaciela swojego chłopaka:
-Pójdę zamówić sobie drinka i skorzystam z toalety.- powiedziała.
-Uważaj na siebie.- Odrzekł Marcin.
-No, mów.
-Anita się ze mną rozstała.
-Żartujesz, prawda?
-A widzisz, żebym żartował?
-Kiedy ci to powiedziała?
-Nie powiedziała, napisała sms-a.- Daniel okręcał w rękach butelkę.
Marcin przypomniał sobie wcześniejsze słowa kumpla „To luźny związek, nie będziemy długo razem.” Teraz widział coś innego, Daniel kochał Anitę.
-Już wcześniej było między nami coś nie tak. Wykręcała się ze spotkań, ciągle wymyślała, że ma inne zajęcia. Ale myślałem, że można to jeszcze uratować. Starałem się…
-Jaki podała powód?
-Żaden.
-Wydaje mi się, ze miała zły humor i nie powinieneś na poważnie brać jej słów.- Marcin próbował pocieszyć Daniela.
-A Julia? Mówiła coś?
-Nic nie wiem.
-Romeo, podpytaj Julię, co? Ona na pewno coś wie. Coś musi być na rzeczy.
-Masz coś na myśli?
-Boje się, że jest ktoś trzeci. Marcin, ja go rozwalę, jeśli to prawda!- Danielowi alkohol uderzał już do głowy. Był rozgorączkowany.- Ale widzę, że u ciebie i Julii wszystko dobrze.
-Zobaczymy, co zrobi jak go rzuci- Ktoś podsłuchiwał ich rozmowę. Z dymu papierosowego wyłonił się Michał.- Chętnie zajmę miejsce Romea.-zaśmiał się.
-Najpierw musiałbyś mnie zabić.- Uniósł się Marcin. Był wściekły. Już na torze Michał robił wszystko, żeby go rozwścieczyć i odsunąć od niego Julię.
-Kogo ze sobą przyprowadziłeś?-Daniel chciał zmniejszyć napięcie między mężczyznami.
-To są moi kumple- wskazał na dwóch stojących za sobą rosłych mężczyzn.- Jeden z nich będzie rywalizować z tobą na przyszłych wyścigach- zwrócił się z przekąsem do Marcina.
-Nie sądzę, skończyłem z tym.- Powiedział twardo, ale w jego głosie dało się wyczuć wahanie.
-Teraz to naprawdę mnie rozśmieszyłeś!
***
Julia o mało nie wylała alkoholu, kiedy wyrósł przed nią mężczyzna.
-Boże… - cofnęła się.- Wystraszyłeś mnie.
-Przepraszam, nie chciałem.- Przytrzymał jej tacę z alkoholami. -Jestem Maks.
-Julia.
Marcin nie zauważył, że jeden z dwóch mężczyzn, których przyprowadził Michał, niespostrzeżenie się ulotnił. Przyszedł po chwili z roześmianą Julią.
-No, to jest właśnie Maks.- Przedstawił mężczyznę Michał.
Marcin spojrzał na Daniela, a dopiero potem na rzekomego przeciwnika, nie widział w nim jednak godnego siebie rywala.
-Tylko widzisz, Maks.- ciągnął Michał.- Marcin się nagle rozmyślił. Nie obchodzi go nawet to, że dostał się do finału.
-Co?!
-Romeo, dostałeś się do finału?!- Daniel poklepał kumpla po ramieniu.
-Gdybyś tak szybko nie opuścił toru, to byś się dowiedział. Zbierają drużynę, byłbyś jednym członków, a może nawet kapitanem.
-Powiedziałem już, że się wycofuję, jasne?- Powiedział twardo Marcin.
-Jakie masz z tego korzyści, że tak dociekasz?- Daniel, mimo iż kręciło mu się w głowie, zachował jeszcze trzeźwy umysł.
-To moja sprawa, ja mam tylko zebrać drużynę.
Julia poczuła się nieswojo. Zdała sobie sprawę, że odebrała coś Marcinowi, przez nią tracił okazję do wykazania się w czymś, w czym czuł się dobry. Miała teraz do siebie żal, z drugiej stronie myślała o niebezpieczeństwie, jakie mu groziło.
-Marcin, możesz na słówko?- Daniel wstał i chwiejnym krokiem odszedł od stołu. Marcin poszedł za nim, zostawiając towarzystwo wraz z Julią.
-Słuchaj, z jednej strony jest Julia, ale z drugiej taka okazja może się nie powtórzyć.
-Daniel, ja to wszystko wiem…
-Cześć… - przeszła obok nich grupka dziewcząt zalotnie się uśmiechając.
-Ale obiecałem Julii.- Dokończył.
-Myślisz, że rozstała by się z tobą?
-Już raz ją zawiodłem.- Nie raz.- Pomyślał.- I co mam jej powiedzieć? Idę na te wyścigi, ale nie obrażaj się jak Anita? Przepraszam…- Marcin zdał sobie sprawę, że zaczął temat, który trapi jego przyjaciela.- A ty co byś zrobił?
-Nie wiem.
-Nie mogę stary pojechać. Nawet nie wiesz jakbym chciał, ale nie zrobię jej tego.
Wrócili do środka. Marcin nigdzie nie widział jednak Julii.
-Siadaj Romeo. Co tak stoisz?- zapytał Michał sięgając po kolejne piwo.
-Gdzie jest Julia?- Marcin odrzucił jego zaproszenie.
-Julcia?- Michał uniósł wzrok i wskazał na parkiet.- Bawi się z Maksem.
Marcin dostrzegł Julię. Musieli tańczyć dłużej, bo mężczyzna pozwalał sobie na coraz więcej, jego dłonie zaraz miały wylądować na jej pośladkach. Kołysali się oboje w rytm hip-hop-owej muzyki. Marcin poczuł złość i zazdrość wobec Julii. Mężczyzna uniósł Julię ponad tłum, dziewczyna nie opierała się, nie widziała w tym nic złego. Dopiero, kiedy zaczął muskać ustami jej szyję, poczuła się nieswojo, ale mężczyzna przycisnął ją do siebie tak mocno, nie mogła zrobić żadnego ruchu. Chciała wzrokiem poszukać Marcina, ale była odwrócona plecami do stolika przy którym powinien być, jeśli już wrócił z rozmowy z Danielem.
-Nie mogę oddychać, tak mnie ściskasz.- Powiedziała nieśmiało. Poczuła zapach alkoholu, facet był bardziej pijany niż myślała. Krzyknęła, kiedy poczuła, ze jego twarda męskość naciera na jej spódnicę.
-Puść…
W tym momencie ktoś mocno szarpnął mężczyznę do tyłu. Julia zobaczyła rozwścieczonego Marcina i odetchnęła.
-Dobrze, że jesteś…
-Odejdź.- Marcin pchnął Julię, która wpadła w ramiona Daniela.
Ludzie zaczęli się rozstępować. Marcin i mężczyzna, który przed chwilą tańczył z Julią stali naprzeciwko siebie.
-Daniel, zrób coś.- Julia spojrzała błagalnym wzrokiem na Daniela.
-Nie mogę. –Powiedział krótko.
Marcin jednym skokiem był przy drugim mężczyźnie i uderzył go z pięści w twarz, ten się zatoczył, ale zdołał utrzymać równowagę. Oddał cios Marcinowi. Rozpoczęła się bójka.
-Nie jesteś tu bezpieczna.- Powiedział do Julii Daniel i próbował pociągnąć ją w stronę wyjścia, ta jednak uparcie stała i patrzyła na walkę.
Przybiegło trzech ochroniarzy i rozdzieliło mężczyzn tak, że znaleźli się prawie w przeciwległych kątach sali. Z ust i nosa Marcina kapała krew, zdążył się jeszcze odwrócić do drugiego napastnika, który krzyczał do niego:
-Na torze! Zobaczymy, kto jest lepszy!
-Mam się ścigać z tobą?! Nie bądź śmieszny!- zaśmiał się głośno Marcin.
-Wzywam cię na pojedynek! Tchórzu!
Marcin został wyrzucony z klubu.
-Co ty wyprawiasz?- dopadła do niego przerażona Julia.- Jesteś ranny!
Marcin chwycił ją za nadgarstki:
-O to samo chciałem zapytać ciebie!
Julia nie rozumiała.
-Co to miało być, co? Durnia ze mnie robisz?
-Marcin, spokojnie…- Daniel wszedł w obronę Julii.
-Jak możesz! Chciałam tylko zatańczyć, nie wiedziałam, ze tak się zachowa! Nie jestem twoją własnością!
-Właśnie załatwiłaś mi miejsce w wyścigach.
-Co ty wygadujesz?- Julia pierwszy raz widziała Marcina tak rozwścieczonego.- Nic nie zrobiłeś, kiedy się do mnie dobierał!
-Sama poszłaś z nim tańczyć, czy nie tak było?
Julia była zawiedzona postawą Marcina, nie sądziła że będzie kiedyś oskarżał ją o sprowokowanie takich sytuacji.
-Lepiej pójdę, nie mamy chyba o czym rozmawiać.- Rzuciła na odchodne.
***
Zatrzasnęła za sobą drzwi. Rzuciła na kanapę torebkę i rzuciła butami. Anita wyszła ze swojego pokoju i oparła się o drzwi.
-Co się stało?
-Mam dość. Pokłóciłam się z Marcinem.- Julia usiadła zrezygnowana na kanapie.
-Znowu?- Koleżanka podeszła do kuchenki.- Zrobię nam herbatę.
-Dziękuję… Dobierał się do mnie jakiś koleś, a on stwierdził, że sama tego chciałam. Pobili się…
-Co?! Wszystko dobrze z Marcinem?
-Tak. W sumie to nie dał nawet zobaczyć. Stwierdził, że dzięki mnie wystąpi w wyścigach.
-Julio…- Anita podała jej kubek z herbatą.- Może faktycznie powinniście zrobić sobie przerwę. Ciągle się kłócicie. Będziesz ciągle wybaczać mu jego wyskoki?
-Jakie wyskoki?
-No wiesz… Oszukał cię, skąd wiesz, że jeszcze czegoś nie ma na sumieniu? Poza tym niedługo matura, po co się teraz stresować?
-Łatwo mówić, ale ja go kocham.
-Mówiłam ci, ze to nie jest facet dla ciebie. Nadal tak sądzę.
-Jesteśmy szczęśliwi.
-Właśnie widzę.- Anita wstała.- Ja zerwałam z Danielem. I nie żałuję tej decyzji.
-Dlaczego to zrobiłaś?
-Nie był moim wymarzonym.- powiedziała opryskliwie.
-Czasem chciałabym, żeby Marcin miał niektóre cechy Daniela.- Wyznała Julia, zaraz jednak ugryzła się w język. Przyjaciółka mogła poczuć się zazdrosna.
-Sama widzisz. Marcin nie jest dla ciebie. Im prędzej to zrozumiesz, tym mniej będziesz cierpiała.
-A ty, co byś zrobiła w mojej sytuacji?
-Nie jestem w twojej sytuacji. Na szczęście. Idę się uczyć.
Anita wyszła z salonu. Julia poczuła się dziwnie. Myślała, że koleżanka ją pocieszy, ta jednak namawiała ją do zerwania z Marcinem. Znowu dała jej do myślenia, twierdząc, że do siebie nie pasują. Julia nie pokazywała, że bierze jej słowa na poważnie, ale po każdej takiej rozmowie zastanawiała się, jak jest naprawdę. Kiedy znała Marcina tylko z widzenia, nie wyobrażała sobie takiej dziewczyny, jaką jest ona, przy jego boku. Lepiej wyglądałaby kobieta pewna siebie, z klasą, dbająca o swój wygląd i prestiż, Julia nie czuła się taka nawet w połowie. Ale jak miała z niego zrezygnować, skoro kochała go całą sobą, on też zapewniał ją o swojej miłości.
***
Następnego dnia Julia dostała sms-a od Marcina: „Przepraszam”. Próbowała się do niego dodzwonić, ale nie odbierał. Chciała dodzwonić się do Daniela, bo z nim Marcin przebywał najwięcej czasu, ale również jego telefon milczał. Julia zaczęła się niepokoić. Weszła do pokoju Anity, ale ten pozostał pusty już do końca dnia. Nie mogąc usiedzieć w miejscu, wzięła książki i zeszyty i poszła do babci.
-Dziękuję, że mogłam u ciebie trochę poprzebywać.- powiedziała jedząc ulubione naleśniki z serem.
-Tęskniłam za tobą. Myślałam, że o mnie zapomniałaś.
-Wiem, jak się czułaś, bo teraz ja się tak czuję.
-Nie martw się, twoi znajomi na pewno uczą się na maturę. To przecież pojutrze! Stresujesz się?
-Trochę. Jutro pewnie będzie gorzej.
-Nie przejmuj się. Antoniusz mówił, że nauczyciele są nie mniej zestresowani od was.- zaśmiała się.
Julia lubiła Antoniusza, który często odwiedzał jej babcię. Uczyła się jeszcze do wieczora, widząc, że Marcin nadal nie odbiera jej telefonów, postanowiła, że do niego pójdzie.
-Daj sobie dzisiaj spokój. Teraz idź spać, a jutro go odwiedzisz. Po co mu będziesz przeszkadzać?
Julia posłuchała babci, tym bardziej, że oczy zamykały jej się już na dobre. Potrzebowała solidnego snu.
***
Następnego dnia po śniadaniu zapakowała książki. Nie chciała rozmawiać z Marcinem, tym bardziej, że cały wczorajszy wieczór do teraz nie otrzymała od niego żadnej wiadomości. Jednak stres przed zbliżającą się maturą sprawiał, że nie chciała być wtedy sama. Dziwiło ją jednak, że to Marcin jak zwykle pierwszy nie chciał wyciągnąć do niej ręki. Wzięła książki i poszła uczyć się do Marcina. Matematyka nie dawała jej spokoju, wiedziała też, że w jej obecności Marcin bardziej przyłoży się do nauki. Drzwi otwarł jej sam Marcin. Wyglądał na zmieszanego.
-Cześć, kochanie.- ucałowała Marcina w policzek.
-O Boże, jak dobrze, że cię widzę!- objął ją.
-Nie odzywałeś się…- powiedziała z wyrzutem.
-Przepraszam. Jutro zaczynamy maturę… Jak bym miał jeszcze myśleć o tym, co zdarzyło się w klubie…
-Więc nie myślmy o tym. Przecież dobrze wiesz, że w moim życiu nie ma nikogo innego prócz ciebie. Zresztą, obiecaliśmy sobie, że jeśli tak by było, to sobie o tym powiemy. Więc, powiem ci jakby co.- zaśmiała się, ale Marcin milczał.- Marcin?
-Co?
-Co z tobą?- spojrzała na jego pogniecioną bluzkę, a potem na bałagan w pokoju.
-A te butelki od piwa? Tak uczysz się do matury?
-To stare, przepraszam, zaraz posprzątam.
-Chuchnij.- zbliżyła się do niego.
-Daj spokój, Julcia.
-Dalej.- ponagliła go spokojnie.
-Dobra, są z dzisiaj.- przyznał się.
-To moja wina? Chodzi o te wyścigi?-Marcin milczał.- Chcesz, żeby sobie poszła?
-Czy ty jesteś poważna? Świata poza tobą nie widzę! Znowu nawaliłem, przepraszam.
Usłyszeli pukanie do drzwi.
-Kto to? Spodziewasz się gościa?- zapytała zalotnie Julia.- Czy Daniel ma przyjść? Otworzę.
-Nie!- Marcin złapał ją za ramię.- Cicho.
Po chwili Marcin wyjrzał przez okno, Daniel odchodził od jego domu.
-To Daniel, zejdę po niego!
-Nie, Julio!- Marcin znów ją szarpnął i przysunął do siebie.
-Co się dzieje? Dlaczego mu nie otworzyłeś?
-Pokłóciliśmy się.
Julia zaśmiała się.
-No i co z tego? To nie pierwszy raz.
-To grubsza sprawa. Nie chcę cię wciągać w nasze problemy.
Julia zmarszczyła brew i sięgnęła po książkę. Wyczuwała, że Marcin jest nerwowy, ale widziała też, że nie jest skory do rozmowy.
-Kocham cię, pamiętaj o tym.- Pocałował ją w usta. Julia odwzajemniła pocałunek i przytuliła się do jego torsu.- Zostań dzisiaj u mnie.
-Nie mogę. Muszę przygotować się na jutro.
-Podskoczymy do ciebie. Założę się, że masz już przygotowane rzeczy.
Julia uśmiechnęła się do siebie, znał ją na wylot.
-Ok… Uczymy się.
-Ale najpierw…- wytrącił jej książkę z rąk.-Spacer, a potem… wspólna kąpiel!
Marcin wziął Julię na ręce.
-Nie możemy…
-Dzisiaj musimy sobie zrobić wolne od nauki, jesteśmy zestresowani i nic więcej się nie nauczymy.
Marcin wziął Julię nad jezioro. Mimo, iż maj był do tej pory ciepły, wiał teraz silny wiatr. Długie włosy Julii muskały wesoło jej zaróżowione policzki. Była szczęśliwa. Martwiła się o czekające ją egzaminy, ale bardziej niż zestresowana, była podekscytowana. Cieszyła się, że oboje starają się o lepszą przyszłość dla siebie samych. Była dumna z Marcina, nic złego nie mogło się wydarzyć. Za dużo czasu i energii poświęcili na naukę, żeby teraz osiągnąć niezadawalające wyniki.
-Jestem taka szczęśliwa!- Julia próbowała przekrzyknąć huczący wiatr. Rozpostarła ręce i kręciła się w koło. Marcin złapał ją w pasie i położył na zimny piasek.
-Ja też.- odgarnął jej włosy z czoła.- Bo mam ciebie, wiesz?- powiedział cicho.
Kochał Julię ponad wszystko. Była warunkiem jego szczęścia. Nie wyobrażał sobie, że mógłby ją stracić. Nie pokazywał tego po sobie, ale matura nie była dla niego teraz priorytetem, miał inne problemy, które mogły zepsuć wszystko, co dotychczas budował i na czym mu zależało. Teraz patrzył na Julię, i obok dumy czuł ogromny lęk, że może ją stracić. Sytuacja zaczęła wymykać się spod kontroli. Nadwątlił ich związek kłamstwem o wyścigach, mimo iż robił to również dla niej, zrobił to mimo, iż wiedział o jej strachu. Sytuacja miała się pokomplikować jeszcze bardziej. Stracił właśnie przez swoją głupotę najlepszego przyjaciela, nie widział szans na to, że jeszcze kiedykolwiek Daniel mu wybaczy. Obawiał się niewygodnych pytań Julii, a przede wszystkim tego, że ktoś w każdym momencie może uderzyć w ich związek.
-Nie możemy tutaj zostać tak długo. Poza tym, muszę powiadomić Anitę, że nie wrócę dzisiaj na noc.- usiadła.- A swoją drogą, nie wiesz, co się stało między nią, a Danielem?
-Nie powiedziała ci?- Marcin odchrząknął nerwowo.
-Unika mnie. Rzadko teraz bywa w mieszkaniu.
-Julio powinnaś się od niej wyprowadzić.
-A ty znowu swoje…- zaczęła się irytować.- Jeśli się dowiem, że maczałeś palce w ich rozstaniu…
-To co?- zapytał Marcin poważnie.- Poświęciłabyś nasz związek dla niej?- Wstał i utkwił wzrok w tafli jeziora.
-Dlaczego tak od razu się denerwujesz?- Julia próbowała załagodzić sytuację, nie chciała się z nim kłócić, tym bardziej, że jutro czekał ich ciężki dzień. Chciała go przytulić, ale ten nie odwzajemnił uścisku.
-Jesteś naiwna, kochanie.
Julia odsunęła się.
-Nie rozumiem twojej nienawiści wobec niej. Anita jest trudna, ale to dziewczyna twojego przyjaciela, nie powinieneś stawać między nimi.
-Była dziewczyna. I nie chodzi o nich, tylko o ciebie.
-Marcin, wiesz ile ona mi pomogła. Pozwoliła mi u siebie mieszkać, gdzie bym się podziała?
-Mogłaś zostać u swojej babci.
-I jak ty sobie to wyobrażasz?
Chwycił Julię za rękę i zmierzali w stronę domu.
-Cierpisz przez nią. Cały czas żyjesz w jej cieniu.
-A… Czyli, że jestem gorsza od niej?- Julia nic już nie rozumiała.
-Nie, kochanie. Tylko… Ona nie chce dla ciebie dobrze.
-Marcin…- Julia zatrzymała się.- Ty coś wiesz…
-Proszę cię…- Marcin zaczął żałować, że poruszył ten temat.
-Powiedz mi.- naciskała.
Marcin spuścił głowę. Miał jej tyle do powiedzenia, ale musiał milczeć. Chciał ratować ich związek, Julia nie miała pojęcia, że wisi on właśnie na włosku. Miał nadzieję, że nigdy się o tym nie dowie. Zapewnił ją o tym, że nic nie wie, ale ma takie przeczucia i że od początku nie ufał Anicie, która teraz jeszcze skrzywdziła jego przyjaciela.
Julia słuchała, ale doskonale znała Marcina. Widziała, że od pewnego czasu coś go trapi, ale nie chciał jej nic powiedzieć. Zdała sobie też sprawę, że sprzeczka z Danielem, to tym razem coś poważniejszego, o czym również Marcin nie chciał rozmawiać. Postanowiła, że nie będzie teraz na niego naciskać, ale zaraz po maturze będą musieli odbyć poważną rozmowę.
***
Następnego dnia stali przed szkołą. Maturzyści w galowych strojach ściskali w dłoniach czarne długopisy.
-Stresuję się…- Julia oparła się o ramię Marcina.
-Nie martw się, kochanie. Przecież wiesz, że zdasz.
Julia nabrała powietrza. Marzyła, żeby być już po wszystkich egzaminach, a czekał ją dzisiaj dopiero pierwszy. Zobaczyła, że zbliża się Daniel, pomachała mu wesoło ręką.
Daniel podszedł z kamienną twarzą. Julia pochwyciła ich pełne nienawiści, ale spokojne spojrzenia. Miała wrażenie, że stoi po środku jakiejś wielkiej burzy. Czuła na swoich plecach nierówny oddech Marcina, który stał za nią.
-Powodzenia, Daniel.- Powiedziała i objęła przyjaciela.
-Tobie również.- Daniel uścisnął ją przyjaźnie.
Daniel oddalił się. Julia spojrzała na zegarek. Za pięć minut powinni znaleźć się w salach, zaniepokoił ją brak Anity, która lubiła zawsze przychodzić na ostatnią chwilę, ale raczej nie zaryzykowałaby tego na maturze.
-Zadzwonię do Anity.-Powiedziała i chciała sięgnąć do torebki, kiedy Marcin chwycił ją za rękę.
-Na pewno już jest w środku. Chodź.
Julia poszła za Marcinem, ale kilka razy oglądała się za siebie, jednak droga była pusta, nikt już nie zmierzał w stronę szkoły.
-Powodzenia, kochanie. I pamiętaj, bądź spokojna.- Marcin pocałował Julię w czoło. Julia uśmiechnęła się do niego szeroko, była szczęśliwa, że ma go prze sobie.
-Do zobaczenia. Kocham cię.- Powiedziała i poszła w kierunku sali, w której zaraz mieli rozdać arkusze egzaminacyjne.
Marcin poszedł w swoją stronę. Wylosował numer i szukał wzrokiem swojego stolika, kiedy jego spojrzenie spotkało się ze spojrzeniem Daniela. Miał usiąść przed nim. Jeszcze tydzień temu pewnie byłby uradowany, ale teraz każdy krok w stronę przyjaciela sprawiał mu trudność. W końcu usiadł. Czuł, że ma pustkę w głowie i jeśli zadania będą wymagały większego skupienia, nie będzie ich nawet rozwiązywał. Nie to było teraz dla niego najważniejsze. Wzrok Daniela na jego plechach nie ułatwiał mu napisania egzaminu, a stukot obcasów jednej z przewodniczącej komisji egzaminacyjnej doprowadzał go do furii. Miał nadzieję, że Daniel nie czuje tego, co on.
***
Kolejne dni egzaminów wyglądały tak samo. Po każdym, Julia z Marcinem spacerowali brzegiem jeziora, świat coraz bardziej zieleniał, mogło być już tylko lepiej. Postanowili, że w wakacje pomyślą o tym, żeby zarobić pieniądze na mieszkanie razem.
-Wiesz, że moja mama bardzo cię lubi. Nie miałaby nic przeciwko, żebyś u nas mieszkała.
-Nie będę mieszkać u nikogo za darmo.
-Nie u kogoś, tylko u mnie.- poprawił ją przyciągając do siebie.- Poza tym, przecież ja wesprę moją matkę finansowo.
Julia nie rozmawiała jeszcze o ich planach z Anitą. Koleżanka rzadko bywała w domu, a nawet jeśli się widziały to prócz chłodnego przywitania, Julia nie mogła raczej liczyć na jakąkolwiek rozmowę. Chciała pomóc koleżance, ale ta wyraźnie odrzucała Julię, więc Julia zaczęła czuć się nieswojo w jej domu i cały czas matur nocowała u Marcina.
-Jutro ostatni dzień egzaminów…- Julia westchnęła z ulgą.
-Wyjedźmy. Za granicę, zarobimy trochę i zwiedzimy.
-Dokąd?- Julia spojrzała na niego sceptycznie.
-Może do twojej mamy.
-Oh…- Julia zaśmiała się nerwowo.- To nie jest takie proste… Nie mam z nią za dobrego kontaktu, poza tym vizy… A co najważniejsze, nie zostawię babci samej.
-To tylko dwa miesiące, przemyślmy to. A może to najwyższy czas, żebyś poznała swoją matkę, i ja też.
-Nie myślę na razie o tym.
-Najważniejsze, żebyśmy byli razem.
Zbliżali się do domu, kiedy Julia zauważyła Daniela, który czekał przed drzwiami. Zanim Marcin zdołał ją powstrzymać, Julia zawołała za Danielem.
-Cześć Daniel.- Powiedział Marcin.
Julia obserwowała przez moment twarze chłopaków. Marcin był zmieszany, a Daniel zacięty jak nigdy. Musiało wydarzyć się między nimi coś naprawdę złego.
-Mam dość!- Powiedziała w końcu i stanęła między nimi.- Powiedzcie mi, co się stało. Teraz.
-Julio, proszę cię. Daniel nie może mi wybaczyć, że obraziłem Anitę.-powiedział Marcin szybko.
Julia spojrzała wyczekująco na Daniela, który nie spuścił wzroku z Marcina ani na sekundę.
-Przyjdę innym razem.- Powiedział po dłuższej chwili Daniel.
-Zaraz, wyjaśnicie sobie wszystko.- Julia próbowała go zatrzymać.
-Miło cię było widzieć, Julio.- Powiedział Daniel, nie spuszczając wciąż wzroku z Marcina.
-Nie wierzę…- Julia wbiegła do domu.
Marcin ledwie słyszalnym głosem zwrócił się do Daniela:
-Stary, przepraszam…
Daniel odwrócił się w jego stronę, po czym pospiesznie się oddalił. Marcin patrzył jak odchodzi, chciał mu tyle powiedzieć, wyjaśnić, ale nie mógł tego zrobić przy Julii. Wrócił do domu.
-Jak ty się zachowałeś? Przyszedł porozmawiać!
-Julio, powiedziałem ci już, że masz się nie wtrącać! To są nasze sprawy.- Marcin uniósł głos.
-To nasz wspólny przyjaciel. Poza tym, nie wierzę, że pokłóciliście się o Anitę. Znam Daniela, wybaczał ci wszystko!
-Chcesz się o to kłócić?!- Marcin był rozwścieczony. Trzasnął drzwiami i wyszedł na zewnątrz zapalić papierosa.
Julia chwyciła za leżący na szafce telefon Marcina, jednak wszystkie wiadomości i połączenia były usunięte. Z początku wydawało jej się to podejrzane, ale pomyślała, że przecież ostatnie dni byli niemalże nierozłączni, a on nie dostawał żadnych wiadomości. Usiadła na łóżku i zaczęła myśleć. Musiała porozmawiać z Danielem, tylko on mógł jej coś powiedzieć. Nie mogła już liczyć na Anitę, zresztą, jeśli zerwała z Danielem, mogą nie mieć nawet ze sobą kontaktu.
***
Nazajutrz Julia wyszła wcześniej niż pozostali z egzaminu, angielski był ostatnim przedmiotem, jaki wszyscy musieli zaliczyć. Stała przed szkołą, kiedy zauważyła Daniela.
-Daniel!- podbiegła do niego i dała się zamknąć w jego ramionach.
-Cześć… Dobrze, że cię widzę. Chciałbym wziąć swoje rzeczy z domu Anity, ale wolałbym nie trafiać na nią. Dałabyś znać, gdyby była taka możliwość?- Daniel przeszedł od razu do rzeczy.
-Pewnie…- powiedziała Julia smutno. Nigdy nie widziała Daniela w takim stanie. Smutne oczy znacznie zmieniły jego zazwyczaj wesołe i ciepłe spojrzenie.- Ale wiesz, co… Marcin jeszcze pewnie będzie pisał, wiesz, jak jego angielski. Anita też chyba jeszcze nie wyszła. Jeśli chcesz, możemy pójść teraz.
-Byłoby super.- odparł.
Szli razem rozmawiając o ostatnich egzaminach. Julia chciała zapytać o Marcina, ale nie wiedziała jak. Czuła, że Daniel nie chce o tym rozmawiać. Kiedy weszli do pokoju, zobaczyła jeszcze większy smutek na jego twarzy. Nie mogła tak tego zostawić, to była jedyna okazja na poważną rozmowę w cztery oczy.
-Powiesz mi, co się stało miedzy tobą a Anitą?- Zapytała Julia otwierając jedną z jej szafek i podając Danielowi jego ubrania.
-Ja sam spakuję.- Powiedział z niepokojem w głosie, jakby bał się zawartości szafy.
-Przecież wszystko było w porządku.- Odsunęła się i pozwoliła mu samemu pakować ubrania, nie było tego jednak dużo.
Daniel usiadł zrezygnowany na łóżko, trzymając w ręce kilka swoich bluzek. Julia usiadła obok niego i chwyciła go za ręce:
-Będzie dobrze, zobaczysz. Pamiętaj, że zawsze możesz na mnie liczyć. Wiem, że Marcin jest bardzo wybuchowy i czasem nie myśli o tym, co mówi, ale jesteś dla niego naprawdę ważny. Chodzi tak samo strapiony jak ty.
-Julio, ty nic nie rozumiesz…
-Więc mi to wytłumacz. Myślałam z początku, że pokłóciliście się o Anitę.
-Anitę?- podniósł na nią wzrok.
-Marcin ostatnio nie za dobrze ją traktował, mnie też to się nie podobało… Ale czy to jest powód?
-Nie martw się, nie chodzi o Anitę, to nasze osobiste problemy.- chciał uciąć rozmowę.
-Na pewno?- zapytała. Było jej żal Daniela, nie wyobrażała sobie, że miałby teraz zniknąć z ich życia. Był jej przyjacielem, ufała mu bezgranicznie. Zawsze potrafił ją rozweselić, teraz sama nie umiała mu pomóc. Gdyby chociaż wiedziała, co tak naprawdę wydarzyło się między nim a Marcinem… Julia mimo ogromnej miłości do Marcina, chciałaby czasem, żeby miał kilka cech charakteru Daniela. Przytuliła go do siebie.
Za oknem dało się słyszeć warkot silnika. Julia podskoczyła. Nie chciała by, żeby Marcin zobaczył ją w objęciach najlepszego przyjaciela. Wyjrzała przez okno.
-To Marcin i Anita.
-Co?!- Daniel energicznie wstał z łóżka.
-Co oni tutaj robią?
-Chodźmy.
-Czekaj, oni coś kombinują. Nie powinno ich tutaj być.
-Lepiej chodź.- Pociągnął ją za rękę. Wiedział, co za chwilę się wydarzy, chciał jej tego oszczędzić.
Usłyszeli jak na dole otwierają się drzwi. Daniel wstrzymał powietrze. Po chwili usłyszeli znajome głosy.
-Jesteś chora na głowę.- Mówił Marcin.
-Teraz to mówisz?
-Anita, czego ty ode mnie chcesz? Nie możesz się po prostu odpierdolić?- uniósł głos.
-Nikt nie będzie robił ze mnie idiotki!
-Umówiliśmy się na coś, po co wszystko komplikujesz?! Co chcesz tym zyskać, co?!
-Ciebie…- powiedziała szeptem.
Zapadła cisza. Daniel nadal ściskał Julię za rękę, spuścił głowę.
-Jesteś nienormalna.
-Potraktowałeś mnie jak dziwkę!
-Anita, błagam cię… Popełniliśmy błąd. Żałuję tego. Nigdy ci nie wybaczę, że wygadałaś się Danielowi.
-Dzięki niemu, mogłam być bliżej ciebie. Ale byłam głupia, co?
-Posłuchaj…
-Ała! To boli.
-Jeśli piśniesz cokolwiek Julii..
-To co? Zabijesz mnie?
-Jestem z nią szczęśliwy i to ją kocham. Nie zniszczysz naszego związku. Nie pozwolę ci na to. Zniknij z naszego życia.
-Julia ze mną mieszka.
-Zamieszka u mnie albo wyjedziemy.
-Myślisz, że to wszystko takie proste? Jak myślisz, po co tutaj przyszliśmy? Poczekamy na nią.
-Jesteś pojebana. Nie zrobisz jej tego.
-Czego?! To samo zrobiłeś mnie!
-Nie porównuj naszego pieprzenia się do mojego związku z Julią! Byłem pijany, mało co pamiętam. Ta noc była dla mnie bez znaczenia. Wykorzystałaś sytuację, kiedy pokłóciłem się z Julią, upiłaś mnie.
-Nie wierzę, że byłam ci wtedy obojętna. Mówiłeś mi nawet, że ją dla mnie zostawisz. Wykorzystałeś mnie, nie daruję ci tego. Julia jest głupia, wierzy w każde twoje słowo, jest twoją marionetką. Niestety, musi zapłacić za swoją naiwność.
-Nie dorastasz jej do pięt.
Danielowi łzy Julii spływały po ramieniu. Przytulił ją do siebie. Julia po chwili wyrwała się z jego ramion i zbiegła po schodach na dół. Anita i Marcin zamarli. Po chwili za plecami Julii ukazał się Daniel.
-Jak mogłeś?- zapytał Marcin sądząc, że przyprowadził tutaj Julię specjalnie.- Julcia…- zwrócił się do dziewczyny.- Słyszałaś to wszystko? Ja ci wytłumaczę…
-Zdradziłeś mnie! Wszyscy mnie zdradziliście!- krzyknęła i wybiegła z domu. Marcin pobiegł za nią.
-Przyszedłem po swoje rzeczy.- Powiedział Daniel zimno do Anity, która próbowała opanować płacz.
-Daniel…
-Jeśli to jest to, co chciałaś osiągnąć, to gratuluję. Szkoda tylko, że zrobiłaś to kosztem moim i Julii. Żegnaj.
***
Marcin dogonił Julię i złapał ją mocno w pasie. Musiał położyć dziewczynę na trawie, żeby ją obezwładnić.
-Wysłuchaj mnie, błagam! Julia!- nie zważał na przechodzących obok ludzi.
-Jak mogłeś?! Puść!
-Proszę, uspokój się!
-To nic dla mnie nie znaczyło. Kocham tylko ciebie, nawet nie wiesz, jak tego wszystkiego żałuję. Ona od początku chciała zniszczyć nasz związek. Wykorzystała chwilę…
-Nie wierzę w żadne twoje słowo.
-Musisz mnie chociaż wysłuchać. Proszę….- puścił ją.
-Ja… Muszę iść. Chcę być teraz sama.
-Julio…- Marcin patrzył jak Julia oddala się pospiesznym krokiem. Wiedział, że teraz nie jest w stanie nic zrobić, żeby ja odzyskać żeby chociaż cokolwiek wytłumaczyć. Musieli oboje ochłonąć.
***
Julia wpadła jak burza do domu babci i rzuciła się na żółtą kanapę. Jej szloch odbijał się o bezowe ściany i stare ciężkie meble.
-Kochanie, co się stało?- do kanapy powolnym krokiem zbliżała się starsza kobieta.- Julio…
-Zdradził mnie! On mnie zdradził!- z trudem słowa przechodziły jej przez gardło w spazmach płaczu.
Kobieta bez słowa usiadła obok dziewczyny i objęła ją ciepłym ramieniem. Julia była dla niej jak córka, bolało ją każde jej niepowodzenia, a wiedziała, że sporo przeszła. Starała się jak najlepiej zastąpić jej nie tylko matkę, ale i ojca. Jej wiek jednak pozwolił jej jedynie na wsparcie słowem, tego jednak Julia potrzebowała najbardziej.
-Czy mogę do ciebie wrócić?
-Oczywiście, kochanie.- Przytuliła ją mocniej.- Nie będziesz już mieszkać u przyjaciółki?
-Nie chcę jej widzieć!
Karolina zaczęła łączyć fakty. Jej wnuczka została skrzywdzona przez jej chłopaka i przyjaciółkę.
-Zobaczysz, że wszystko będzie dobrze. Nie byli ciebie warci.- chciała ją pocieszyć, choć zdawała sobie sprawę, że żadne jej słowa nie mają teraz znaczenia. Julia potrzebuje czasu.- Zrobię ci melisę, uspokoisz się.
Przeszła do kuchni i wstawiła wodę w czajniku. Zobaczyła w oknie zbliżającego się przyjaciela, kiwnęła mu głową i pokazała ręką, żeby odszedł. Byli umówieni, ale chciała zaopiekować się teraz wnuczką. Antoniusz kiwnął ręką w geście, że rozumie. Wyczytała z jego twarzy, że orientuje się nieco w sytuacji, może widział, jak Julia zmierza do jej domu? Chciała, żeby wnuczka do niej wróciła, nie podobał jej się pomysł mieszkania z Anitą. Była to dziewczyna z dobrej rodziny, która lubiła się wywyższać. Wiedziała, że Julia będzie się czuć od niej gorsza, ta jednak nigdy się nie skarżyła. Karolina nie była również zadowolona, kiedy Julia związała się z Marcinem, wydawał jej się zawsze typem podrywacza. Sporo wiedziała o młodzieży w mieście od Antoniusza, który był nauczycielem w tutejszym liceum, co prawda już na emeryturze, ale przyjaźnił się z innymi nauczycielami. Antoniusz był przyjacielem Karoliny, znali się od dziecka. Od zawsze się w niej kochał, ale bez wzajemności. Karolina wyszła za przystojnego i bogatego Teodora, który zmarł dziesięć lat temu. Kiedy pięć lat temu zmarła żona Antoniusza, odświeżyli swoją znajomość, Karolina żałowała czasem, że to nie za niego wyszła. Oprócz niego miała jedynie Julię. Jej córka zostawiła dziewczynkę, kiedy ta miała dwanaście lat. Wyjechała do pracy, potem nie chciała już wracać, przysyłała pieniądze dla córki i matki, raz do roku przyjeżdżała na święta. Chciała wziąć Julię do siebie, ta jednak nie wyobrażała sobie zostawić ukochanej babci. Karolina jednak chciała jak najlepiej dla wnuczki, kiedy córka zadzwoniła do niej z propozycja zaczęcia studiów w Stanach przez Julię, czuła, że to dla niej wielka szansa, tym bardziej teraz, kiedy jej życie w miasteczku znacznie się skomplikowało.
Wypiły herbatę. Karolina przyniosła Julii koc.
-Prześpij się, kochanie.- Powiedziała.
Rozmowę przerwał im dzwonek telefonu.
-Ja odbiorę, babciu.- Zaproponowała Julia widząc zmęczenie w oczach Karoliny.
-Halo.
-Halo, Julio, to ty?
Julia westchnęła słysząc w słuchawce głos matki.
-Halo.
-Cześć, mamo.
-Mój Boże, w końcu na ciebie trafiłam. Dlaczego nie odbierasz moich telefonów? Martwię się.
-Uczyłam się do matury.- powiedziała Julia wymijająco.
-Jak ci poszło? Już jestem z ciebie dumna. Nawet nie wiesz, Julio jak się cieszę. Julio, jesteś przeziębiona? Masz dziwny głos.
-Tak, jestem chora.
-Mam nadzieję, że to nic groźnego. Byłaś u lekarza?
-Nie, to tylko przeziębienie. Babcia się mną opiekuję.
-A właśnie. Rozmawiałaś z babcią na temat twoich dalszych planów? Mówiła ci?
Julia spojrzała na babcię. Nawet jeśli chciała by coś jej powiedzieć, to nie miała okazji, bo Julia ostatnio rzadko ją odwiedzała. Teraz zdała sobie z tego sprawę. Zrobiło jej się jeszcze bardziej przykro.
-Jakich planów?
-Twoich studiów. Masz już coś na oku?
-Tak… To znaczy… Mam kilka opcji.
Nie miała teraz ochoty o tym rozmawiać.
-Julio, przyjedź do mnie. Tutaj możesz naprawdę rozwinąć skrzydła. Wiem, że dasz sobie radę, poza tym… Bardzo za tobą tęsknię.
-Powiedziałam ci już, że nie zostawię babci.
Powiedziała twardo.
-Babcia ma swoje lata, poza tym zaopiekuje się nią pan Antoniusz. Obiecuję ci, że będziesz mogła przyjeżdżać do Polski, kiedy tylko będziesz tego chciała.
-Mamo…
-Tak wiem. Masz chłopaka… przecież on też może z tobą…
W tym momencie Julia się rozłączyła i oddała słuchawkę babci. Po chwili telefon znów zaczął dzwonić. Karolina odebrała i powiedziała córce, że coś rozłączyło i Julii nie ma już w domu, po czym również zakończyła rozmowę.
-Kochanie, rozważ ten wyjazd. To dla ciebie ogromna szansa. Ja sobie poradzę, mam Antoniusza. Naprawdę.
-Koniec tematu, babciu.- Julia chciała uciąć rozmowę.
-Tam będzie ci na pewno lepiej. Ja wkrótce odejdę, a ty zostaniesz sama. Masz szansę odnowić kontakty z matką. Dopiero, kiedy będziecie razem, będę mogła odejść w spokoju.
-Przestań…- Julia przytuliła kobietę. Kochała ją całym sercem.
Usłyszały pukanie do drzwi.
-Jeśli to Marcin, powiedz, że mnie nie ma.
Kobieta podeszła do drzwi i otworzyła je. Po chwili do pokoju wszedł Daniel. Julii na jego widok łzy napłynęły znów do oczu.
-Tak mi przykro.- Usiadł obok niej. Karolina wyszła do kuchni.
-Wiedziałeś o wszystkim.- Powiedziała z wyrzutem.
-Chciałem, żeby ominęło cię to, co spotkało mnie.
-Od kiedy wiedziałeś?
-Tydzień temu Anita się przyznała. Powiedziała, że kocha Marcina i że…- urwał.
-Że przespali się ze sobą?- dokończyła za niego, chociaż te słowa brzmiały obco w jej ustach.
-Z początku w to nie wierzyłem, ale kiedy zapytałem o to Marcina, a on nie zaprzeczał...
-Kiedy to się stało?- głos grzązł jej w gardle.
-Pół roku temu, kiedy się pokłóciliście. Nie znam szczegółów, nie chcę ich znać.
Siedzieli z wzrokiem wbitym przed siebie.
Julia zaczęła się zastanawiać, kiedy to mogło nastąpić. Jak wyglądał jej dzień, kiedy Anita zasypiała w ramionach Marcina. Mówiła, że jej coś obiecywał, co jej powiedział? Nie miała na to siły.
-Co mam teraz zrobić?- zapytała z bezradnością w głosie.- Ja go tak kocham…
-Wiem, Julia. Daj sobie czas, może mu wybaczysz.
-Nigdy.- Powiedziała twardo, ale bez przekonania.- Oszukiwali nas tyle czasu.
-Mówili, że to był jeden raz.
-Jakie to ma znaczenie? Anita cię zdradziła! Zdradzili nas oboje!
-Julio, uspokój się.- Objął ją ramieniem. Nie sądziła, że poczuje jeszcze chodź na chwilę ukojenie. Jednak ramiona Daniela dały jej chwilę wytchnienia.- Wiedziałem, że cię tutaj znajdę.
-Zostanę u babci. Muszę iść po swoje rzeczy do Anity.- zaśmiała się gorzko.
-Pomogę ci.
-Kochani, zjedźcie trochę ciasta.- do pokoju weszła Karolina. Cieszyła się, że Julia ma takiego przyjaciela jak Daniel, uwielbiała go. Zatrzymała się na widok ich smutnych oczu.- Julio, mówiłaś Danielowi o propozycji twojej matki?
-Proszę cię, babciu…
-O co chodzi?- zapytał.
-Moja mama chce, żebym przyjechała do Stanów na studia.
-To znakomicie!- Powiedział z entuzjazmem. W jego oczach dało się jednak zauważyć cień smutku, jeśli Julia wyjedzie, zostanie sam jak palec.
-Daj spokój Daniel, to chory pomysł.
-Dlaczego? To dla ciebie ogromna szansa! Poza tym… Myślę, że przyda ci się trochę odpoczynku od tego miejsca.
Julia podniosła wzrok na niego i babcię. Miała teraz tylko ich. Podziękowała Danielowi, że przyszedł, wiedziała, że w każdej chwili może do niego zadzwonić, był w takiej samej sytuacji jak ona. Kiedy wyszedł, jej głowę zaprzątnęły tysiące myśli. Starała się cofnąć wstecz, zauważyć rzeczy i sytuacje, które wcześniej jej umknęły. Wtedy, kiedy pokłócili się, już nawet nie pamiętała o co, nie kontaktowali się ze sobą przez trzy dni, w jednym z nich Marcin musiał ją zdradzić. Na myśl o tym ścisnął jej się żołądek. Pomyślała, ze świetnie się maskowali. Nigdy by nie pomyślała, że Anita chce czegoś od Marcina, zawsze stawała po stronie Julii, za to Marcin ostatnio starał się oddalić od siebie przyjaciółki, co do tego nie miała wątpliwości, teraz Julia wiedziała, że robił to ze strachu. Anita zerwała z Danielem i nie miała już nic do stracenia, więc ogarnęła go panika. Marcin chciał za wszelką cenę ukryć swoją zdradę. Zdała sobie sprawę, jakim był draniem, gdyby miał choć trochę pokory, przyznałby się do błędu i prosił o wybaczenie, a on nie zrobił nic, liczył, że Anita da sobie spokój. Julia nie była pewna, czy faktycznie spotkali się tylko ten jeden jedyny raz. Przecież w czwórkę spotykali się często, mogli razem wyjść na pół godziny, a ona nie podejrzewała by nawet, ze mogą ją oszukiwać. Zastanawiała się, czy może Daniel coś zauważył, czy może dla niego było to takim samym szokiem jak dla niej? Był załamany, kiedy Anita go zostawiła, ale teraz był opanowany. Chciała wiedzieć, czy czuje to co ona. Chciał zataić prawdę dla jej dobra, odwlekał jej cierpienie.
Julii zrobiło się niedobrze. Poszła do łazienki i zwymiotowała ciasto babci. Wiedziała, że przez następne dni nie będzie jadła. Wróciła na kanapę. Była sama, babcia poszła do przyjaciela. Mogła teraz płakać już na dobre. Nad sobą, nad Danielem, nad całą ich czwórką. Czuła, że to sen, z którego zaraz się wybudzi. Chciała Marcina, żeby był teraz blisko niej, żeby powiedział, że to wszystko jest nieprawdą. Karciła się za to, że w jej głowie miejsce znalazł sobie jeszcze cień nadziei, ale pomagało jej to przetrwać. Wiedziała, że prędzej czy później będzie musiał spojrzeć w oczy Marcinowi i Anicie. Nie wyobrażała sobie tego momentu, jej serce rozedrze się na milion kawałków. Zapragnęła zadzwonić do matki i wszystko jej opowiedzieć. Sięgnęła po słuchawkę, ale dopadły ją wątpliwości, nie rozmawiała z nią od serca tak długo, że chyba nie potrafiła już tego zrobić. Płakała ściskając w ręku aparat.
-Mamo…- szepnęła do głuchego telefonu.
Wstała i poszła do babci szafki z lekami. Znalazła coś na uspokojenie i sen. Wzięła trzy tabletki i położyła się z powrotem na kanapie. Chciała zasnąć, zapomnieć o tym wszystkim, co ja spotkało. Zasnęła na mokrej poduszce, trzymając kurczowo w dłoniach słuchawkę.
***
Leżał w łóżku i myślał. Szybka jazda motorem go nie uspokoiła. Czuł, że popełnił swój największy życiowy błąd. Zawiódł wszystkie najbliższe osoby. Nie wyobrażał sobie być na ich miejscu.
Usiadł i zapalił papierosa. Chwycił znów za telefon, chciał zadzwonić do Julii, ale jej komórka była wyłączona. Wiedział, że jest u swojej babci, ale chciał dać jej trochę czasu na ochłonięcie, sam nie wiedział, co miałby jej powiedzieć. Żadne słowa nie są w stanie naprawić tego, co zrobił. Tyle razy chciał jej powiedzieć prawdę, ale ilekroć widział jej szczęście, wiedział, że może tylko to zepsuć. Teraz był sam, czuł, że ich związek to już przeszłość. Jedna noc, której nawet dobrze nie pamiętał, przekreśliła wszystko o co walczył. Stracił ukochaną osobę i najlepszego przyjaciela. Zdradził ich oboje. Wyciągnął z szafki scyzoryk, który podarowała mu Julia, jeśli coś miało mu po niej zostać, to właśnie ten scyzoryk. Obracał go w rękach i myślał. Już podrywał się do wyjścia, po czym znów siadał na łóżko, słowa uciekały mu niczym wiatr. Nie wiedział, co ma jej powiedzieć.
-Boże, pomóż.- szepnął.
W końcu poszedł do kuchni i wyciągnął z lodówki butelkę wódki. Zawsze miał w zapasie, w razie, gdyby wpadł do niego Daniel, tym bardziej ostatnio, kiedy potrzebował pocieszenia po Anicie. Marcin zdał sobie sprawę, jakim był draniem, potraktował swojego przyjaciela w najgorszy możliwy sposób. Pił teraz kieliszek po kieliszku. Godzinę później stał przed drzwiami do domu Daniela. Otworzył mu jego brat i bez słowa wpuścił do środka. Marcin chwiejnym krokiem skierował się w stronę pokoju Daniela, wódka podchodziła mu do gardła, czuł, że zaraz zwymiotuje.
Daniel obrzucił go krótkim spojrzeniem i cicho parsknął.
Marcin stanął przed przyjacielem z trudem łapiąc równowagę. Spocony i pijany, chciał coś powiedzieć, ale zdołał tylko wyszeptać:
-Daniel…- po czym usiadł na łóżko i schował głowę w dłoniach.
-Po co przyszedłeś? Mało ci?- Daniel pozostał niewzruszony.
-Tak mi przykro…
-Tobie jest przykro? Nie bądź śmieszny.
-Byliśmy przyjaciółmi…
-Byliśmy…
-Ja wiem, że wszystko zjebałem… Ja wiem… Mam tylko ciebie… Julia mi nie wybaczy, ja to wiem… Nie zniosę tego.
-U mnie nie masz czego szukać.
-Proszę cię… Tak cię przepraszam… Ja nie wiem, jak to się stało. Anita…
-Nie chcę tego słuchać.- Daniel zaczął się niecierpliwić. Jego serce już tego nie wytrzymywało.
-Musisz, pomyśl…
-A to co myślałeś, kiedy z nią byłeś, co?!- Daniel przerwał Marcinowi.- Co myślałeś, kiedy ją dotykałeś, co?! A potem się ze mną spotykałeś, pocieszałeś mnie, kiedy ode mnie odeszła…Jesteś fałszywym gnojem. Nie wybaczę ci tego, co zrobiłeś mnie i Julii. Świetnie graliście z Anitą, robiliście z nas durni. A wiesz, co jest najgorsze? Gdyby Anita się nie wygadała, to do dzisiaj nic bym nie wiedział i dawał z siebie robić idiotę.
-Daniel…- Marcin próbował cos powiedzieć, ale Daniel nie dał mu dojść do słowa.
-Nie zaprzeczaj, że tak nie jest. Niezły miałeś ubaw, obracając laskę kumpla, co?!
-Proszę cię, daj wytłumaczyć…
-I wiesz, co? Powiem ci coś. Mam nadzieję, że było warto i czujesz coś do Anity. Nigdy ci tego nie mówiłem, ale Julia podobała mi się jeszcze zanim ty ją poznałeś.
Marcin podniósł wzrok na przyjaciela.
-Co? Zdziwiony? Trzymałem ręce przy sobie, zrezygnowałem z niej. Wiesz dlaczego? Bo była dziewczyną mojego najlepszego przyjaciela, a kumplowi takich świństw się nie robi. A teraz się wynoś.
-Daniel…
-Słyszysz?! Wynoś się!
Marcin wstał i chwiejnym krokiem zmierzał w stronę drzwi. Łzy ciekły mu po twarzy. Chciał objąć Daniela, ale ten go odepchnął. Wyszedł.
Daniel wypuścił z siebie powietrze, serce waliło mu jak szalone. Widok Marcina był żałosny, jeszcze chwila, a dałby mu szansę na wytłumaczenie. Stracił przyjaciela. Nigdy nie będzie już Daniela i Romeo, to przeszłość. Był teraz na siebie zły, że powiedział mu o Julii, o tym, że zależało mu kiedyś na niej.
***
Anita patrzyła przez okno. Dzień był słoneczny. Mimo wszystko, poczuła się samotna. Była sama. Rzeczy Julii leżały nie tknięte, nie miała odwagi ich spakować, mimo iż wiedziała, że przyjaciółka już nie wróci. Sięgnęła po telefon, zero wiadomości czy połączeń, ale czekała nadal. Sama nie wiedziała do końca na co i od kogo. Wiedziała, że nie ma co liczyć na wyrozumiałość, na pewno na nic nie liczyła ze strony Marcina. Kochała go od zawsze. Nie mogła znieść myśli, że jest z jej współlokatorką. Uwielbiała Julię, zaprzyjaźniłaby się z nią naprawdę, gdyby nie ta miłość… Ona była jej głównym celem. Chciała spróbować z Danielem, było jej z nim dobrze, ale chciała czegoś więcej, wciąż myślała o Marcinie, o tym jaki jest dotyk jego rąk, muśnięcie jego ust, pieszczoty… Nie dawało jej to spokoju. Cierpiała widząc szczęście Julii, chciała być na jej miejscu. Nie mogła zrozumieć, dlaczego to ona jest z Marcinem, kiedy to Anita bardziej do niego pasuje, ma styl, klasę i jest dla niego w stanie zrobić wszystko, podczas gdy Julia lubiła być kapryśna.
Usłyszała pukanie do drzwi. Po chwili ktoś wszedł do środka.
-To ty?- zapytała zaskoczona, widząc Daniela.
-Wiem, że spodziewałaś się kogoś innego.- Powiedział sucho.- Nie martw się, przyszedłem tylko po rzeczy Julii.
-Julii?- wyglądała na zdezorientowaną. Danielowi ciężko było spojrzeć jej w oczy, dlatego starał się unikać jej wzroku.
-Chcę oszczędzić jej tego.- nastąpiła chwila niezręcznej ciszy.- To mogę wejść na górę?
-Tak… Tak.- powiedziała głośniej.
Stała skulona, Daniel jej nie poznawał.
Zaczął pakować ubrania Julii, chwilę później Anita przyszła mu z pomocą, nic już nie rozumiał.
-Co u niej?- zapytała w końcu.
-U Julii? Mieszka u babci.
-Czy ona i Marcin…?
Daniel przestał na chwilę pakować ubrania, gapił się w ścianę.
-Nie wiem, zapytaj o to ich.
-Myślisz, że zrobiłam źle?- zapytała nieśmiało. Daniel jej nie poznawał.
-Zależy o czym mówisz.
-Że się wygadałam.
Daniel nie odpowiedział.
-To wszystko?
Anita poszła do łazienki i przyniosła kosmetyczkę Julii.
-Jeśli coś zostało, spakuję.- powiedziała.
Daniel wstał i zbiegł po schodach.
-Daniel!- Anita zawołała za nim.
Zatrzymał się, ale nie odwrócił się w jej stronę.
-Ja go kocham.
Daniel wyszedł bez słowa. Anita patrzyła przez okno jak odchodzi z rzeczami Julii, aż w końcu zaniosła się płaczem.
***
Po wyjściu Daniela Julia włączyła swój telefon. Miała mnóstwo wiadomości i nieodebranych rozmów. Nie chciała jednak teraz tego oglądać. Wyszukała numer Anity i wysłała do niej sms-a z prośbą o spotkanie. Nie minęło piętnaście minut, kiedy usłyszała pukanie do drzwi.
-Co ty tu robisz?- usłyszała głos babci.
-Przyszłam do Julii.
-Nie sądzisz, że twój pobyt tutaj nie jest na miejscu?- Karolina nie dawała za wygraną.
-Babciu, ja ją tutaj zaprosiłam. Zostawisz nas same?
Karolina spojrzała w smutne oczy Julii, po czym obrzuciła Anitę pełnym niechęci spojrzeniem i wyszła.
Dziewczyny stanęły naprzeciwko siebie. Julia zdążyła poprawić makijaż, nie chciała, aby koleżanka widziała, jak cierpi. Anita jak zwykle wyglądała nieskazitelnie.
-Przyszłaś.
-Przyniosłam ci resztę swoich rzeczy.- Anita położyła torbę na podłodze.
-Chciałam zabrać moje ubrania, ale Daniel mnie uprzedził.
-Pomaga ci teraz?
Julia nie odpowiedziała.
-Nie sądziłam, że będziesz chciała ze mną rozmawiać.
-Uważałam cię za przyjaciółkę, więc uważam że po tym, co zrobiłaś, należą mi się chociaż wyjaśnienia.
Anita spuściła wzrok. Julia zacisnęła z bólu powieki, wyobraziła sobie ją w ramionach Marcina. Jej ciało przeszył nieprzyjemny dreszcz. To było trudniejsze niż się spodziewała.
-Powinnam cię przeprosić?
-Nie chcę twoich przeprosin. Chcę wyjaśnień. Chcę się dowiedzieć, co takiego się stało, że zechciałaś uwieść chłopaka swojej przyjaciółki?
-Naprawdę chcesz tego słuchać?-Anita usiadła na krześle. Spodziewała się czegoś innego, była pewna, że Julia będzie na nią krzyczeć i obrzuci ją wyzwiskami, za to ona mówiła do niej spokojnie. Nie była na to przygotowana.
-Chcę.- Powiedziała Julia pewnie.
-Tamtego wieczoru…- zaczęła Anita. Julia usiadła na krzesło, zrobiło jej się słabo.- Pokłóciliście się. Nie rozmawialiście już kilka dni. Poszłam do Marcina, zjedliśmy razem kolację.
Zjedli razem kolacje.- Myślała Julia.
-Wypiliśmy trochę alkoholu.
Wypili razem alkohol.
-Długo rozmawialiśmy, a potem…
-O czym rozmawialiście?- Julia bała się dalszej części opowiadania.
Anita zawahała się.
-Bądź chociaż raz ze mną szczera.- Ponagliła ją Julia.
-O was. Marcin chciał zerwać. Mówił, że go ograniczasz, że nie może przy tobie spełniać swoich marzeń, ale…- Anita ugryzła się w język. Skłamała. Marcin był tak pijany, że mało co rozumiała z tego, co mówił.
-Mów dalej.- Julia miała łzy w oczach, jej serce biło coraz szybciej.
-Było mu ciebie szkoda i nie wiedział, jak zakończyć was związek.
Julia zakryła ręką usta. Nie wierzyła w to, co właśnie usłyszała.
-Potem zaczęliśmy się całować…
-Dość!- Julia wstała.- Nie mów nic więcej!- Julia zakryła dłońmi uszy. Jęknęła.
-Julio, przykro mi, że tak się stało.
-Milcz! Nie mów nic więcej…- Julia z trudem łapała oddech.
-Kochanie.- Karolina wbiegła do domu.- Myślę, że czas na ciebie.- Zwróciła się do Anity.
Anita powoli się wycofywała, aż w końcu wyszła na zewnątrz.
-Wyjadę, babciu. Wyjadę…- Julia wtuliła się w swoją babcię.
-Nie płacz, kochanie. Nie byli ciebie warci.
-Muszę do niego iść.
-Po co chcesz sobie utrudniać?
-Chcę od niego to wszystko usłyszeć. I… Chcę go ostatni raz zobaczyć….- płakała.
-Dobrze, jutro. Teraz kładź się.
***
Następnego dnia Julia była gotowa. Zrobiła nawet lekki makijaż. Chciała się pospieszyć, aby nie dopadł jej płacz. Buło chłodno jak na wakacyjną pogodę, więc ubrała czarny sweter i dżinsy. Długie włosy jak zwykle spięła w kucyk. Wzięła głęboki wdech. Całą noc myślała, jak to rozegrać. Przeanalizowała wszystkie opcje, czuła, że jest przygotowana. Przerażała ją jedynie myśl, ze może być u niego Anita. Marcin przez te dwa dni nie przyszedł, być może spędzali razem noc. Nie chciała tego widzieć.
Przechodziła przez park, kiedy go zobaczyła. Marcin zmierzał w jej kierunku, przyspieszył krok, kiedy ją zobaczył. Poczuła, że ma nogi z waty. Oblała ją fala gorąca.
-Właśnie do ciebie szedłem.- Powiedział nieśmiało.
-Ja do ciebie też.
Julia spojrzała na jego włosy, były w nieładzie, musiał też przez te dwa dni się nie golić.
-To… Może usiądziemy tutaj.
Julia skinęła głową, starała się unikać jego wzroku, on wręcz przeciwnie, próbował przechwycić każde jej spojrzenie.
-Nie przyszedłem wcześniej, bo chciałem ci dać trochę czasu. To znaczy… nam…- Marcin karcił się w myślach. Chciał ja po prostu pocałować i przytulić do siebie, coś go jednak powstrzymywało. Bał się, ze ona tego nie chce.
-Daniel mówił.
-Ta… Daniel…- i wtedy tama puściła.- Julio, ja wiem, że was skrzywdziłem. Jestem w stanie zrobić wszystko, żebyś mi wybaczyła. To nic dla mnie nie znaczyło, byłem wtedy kompletnie pijany, nie pamiętam z tego wieczoru nic. To nie było dla mnie istotne, mam wrażenie, że Anita miała to zaplanowane od początku, chciała tego. Ubzdurała sobie, że mnie kocha, rozumiesz? Nawet z Danielem była, bo chciała być blisko mnie. Ona ma obsesję! Groziła mi, a teraz zrobiła z siebie ofiarę. Twierdzi, że ją wykorzystałem, a sama wpakowała mi się do…-Jedziesz na wakacje do matki? Ok. Poczekam. Może to dobry pomysł, zrobimy sobie przerwę. Wezmę się za siebie, a jak przyjedziesz…- Wziął jej dłonie w swoje ręce.- Zaczniemy wszystko od nowa.
-Wyjeżdżam.- Powiedziała nagle Julia.
Julia spojrzała mu prosto w oczy, czuła że patrzy na obcego człowieka.
-Wyjeżdżam do Stanów na studia. Nie zamierzam tutaj wracać.
Marcin spuścił wzrok.
-Julio, błagam…- ścisnął mocniej jej dłonie.
-Podjęłam już decyzję. Cokolwiek teraz powiesz, nie będzie to miało żadnego znaczenia.
-Ja też jestem dla ciebie już bez znaczenia? Nawet nie dałaś mi nic wyjaśnić.
-Co wyjaśnić? Zdradziłeś mnie i to jeszcze z dziewczyną swojego przyjaciela, a moją koleżanką. Jak chciałbyś to wyjaśnić? Powiedz, jak?!- odwróciła od niego wzrok, czuła że płacz właśnie ją dopada i nie ma ucieczki.- Jak mam na ciebie po tym wszystkim patrzeć? Widząc ciebie, widzę Anitę…
-To nie było w moich planach, nigdy nawet nie patrzyłem na nią, jak na dziewczynę, z którą chciałbym być. Teraz tym bardziej.
-A na mnie jak patrzyłeś?- Przeniknęła go wzrokiem, właśnie teraz jej serce rozpadało się na milion kawałków.
-Kocham cię.
-Czyżby? Marcinie, daję ci wolność, której pragnąłeś i nie pragnę niczego w zamian.
-Ale… To ty jesteś moją wolnością, niczego tak nie pragnąłem. Mówisz tak, jakbym miał się cieszyć z tego, że…
-Nie wierzę już w żadne twoje słowo. Nawet nie wiesz, jak mnie skrzywdziłeś.
-Dajmy sobie czasu, naprawię wszystko. Nie wyobrażam sobie bez ciebie życia. Odegraj się na mnie, nakrzycz, możesz nawet zniszczyć mój motor, ale nie przekreślaj nas.
-Ty to zrobiłeś, nie ja. Oszukiwałeś mnie i Daniela przez tyle czasu, myślałam, że cię znam, a okazało się, że jesteś obcym człowiekiem i znakomitym aktorem.
-Niczego nie udawałem. Julia, kto ci naopowiadał głupot, Anita?
-Zakończmy tą rozmowę.
-Ona ma obsesję. Jest chora, nie wierz w żadne jej słowo.
Julia wyprostowała się.
-Zadam ci tylko jedno pytanie. Spędziłeś noc z Anitą?
Marcin spuścił głowę.
-Odpowiedz.- Jej głos coraz bardziej się łamał.
-Tak.- Powiedział cicho.- Ale…
-I właśnie dlatego się rozstajemy, reszta to tylko czarne tło. – wstała.
-Julia.- chwycił ją za rękę.
Julia walczyła ze swoim pragnieniem. Chciała schować się w jego ramionach, zawsze chronił ją przed złem, tylko że tym razem to on ją krzywdził. Nie wiedziała, gdzie szukać ratunku. Pozwoliła się potrzymać za rękę, chciała jak najdłużej czuć jego dotyk. Dopiero, kiedy uprzytomniła sobie, że ten dotyk czuła również Anita, wyszarpnęła swoją dłoń.
Marcin był bezsilny. Nie miał żadnych argumentów, żeby przekonać do siebie Julię. Jego uczucie to za mało. Znał ją, wiedział, że nie zdoła wymazać z jej serca bólu, który jej sprawił. Julię łatwo było zranić, ale trudno tą ranę zagoić, przekonał się o tym nie raz. Nie chciał pomocy dla siebie, chciał pocieszyć ją. Pragnął cofnąć czas o pół roku, postąpił by inaczej. Od początku widział, jak Anita na niego patrzy, ale nie brał tego na poważnie, była dziewczyną przyjaciela. Teraz dopiero widział, jakim wielkim zagrożeniem była nie ona sama, ale jej miłość do niego. Gdyby wcześniej to zauważył, odsunął by od niej Julię.
***
-Julia? Ko… Dobrze, że dzwonisz.
Julia wiedziała, że matka chciałaby powiedzieć jej coś miłego, ale zawsze czuła w jej głosie zawahanie. Zbyt długo się nie widziały, brzmiałoby to bardzo nienaturalne.
-Tak, mamo.
-Nie mam wiele czasu. Jestem w pracy. Bilety są już zamówione. Nawet nie wiesz, jak się cieszę, że podjęłaś decyzję!
Julia była zdezorientowana.
-Ale, jak to?
-Co? Wiesz muszę już iść. Trzymaj się i do zobaczenia. Porozmawiamy jeszcze przed twoim wyjazdem. Aha, nie martw się o pieniądze, ja wszystko opłacę. Miłego dnia.
Julia jeszcze długo siedziała na żółtej kanapie ze słuchawką w ręku. Wiedziała tylko, że jej matka zamówiła już bilety. Dla niej. Słyszała w jej głosie ekscytację i radość.
-Babciu!- zawołała.
Karolina wyszła z kuchni, słyszała całą rozmowę.
-To twoja sprawka?- zapytała Julia z wyrzutem.
-Przepraszam, skarbie. Wiem, że podjęłam decyzję za ciebie, ale chcę dla ciebie jak najlepiej.
-Tak?- Julia była zła.- To w takim razie zadzwoń teraz do mamy i powiedz jej, że ją okłamałaś!- Rzuciła słuchawkę na kanapę i wyszła.
Karolina odłożyła aparat na miejsce. Współczuła Julii, rozumiała jej złość, ale nie mogła dopuścić do tego, żeby zmarnowała swoją szansę. Chciała, aby jej wnuczka była razem z matką, wiedziała, że mają tylko siebie. Jej córka często do niej dzwoniła i ze smutkiem w głosie mówiła : „Mamo, tak ją kocham, ale czuję, że ją tracę.” Karolina wiedziała, że to ostatnia szansa, żeby połączyć kobiety, które powinny być sobie najbliższe.
***
Daniel wpadł do Julii, kiedy tylko otrzymał jej telefon. Potrzebowali teraz siebie nawzajem, byli sobie potrzebni.
-Hej!- zawołał Daniel widząc Julię przed domem jej babci.
-Cześć…- Odpowiedziała smutno dziewczyna. – Dziękuję, że przyszedłeś, chociaż wiem, że pewnie masz sporo swoich zajęć.
-Jakich?- zapytał z małą ironią w głosie.
Spojrzał na jej spakowane walizkę.
-Zaraz je rozpakuję.- Julia próbowała się wytłumaczyć.
-Po co?- podszedł do niej.- Julio, wyjedź. Masz ogromną szansę.
-Daniel… Ja już sama nie wiem, co jest dla mnie dobre. Raz jestem zdecydowana, zaraz znowu nie wyobrażam sobie stąd wyjechać. Boję się…
-Na pewno na początku nie będzie ci łatwo, ale jak wyobrażasz sobie twoje dalsze życie tutaj?
-Mam ciebie i…
-Julio…- spojrzał na nią pełnym troski wzrokiem.
-Rozmawiałam z nim. To boli coraz bardziej. Czas chyba jednak nie leczy ran. Byliśmy głupkami, prawda?- uśmiechnęła się do niego nieśmiało.
-Nie wiem, ale wczoraj byłem bliski, żeby mu wybaczyć. Przyjaźniliśmy się przez tyle lat… Julio, ja znam go od dziecka. Do teraz trudno mi w to uwierzyć.
-Znaliśmy ich, a mimo to przeoczyliśmy coś.- Julia wyciągnęła z szafki w kuchni ciastka, które wczoraj piekła z babcią.- Ich romans…- dokończyła.
-Nie chcę nikogo bronić, ale wydaje mi się, że nic ich nie łączy.
-Nie mogłam pojąć, dlaczego Marcin chciał mnie za wszelką cenę oddalić od Anity, teraz wiem, że on się bał.
-Dzień dobry.- Do domu weszła Karolina. W rękach niosła pęk czerwonych tulipanów.
-Dzień dobry.- Powiedział Daniel.
-Jak dobrze was widzieć.- spojrzała na walizkę, którą Julia próbowała ukryć za sobą.- Widzę tą walizkę…- zaśmiała się.- Podjęłaś decyzję?
-Jeszcze nie, ale raczej nie pojadę.
-Nie rozumiem was. Macie taką szansę, a poza tym Julio. Jeśli nie jesteś zdecydowana, to pojedź to matki chociaż na tydzień i tam podejmij decyzję. A tak ogólnie, to przecież możecie pojechać razem, zróbcie sobie wakacje.-Nie pomyśleliśmy o tym…- Julia zaczęła się zastanawiać.- Tobie też przydałby się odpoczynek.- spojrzała na Daniela z nadzieją w oczach.
-Ja…- zaczął Daniel.
-To znakomity pomysł.- powiedziała Karolina.- a teraz was przepraszam, ale muszę jeszcze iść na cmentarz.
-Daniel, pojedź ze mną.- Julia chwyciła go za rękę.- Odpoczniemy. To będą nasze wakacje. Zasłużyliśmy sobie na to. Porozmawiam z moją matką.
Daniel nie chciał Julii robić problemu, ale nie wyobrażał sobie spędzić wakacji w miasteczku po tym, co ich spotkało.
-Zapytam mamę, czy załatwi nam jakąś pracę. Proszę…
-Julio, nie chcę ci robić kłopotu.
-Jakiego kłopotu? Bez ciebie nie pojadę. Dobrze o tym wiesz.
-Muszę pogadać z rodzicami. Ale bardzo chciałbym z tobą pojechać.
Daniel zjadł ciastko, trzy wziął jeszcze w dłonie i zmierzał w stronę drzwi.
-Daniel.- Julia zatrzymała go.- Niech to zostanie między nami. Jeśli nam się uda, nie chcę żadnych pożegnań.-jej głos zaczął się łamać.- Z nikim.
Daniel kiwnął potakująco głową:
-Do zobaczenia, Julio.- Powiedział i wyszedł.
Po wyjściu Daniela Julia zadzwoniła do matki. Poprosiła o zarezerwowanie jeszcze jednego biletu, obiecała, że za niego zapłaci. Jej matka jednak powiedziała, że z chęcią przyjmie jej kolegę i nie muszą się o nic martwić. Julia wyczuła, że matka wie o jej problemach, babcia pewnie powiedziała jej o rozterkach wnuczki.
-Julio, czekam tu na ciebie.- jej matka skończyła rozmowę.
Kiedy Karolina wróciła do domu, Julia rzuciła jej się na szyję:
-Dziękuję, babciu!- pocałowała ją w policzek.
-Cieszę się, że jedziecie. Odpoczniesz…
-Będę chciała wrócić tutaj, do ciebie….
-Jakąkolwiek decyzję podejmiesz, zawsze będę cię wspierała.
Julia przytuliła babcię. Kątem oka spojrzała na walizkę, uśmiechnęła się, ale w jej oczach zagościł wielki smutek.
***
Nie minęły trzy dni, a Julia i Daniel pili kawę u babci i czekali na tax-ówkę mającą zawieźć ich na lotnisko. Karolina w ukryciu ocierała kuchennym ręcznikiem łzy, wiedziała, że jej wnuczka nie wróci tak szybko, jeśli w ogóle. Ale cieszyła się, że wyjeżdża, nie pragnęła teraz nic, prócz jej szczęścia.
Daniel i Julia nie pokazywali radości, zbyt długo się znali, żeby teraz przed sobą udawać. Spoglądali na okno, a raczej na to co jest za nim, na skrawek ich miasteczka. Mimo, iż mieli wyjechać tylko na miesiąc, nie czuli się pewnie, nie wiedzieli, czy ich decyzja jest słuszna. Zamiast ekscytacji wyjazdem, czuli że przed czymś uciekają. Zostawiają za sobą niezamknięte sprawy, które będą tutaj na nich czekać. Ani Julia, ani Daniel nie widzieli się z Marcinem i Anitą od ostatniego czasu. Julia, mimo iż wciąż wieczorami płakała, nie znalazła w sobie na tyle siły, żeby spotkać się Marcinem. Wiele razy trzymała w ręku telefon, ale w ostatniej chwili rozłączała się jeszcze przed pierwszym sygnałem. Nie byłaby jednak taka silna, gdyby nie babcia i Daniel, wspierali ją na każdym kroku. Większość jej łez spadała na ich ramiona.
-Przyjechał. Musimy iść.- Daniel wstał.
-Już?- Julia zaczęła mieć wątpliwości.
-Julio, chcesz zostać?- Daniel spojrzał je głęboko w oczy. Karolina również czekała na decyzję Julii.
Julia nabrała powietrza:
-Babciu, musimy się pożegnać.
Wyszli przed dom.
-Do zobaczenia.- Daniel przyjaźnie uścisnął rękę staruszki.
Julia rzuciła się w jej ramiona. Rozpłakała się jak dziecko.
-Kocham cię.
-Ja ciebie też. Dzwoń jak najczęściej.
Daniel włożył walizki do samochodu i otwarł Julii drzwi. Z oddali słychać było ryk silników, dzisiaj wyścigi. Julia była pewna, że Marcin bierze w nich udział. Na myśl o tym, że będzie się ścigał, ścisnął jej się żołądek. Odjeżdżała bez pożegnania, nawet jeśli wróci, nic już na pewno nie będzie takie samo. Miała teraz Daniela i tylko jego. Zastanawiała się nad reakcją Marcina, kiedy dowie się, że wyjechali razem. Wiedziała, że jej babcia nie przekaże Marcinowi żadnych informacji, nie lubiła go i wyraźnie to pokazywała.
Te same wątpliwości miał Daniel. Tak naprawdę nie wyjaśnił sobie całej zaistniałej sytuacji z Marcinem i teraz mu to ciążyło, mimo iż przecież on nie zrobił nic złego. Wiedział, ze po powrocie będzie musiał pogodzić się z nowym życiem, bez Marcina i bez Anity. Był wdzięczny Julii, że może z nią pojechać, potrzebował tych wakacji, nawet jeśli być może spędzą je w pracy. Dzisiaj Marcin miał ważny wyścig, Daniel pamiętał, że będzie to też pojedynek jego z Maksem. Obiecali sobie to w klubie, Daniel miał nadzieję, że Marcin nie uniesie się dumą i zrezygnuje z rywalizacji, znał jednak przyjaciela i wiedział, że będzie chciał wygrać z nim za wszelką cenę. Spojrzał w stronę toru, zanim zamknął za sobą drzwi.
***
Wokół toru zaczęły zbierać się coraz większe tłumy. Maturzyści pili już któreś z kolei piwo, odprężali się po egzaminach. Dziewczyny miały coraz krótsze spódniczki, a chłopaki coraz krócej ścięte włosy.
Marcin stał już przy swoim motorze. Zaraz zacznie się wyścig. Cały czas rozglądał się wokół siebie w nadziei, ze zobaczy Julię lub Daniela. Nie widział ich już kilka dni. Obiecał sobie, że po wyścigu zaprosi ich razem na spacer, wyjaśni im wszystko, przyzna się do winy, będzie błagał o przebaczenie. Postawi wszystko na ostatnią kartę, jeśli go odrzucą, zrezygnuje i da im spokój, ale jeśli dadzą mu choć cień nadziei, wykorzysta ten czas jak najlepiej. Nawet, jeśli Julia nie będzie chciała do niego wrócić, da jej czas, byle tylko się od niego nie odsuwała, byłe tylko nie zapomniała. To był teraz jego cel, zacząć wszystko od nowa, zdobyć ponownie zaufanie i Daniela, i Julii.
-Wszyscy na swoje stanowiska.- usłyszał głos komentatora.
-Pamiętasz?
Marcin odwrócił głowę. Z jego prawej stron stał ze swoim motorem facet z klubu. Marcin spojrzał na niego pewnym wzrokiem.
-Wiesz, o co walczymy?- zapytał znowu.
Oczywiście, że wiedział. Tak samo jak wiedział, że będzie walczył do upadłego. Miał o co.
W końcu ruszyli. Motory z rykiem poderwały się ze swoich stanowisk. Młodzież podeszła do toru, wiele osób postawiło niemałe pieniądze na swojego faworyta, więc emocje były tym większe. Ciężko było, cokolwiek usłyszeć prócz ryku silników i próbującego je przekrzyczeć komentatora.
Marcin nie słyszał nic. Był tylko on i droga przed nim. Przestał nawet zważać na innych zawodników, zaczęło mu wszystko być obojętne. Wyobraził sobie, że gdzieś w tłumie jest Julia i Daniel, że trzymają w rękach kubki z piwem i na niego czekają. Nie mógł ich zawieść. Nie wiedział, że Julia właśnie wchodzi na pokład samolotu, który zaraz poleci do Stanów, że wszystko, co sobie zaplanował wobec niej, traciło już znaczenie. Czekają go samotne dni i jedynie co mu pozostanie to pamięć o Julii, która była dla niego wszystkim. Zamiast niej, na mecie czeka na niego Anita, która jest w stanie oddać mu całą siebie bezwarunkowo.
***
Samolot wystartował. Julia złapała się kurczowo ręki Daniela. Brakowało jej Marcina, po jej twarzy potoczyły się kolejne łzy.
***
Marcin przegrał.
II
***
Julia po męczącej podróży, w końcu dotknęła stopą betonowej płyty lotniska. Długi lot samolotem, mimo wszelkich wygód, nie należał do najprzyjemniejszych, płaczące obok małe dziecko nie dawało jej spokoju, nie było mowy o nawet najkrótszym śnie. A czekała ją dalsza godzinna podróż do miasteczka.
Poszukała swojego bagażu i zaczęła zmierzać w stronę szklanych drzwi z napisem „WYJŚCIE”, kiedy jej serce znów zaczęło bić jak oszalałe. Mimo, iż przez całą drogę starała się opanować nerwy, teraz, kiedy była już tak blisko, przestała sobie radzić z powracającymi wspomnieniami. Często wyobrażała sobie swój powrót, myślała o osobach, które tu pozostały, a przede wszystkim o jednej z nich.
-Julio!- Usłyszała znajomy głos.
Odwróciła głowę i stanęła zaskoczona.
-O mój Boże, to ty?!- Wrzasnęła i rzuciła się mężczyźnie w ramiona.
-Nawet nie wiesz, jak miło cię widzieć.
-Dziękuję, że odebrałeś mnie z lotniska, jestem ci bardzo wdzięczna.
-Jak mógłbym postąpić inaczej?
Julia wciąż patrzyła w roześmiane oczy Daniela, wyglądał zupełnie inaczej, niż trzy lata temu. Włosy miał teraz bardzo krótkie, delikatny zarost dodawał mu uroku, był całkiem przystojny. Odebrał od Julii walizki i w ciszy zmierzali do samochodu.
-To twój?- Julia objęła wzrokiem czarnego mercedesa.
-Jeszcze nie, to mojego ojca, przecież jestem tylko studentem!- Zaśmiał się, ale Julia pozostała z kamienną twarzą.
-Jesteś zdenerwowana.- Daniel otworzył jej drzwi.
-Powrót tutaj nie jest dla mnie taki prosty.- Westchnęła.
-Tak… Przykro mi z powodu twojej babci.
Julii dopiero teraz przypomniało się, po co tak naprawdę przyjechała, jutro pogrzeb jej ukochanej babci.
-Zostaniesz na dłużej?- Zapytał.
-Nie wiem.
-Są wakacje.- Zjechał na parking.- Zapraszam cię na obiad, pewnie jesteś bardzo głodna po podróży.
Miał rację, Julii żołądek wołał o jedzenie. Była wdzięczna Danielowi za pomoc, gdy była w Ameryce pisali do siebie, ale bardzo rzadko, aż w końcu ich kontakt się urwał, mimo iż Daniel wysyłał jej życzenia na święta i urodziny, Julia nie odpisywała, chciała się odciąć od przeszłości. Zdziwiła się, że Daniel zaoferował jej swoją pomoc i zechciał ją odebrać z lotniska, sam to zaproponował.
Zamówili jedzenie i czekali. Miłe kelnerki krzątały się między stolikami.
-Jak na studiach?- Daniel upił łyk soku pomarańczowego. Zaniemówił, kiedy zobaczył Julię na lotnisku, jej długie ciemne włosy, były teraz upięte starannie w kok, zamiast luźnych bluz miała na sobie granatową sukienkę, a jej jasne usta pokrywała czerwona szminka. Julia się zmieniła, tak samo jak on.
-Dobrze, a u ciebie?
-Ciężko mi pogodzić studia ze sportem, ale daję radę.
-Będę miała znajomego lekarza?- Rzekła z podziwem.
-Do tego dążę. Mam nadzieję, że uda mi się ukończyć studia, potem chciałbym stąd wyjechać, może nawet już teraz.
-Nie chcesz tu zostać?- Julia uniosła wzrok.
-Nie. Julio…- Daniel wiedział, że schodzą na trudny temat, który jednak najbardziej będzie interesował Julię.- Sporo się tutaj zmieniło… Nic nie jest takie jak dawniej.
- To znaczy?- Julia przełknęła ślinę. Daniel zaraz jej powie, że Marcin ma żonę i trójkę wspaniałych dzieci. Zrobiło jej się słabo.- Studiujesz z Marcinem?- Próbowała odwlec temat stanu cywilnego Marcina.
-Nie, nie przyjaźnimy się już. Poza tym, Marcin nie zdał matury i nie podchodził nawet do poprawki.
-Co?!- Julia krzyknęła tak głośno, że ściągnęła na siebie wrogie miny pozostałych ludzi w restauracji.- Jak to?- dodała ciszej.
-Nie pytaj mnie o to. To jest teraz inny człowiek, Julio. Wolę cię uprzedzić teraz.
-Nic z tego nie rozumiem. A ty i Anita?
Daniel westchnął. Kelnerka przyniosła obiad. Daniel wykorzystał okazję i zszedł na bezpieczniejsze tematy.
Julia wciąż myślała o tym, co jej powiedział. Nie mogła się doczekać, aż zobaczy Marcina. Próbowała sobie wyobrazić jego reakcję na jej widok, czy się ucieszy? Pragnęła tej chwili, ale z drugiej strony się jej obawiała. Nie chciała zobaczyć go w objęciach innej kobiety, bała się przed sobą przyznać, ale wiedziała, że nie wyleczyła się z tej miłości mimo tych trzech lat rozłąki i rany, jaką jej zadał.
Daniel zawiózł ją do domu zmarłej babci, umówili się na wyjście na wieczór, nie chciała sama siedzieć w domu, w którym dwa dni temu jej babcia wydała ostatnie tchnienie. Weszła do domu i położyła się do łóżka. Była zmęczona, nie miała nawet siły na kąpiel.
Obudziła się po piętnastej. Minęła dłuższa chwila zanim zdała sobie sprawę, gdzie tak naprawdę się znajduje. Mimo, iż był czerwiec było jej strasznie zimno. Wstała z kanapy i rozejrzała się dookoła, nic się nie zmieniło. Mały pokoik, kuchnia i łazienka wyglądały tak samo. Jej babcia jeszcze kilka dni temu być może siedziała tutaj, gdzie teraz ona. Julia westchnęła na myśl o warunkach, w jakich mieszkała, zaczęła teraz żałować, że wraz z odcięciem się od miasteczka, zapomniała też o osobie, która tak wiele dla niej zrobiła.
Zaczęła w pamięci odtwarzać ostatnie trzy lata. Wyjazd z Danielem na wakacje do Stanów był bardzo dobrą decyzją dla nich obojga. Jej matka zadbała, aby czuli się tam dobrze. Pierwsze dwa tygodnie podróżowali i zwiedzali, jej matka wzięła urlop. Potem Julia i Daniel chcieli pójść do pracy, miało to ich chronić tak naprawdę przed myśleniem o przeszłości. Ich wakacje przedłużyły się do dwóch miesięcy. Julia zaczęła powoli goić rany, nowe otoczenie, nowi ludzie i mnóstwo perspektyw miało zajmować teraz jej głowę i uciszyć zranione serce. Ogromnym wsparciem był dla niej Daniel, okazał się prawdziwym przyjacielem, przed nim nie musiała nic udawać. Cieszyła się, kiedy poznał dziewczynę, Polkę mieszkająca w Stanach. Daniel spotykał się z nią i zaczęli chodzić nawet na randki. Julia była ciekawa, czy utrzymują jeszcze ze sobą kontakt. Chciała jak najlepiej dla przyjaciela. Widziała te wszystkie zdarzenia, jakby to było wczoraj, a minęły już przecież trzy lata.
Wstała i przeszła do kuchni, lodówka była pusta, za to w jednej z okropnie wyglądającej szafek znalazła konfitury, czekały na nią. Wyjrzała przed okno, gdzie brakowało dwóch brzóz, które pamiętała i trzy lata temu jeszcze dumnie rozpościerały gałęzie. Co jeszcze się zmieniło?- pomyślała smutno. Sięgnęła do walizki po szary sweter i wyszła na zewnątrz. Zjadła obiad w małym pubie, którego wcześniej również nie było, po czym udała się na spacer. W Ameryce brakowało jej tej zieleni, śpiewu ptaków, szumu drzew, w centrum tłocznego miasta mogła o tym tylko pomarzyć. Fala za falą zaczęły powracać wspomnienia. Jej pierwsze dni tutaj, pierwsze spotkania, pierwsze randki… I ten dzień, kiedy zdecydowała się wyjechać. Mimo, iż często się rozglądała, widziała same nieznajome twarze, nastolatki na rolkach rozmawiały o chłopakach. Zdała sobie sprawę, jak bardzo zmienił ją wyjazd za granicę, stała się dorosłą, pewną siebie i niezależną kobietą, wystarczyły trzy lata, żeby z szarej myszki zostało tak niewiele. Była z siebie dumna, ze swoich sukcesów, chociaż w Ameryce czuła się bardzo samotna, nie potrafiła znaleźć przyjaciół, do których mogłaby mieć pełne zaufanie. Wieczory zamiast na imprezach, spędzała przy książkach.
Przeszła cały park i stanęła przed dużą bramą. Zamknęła oczy i podświadomie usłyszała ryk silników.
-Julia?
Otwarła oczy. Poznała mężczyznę, który się do niej zwrócił. To sąsiad jej zmarłej babci.
-Pan Julian!- Julia bardzo go lubiła, wiedziała, że podkochiwał się w jej babci. Dzięki niemu, nigdy nie czuła się samotna po śmierci dziadka.
-Ledwo cię poznałem, tak się zmieniłaś. Przyjechałaś na pogrzeb Karoliny?- Starzec spuścił głowę.
Julia kiwnęła potakująco głową.
-Umarła tak spokojnie, prawie we śnie… Chciałbym taką śmierć.
-Był pan przy niej?
-Tak. Bardzo za tobą tęskniła.- Mężczyzna otarł ukradkiem łzę.- Ale trzeba żyć dalej. Co ty tutaj duszyczko robisz?- Spojrzał na bramę, za którą rozciągał się ogromny tor.
-Tak sobie chodzę po znajomych miejscach. Dlaczego brama jest zamknięta? Nic już tutaj się nie odbywa?
-Nadal świrują na motorach młodziki. Ale teraz to teren prywatny. Dwa lata temu wprowadzili się tutaj dziwni ludzie, myślę, że mają coś za uszami. Od ich przyjazdu w miasteczku nie jest spokojnie, raz mnie nawet napadli, ukradli portfel, boję się wychodzić wieczorami. Ty też na siebie uważaj, tym bardziej, że jesteś teraz sama w domu. Wiesz, że jesteś u mnie zawsze mile widziana.
-Dziękuję, panie Julianie.
Mężczyzna odszedł, Julia jeszcze raz spojrzała za bramę. Przypomniała sobie słowa Daniela, który mówił, że wiele się zmieniło. Pomyślała o Marcinie, czy on też się zmienił?
Miała na dzieję, ze go spotka. Czekała na to z niecierpliwością, ale i ze strachem. Jej pamięć zalewały teraz tylko te dobre chwile, kiedy byli bardzo szczęśliwi. Pocałunki, pieszczoty, dni i noce… Jej Romeo…
***
-Jesteś gotowa?
-Tak. Możesz tylko zapiąć moja sukienkę?
-Oczywiście.- Daniel podszedł do Julii.
-Dziękuję. Daniel, ja nie wiem jak ci za to wszystko dziękować, naprawdę.
Daniel szeroko się do niej uśmiechnął:
-Chodźmy.
Wyszli na zewnątrz.
-Wiesz, wolałbym abyśmy poszli w inne miejsce, ale jeśli się upierasz…- Daniel nie był zadowolony, że Julia chce pójść do klubu.
-Chcę trochę powspominać, a może spotkam kogoś znajomego?
-Jeśli myślisz o Marcinie, to na pewno. Jest tam co noc.
Julia nic nie powiedziała. Zastanawiała się tylko, skąd Daniel to wie, skoro nie utrzymują kontaktu.
Przed klubem było więcej ludzi niż kiedyś, w klubie jeszcze więcej. Julia mało co widziała zza dymu. Poczuła papierosy, męskie perfumy i zaduch. Uśmiechnęła się do siebie, w Stanach rzadko bywała na imprezach. Muzyka grała bardzo głośno, nie było mowy o żadnej rozmowie. Kupili drinki. Jakiś rozkołysany facet potrącił ją i wylał drinka na jej sukienkę.
-Ej!- podskoczył do niego Daniel, ale Julia pociągnęła go za koszulkę.
-Daj spokój, nic się nie stało.- Uśmiechnęła się.
Chłopak spojrzał na nią nieprzytomnym wzrokiem i odszedł.
-Co za zombie!- Julia próbowała przekrzyczeć muzykę.- Gdzie możemy spotkać Marcina? Chciałabym się z nim przywitać.
-Tam- wskazał ręką na jeden z boksów.- ale muszę ci coś najpierw powiedzieć…
Julia go jednak nie słyszała, przedzierała się już przez tłum ludzi. Przy jednym ze stolików siedzieli zakapturzeni mężczyźni, chciała odwrócić wzrok, kiedy zatrzymała go na siedzącej z nimi dziewczynie. Jej serce się zatrzymało, patrzyła na Anitę.
-Julio…- Daniel próbował ją zatrzymać, ale ta wtrąciła w jego ręce swój drink i zostawiła go.
Nie wiedziała kiedy, a stała nagle przed mężczyznami. Podniosło się na nią zza dymu osiem par oczu. Jedne z nich sprawiły, że zapomniała, co chciała powiedzieć. Patrzyła w oczy Marcina nie mogąc wydusić z siebie słowa. Głowę miał położoną prawie na stole, powieki prawie przymknięte. Właśnie wyciągał z ust papierosa. Spojrzał na nią, przymrużył oczy, a potem upił łyk piwa i zwrócił się do mężczyzny obok. Nie poznał jej.
-Marcin...- powiedziała, ale nikt nie dosłyszał jej w całym gwarze. Chciała odejść, kiedy usłyszała za sobą głos Anity, na którą do tej pory nie zwracała uwagi.
-Julia?
Julia stała już tyłem. Ręce ścisnęła w pięści.
-Co?- usłyszała głos Marcina.
-Julio, to ty?!- Powiedziała głośniej Anita.
W tym momencie Julia zaczęła biec trącając po drodze ludzi, aż w końcu wybiegła z klubu.
-Julio.- Daniel na nią czekał.
-Ja nie rozumiem… On mnie nie poznał!- mówiła rozgorączkowana.
-Uspokój się, proszę.
-I była tam Anita!
-Julio… Chodźmy stąd.
Julia dała się zaprowadzić do domu.
-Mówiłem ci, że sporo się zmieniło.
-A ona?
-Są parą. Podobno.
-O mój Boże! Dlaczego nie powiedziałeś?!
-Próbowałem, ale nie słuchałaś.
Julia poczuła się oszukana. Całkiem inaczej wyobrażała sobie swoje spotkanie z Marcinem, a on nawet jej nie poznał. Szybko też się pocieszył po jej wyjeździe, związał się z Anitą, choć tak zarzekał się, że jej nie kocha. Próbowała trzymać emocje na wodzy, ale nie potrafiła. Myślała, że wyleczyła się z Marcina, a rzeczywistość okazała się zupełnie inna. Spojrzała na swoje walizki, nie będzie ich rozpakowywać, po pogrzebie wyjedzie od razu do Stanów. Nie chciała znów trafić na Marcina i Anitę, nie zniesie tego. Zdała sobie sprawę, że źle potraktowała Daniela. Mieli spędzić razem miły wieczór, a tymczasem rozstali się jeszcze przed północą. Położyła się do łóżka i zasnęła.
***
Rankiem napisała sms-a do Daniela, chciała go przeprosić. Wyjrzała przez okno, wydawało się, że pogoda dzisiaj jest o wiele lepsza, więc ubrała kolejną ze swoich sukienek. Kiedyś była ich wrogiem, teraz nie mogła się z nimi rozstać. Elegancki ubiór i nieskazitelna fryzura stały się jej codziennością. Jeszcze w Stanach chciała wyrzucić swoje zdjęcia sprzed lat, chciała być nową Julią, ale zdała sobie sprawę, że cała przeszłość i teraźniejszość to jej jedna całość.
Usłyszała pukanie do drzwi. Podeszła do okna, przed domem stał znany jej czerwony motor.
-O Boże…- Szepnęła i cofnęła się.
Podeszła do lustra, aby poprawić fryzurę. Nałożyła swoją ulubioną czerwoną szminkę. Serce biło jej jak oszalałe. Wiedziała, kto stał za drzwiami. Całe wczorajsze rozczarowanie i rozgoryczenie odeszło w niepamięć.
Uchyliła delikatnie drzwi.
-Cześć…- Powiedział nieśmiało Marcin.
Ubrany był w czarny dres i białe trampki. Twarz miał bladą, na czoło opadały mu kosmyki czarnych włosów.
-Cześć…- Julia odparła równie nieśmiało.
-Miło cię widzieć. Mogę wejść?- zapytał.
Julia lekko się odsunęła, co Marcin odebrał jako zaproszenie i wszedł do środka.
-Zrobię coś do picia.- Julia trzęsącymi się rękami sięgnęła po szklanki. Poczuła na swojej dłoni rękę mężczyzny. Znieruchomiała. Marcin drugą ręką odłożył szklanki na szafkę:
-Wiedziałem, że wrócisz.- Spojrzał Julii głęboko w oczy.- Przepraszam, ze wczoraj cię nie poznaałem. Wyglądasz inaczej…
Odwróciła od niego twarz i sięgnęła z powrotem po szklankę. Nalała szybko wody z kranu i upiła dwa łyki. Czuła, jak trzęsie jej się podbródek, nie wiedziała, co się z nią dzieje. Wróciło dawne uczucie.
-Nie wróciłam tutaj dla ciebie.- Odparła nie patrząc mu w oczy.
-Wiem, przykro mi z powodu twojej babci.- Stanął za Julią.- Nie jestem przez ciebie mile widziany? Mam odejść?
Julia podniosła wzrok, czuła, że zaraz się rozpłynie. Na usta cisnęły jej się miliony słów wyrzutów, ale nie mogła wypowiedzieć żadnego z nich. Jej gardło odmawiało posłuszeństwa.
-Po co tutaj przyszedłeś?- Zapytała oschle.
-Chciałem cię zobaczyć i porozmawiać. Wtedy… Nawet nie dałaś mi nic wytłumaczyć… A wczoraj…
Julia zaczęła odtwarzać w myślach chwile sprzed trzech lat, które były dla niej koszmarem. Wspomnienia pomogły jej trochę ochłonąć.
-Nie chcę do tego wracać. To zamknięta sprawa. Zaczęłam nowe życie, ty pewnie też.
-Tak…- Marcin spuścił głowę.- Nie wygląda tak jak sobie wyobrażałem, niestety…
-Przykro mi z powodu twojego taty.
-Dziękuję. Ostatnie lata nie należały do moich najlepszych.
Julia pomyślała o Anicie, którą Marcin pewnie codziennie tuli w swoich ramionach. Nabrała powietrza.
-Kiedy wyjechałaś… Świat się zawalił.
-Podjęłam słuszną decyzję. Ty i Anita jesteście teraz szczęśliwi, a ja nie musiałam na to patrzeć, teraz jest mi to obojętne i cieszę się, że wam się układa.- Powiedziała jednym tchem, sama nie wiedząc, jak te słowa przeszły jej przez gardło.
-Anita?- Marcin podszedł do Julii bliżej.- Nic mnie z nią nie łączy.
-Daniel twierdzi inaczej, widziałam was wczoraj razem.
-Daniel? Mści się na mnie, bo Anita go zostawiła. Nie przyjaźnimy się już.
-Wiem.- Odparła krótko, zastanawiając się, który z mężczyzn kłamie.
-Dlaczego nie dałaś znaku, ze przyjeżdżasz? Odebrałbym cię z lotniska.
-Poradziłam sobie.
-Widzę, że nie chcesz ze mną rozmawiać. Pójdę już.- Otworzył drzwi.
-Marcinie.- Julia odwróciła się w jego stronę.- Ja też bardzo cierpiałam, ty i Anita bardzo mnie skrzywdziliście.- Jej głos coraz bardziej się załamywał, w końcu po policzku popłynęła pierwsza łza.- Tak bardzo ci ufałam, tak bardzo kochałam, nie wyobrażałam sobie życia bez ciebie, a ty…
Marcin podszedł do niej i zamknął w swoich ramionach.
-Julio, gdybyś wiedziała, jak żałuję, tego co się stało, nigdy sobie tego nie wybaczę.
Julia wtuliła się w jego ramiona, zaraz jednak się odsunęła.
-Chcę, żebyś wyszedł.
-Ale…
-Proszę cię, wyjdź. Chcę zostać sama.
Marcin pocałował ją w policzek:
-Przyjdziesz dzisiaj do klubu? Będę na ciebie czekał.
Wyszedł. Julia padła na łóżko. Wciąż czuła jego perfumy i ciepło ciała. Nie wierzyła, że dzieje się to naprawdę. Musi zmierzyć się z przeszłością, ale czy ma wystarczająco na to sił? Będzie musiała spojrzeć w twarz Anicie.
-Julio!- usłyszała głos Daniela.- Drzwi były uchylone więc… Ty płaczesz?
-Nie, nic się nie stało. Wejdź.
-Przecież widzę. Co się stało?- Usiadł na łóżku obok niej.- Chodzi o wczoraj? Ostrzegałem cię.
-On tutaj był. Przed chwilą.- Rzekła cicho.- Ja nie mogę tu zostać. Myślałam, ze już się z niego wyleczyłam, a okazuję się całkiem inaczej…- Wtuliła się w Daniela.- Pójdziesz dzisiaj ze mną do klubu? Marcin chce pogadać.
-Julio, wpakujesz się w problemy. To nie jest już ten sam człowiek, mówiłem ci, że…
-To był twój przyjaciel, jak możesz tak mówić?
-Wybacz, ale ja nie znam tego człowieka.- Odsunął się od niej.
-Nie wybaczyłeś mu.
-Czego?- Daniel wstał i zaczął nerwowo chodzić po pokoju.
-Anity.
-Boże, ty nic nie rozumiesz, dziewczyno.-Uniósł głos.- Masz rację, spakuj się jedź z powrotem zanim wpakujesz się w jakieś gówno!
-Nienawidzisz go!
-Nie mamy o czym rozmawiać.- sięgnął po swoją bluzę.- Popełniasz błąd, Julio.
-Wyjdź.- Powiedziała ostro.
***
W klubie był gwar, jak poprzedniego wieczoru. Julia kątem oka widziała po drodze Daniela siedzącego z jakąś dziewczyną w parku na ławce, ale udała, że go nie zauważyła.
Weszła do środka, kiedy ktoś mocno szarpnął ją za ramię:
-Julcia, tutaj.- Marcin pociągnął ją za sobą na schody i poprowadził do jednego z boksów w najbardziej oddalonym miejscu, miał założony kaptur, więc Julia nie do końca była pewna, czy to naprawdę on.
W końcu usiedli na miejsce. Marcin zdjął kaptur:
-Dlaczego mnie tutaj przyprowadziłeś?
-Tutaj będziemy mieć spokój i nikt nie będzie nam przeszkadzał.
Julia poczuła się niepewnie, ale była przecież z Marcinem, nic złego nie mogło jej spotkać.
-Czego się napijesz?- Zapytał.
-Piwa.
Marcin złożył zamówienie.
-Cieszę się, że przyszłaś.- Uśmiechnął się do dziewczyny nieśmiało.- Opowiedz mi wszystko, co robiłaś przez te trzy lata.
Julia odwzajemniła uśmiech i zaczęła mówić. Czuła się coraz swobodniej w jego towarzystwie. Marcin patrzył na nią z coraz większym podziwem. Julia streściła mu całe trzy lata, wszystkie wzloty i upadki, poznane osoby, radości i smutki. Mówiła o sobie z dumą i zaangażowaniem, zapomniała o złych chwilach, poczuła się jak wtedy, kiedy byli razem szczęśliwi. Pili coraz więcej, w końcu wylądowała w jego ramionach. Całowali się namiętnie i zachłannie:
-Chodźmy stąd.- Marcin pociągnął ją za rękę.
Julia wstała. Marcin znów ubrał kaptur i bokami wyszli z klubu. Szli roześmiani i pijani przez park. Marcin potknął się i pociągnął za sobą Julię, trawa wydawała się Julii niezwykle ciepła. Leżeli przy stawie objęci pożądaniem i niespełnioną miłością.
-Marzyłem o tej chwili.- Marcin pochylił się nad mokrymi włosami Julii, zaczął padać deszcz. Przykrył ja swoim ciałem i przyciągnął do siebie. Julia wchłaniała zapach mokrej trawy i perfum mężczyzny.
-Marcinie, co my robimy?- Julia spojrzała głęboko w oczy Marcina.
Wstał i wziął Julię na ręce.
-Puść mnie, wariacie!- Julia zarzuciła ramiona na jego szyję. Przeszli przez park i znaleźli się w domu babci Julii.
Zdjął bluzę i rzucił Julię na kanapę. Nie wierzył, że znów mógł trzymać ją w ramionach. Traktował ją gwałtownie, jego ruchy były pewne i silne. W pewnych momentach sprawiał Julii ból, ale nie protestowała, było jej przyjemnie.
-Kocham cię…- Szeptał między pocałunkami.- Nigdy nie przestałem.
Julia w rozkoszy wbiła swoje paznokcie w plecy mężczyzny, nie sądziła, ze jeszcze kiedykolwiek poczuje taką przyjemność. Nie przyznała się Marcinowi, że to jej pierwszy raz odkąd się rozstali. Marcin długo trzymał ją w objęciach i dotykał jej ciała, jakby chciał poświęcił swoją uwagę każdemu skrawkowi jej jasnej skóry.
Opuściły ją wątpliwości, wiedziała, że chęci uwolnienia się od Marcina były tylko złudzeniem. Teraz, kiedy byli razem, nie mogła wyobrazić sobie, że zaraz będą musieli się rozstać. Za bardzo go kochała. Gdy Marcin zasnął długo na niego patrzyła, bardzo zmienił się z wyglądu, był chudszy, bledszy, usta były wysuszone. Dotykała jego twarzy, włosów, torsu- nawet nie zdawała sobie sprawy, jak bardzo za tym tęskniła. W końcu wtulona w jego ciało zasnęła.
***
Obudził ją dźwięk komórki. Podniosła głowę, miejsce obok niej było puste. Usłyszała szum wody w łazience, okryta cienką kołdrą przemierzyła pokój i weszła do łazienki. Marcin właśnie wychodził spod prysznica i okrywał się ręcznikiem.
-Nie chciałem cię budzić, a muszę już iść.- Powiedział ubierając ciuchy na mokre ciało.
-Dokąd tak się spieszysz?
-Później ci wytłumaczę, Julcia. Jestem już spóźniony.- Szarpnął ją w swoją stronę i mocno do siebie przytulił.- Spotkamy się w klubie? Po 22.00?
-Tak późno?
-Nie mogę wcześniej, naprawdę. Do zobaczenia. I dziękuję za wspaniałą noc.- Pocałował ją na pożegnanie i wybiegł z domu.
Julia było zdezorientowana, czuła, że Marcin jest zestresowany.
Pod prysznicem zobaczyła kilka siniaków na swoim ciele, zaśmiała się na myśl, że wczorajszej nocy posunęli się za daleko, a jej sine ciało jest na to dowodem. Przez myśl przeszedł jej Daniel, teraz była pewna, że przedstawiał jej Marcina w jak najgorszym świetle, ponieważ go nienawidził. Dzwonił do niej dwa razy, ale odrzuciła połączenia, nie miała ochoty z nim rozmawiać.
Z niecierpliwością czekała na wieczór. Postanowiła, że wyjdzie wcześniej. W klubie przywitał ją znajomy gwar. Podeszła do baru i zamówiła drinka. Kilka osób powiedziało jej „cześć”, jednak znała ich tylko z widzenia, nie wiedziała nawet jak mają na imię.
-Julio? Co ty tutaj robisz?- Marcin wyrósł przed nią jak spod ziemi. Nie zdążyła nic powiedzieć, ani dokończyć drinka, bo chwycił ją mocno za rękę i wyprowadził na zewnątrz.- Umawialiśmy się na inną godzinę.
-Tak? Co ty w takim razie tu robisz?- Zapytała Julia ze złością.
-Mam tutaj interesy.
-Tutaj?! Kpiny sobie robisz?
Przystanął przy nich chłopak w czerwonej bluzie z nieprzyjemnym wyrazem twarzy.
-Spadaj.- Powiedział do niego Marcin, ale ten nie ruszył się z miejsca. Julia schowała się za Marcina.
-Masz?- zapytał ten w czerwonej bluzie.
-Nie wiem o co ci chodzi, odwal się.
-Masz, kurwa, czy nie?- facet nie dawał za wygraną.
-Nie. Spierdalaj.
-O co mu chodzi?- Zapytała Julia.
Marcin znów pociągnął ją za rękę i wprowadził do klubu, w to samo miejsce, co wczoraj.
-Marcin, wytłumaczysz mi, co się dzieje?
-Nic, nie przychodź tutaj sama, to nie jest bezpieczne miejsce.- Powiedział poważnie.
-To tylko klub, czego chciał ten facet?
-Nie mam pojęcia. Wolałbym, żebyśmy stąd wyszli.
-Ale…- Chodź.
Julia coraz mniej rozumiała, czuła, że Marcin coś ukrywa, w obrębie klubu czuł się nieswojo. Nie mogła jednak nic z niego wyciągnąć. Kiedy byli w domu jej babci znów był potulny i spokojny. Mimo, iż spędzali ze sobą kolejną noc, nie rozmawiali o Anicie, co bardzo interesowało Julię, ale skoro Marcin sam nie zaczynał tematu, uznała, ze nie ma o czym rozmawiać.
-Zrobię kolację.- Powiedziała i przeszła do kuchni.
Marcin ubrał bokserki i poszedł za Julią.
-Może teraz pora, żebyś ty mi opowiedział, co się z tobą działo przez te trzy lata.- Zaproponowała.
-Nie ma, kochanie, o czym rozmawiać.
-Myślę, że jest. Czuję, że coś przede mną ukrywasz. Powiedz mi, co cię trapi.
-Nic. Po prostu mam tu kilku wrogów i chcę żebyś była bezpieczna. To wszystko.
-Wrogów? Czy to ma związek z tymi facetami, którzy się wprowadzili do miasteczka dwa lata temu?
Marcin prawie podskoczył, co jednak umknęło uwadze Julii.
-Co o nich wiesz?- Zapytał.- Daniel ci coś naściemniał?
-Nie. Wiem tylko tyle, że odkąd się pojawili, nie jest tutaj spokojnie.
-Nie rozmawiajmy o tym. Najważniejsze, że jesteśmy tutaj razem.- Podszedł do Julii i mocno ją przytulił.- Tak się cieszę, że jesteś tutaj ze mną…
Julia zarzuciła mu ręce na ramiona. Wciąż czuła się jak we śnie, znów miała go obok siebie, nic więcej się nie liczyło. Na jej komórce nazbierało się mnóstwo nieodebranych połączeń, ale nie miała ochoty nawet oddzwonić. Mama pewnie chce zapytać o jej powrót, a Daniel wciąż chce udawać super bohatera.
-Co z nami będzie, Marcinie?- spojrzała głęboko w jego smutne oczy.
-Czy to ważne? Będziemy razem, a reszta sama się ułoży.
Julia spuściła głowę, nie podobały jej się takie odpowiedzi, brzmiały, jakby Marcin nie miał wobec niej żadnych planów, albo sam nie wiedział, co będzie dalej. Może był niezdecydowany?
-Od wczoraj na okrągło dzwoni twój telefon, dlaczego nie odbierasz?- zapytała.
-A ty twój odbierasz?- Odsunął się od Julii.
-Przepraszam, ja po prostu się martwię, czuję, że coś…
Marcin zamknął jej usta pocałunkiem.
-Nie zostanę dzisiaj na noc.
-Dlaczego?
-Mam kilka spraw do załatwienia.
-Pracujesz?
-Tak. I nadal się ścigam.- Marcin próbował zmienić tor rozmowy z jego pracy na motor.
-Co?! Marcinie…
-Przyjdź dzisiaj o 23.00 na tor, kochanie.
-Chyba sobie żartujesz.
-To nie będzie wyścig, po prostu przyjdź.
Zjedli razem kolację. Marcin wiedział, że zaraz musi wyjść, opuścić Julię. Wiedział, że nie powinien jej dawać szansy się do siebie zbliżyć, tak było bezpieczniej, dla niej…Przypomniał sobie chwilę, kiedy dowiedział się, że Julia wyjechała z jego przyjacielem. Kiedy po przegranym wyścigu udał się do Daniela. Otworzył mu jego brat.
-Przyszedłem do Daniela.
-Przecież go nie ma.
-A kiedy będzie?
-Ty nic nie wiesz? Wyjechał.
-Kiedy wróci?
Kuba spojrzał na niego niepewnym wzrokiem, jakby chciał coś ukryć. Wtedy do Marcina dotarło, że nie tylko wyścig przegrał i zaraz dowie się o zmianach, jakie nastąpią w jego życiu. Czekał niecierpliwie na odpowiedź chłopaka z wbitym w niego wzrokiem.
-Proszę, muszę z nim coś wyjaśnić.
-Wyjechał dzisiaj z Julią do Stanów. Nie wiem, kiedy wrócą i czy w ogóle wrócą. Nic więcej nie wiem.
Marcin zamienił się w słup soli, nie docierało do niego to, co właśnie usłyszał. Kuba patrzył na jego reakcje, ale ten nie ruszał się z miejsca.
-Nic więcej nie wiem i nie mogę ci pomóc.- dodał.
Marcin spojrzał na niego nieobecnym wzrokiem, po czym odwrócił się i wyszedł. Znalazł w komórce numer Daniela, ale usłyszał po drugiej stronie, że taki numer nie istnieje, to samo, kiedy próbował dodzwonić się do Julii. Zrezygnowany cisnął komórką w ziemię. Aparat rozpadł się na małe kawałki. I tak nie był już mu potrzebny. Chciał gdzieś pójść, krzyczeć i płakać, ale dwie najważniejsze dla niego osoby wyjechały. Uciekły przed nim. Pobiegł do Anity.
-Co ci mówił Daniel?!- wpadł do jej mieszkania.
-Nie mamy ze sobą kontaktu.- była zaskoczona dawno oczekiwaną wizytą.
-Nie wierzę ci!- machnął ręką, kiedy chciała do niego podejść.- Mów prawdę!
-Nic nie wiem! Stało się coś?
-Wyjechał! Z Julia. Nie wierzę, że cię nie poinformował!- mówił rozgorączkowany.
Anita obróciła się do niego plecami. Szkoda jej było Daniela, żałowała, że go tak zraniła. Ale uśmiechnęła się do siebie na myśl, że być może Julia zniknie z jej życia, a przede wszystkim z życia Marcina.
-Dokąd?- zapytała zainteresowana.
-Ty mi to powiedz.- usiadł zrezygnowany na kanapę.- Boże, co ja zrobiłem?- ukrył twarz w dłoniach.
-Uspokój się. Na pewno się odezwą. Zrobili pewnie nam to na złość.
-Na złość?!- Marcin wstał. Miał w sobie tyle nienawiści do Anity, że chciał jak najszybciej opuścić jej mieszkanie.- Zrobiliśmy im takie świństwo i myślisz, że mają siłę jeszcze na złość? Nie znasz ich. Nigdy cię nie obchodzili. Żałuję, że wcześniej nie odsunąłem cię od Julii. Nigdy ci nie wybaczę tego, co jej zrobiłaś. Jesteś u mnie przegrana.
-Nie chciałam, żeby to wszystko tak się skończyło, porozmawiajmy…
Ale Marcin już jej nie słyszał. Był już w drodze do babci Julii, która jednak nie odpowiedziała mu na żadne pytanie.
Teraz Marcin uważał ten dzień za początek swojej kary za to, jak skrzywdził Julię i przyjaciela. A potem zaczęły się prawdziwe problemy, dlatego teraz wolał spotykać się z nią nocą i z dala od klubu. Próbował oddalić też od Julii Daniela, bał się, że może jej coś powiedzieć. Daniel stał się teraz dla niego wrogiem. Próbował go omijać i nie wciągać w swoje sprawy, ale teraz musiał zrobić coś, żeby zrazić Julię do niego. Ciężko było mu się pogodzić z tym, że jest na ścieżce wojennej ze swoim przyjacielem, ale dopiero teraz uderzył go fakt, że przez ten cały czas nawet o nim nie pomyślał. Nie przypomniał sobie o osobie, z którą spędził dzieciństwo, która zawsze przy nim była i wspierała, którym w ostateczności pogardził. Nowi przyjaciele szybko zajęli jego miejsce. Daniel próbował jeszcze ratować przyjaciela, przychodził do niego i prosił, ale Marcin rozgoryczony odejściem Julii, a potem śmiercią ojca, odrzucił ścieżkę życiową, jaką przyjął z Danielem w liceum. Ostatni raz rozmawiali ze sobą na pogrzebie ojca Marcina. Potem na Daniela czekały zamknięte drzwi i stosy butelek po alkoholu w klubie. Widział jak na dno stacza się jego najlepszy kumpel, a potem była dziewczyna. Wiedział, że są razem, ale wiedział też, że Marcin nie jest wierny i spotyka się z wieloma kobietami. Mimo, iż Anita go skrzywdziła, współczuł jej, znał jej charakter i słabość. Dziewczyna w końcu nie wytrzymała i zwróciła się o pomoc do Daniela. Pamiętał ten dzień: jej rozmyty makijaż, poczochrane włosy i rozdartą bluzkę.
-Daniel, potrzebuję pomocy.
Opowiedziała mu wszystko. Daniel był zszokowany, chciał jej pomóc, ale nie wiedział jak.
-Tak cię przepraszam….- szlochała.- Ja go tak kocham….
Daniela nie bolały już jej słowa, jej zdrada zmazała prawie całe wielkie uczucie, ale nadal była dla niego bardzo ważna. Mimo, iż próbował jej pomóc, Anita coraz bardziej zatapiała się w brudach Marcina, aż w końcu zrezygnowaną Daniel znalazł ją upita i naćpaną w parku. Gdyby nie wysłała do niego wcześniej sms-a pewnie nikt nie zdołałby jej pomóc. Daniel uznał, że miarka się przebrała i postanowił spotkać się z Marcinem.
***
Julia nie wytrzymywała sama w domu. W końcu zdecydowała się odwiedzić Daniela, chciała mu wyrzucić wszystkie kłamstwa wobec Marcina, miała też nadzieję, że Daniel wyjaśni jej niepokojące zachowanie Marcina.
Daniel mieszkał nadal z rodzicami i bratem. Lubiła kiedyś do nich przychodzić, zazdrościła Danielowi rodzinnego ciepła i wsparcia, jakie otrzymywał. Drzwi otworzył mu jednak brat Daniela.
-Cześć, miło cię widzieć. Wejdź. Daniel jest na siłowni, ale możesz na niego poczekać.
Julia weszła do środka.
-Wiele się tutaj zmieniło.- Rozejrzała się po mieszkaniu.
-Najbardziej to chyba ty się zmieniłaś.- Kuba wstawiał wodę na herbatę, po czym stanął obok niej.- Prawie cię nie poznałem, Daniel miał rację, mówiąc, że jesteś śliczna.
-Daniel tak powiedział?- Zaśmiała się nerwowo.
-Martwi się o ciebie.- Powiedział poważnie.
-Chyba za bardzo.
-Uważa, że pakujesz się w kłopoty. Ja zresztą też tak uważam.
-Dlaczego?- Julia zaczęła się irytować.
-Wiele się zmieniło….
-Ciągle tylko to słyszę! Jestem teraz szczęśliwa i o co wam wszystkim chodzi?! Daniel nienawidzi Marcina i mści się na nim!
-Tak ci powiedział Marcin?- Kuba zaśmiał się.- Chyba nie widziałaś się jeszcze z Anitą.
-Nie są razem.- Julia nie dawała za wygraną.
-Jasne.
-Chyba nie mamy o czym rozmawiać.
-Jesteś ślepa, Julio. Mój brat się o ciebie martwi i ja też wolałbym żeby miał cię gdzieś i się w to nie mieszał. Ale niestety, za bardzo mu na tobie zależy.
-Co?-Julia miała już dosyć.
-Nie udawaj, że tego nie wiesz. Od zawsze się w tobie kocha.
-Przestań!
-Więc jeśli masz go w dupie, to daruj sobie dzisiaj i nie zawracaj mu głowy. Nie chcę, żeby mu się przez ciebie coś stało.
-O czym ty w ogóle mówisz?- Julia opadła zdezorientowana na krzesło.
-Oj, Julio, Julio…
Julia wyszła zatrzaskując za sobą drzwi.
***
Zastanawiała się, jak Marcin ma zamiar dostać się na tor, skoro na bramie wisi gruba kłódka. Usłyszała ryk silnika motoru i obejrzała się za siebie. Marcin podał jej klucze. Spojrzała na nie zaskoczona i otwarła bramę bez słowa. Marcin wjechał do środka.
-Teraz wsiadaj.- Powiedział do Julii.
-Ja…
-Przecież jesteś ze mną. Boisz się? Nie ufasz mi?
Julia bez słowa usiadła za nim. Chwyciła kurczowo jego bluzy przesiąkniętej zapachem tytoniu. Zamknęła oczy. Marcin ruszył. Jechał coraz szybciej. Julia w pewnym momencie otwarła oczy i skuliła się za mężczyzną. Bała się, ale poczuła tez pewną ulgę. Była znów z nim.
Marcin przejechał cały tor, po czym pomógł Julii zejść z maszyny. Sięgnął do schowka i wyciągnął wino.
-Zapraszam cię na randkę.
-Tutaj?
-Tak. Tutaj mamy tylko siebie, nikt nam nie przeszkadza. Chcę być tylko z tobą.
Julia zastanawiała się przez chwilę kogo miał na myśli mówiąc o przeszkadzaniu.
Marcin wyciągnął ze schowka koc i rozłożył go na trawie, po czym otworzył szampana. Julia wzięła kieliszek, z pożądaniem patrzyła, jak Marcin upija łyk za łykiem.
-Wiesz, że jestem w stanie zrobić dla ciebie wszystko?- zapytał i chwycił ją za rękę.- Twój zapach, twoje włosy, usta…- całował Julię po szyi coraz bardziej natarczywie.- Zrobię dla ciebie, co tylko zechcesz, kochanie.
-Po prostu bądź.- Odpowiedziała i zaczęła delikatnie całować jego usta.
-Chcę, żebyś znów mi zaufała, tak jak dawniej. Co mam zrobić, żeby tak było?
-Bądź ze mną szczery.
Marcin pchnął Julię na koc i zdjął jej bluzkę. Julia zauważyła, że nie był już tak delikatny jak dawniej, ale nie zaprzeczała. Spędzili ze sobą kolejną noc w objęciach. Patrzyli na gwiazdy. Julia naga chodziła po miękkiej trawie i ciepłej płycie toru wyścigowego. Czuła się wolna i szczęśliwa, chciała, aby te chwile trwały wiecznie, nic złego nie mogło się stać. Zapomniała o wszystkich przykrościach, o babci, a nawet czekającej na jej telefon matce. Jeszcze niedawno była powściągliwą, ambitną i poważną kobietą, a teraz tańczyła nago w świetle księżyca, kochała się pod gołym niebem z ukochanym mężczyzną, była gotowa na zrobienie bezmyślnych rzeczy, byle tylko te chwile trwały dłużej. Była upojona alkoholem i szczęściem.
-Wyjedźmy!- Roześmiana rzuciła się na koc obok Marcina.- Zabiorę cię do Ameryki. Zostawmy to miejsce, tych ludzi. Zaczniemy nowe życie.
Marcin pogładził ręką jej włosy:
-Wyjedziemy, obiecuję.
-Jutro.- Mówiła rozgorączkowana.- Kupię bilety. Polecimy samolotem. Zaczniemy wszystko od nowa.
-Muszę załatwić jeszcze tutaj kilka spraw.- Gładził ręką jej nagie ciało, które zdążyło już trochę zmarznąć.- Chodź tutaj, ogrzeje cię.
Julia wtuliła się w jego tors. Spojrzała w niebo. Marzyła, żeby patrzeć w te gwiazdy, ale w innym miejscu, z dala od przeklętego miasteczka.
-Powiedziałem już, że zrobię cokolwiek będziesz chciała.
-A ty tego chcesz?
-Chcę być z tobą, cokolwiek zdecydujesz.
***
Obudziło ją słońce. Julia nasunęła na siebie koc, było jej zimno. Marcin siedział na kocu i palił papierosa. Usilnie nad czymś się zastanawiał.
-Marcin.- Julia wyrwała go z zamyślenia.
-Wstałaś, kochanie.
Julia objęła Marcina przytulając się do jego pleców i oplatając go nogami.
-Zimno, chyba musimy iść.- Powiedziała.- Chodźmy do ciebie.
Marcin niechętnie zgodził się, aby poszli do niego.
-Skąd masz klucze?- Julia zapytała, kiedy zamykali za sobą bramę.
-Mam znajomości.- Odpowiedział krótko.
Potem pojechali do domu Marcina:
-Matka jest w pracy, mamy dom dla siebie.
-Radzi sobie po śmierci męża?
-Jest dobrze.
-Zrobię coś do jedzenia.- Julia ruszyła w stronę kuchni, kiedy usłyszeli nadjeżdżający samochód. Marcin wyjrzał przez okno.
-Kurwa.- Przeklął.- Julio, idź do mojej sypialni.
-Ale…- Marcin szarpnął ją mocno za ramię i pchnął w stronę schodów.
-Idź!- powiedział ostro.
Julia wyrwała się z jego uścisku:
-Co się z tobą dzieje?- Masowała obolałe nadgarstki.- Marcin!
W tej chwili uchyliły się drzwi. Julia spojrzała w oczy Marcina, w których malowała się niepewność. Coś było nie tak.
Do salonu weszło dwóch mężczyzn ubranych w skórzane kurtki. Nie mieli przyjaznych min. Julia schowała się za Marcina. Zdziwiło ją, że weszli sami do domu i nawet nie zapukali.
-Cześć, Marcin.- Powiedział jeden z nich.- Nie przedstawisz nas swojej dziewczynie?- Obrzucili Julię szyderczym wzrokiem.
-Czego chcecie?- Zapytał Marcin.
-Mamy do pogadania.
-Będę wieczorem w klubie.- Odparł.
-Wydaje mi się, czy ty robisz sobie z nas jaja?- Wtrącił się drugi.- Już zapomniałeś, co stało się z Michałem?
Julia nic nie rozumiała.
-Proszę stąd wyjść albo zadzwonię na policję.- Powiedziała twardo.
-Julio, wyjdź. –Powiedział spokojnie Marcin.
-Lepiej posłuchaj swojego chłopaka.
-Wyjdź!- Marcin krzyknął na dziewczynę.
Julia nie wierzyła własnym uszom. Wzięła swoją torbę i wybiegła z mieszkania. Nie miała już wątpliwości, że Marcin wpakował się w jakieś kłopoty. Wyrzucił ją z domu.
Przechodząc przez park, usiadła na ławkę i rozpłakała się. Poczuła się oszukana i zdradzona po raz drugi. Marcin znów coś przed nią ukrywał. Jeszcze w nocy obiecywał jej szczerość i szacunek, a dziś pokazywał coś całkiem odwrotnego. Wysłała sms-a do Daniela prosząc o spotkanie, czuła, ze tylko on może jej coś wyjaśnić. Nie była pewna, czy zgodzi się na spotkanie, ale po chwili dostała wiadomość odnośnie miejsca.
Wzięła w domu szybki prysznic i poszła do Daniela. Był w domu sam. Chłopak bez słowa otworzył jej drzwi.
-Nic nie powiesz?- Zapytała ze smutkiem w głosie Julia.
-Już to widziałem.- Powiedział mając na myśli Anitę, ale Julia nie zapytała, o co mu chodziło i weszła do środka.
-Sądzę, że nie przyszłaś tutaj na miłą pogawędkę.
-Jeśli chcesz, to sobie pójdę.
-Chodzi o Marcina?
Kiwnęła potakująco głową.
-Daniel, kim są ci ludzie, którzy się tutaj wprowadzili i co chcą od Marcina?- zapytała wprost.
Daniel poprosił, żeby usiadła. Przez chwilę miał nadzieję, że dziewczyna przyszła go przeprosić, ale się zawiódł.
-To handlarze narkotykami.- Powiedział spokojnie.
Julia otworzyła usta, ale nie wydobyła z siebie żadnego dźwięku. Zakryła usta ręką.
-Marcin dla nich pracuje. Tyle wiem.
-Jak to? To niemożliwe!- Julia przypomniała sobie mężczyznę w czerwonej bluzie w klubie i dwóch wyrostków.- Skąd masz takie informacje?
-Powiedziałem ci, co chciałaś. Nic więcej nie wiem.
Julia znów wybuchła płaczem. Nie mieściło jej się to wszystko w głowie.
-Czy oni mu grożą?- Zapytała łamiącym głosem.
-Nie wiem, Julio. Są niebezpieczni.
-A Marcin … Czy on..? A co się stało z Michałem?- Przypomniała sobie groźbę jednego z mężczyzn w stronę Marcina.
-Nie żyje. Popełnił samobójstwo. Niby.
-Sądzisz, że to oni?- Zrobiło jej się słabo.
Nie odpowiedział. Widział, jak Julia cierpi. Nie wiedział jednak, jak jej pomóc. Było już za późno, wiedział, że do siebie wrócili i cokolwiek powie, nic to nie zmieni.
Julia wstała i chwiejnym krokiem zbliżyła się do drzwi.
-Daniel, czy ty chciałeś mnie chronić?- zapytała nie odwracając się w jego stronę.
Daniel podszedł do dziewczyny:
-Teraz to już nie ma znaczenia, Julio.- poczuła na karku jego oddech. Odwróciła głowę i spojrzała w jego oczy.- Nie zrezygnujesz już z Marcina.
-Dlaczego?- Zapytała.
-Bo kochasz go jak dawniej.
-Nie o to pytam. Dlaczego chciałeś mnie chronić?
-Julio, tak wiele osiągnęłaś. Nie pozwól, aby to przepadło.
Julia przytuliła się do Daniela:
-Dziękuję ci za wszystko i przepraszam.
Wyszła na zewnątrz i wróciła do domu. Czar prysł, a nowe życiowe plany odeszły w niepamięć. Marcin handlował narkotykami, niszczył ludziom życie, obracał się wokół niebezpiecznych ludzi. Próbowała sobie przypomnieć ich ostanie dni- lęk w jego oczach, unikanie klubu, nieodebrane telefony i przyrzeczenia. Jak mogła tego nie zauważyć? Starała się oddalić od siebie myśl, że Marcin też może być narkomanem. To wszystko było niemożliwe, nie jej Romeo… Nie potrafiła na niczym się skupić, ani znaleźć spokoju. Przez chwilę przemknęła przez jej głowę myśl, żeby porozmawiać z Anitą, ale nie miała ochoty widzieć koleżanki, która ją zdradziła. Z drugiej strony bała się usłyszeć kolejnych informacji. Wyciągnęła spod łóżka walizkę, zaraz jednak ją ukryła z powrotem. Nie mogła zostawić tak Marcina, potrzebował jej, czuła to. Może wyjadą? Tak jak tego chciała? Marcin odetnie się od całego towarzystwa i zacznie nowe życie? Tak. Nie. A jeśli to faktycznie inny człowiek? Jeśli ukrywa coś jeszcze? Poczuła ból w nadgarstkach. Jeśli chce ją skrzywdzić? Niemożliwe. Spojrzała na komórkę. Milczała. Drzwi. Zamknięte.
-Marcin…- jęknęła do siebie i wybiegła z domu.
***
Marcin już od dwóch godzin przesiadywał w łazience. Siedział na zimnych płytkach opierając rękę o prysznic. Czuł, że ją stracił. Widział, jak wychodziła z domu Daniela, czuł, że dawny przyjaciel go zdradził, za co jeszcze bardziej go znienawidził. Kupił butelkę wódki i zaszył się w łazience. Sam. Myślał, co powiedzieć Julii, ale nie znalazł żadnych słów usprawiedliwienia, pewnie już wie i może jedynie jeszcze bardziej się pogrążyć albo liczyć na to, że miłość Julii jest silniejsza niż jego kłamstwa. Zaproponuje jej wyjazd i odetnie się od miasteczka i ludzi, ale co z jego matką? To ona zapłaci za jego ucieczkę, a tego sobie nie wybaczy. Kolejny raz sięgnął po biały proszek. To był już od dawna jego nowy, niezastąpiony przyjaciel. Wiedział, że jest uzależniony, ale nie przeszkadzało mu to, a wręcz przeciwnie, pozwalało przetrwać. Teraz jednak, kiedy pojawiła się Julia, chciałby coś zmienić, ale wiedział, że jest już za późno, nie poradzi sobie z tym sam. Śmiał się z siebie, że liczył na to, że Julia będzie tak naiwna, że niczego nie zauważy, teraz wiedział, że to była kwestia czasu i żadna ściema już do niej nie trafi. Faceci w skórach będą nadal go gnębić, bo wisi im kasę. Wiedział, jak skończył Michał i nie chciał podzielić jego losu. Upozorowane samobójstwo- teraz wiedział, że to nie jest takie trudne. Najbardziej jednak bał się o Julię, widzieli ją, a od ludzi słyszeli na pewno, co kiedyś ich łączyło. Cokolwiek by teraz zrobił, ktoś zostanie skrzywdzony, to jedno wiedział na pewno. Do tego nie miał pojęcia skąd wziąć pieniądze, aby im oddać należność. Był w pułapce.
Pochylił się nad białym proszkiem. Nie zauważył Julii za swoimi plecami.
-Nie…- Usłyszał za sobą znajomy głos i zastygł.
-Julcia… Ja ci wszystko wytłumaczę.
-Jak mogłeś mnie tak okłamać. Jesteś ćpunem… Sprzedajesz to… Ja nie mogę w to uwierzyć…- płakała.
Marcin wstał i próbował ją objąć, ale Julia wyrwała się z jego objęć.
-Wybacz mi. Proszę cię. Ja nie wiem, co mam ci powiedzieć. Wpakowałem się w gówno i nie potrafię już z tego wyjść.
-Dlaczego mi nie powiedziałeś? Dlaczego nie pójdziesz na policję?
-Bo sama widzisz, że też w tym siedzę!
- Zabijasz ludzi…
Marcin siłą przyciągnął ją do siebie, Julia w końcu przestała się szarpać. Nie miała już na to sił, czuła się bezradna.
-Co teraz?- Szlochała.- Co teraz? Nie mogę z tobą być… Nie mogę… A tak cię kocham…
-Przestań.- Marcin potrząsnął mocno dziewczyną.- Będziemy razem i wyjedziemy tak jak mówiłaś. Zaczniemy wszystko od nowa, nie przekreślaj nas.
-Jak ty sobie to wyobrażasz? A to?- Wskazała ręką na prochy.
-Rzucę to. Dla ciebie. Obiecuję… Tylko proszę, daj mi szansę…
-Ja tak nie potrafię… Coś ty zrobił?... Dlaczego?
Marcinowi było wstyd. Zawiódł Julię i nie wiedział jak to naprawić. Jego prośby coraz bardziej zamieniały się w cichą rozpacz. Miał ochotę siłą zatrzymać przy sobie Julię, uważał to za jedyne wyjście.
-Julio, wybacz mi…- Klęknął przy niej i objął nogi dziewczyny.- Błagam cię, nie zostawiaj mnie już samego. Ja zwariuje…- Coraz mocniej ściskał nogi Julii.
-Ja muszę iść. Nie mogę tutaj zostać.
Marcin wstał i chwycił ją za nadgarstki.
-Marcin, zostaw mnie!- Próbowała się znów wyrwać, ale był silniejszy.
Marcin zaczął gwałtownie całować Julię. Oparł ją o drzwi prysznica i złapał za podbródek.
-Co ty robisz?!- Próbowała go odepchnąć.- Wziąłeś jakieś świństwo! To boli!- Krzyczała.
W pewnej chwili chwyciła za słuchawkę prysznicową i puściła wodę, nie wiedziała jaką, bo robiła to za plecami po omacku. Po chwili na oboje polał się zimny strumień. Marcin osunął się przed Julią i zaczął płakać.
-Wybacz mi…Proszę… Nie chciałem zrobić ci krzywdy…- Trzymał się kurczowo jej nóg.
Julię ogarnęło przerażenie. Dotarło do niej, że Marcin próbował ją zgwałcić. Stała chwilę bez ruchu trzymając dłonie na mokrej głowie mężczyzny. Powoli uwolniła się z jego uścisku i zostawiła go samego w łazience siedzącego obok prysznica, tak jak go zastała. Potykając się o własne nogi wybiegła z mieszkania, przebiegła park i zakluczyła za sobą drzwi w mieszkaniu swojej babci. Trzęsącymi się dłońmi wybrała z komórki numer Daniela, ale nie odpowiadał. Przykryła się kocem i położyła do łóżka trzymając w rękach komórkę. Nasłuchiwała głosów z zewnątrz. Bała się. Marcin nie był sobą, do tego wziął jakieś świństwo.
Po godzinie usłyszała głośne pukanie do drzwi, ktoś poruszał klamką. Jej serce biło jak oszalałe:
-Julio! To ja, otwórz.- Usłyszała głos Daniela.- Jesteś tam?
Julia pobiegła otworzyć drzwi:
-Dzwoniłem, ale masz wyłączony telefon.
Julia pomyślała, że musiała go wyłączyć, kiedy w strachu ściskała go w rękach.
Wszedł do środka:
-Coś się…- zauważył twarz Julii.- Julia!
Dziewczyna osunęła się i zemdlała na podłogę. Daniel położył ją na łóżko.
-Daniel.- Dziewczyna powoli otwierała oczy.
-Co się stało? Ktoś cię napadł?
Julia rzuciła się w jego ramiona i szlochała. Daniel nie potrafił jej uspokoić, mógł jedynie ją tulić i szeptać, że jest bezpieczna i nic jej nie grozi. Zaparzył jej melisę i położył do łóżka.
-Miałeś rację. To już nie jest ten sam człowiek…- Powiedziała ledwo słyszalnym głosem.
Daniel o nic nie pytał, zbyt dużo widział na przykładzie Anity.
-Zostanę z tobą na noc jeśli chcesz.
-Nie będzie to dla ciebie problem?- zapytała.- Nie chcę, żebyś kłócił się z Marcinem.
-Daj spokój. Postaraj się zasnąć. Będę tutaj cały czas.
-Dziękuję…
***
Julia otwarła oczy, ale oślepiające słońce zmusiło ją do ponownego zamknięcia powiek. Ktoś dotknął jej czoła. Przypomniała sobie wczorajszy koszmar.
-To ja.- Usłyszała głos Daniela.- Zrobiłem dla ciebie śniadanie. Muszę zaraz wyjść. Może chcesz zostać z moim bratem u mnie w domu?
Julia otwarła oczy.
-Nie, dziękuję. Zakluczę się, poza tym już się nie boję. Poradzę sobie. Dziękuję za pomoc.
-Julio, zastanów się, czy chcesz tu zostać… W tym mieście…
Julia kiwnęła głową. Zaczęła żałować, że wróciła.
***
Julia wracała z zakupów i spaceru. Miała nadzieję, zobaczyć Marcina, ale sama nie chciała do niego pójść. Czuła się dziwnie, wydawał jej się teraz innym człowiekiem, nie takiego życia pragnęła. Usiadła w parku na ławce, kiedy zauważyła Daniela. Siedział na trawie z dziewczyną i przytulał ją do siebie. Julii nie wiedząc czemu zrobiło się jeszcze bardziej smutno, chciała odejść, kiedy dziewczyna siedząca z Danielem podniosła głowę. Julię zmroziło. Wstała i ruszyła truchtem do domu. Była oszukiwana. Przez wszystkich. Wróciła do domu i wyciągnęła znów walizki. Zapragnęła teraz być przy Marcinie, próbowała do niego zadzwonić, ale nie odbierał. Może potrzebował teraz pomocy? Martwiła się o niego nie mniej niż przedtem. W końcu na jej komórce wyświetlił się jego numer:
-Halo?- odebrała.
-Julio, to ty? Tak się cieszę, że odebrałaś. Proszę, spotkaj się ze mną. Porozmawiajmy, ja wszystko ci wyjaśnię. Nie byłem wtedy sobą, jest mi tak wstyd. Ja…
-Dobrze.- Przerwała mu. Chciała, żeby był już przy niej..- Przyjdź wieczorem do mnie.
-Dziękuję. Do zobaczenia.
Julia rzuciła telefon na łóżko, znów zrobiła sobie nadzieję, mimo iż czuła, że nie wyjdzie z tego nic dobrego. Wyciągnęła zakupy z siatek i zaczęła przygotowywać kolację. Chciała włączyć radio, ale okazało się zepsute, więc sama zaczęła nucić do siebie melodię. Nie mogła się skupić. Poderwała się na dźwięk pukania do drzwi.
-Proszę wejść!- Zakrzyknęła nie wychodząc z kuchni.
-Julio.- w kuchni ukazał się Daniel.- Ktoś chciałby z tobą porozmawiać.
Julia obrzuciła go pełnym obojętności spojrzeniem i przeszła za nim do pokoju. Stała przed nią Anita.
-Co ona tutaj robi?!- Zapytała widząc przed sobą dawną przyjaciółkę. Tego było za wiele.
-Chodź, Daniel. Mówiłam ci, że to nie jest dobry pomysł.- Powiedziała Anita ciągnąc Daniela za rękaw.
Julia przyjrzała jej się pogardliwie. Prawie jej nie poznała, jej długie blond włosy były w nieładzie, okryta była czarną bluzą. Miała niezbyt udany makijaż, a może był rozmazany?
-Widziałam was dzisiaj. Mam dość tych wszystkich kłamstw.- Julia rzuciła twardo.
-Julio, proszę cię, pozwól jej coś powiedzieć. Mówiłaś, że chcesz znać prawdę. Anita jest jedyną osobą, która…
-Ta oszustka? Złodziejka facetów?! Nie wierzę w żadne jej słowo.
-Daj jej szansę.- Daniel nie dawał za wygraną.
-Ta kobieta zdradziła cię z twoim najlepszym kumplem, a ty ją do mnie sprowadzasz i zmuszasz mnie, żebym dała jej szansę?
-Marcinowi dałaś.- Wtrąciła się nagle Anita i podeszła w stronę Julii.- A poza tym, kto komu kradnie mężczyznę, co?
-Nadal grasz w te swoje gierki? Jeszcze z tego nie wyrosłaś? Kiedy do ciebie dotrze, że on nic do ciebie nie czuje?!
Anita zaśmiała się nerwowo:
-Musiał cię mocno kochać, skoro tak szybko pocieszył się po twoim odejściu.
-Dziewczyny, dosyć! Jesteście w tej samej sytuacji i nie widzę sensu…
-Nie jesteśmy.-przerwała mu Anita.- Jestem w ciąży.- rzuciła.
-Co?!- Daniel wydawał się równie zaskoczony, jak Julia.- Anita…
Anicie zaczął się trząś głos:
-To wszystko, co chciałam ci powiedzieć.- Zwróciła się do Julii, która dopiero teraz zauważyła ból w jej oczach.
-Nie wierzę…- Julia nie wiedziała, co powiedzieć, to był jakiś koszmar.
-Ja też nie. I wiesz co?- Anita zwróciła oczy ku Danielowi, który jednak milczał.-Nieważne…
Zwróciła się w stronę drzwi i szybkim krokiem wyszła, za nią wybiegł Daniel.
Julia była wstrząśnięta. Anita w ciąży z Marcinem. Jej Marcinem. Oszukał ją mówiąc, że nic ich nie łączy. W tym momencie zaczęła znów żałować swojego powrotu, mniej by ją kosztowało sprowadzenie trumny z jej babcią do Ameryki, niż to, co teraz musiała przechodzić. Nie miała wątpliwości, że musi wyjechać. Ale najpierw musiała spojrzeć w twarz Marcinowi. Żałowała, że Daniel wyszedł, nie chciała być sama z Marcinem, poczuła lęk. W jednym momencie ogarnęła ją nienawiść, a nawet chęć zemsty. Nie znała mężczyzny, z którym spędziła ostatnie noce, to nie był jej Romeo, jakiego znała trzy lata temu, a może ten sam, tylko nie zauważała jego wad? Widok Anity ją rozwścieczył, dziewczyna przypomniała jej ból, jaki oboje sprawili. Julia wiedziała teraz, że nie do końca im przebaczyła, a Marcin świetnie starał się maskować przeszłość swoimi pieszczotami, którym się poddała. Była na siebie zła, owładnęła ją bezradność.
Wzięła szybką kąpiel. Wiedziała, że dzisiejszego wieczoru nastąpi ostateczne rozstanie, chciała się do niego przygotować. Włożyła najpiękniejszą sukienkę, jaką miała, czerwoną odkrywającą plecy i dekolt. Zrobiła też delikatny makijaż. Nie miała wątpliwości, co do miłości Marcina, ale jeśli chodzi o jej okazywanie, to miał problem. Spojrzała w lustro, była piękna. Nałożyła na usta swoją czerwoną szminkę. Mimo, iż łzy same napływały jej do oczu, starała się nie rozmazywać makijażu. Była gotowa, wciągnęła powietrze. Otworzyła barek, w którym stały dwie butelki wina. Co za szczęście, że tam były- pomyślała. Otworzyła jedną butelkę i wypiła połowę łyk za łykiem, nie było dobre, ale nie o to jej chodziło. Teraz Daniel, potrzebowała go do swojej zemsty. Nie musiała go długo namawiać, żeby przyszedł.
-Julio.- Daniel wszedł, ale zaraz zatrzymał się na widok Julii.- Ślicznie wyglądasz.
-Dziękuję.- Odpowiedziała i podała mu kieliszek.
-Przepraszam za dzisiaj. Ja nie chcę, żebyś przechodziła to, co Anita. Ona potrzebuje pomocy. A teraz jeszcze ta ciąża. Nie sądzę, żeby kłamała. Przykro mi.
-Mogłeś powiedzieć, że się z nią spotykasz.
-Pomagam jej. To wszystko.
-Marcin też mówił, że nic ich nie łączy… Ale nieważne… Cieszę się, że ty tutaj przyszedłeś…
-Julio, gubię się w tym wszystkim.- Powiedział cicho. Kręciło mu się w głowie. Wypił już dużą ilość alkoholu przed przyjściem. Dzisiejsza sytuacja go przerosła.
Poczuł ciepły oddech na swojej szyi. Julia stała za nim i powoli obejmowała. Zalała go nagła fala gorąca:
-Julio, to nie jest dobra droga.- Szepnął zamykając powoli powieki.
-To jedyne, co możemy zrobić, żeby się od nich uwolnić. Krzywda za krzywdę. Rana za ranę.- Obejmowała go coraz mocniej.
-To tylko zemsta.- Odwrócił się twarzą do Julii. Spojrzał w jej ciemne piękne oczy i sam już nie wiedział czego chce.
-Zakończmy to. Byłam ślepa, kiedy próbowałeś mnie ratować.
-Wyjedź stąd.- Mówił coraz ciszej i wolniej.
-Jutro.- Czuła, że za dużo wypiła.- Ale dzisiaj to jest nasz dzień. Mój i twój. Nie zostawiaj mnie samej.
-Nie zostawię. Przecież wiesz.- Pochylił się nad jej twarzą, ale zastygł w bezruchu. Czuł, że to błąd, że musi się jak najszybciej wycofać. Julia jest pijana, nie wie co mówi.
-Przecież tego chciałeś, prawda?- Wyjęła mu z rąk kieliszek i wypiła jego zawartość.- Powiedz, czy byłam dla ciebie kimś więcej niż tylko eks twojego kumpla?
-Nie ma sensu wracać do przeszłości.- Chwycił ją delikatnie za dłoń.
-A jeśli przeszłość to też dzisiaj?- Chciała tego. Pragnęła poczuć Daniela, jego dłonie na swoim ciele, usta, zatrzymać na sobie jego wzrok.- Nie zabolała cię zdrada Anity, tak jak mnie Marcina, prawda? Nie pomagałbyś jej teraz. Zbyt wiele by cię to kosztowało.
Julia podniosła głowę i zbliżyła ją do Daniela. Ich usta się spotkały. Czuła niepewność Daniela, dotknęła jego twarzy.
-Igrasz z moimi uczuciami.- Powiedział ciężko. Wciąż wdychał jej delikatny zapach perfum. Nie wiedział już, czy to zapach czy alkohol przyprawiał go o zawroty.- Julio, nie wyleczysz się z Marcina mną.
-Nie chcę się z niczego wyleczyć. Chcę spędzić ten wieczór z kimś, komu naprawdę na mnie zależy, z kimś, kto naprawdę mnie kocha. Ten jeden jedyny raz, chcę poczuć czystą miłość do mnie…
Daniel przycisnął ja delikatnie do siebie. Miał jej tyle do powiedzenia, ale wiedział, że jego miłość jest jednostronna. Od zawsze kochał się w Julii. Anita nie była mu obojętna, ale to nie było to samo uczucie. Julia miała rację, zdrada Anity nie bolała go tak mocno, jak zdrada Marcina, jego przyjaciel skrzywdził go bardziej, niż dziewczyna.
-Julio, jutro wyjeżdżamy z bratem nad morze. Wieczorem. Jeśli tylko będziesz chciała jechać, to będziemy na ciebie czekać.- Odsunął ją delikatnie od siebie.
Julia zrozumiała, że Daniel właśnie wygrał walkę z samym sobą. Zrobiło jej się wstyd, że wystawiła go na taką próbę. Człowieka, który był dla niej niczym anioł stróż. Po jego wyjściu zakluczyła drzwi i położyła się do łóżka, w sukience i pełnym makijażu. Słyszała, jak Marcin puka do drzwi, woła ją. Próbowała uciszyć swój płacz, żeby tylko jej nie usłyszał, chciała być sama. W końcu zasnęła.
***
Nazajutrz zdecydowała, że wyjazd dobrze jej zrobi. Pośpiesznie się spakowała i poszła w kierunku domu Daniela z nadzieją, że bracia jeszcze nie wyjechali. Samochodu jednak już nie było. Spuściła z rezygnacją głowę i z niepokojem spojrzała w stronę ulicy, na której mieścił się dom Marcina. Poczuła, że straciła szansę na poukładanie myśli z dala od miasteczka.
-Cześć.
Julia odwróciła się w stronę słyszanego głosu.
-O, jesteś!- odparła zaskoczona, widząc brata Daniela.- Nie wyjechałeś?
Chłopak spojrzał na jej walizkę:
-Zdążyłaś. Daniel pojechał na stację paliw, zaraz powinien być.
Julia jeszcze raz spojrzała na drogę, czuła, że coś przyciąga jej wzrok, ale droga była pusta. Uznała, że jest zmęczona.
-Nie będę ci przeszkadzać?- zapytała.
-Cieszę się, że jedziesz.
Godzinę późnej byli już w połowie drogi. Julia nie wiedziała, że tak szybko można dojechać nad morze.
-Jest tutaj teraz autostrada, kiedyś pięć godzin pewnie by nam nie wystarczyło.- Wyjaśnił Daniel.
Julia siedziała z tyłu. Bała się tego, jak Daniel zachowa się wobec niej po wczorajszym wieczorze, było jej głupio za to, że chciała go uwieść, kiedy uważała go za przyjaciela. Jednak Daniel zadbał o rozluźnienie atmosfery i zaproponował, aby zapomnieli o wczorajszym wieczorze i wykorzystali czas na rozrywkę.
Pogoda była wymarzona, więc w trójkę poszli na plaże, potem wspólnie zjedli obiad. Wieczorem wybrali się do klubu.
Julia czuła się dobrze w towarzystwie chłopaków. Brat Daniela rozśmieszał ją żartami, Daniel dbał o ty, aby czuła się bezpiecznie i beztrosko. O czwartej nad ranem wróciła z Danielem na plażę.
-Dziękuję ci.- Położyła głowę na jego kolana, Daniel głaskał ją po głowie.
-Jesteśmy przyjaciółmi, prawda? Pomagamy sobie.- Powiedział.
-Ja byłam kiepską przyjaciółką.
-Wszystko możesz jeszcze naprawić.- uśmiechnął się do dziewczyny.
-Jesteś wspaniałym człowiekiem i żałuję, że to nie w tobie….- urwała.- Przepraszam.
-Że to nie mnie pokochałaś?- Dokończył za nią.
-Mielibyśmy pewnie wspaniałe życie.- Podniosła się i utkwiła wzrok w morzu.
-Jeśli nawet mnie nie kochasz, a czujesz się ze mną dobrze… -spojrzał Julii w oczy.- Moje uczucia do ciebie się nie zmieniły.
-I jak ty sobie to wyobrażasz? Było by ci dobrze ze mną kiedy byś wiedział, że nie jestem pewna uczuć do ciebie?- wstała i owinęła się swetrem. Daniel podszedł do niej i objął ją.
-Nawet.
-Wiesz, że tutaj jest wspaniale, bawimy się i w ogóle… Ale, kiedy wrócimy do miasteczka...- do oczu napłynęły jej łzy.
-To będzie tam ON.- znów dokończył za nią.- Pomyśl, że go tam nie ma i możesz być szczęśliwa.
-Daniel, on tam jest, i tego nie zmienimy, nie dam rady kolejny raz od tego uciec.
-Julio, ta miłość cię zabija. Chcę ci pomóc, nie chcę żebyś podzieliła los Anity, a do tego to wszystko zmierza. Wiesz o nim takie okropne rzeczy, a mimo tego brniesz w to dalej, dajesz się wciągnąć w jego gierki. Co jeszcze musi się stać, żebyś zrozumiała, że to nie jest warte twojego starania?
-Wracajmy.- Julia uwolniła się z jego objęć.- Nie rozmawiajmy o tym.
Wrócili razem do mieszkania. Julia położyła się spać. Kiedy się obudziła, Daniela i jego brata nie było już w mieszkaniu, zostawili kartkę z informacją, że nie będzie ich kilka godzin z powodu treningu. Julia miała trochę czasu dla siebie. Spacerowała po zatłoczonej plaży i myślała. Podświadomie wciąż miała nadzieję, że Anita kłamie, a ciążę wymyśliła tylko po to, żeby pozbyć się Julii. Przypomniała jej się sytuacja sprzed trzech lat, wtedy to również Anita wydała, że spędziła noc z Marcinem, teraz pewnie jest tak samo. Marcin chciał ukryć ich związek, a Anita wręcz odwrotnie. Zastanawiała się, czy Anita czuje do Marcina to samo, co ona? I kogo Marcin tak naprawdę darzy prawdziwym uczuciem? Chciała z nim porozmawiać, ale bała się, że będzie przechodzić to samo, co trzy lata temu: to samo rozgoryczenie, poczucie oszukania i wstyd. Nie zniosłaby tego znowu. Z drugiej strony ostatnie dni i noce spędzone z Marcinem był niesamowitym czasem. Szczęście i cierpienie- Marcin dawał jej wszystkiego w nadmiarze.
Kiedy bracia wrócili było już po piętnastej. Daniel był milczący, w ciszy jedli obiad, kiedy nagle brat Daniela poderwał się z krzesła i prawie upuścił swoją komórkę do talerza z frytkami.
-Co się stało?- zaśmiała się Julia.
Chłopak milczał, ale jego przerażone oczy mówiły, że stało się coś złego.
-Mów!- rozkazał mu Daniel.
-Musimy wracać.
-Dlaczego?- Julia przybrała poważny wyraz twarzy, nagle przypomniała jej się sytuacja przed wyjazdem, kiedy nie mogła spuścić oczu z pustej drogi, czuła, że z trudem łapie teraz oddech.
-Julio, wszystko w porządku?- Daniel podał jej szklankę z sokiem jabłkowym.
-Co się stało?!- wykrztusiła.
-Anita nie żyje.
***
Cała trójka w pośpiechu pakowała rzeczy i wsiadła do samochodu. Wiedzieli tylko, że Anita nie żyje, a policja podejrzewa morderstwo. Chodzą również plotki o aresztowaniu Marcina. Julia płakała całą drogę, mimo iż Daniel starał się ją uspokoić.
-On by tego nie zrobił. –mówiła.- To niemożliwe.
-Może to samobójstwo?- brat Daniela jechał coraz szybciej.
-Zwolnij, zabijesz nas.- wtrącił Daniel.
-To na pewno jakieś plotki, a Anita żyje, może była bójka? Może jest tylko w szpitalu?- Julia żyła nadzieją.
Kiedy dojechali do miasteczka, nie mieli już jednak żadnych wątpliwości, radiowozy zagłuszały ludzi stojących na ulicy.
-Co się stało? – Julia prawie wyskoczyła z samochodu i podbiegła do ludzi.- Gdzie Anita?
-Znaleźli jej ciało w domu.
-Zabił ją nożem!
-Podobno ma dużo ran kłutych!
-Jak? Kto?- Julia czuła, że się osuwa, z pomocą przyszedł jej Daniel.
-Dowiedział się, że ma dzieciaka i zabił!
-To nieprawda…- Julia nie wierzyła, w to co się właśnie dzieje.- Daniel, musimy go znaleźć. Muszę porozmawiać z Marcinem!
-Julio, nie żyje Anita, musimy zająć się nią!
Julia kiwnęła potakująco głową, była w szoku.
-Pan Daniel Miłkowski i pani Julia Niemcewicz?- zostali złapani za ramiona. Oboje przytaknęli.
-Zapraszam was na przesłuchanie.
Julia i Daniel poszli za policjantem do radiowozu. Potem osobno zostali przesłuchani. Prócz Marcina byli najbliżej Anity. Po przesłuchaniu mogli dopiero zadać policjantom pytania.
-Ciało znalazł w jej domu jej chłopak. To on zgłosił morderstwo.
-Czyli to nie on?- zapytała Julia.
-Jest głównym podejrzanym.
-Ma sporo wrogów, może ktoś chciał się na mim zemścić?- wtrącił Daniel.
-Pani Anita była w ciąży, tak? Wiedzieli państwo o tym?
-Tak. – Przytaknęli oboje.
-Nie kochał jej, prawda? Kochał panią.- wskazał na Julię.
-To jeszcze nic nie znaczy…- Julia sama nie wierzyła w to co mówi, prawda zaczęła do niej powoli docierać. .
-Wróciła pani po trzech latach i dawne uczucie wróciło, jednak pojawił się problem- Anita i jej ciąża.
-Skąd pan wysnuł takie wnioski? – zapytał Daniel?
-Rozmawiałem z wami przed chwilą, a czego mi nie powiedzieliście dopowiedziałem sobie sam, sporo dowiedziałem się także od miejscowych, miasteczko nie jest duże i wszyscy wszystko o sobie wiedzą, a pana Marcina już dawno mam na oku.
-To wszystko moja wina…- Julia czuła, że traci grunt od nogami.- Anita nie żyje przeze mnie.
Daniel przytulił Julię, co również nie umknęło uwadze policjanta. Zanotował coś w swoim notatniku.
***
Pogrzeb Anity odbył się dziesięć dni po morderstwie. Julia położyła czerwoną różę na czarnej ziemi. Ostatni raz widziała Anitę przed wyjazdem nad morze, nie pożegnały się, co teraz jej uwłaczało. Nie była jednak sama ze swoim bólem, obok był Daniel, który wydawał się cierpieć równie mocno. Anita swojego czasu była ich wspólną przyjaciółką.
-Czy czujesz to co ja?- Julia zwróciła się do Daniela.
-Nie wierzę w to, co się stało.
-Myślisz, że mogliśmy temu zapobiec?
-Nie wiem, Julio. Starałem się jej pomóc, widziałem do czego to prowadzi, może to była obsesja?- po policzku Daniela popłynęła łza.
-Chcę z nim porozmawiać.
-Julio…
-Muszę, jeśli mam się z nim pożegnać, muszę się dowiedzieć, dlaczego to zrobił.
***
Daniel chodził po domu i rozmyślał, wiedział, że Julia ma zamiar wyjechać, nie chciał jej zatrzymywać. Codziennie chodził na grób Anity i rozmawiał z jej nagrobkiem, wierząc, że dziewczyna go słyszy.
Znów stał na cmentarzu jak codziennie, kiedy zadzwoniła jego komórka. Wyświetlił się nieznany numer.
-Halo?
Usłyszał czyiś niespokojny oddech.
-Halo?- Powtórzył.
-Daniel?
-Tak, kto mówi?
-To ja, Marcin.
-Kto?
-Marcin… Mam tylko chwilę na rozmowę. Chciałem cię prosić o spotkanie. Jesteś tam? Błagam cię, Daniel…
Daniel zakończył rozmowę.
***
Julia potrząsała nerwowo nogą. Czekała już prawie dwie godziny, chwilami dochodziła do drzwi i miała ochotę wyjść na zewnątrz, dusiła się w małym ciemnym pomieszczeniu. Zaraz jednak wracała, chciała go zobaczyć, spojrzeć prosto w oczy, aby znaleźć w nich choć cień prawdy. Kiedy w końcu wprowadzono Marcina, czuła, że jej serce na chwilę się zatrzymuje. Zakryła ręką usta, postąpiła kilka kroków do przodu, po czym znów się cofnęła, żadne słowa nie cisnęły jej się na usta. Brakowało jej teraz oparcia Daniela, po śmieci Anity trudno im było funkcjonować osobno, byli dla siebie dużym oparciem.
Marcin miał na rękach kajdanki, minęła dłuższa chwila zanim podniósł wzrok na Julię. Kiedy policjant wyszedł, usiedli na twardych białych krzesłach.
-Przyszłaś…- szepnął Marcin.
-Pożegnać się.- mało już widziała przez załzawione oczy.- Kiedy tylko policja zamknie sprawę, wyjadę z powrotem do matki, wrócę na studia i…
-Julio, o czym ty mówisz? Ty naprawdę sądzisz, że ja to zrobiłem?
-Tak mówi policja. Wiem, jak było między tobą a Anitą…
-Zapytam cię jeszcze raz. Czy naprawdę w to wierzysz?- Marcin utkwił oczy w jej twarzy. Po czym oparł się z rezygnacją na oparciu.- Potrzebuję cię teraz… A ty uważasz mnie za mordercę. Nikt we mnie nie wierzy. Ja też cierpię po Anicie, tego już nikt nie widzi. Przyklejono mi metkę mordercy, nawet nikt nie wierzy w to, że mogę być niewinny.
-Marcin, jak ja mam ci po tym wszystkim wierzyć. Ciągle miałeś jakieś tajemnice, podejrzane typy kręciły się koło nas. I te narkotyki…
-Chciałem cię chronić, a poza tym, co to ma do śmierci Anity?
-Masz innego podejrzanego?
-Nie. Nie wiem… Może miała jakiś wrogów.
Julia podniosła wysoko głowę i wstała.
-Jeśli jesteś niewinny, wypuszczą cię. Wtedy będę sobie do końca życia wyrzucać, że ci nie wierzyłam i nie pomogłam. Ale między nami to nic nie zmienia. Wracam do mojego… To znaczy… Postaram się wrócić do mojego poprzedniego życia, w którym nie było ciebie.
-Julio…- Marcin próbował wejść jej w słowo.
-I nic nie mów.- Julia podeszła do drzwi, nie patrzyła już na Marcina, nie miała na to sił.- Przepraszam, Marcinie.
Policjant otworzył jej drzwi. Jak najszybciej chciała się znaleźć poza komisariatem. Zadzwoniła do Daniela, ale ten nie odbierał. Nie wiedziała dokąd pójść, obejrzała się za siebie, nie wierzyła w to, że dała radę, powiedziała słowa, które ledwo przeszły jej przez gardło. Gdyby została dłużej, uwierzyłaby Marcinowi. Nie wyglądał na mordercę, nigdy nim nie był, dlaczego więc teraz miałby się nim stać?
Poszła na tor wyścigowy. Brama była zamknięta, ale udało jej się przejść przez siatkę. Było pusto. Zmierzała w miejsce, w które zaprosił ją Marcin, gdzie spędzili ze sobą noc. Usiadła na trawie i rozpłakała się, nie miała już sił udawać. Poczuła, że jej uczucie miłości i tęsknoty balansuje na równi z nienawiścią i goryczą- bała się tej zmiany. Chciała wyjechać, ale wiedziała, że nie będzie spokojna, dopóki cała sprawa się nie wyjaśni do końca. Co jeśli Marcin faktycznie jest niewinny?
-Boże, co mam robić?- westchnęła.
Była rozbita, żałowała swojego powrotu do miasteczka, to był jej błąd. Nie spodziewała się, że jej uczucie miłości wróci do niej z tak wielką siłą. Miała teraz tak wiele do stracenia. Nie wiedziała nawet, czy będzie w stanie wrócić do swojego poprzedniego życia, czy pozwolą jej na to wspomnienia. Za każdym razem, gdy już chciała znienawidzić Marcina, te pojawiały się ze zdwojoną siłą. Chwile, kiedy czuła się najszczęśliwszą kobietą na świecie, nie opuszczały jej. Tak jak wcześniej pragnęła Marcina sprzed lat, tak teraz czuła, że pokochała go całego teraz. Zaczęła obwiniać się o wszystko, co się stało, nie znalazła dla siebie usprawiedliwienia. Dała mu szansę, mimo iż przecież była tą trzecią, tolerowała jego tajemnice, chociaż wiedziała, że ma ich przed nią sporo.
Teraz siedziała sama przed torem, brakowało jej jego dotyku i słów. Czuła się samotna i oszukana. Żałowała miłości, której pragnęła.
***
Po dwóch tygodniach sprawa morderstwa nadal nie była wyjaśniona. Lokalne gazety jednak zaczęły milczeć.
Julia nadal opłakiwała Anitę, mimo iż ta bardzo ją skrzywdziła. Zaczęła się nawet zastanawiać, w którym miesiącu ciąży była Anita, starała sobie wyobrazić Marcina jako ojca. Była jeszcze bardziej przygnębiona, bo być może to ona popsuła to, co być może było między nimi. Pomyślała, że nie powinna była nigdy pojawić się w życiu Marcina, była niepasującym elementem.
Julia stała przy bramie, kiedy ktoś chwycił ja za rękę. Odwróciła się gwałtownie i wydała głuchy okrzyk. Mężczyzna położył jej rękę na ustach.
-To ja.
-Co ty tutaj robisz?- Julia była przerażona.
-Julio, uspokój się, proszę. Nie bój się mnie. Wypuścili mnie. Nic na mnie nie mają.
Julia czuła, że uginają się pod nią nogi, minęły dwa tygodnie odkąd ostatni raz się widzieli w areszcie.
-Marcin…- cofnęła się.
-Julio.- Marcin wyciągnął do niej swoją dłoń.- Nie uważaj mnie za mordercę. Nie zabiłem Anity…
-Kto, jeśli nie ty?... Błagam cię, mam dość tych kłamstw…. Jeśli okaże się, że to faktycznie nie ty, że to wszystko…- po jej policzku znów potoczyły się łzy.
-Nie wiem, kto to zrobił, ale nie spocznę, dopóki nie poznam prawdy. Anita nosiła w sobie moje dziecko… Ja…- Marcin usiadł na kamiennej płycie. Julia spoczęła obok niego.- Jak mam z tym żyć? Wszyscy oskarżają mnie o ich śmierć… Nikt nie myśli, co ja czuję… Anicie już nikt nie pomoże, a ja cierpię podwójnie.
-Proszę cię… -Julia zamknęła jego dłoń w swoich.
-Chciałem zacząć wszystko od nowa, zerwać z tym całym syfem, dać ci poczucie bezpieczeństwa. A tymczasem, co? Jestem na dnie. Zostałem sam.
-Chodźmy stąd. To nie jest odpowiednie miejsce.
-Może do ciebie?- zaproponował.
-Nie mieszkam w domu babci, sprzedałam go. Potrzebuję teraz pieniędzy.- Zobaczyła zaskoczenie na twarzy Marcina.- Nie sądziłam, że tak długo tutaj będę, mój budżet się nieco skurczył.- Zaśmiała się nerwowo.
-To… Gdzie teraz mieszkasz?- zapytał, chociaż przeczuwał już, jaka będzie jej odpowiedź.
-U Daniela.
Marcin wstał i zaczął nerwowo chodzić wokół grobów:
-Zdradziliście mnie... – Julia usłyszała jego trzęsący się głos.- Teraz, kiedy najbardziej was potrzebowałem…
-Marcin, to nie tak.- Julia próbowała go zatrzymać, ale Marcin wciąż nerwowo obchodził groby.
-Udała wam się zemsta.
-To nie jest zemsta. Daj mi powiedzieć.
-W sumie zasłużyłem. Nie mogę być zły, prawda?
Julia poczuła się niepewnie.
-Wiedziałem. Widziałem, jak na ciebie patrzy.
-Daniel mi pomagał, pomagał przetrwać. Nic nas nie łączy.
-Nie?- Przystanął i przeszył ją zimnym spojrzeniem.- Mam wierzyć, że przez ten czas nie zbliżyliście się do siebie? Że się razem nie….- przerwał.
Julia spuściła głowę, nie miała zamiaru kłamać. Ostatnie trzy noce spędziła w ramionach Daniela. Nie zrobiła tego z miłości, ale z rozdzierającej ją rozpaczy. Daniel jej nie prosił, sama do niego przyszła. Połączył ich ból, Daniela po stracie Anity, a Julię po stracie Marcina.
-Wiedziałem, że coś jest na rzeczy, byłaś u mnie jeden jedyny raz. Jeden pieprzony raz.- usiadł znów na nagrobek, tym razem zapalił papierosa.
-Chciałam zapomnieć, uwolnić się od ciebie, twojego dotyku, słów…-stanęła nad Marcinem.
-I udało ci się.
-Nic nie wiesz, nie masz pojęcia jak cierpiałam, kiedy powiedziano mi, że zabiłeś!
-Nie wierzyłaś mi!
-Wszystko wskazywało na ciebie!
-Wszystko? Nie mają na mnie żadnych dowodów!
-Nie potrafię ci zaufać!
-Nawet o to nie proszę!
-Dobrze wiesz, jak ją traktowałeś!
-Wszystko było by dobrze gdybyś się znów nie pojawiła!
-A więc to moja wina?!
-Wiesz, że zrobił bym dla ciebie wszystko!
-Nawet zabił?
Julia pożałowała swoich słów:
-Marcin przepraszam, ja… Ja nie wiem, co mam myśleć.
-Nie myśl, ty już Julio zdecydowałaś.- Marcin zgasił papierosa na krzyżu przylegającym do jednego z nagrobków i odszedł zostawiając ją samą.
***
Wróciła do domu, kiedy zaczęło się ściemniać. Daniel zbiegł ze schodów:
-Julio, czemu nie odbierałaś? Martwiłem się.
-Niepotrzebnie.- Odparła sucho.
Daniel wiedział już, co się stało.
-Widziałaś się z nim?
-Nie mam ochoty o tym rozmawiać. Wybacz. – rzuciła klucze na stół i nalała sobie wody z kranu.- Jest niewinny.
-Nie ma, co do tego pewności.
-Jest niewinny! Słyszysz, co mówię?!- Szklanka spadła na ziemię rozbijając się o jasne płytki.- Nie zabił Anity!- Julia była rozwścieczona.
-Uspokój się. Masz gościa. – Powiedział Daniel, wiedział, że Julia ma do niego pretensje.
Ze schodów zeszła szczupła brunetka.
-Mama? Co ty tutaj robisz?- Julia wyglądała na niemile zaskoczoną.- Co to ma znaczyć?!- zwróciła się do Daniela.
-Nie cieszysz się, że mnie widzisz, córeczko?- zapytała kobieta, po czym wzrokiem uciekła do Daniela, szukając w nim pomocy.
-Twoja mama się o ciebie martwi.- Wyjaśnił.
-Nie odbierałaś telefonów, ani nie pisałaś… Za chwilę zaczyna się kolejny rok akademicki i…- urwała.- Twój przyjaciel powiedział mi przez telefon, co się stało…
-Jak mogłeś?- Julia zwróciła się do Daniela.
-Po prostu odebrałem raz twój telefon od twojej mamy, byłem zdziwiony, że o niczym nie wie. Myślę, że to jest ostatnia osoba, która ci może pomóc.
-Pomóc? Niby w czym?- Julia odprychnęła.
-Julio, co się z tobą dzieje? Jak ty w ogóle wyglądasz? Przyjechałam tutaj po ciebie i wrócisz ze mną do Stanów.
Daniel wyszedł i zostawił kobiety same.
-Nie ma takiej opcji. Mam tu jeszcze kilka spraw do załatwienia.
-Jakich? Mówisz o tym facecie? Julio… Już raz cię skrzywdził.- kobieta zdała sobie sprawę, że mówi podwyższonym tonem, zniżyła głos.- Tak mi przykro…- Próbowała objąć córkę, ale ta odeszła w drugą stronę.- Po prostu się o ciebie martwię… Wiedziałam, że to zły pomysł, żebyś tutaj przyjeżdżała.
-Wiem.- Julia dopiero teraz spojrzała matce w oczy.- Ale nie cofnę czasu, ani nie zmienię tego, co się wydarzyło. Nie przywrócę też życia Anicie.
Kobieta chwyciła córkę za rękę:
-Ratuj siebie, Julio.
Julia usiadła z matką do stołu. Kobieta zrobiła dwie kawy i wyciągnęła z torby podróżnej słodycze.
-Przepraszam, nie chciałam się unosić. To nie tak, że nie chciałam cię widzieć, po prostu…- Julia próbowała się tłumaczyć. Wiedziała, że źle potraktowała matkę.
-Wiem, jesteś zdenerwowana. Więc teraz na spokojnie mi opowiedz wszystko, co się wydarzyło.
Julia czuła się dziwnie. Nigdy nie była wylewna w stosunku do matki. Mimo tych trzech spędzonych ze sobą lat nie darzyła jej bezgranicznym zaufaniem. Dziury, które powstały w ich wspólnej relacji w czasie rozłąki były nie do wypełnienia. Mogły swój związek budować na nowo, ale do tego potrzeba jeszcze było sporo czasu. Julia uważała, że matka nie jest jej w stanie pomóc. Poza tym żyła w innym świecie, nie rozumiała klimatu miasteczka i układu mieszkańców, nie potrafiła by pewnie również zrozumieć relacji łączących ją, Daniela, Anitę i Marcina. Dla niej wszystko było proste i przejrzyste, wszystko czarne albo białe, żadnych niewiadomych. Julia wątpiła nawet w to, czy jej matka kiedykolwiek w ogóle zaznała miłości i potrafiła by jej obiektywnie doradzić- co do tego miała spore wątpliwości.
Julia opowiedziała matce wszystkie wydarzenia, omijając jednak kilka istotnych punktów. Próbowała ją wyczuć, zbadać jej reakcję. Tak naprawdę, chciała komuś o tym powiedzieć, zapytać o radę kobietę.
-Julio, uważam, że powinnaś przeprosić tego mężczyznę.
Julia otwarła szeroko oczy:
-To wszystko, co masz mi do powiedzenia?- zapytała z wyrzutem.- Nic więcej?- wstała.
-Julio, zrobisz jak uważasz. Ja też byłam kiedyś zakochana. Popełniłam mnóstwo błędów. A i tak myślę, że nie powiedziałaś mi wszystkiego.- Podeszła do córki i chwyciła ją za rękę.- Pamiętasz, jak trzy lata temu przeleciałaś do Stanów? Byłaś zagubiona, smutna, nieszczęśliwa i zamknięta w sobie, nic cię nie cieszyło. Tak samo jest teraz, i znów główną rolę w twoim nieszczęściu gra ten sam mężczyzna. Ja wiem, że to nie jest proste, ale myślę, że wiesz, jakie jest moje zdanie. Jesteś dorosła, jeśli podejmiesz decyzję, że chcesz tu zostać, zaakceptuje ją, ale nie będę mogła spać spokojnie.
Julia była zaskoczona postawą matki. Zimna i wyrachowana, teraz okazała się prawdziwą przyjaciółką. Julia widziała, że naprawdę jej na niej zależy. Przytuliła matkę.
-Przepraszam.
-Chcę ci pomóc. A ten chłopak… Daniel… Widać, że bardzo mu na tobie zależy. Idź z nim porozmawiać.
-Gdzie będziesz spać? Sprzedaję dom babci, więc nie można tam już wejść.
-Wynajęłam hotel za miasteczkiem. Przyjadę do ciebie jutro, bo jestem zmęczona podróżą i chciałabym trochę pospać.
Julia wyprowadziła matkę na zewnątrz. Daniel siedział na ławce przed domem, nie podniósł wzroku, kiedy podeszła do niego Julia.
-Daniel, przepraszam, że się uniosłam.
-Chciałem ci pomóc i wyszedłem na najgorszego.
-Musimy coś wspólnie zrobić. Wypuścili Marcina.
-To nie świadczy o tym, że jest niewinny.- Spojrzał Julii głęboko w oczy.- Nie mają tylko dowodów. Na nikogo.
-Ja wierzę, że jest niewinny. Nie zabił Anity.
-Nie mam zdania na ten temat.- Daniel chciał uciąć rozmowę.
-Boisz się, że do niego wrócę, tak? Dlatego tak go krytykujesz i obstajesz przy swoim? On potrzebuje teraz naszej pomocy, a ludzie będą go wytykać palcami, dopóki nie znajdzie się prawdziwy morderca!
-Julio, błagam cię, nie mów nic więcej!- Daniel wstał.
-Taka jest prawda, na rękę ci było, że go zamknęli i nie zaprzeczaj! Chciałeś…
-Zamilcz!- krzyknął na dziewczynę.- Chcesz znać prawdę? Pomagałem mu! Dzięki mnie wyszedł! To ja znalazłem mu adwokata i zapłaciłem kaucję!
Julia zamilkła. Daniel złapał za T-shirt i oddalił się.
Julia usiadła na ławce, gdzie wcześniej siedział Daniel. Myślała o tym, co jej powiedział. Jeśli to prawda, i Daniel pomagał Marcinowi, to tylko ona okazała się niewdzięczna wobec Marcina i miał powody, aby mieć do niej pretensje. Znów ogarnęła ja złość w stosunku do Daniela, nie powiedział jej o spotkaniach z Marcinem, bo takie pewnie musiały mieć miejsce, mimo iż widział jak cierpiała. Za to sam próbował ją pocieszyć, aż w końcu tak się do niego przywiązała, że spędzili ze sobą jedną noc, potem drugą, a potem przestała zastanawiać, ważne było, że czuła się bezpieczna i kochana, choć bez wzajemności. Coś jednak zaczęło ją przyciągać do Daniela, ale nie miała sił, żeby się nad tym zastanowić, nie miała siły na nic, nawet zadzwonić do własnej matki. Z początku była zła, że ta przyjechała, teraz jej ulżyło po rozmowie z matką. Julia obiecała sobie, że zapyta ją o dawną miłość, czy to w jej ojcu była zakochana? Wciąż wiedziała o niej niewiele.
Wstała z ławki, wróciła się do domu, aby poprawić swój makijaż. Czekała ją rozmowa. Kolejna. Trudna. Żołądek przewracał jej się na myśl o tym, że najprawdopodobniej spotka się zaraz z Marcinem. Nie wiedziała nawet czy jest w domu i czy będzie chciał ją w ogóle widzieć. Sama już nie wiedziała, co czuje, nie miała pojęcia jak sama zareaguje Chciała być silna, ale czy da radę ukryć uczucia, skoro nawet nie potrafiła ich opisać? Obok euforii pojawił się wielki lęk i obawa, że to kolejne złudzenie, że znów wszystko okaże się nie tym, za co się podaje, a sytuacja wymknie się spod jej kontroli. Jej serce było tak rozbite, że nie było w nim już miejsca na kolejne rany.
Przypomniała sobie, co powiedziała Marcinowi na jej jedynej wizycie w areszcie. Obiecała sobie, że do siebie nie wrócą, że nie będzie żadnego kolejnego razu ani prób, ze to zamknięty rozdział. Chciała dotrzymać słowa, nawet teraz, kiedy sprawa wymaga kolejnego wyjaśnienia. A jeśli Marcin jest faktycznie niewinny? Julia była rozbita, poprawiła makijaż i wyszła.
Marcin otworzył jej drzwi. Starał się nie patrzeć na Julię, oboje długo milczeli.
-Mogę wejść?- zapytała w końcu.
Marcin odsunął się przyzwalając dziewczynie na wejście.
-Nie chcesz ze mną rozmawiać?- oparła się o stół kuchennym. W domu było cicho, musieli być sami.
-Chciałbym, ale nie wiem, co mam powiedzieć. Co chciałabyś usłyszeć….- wyszeptał.
-Nie potrafię zrozumieć i pojąć tego wszystkiego, co się wydarzyło.
-Ja też.
Julia poczuła, że napięcie między nimi stawało się nie do zniesienia. Rozmowa się nie kleiła, nie wiedziała, co ma powiedzieć Marcinowi, nie miała pojęcia, co kryje się w jego głowie. Był skryty i sceptyczny, Julię ogarnął smutek na myśl, że nic już nie zostało z ich dawnej miłości, nawet przyjaźń była czymś odległym i nierealnym.
-Przyszłam cię tylko przeprosić. – Ruszyła w stronę drzwi.-Przyjechała po mnie matka, niedługo nie będziesz musiał mnie oglądać.
Milczenie.
Złapała za klamkę.
-Wiem, że to głupio zabrzmi, ale jeśli czegoś będziesz potrzebował…
-Wiem, jesteś u Daniela.
Julia stała plecami do Marcina, bała się odwrócić i napotkać jego wzrok. Chciała mu powiedzieć, że to nie tak jak myśli, ale nie chciała się tłumaczyć, sama nie wiedziała jak. Otworzyła drzwi i w końcu zdecydowanie odwróciła głowę- Marcin patrzył na nią przenikliwym wzrokiem, jego twarz nie wyrażała żadnych uczuć, żadnego grymasu bólu, uśmiechu, złości- twarz bez osobowości.
-Trzymaj się. –Powiedziała i wyszła.
***
Poszukała swojej komórki, której nie używała od czasu pogrzebu Anity. Daniel przyznał się, że odbierał jej telefony od matki. Minęła jej jednak złość na niego. Włączyła rozładowany aparat i podłączyła pod ładowarkę, po czym weszła w galerię. Klęczała na czerwonym dywanie obok łóżka i wertowała zdjęcia obgryzając w zdenerwowaniu paznokcie. W końcu znalazła to, czego szukała i zapłakała. Obraz roześmianego Marcina… Jedno jedyne zdjęcie, które zostawiła trzy lata temu po swoim wyjeździe. Patrzyła na mężczyznę, którego tak kochała, a którego dzisiaj nie poznała. Chciała znaleźć jeszcze jakieś zdjęcie, ale było nic więcej prócz fotek ze znajomymi ze studiów. Julia poczuła, że traci zmysły. Kochała człowieka, którego już nie ma.
Nagle podskoczyła na dźwięk klaksonu. Poderwała się z ziemi i wyjrzała prze okno. Przełknęła głośno ślinę. Za domem stał CZERWONY ścigacz. Rzuciła komórkę na łóżko i zbiegła ze schodów. Marcin obrzucił ją krótkim spojrzeniem. Wsiadła na motor i objęła mężczyznę w pasie. Kiedy byli już w drodze, przytuliła głowę do jego pleców. Był ciepły, jak ona. Marcin jechał coraz szybciej, Julia pierwszy raz odkąd się znają, nie zaprzeczała, było jej wszystko obojętne. Jeśli jednak mieli by zginąć, to razem.
Dojechali nad jezioro. Był już wieczór, po plaży chodziły jedynie rozkochane w sobie pary. Szli w milczeniu. Zatrzymali się przed brązowym domkiem, Julia rozpoznała budynek.
-Tym razem naprawdę go wynająłem.
Julia podążała za Marcinem. Dawne wspomnienia wróciły ze zdwojoną siłą. Wyszli na taras, gdzie czekał na nich usłany stół i szampan, tak jak trzy lata temu.
Marcin odwrócił Julię ku sobie.
-Jeśli mamy się pożegnać, to zróbmy to porządnie. Wybaczmy sobie wszystko, w czym zawiedliśmy. Nie chcę, abyś mnie źle wspominała, nie byłem święty, ale chcę czuć się choć trochę dobry w twoich oczach, cała reszta mnie nie obchodzi.- Odsunął krzesło dla Julii.- Więc jak?
Julia skinęła głową, była zbyt zaskoczona, żeby cokolwiek powiedzieć.
Marcin otworzył butelkę i nalał szampana do kieliszków.
-Wypijmy za naszą wspólną przeszłość.
Julia upiła łyk. Starała się dociec, co planuje Marcin, nie wierzyła w pożegnanie, mimo iż Marcin wydawał się bardzo wiarygodny.
Usiedli do stołu. Delikatny wiatr muskał rozpalone policzki Julii.
-Ja kolacji nie robiłem, ale za to zamówiłem. Pizza, taka jaką lubisz.
Julia uśmiechnęła się do Marcina, który również odwzajemnił uśmiech.
-Smacznego.- Dodał.
Julia miała do niego mnóstwo pytań, mimo wszystko jednak żadnego z nich nie zadała. Chciała się nim cieszyć, spędzić miły wieczór, nawet jeśli miał być ostatni, w co nie wierzyła. Miała teraz okazję przyjrzeć się Marcinowi, nabrał ciała, jego mięśnie stały się wypukłe.
-Nabrałeś masy.- Pochwaliła go.
-Nudziłem się w areszcie. Ale widzisz na dobre mi to wyszło.- Dodał, widząc smutek na twarzy Julii.- Dzisiaj Julio się cieszymy, zero smutku. Chcę żebyś miło wspominała dzisiejszy wieczór.
-Myślę, że powinniśmy sobie coś wyjaśnić. Tak po prostu mnie zapraszasz…
-Pytaj.- Przeszedł do sedna.
Julia jednak milczała, chciała zapytać o Daniela, czy ten faktycznie pomagał przez cały czas Marcinowi podczas jego pobytu w więzieniu, oraz o Anitę.
Marcin uzupełnił kieliszki.
Julia przypomniała sobie słowa Daniela, który mówił o tym, że nie wiadomo, kto jest mordercą, a Marcina zwolniono, bo policja nie ma przeciwko niemu dowodów.
-Marcin, czy to już jest koniec? Czy nie grozi nam żadne niebezpieczeństwo? Co jeśli za śmiercią Anity stoją twoi kumple?
-Jesteś bezpieczna.- powiedział pewnie.
-A… ty?
Marcin uklęknął przed Julią:
-Spędźmy dzisiaj miły wieczór, ok.? Daj mi się nacieszyć wolnością, proszę.- wziął głęboki oddech.- Jest piękny wieczór.
-Tak, tylko chłodno się robi.
W oddali dało się słyszeć muzykę:
-Dzisiaj jest koncert.- Marcin okrył Julię kocem.- Słyszysz?
-Czy to nie twój ulubiony zespół?
-Być może.- Powiedział z przekąsem.
-Nie chcesz pójść?
-Mam lepszy pomysł. Chodźmy na plażę. Stamtąd wszystko będziemy słyszeć.
Marcin wziął Julię za rękę. Spędzili dwie godziny na plaży, potem udali się na koncert.
-Marcin, idziesz zygzakiem.
-Nieprawda, wypiłem tylko trochę. To ty już źle widzisz.- zaśmiał się.
-Jest strasznie zimno.
-Zimno to dopiero ci będzie, Julcia.- Marcin wziął Julię na ręce i wrzucił do jeziora.
-Marcin!- krzyczała Julia.- Pożałujesz!
Julia dygotała z zimna. Marcin okrył ją swoim ciałem. Dziewczyna znieruchomiała, uśmiech zszedł jej z twarzy. Poczuła się niepewnie.
-Przepraszam.- odsunął się.
W milczeniu doszli do mieszkania.
-Dziękuję Marcin za ten miły wieczór.- Julia chciała posprzątać ze stołu, ale czuła na sobie wzrok Marcina. Wiedziała, że musi wyjść jak najprędzej.
-Muszę się zbierać.- Powiedziała.
-Oczywiście, zaraz cię odwiozę.
Julia zeszła ze schodów. Zaraz jednak wróciła z powrotem i obróciła Marcina ku sobie:
-Marcin, czy ty mnie jeszcze kochasz?
Marcin widział jak Julia nadal się trzęsie, nie był pewien jednak czy nadal z zimna. Widział i czuł jej niepewność. Nie spodziewał się, że wsiądzie na jego motor nie wiedząc nawet dokąd jadą. Objął Julię i mocno ścisnął w ramionach.
-Nie mam siły…- Szepnęła Julia.- Mimo tego wszystkiego, co się stało, mimo tego, że wiem, że już nigdy nie będziemy razem, to… brakuje mi ciebie…- Julia przylgnęła do jego ciała.
Marcin podniósł jej podbródek i delikatnie pocałował w usta. Julia odwzajemniła pocałunek, mimo iż wiedziała do czego prowadzi. Znów pomyślała o Danielu, ale Marcin trzymał już ją na rękach i wnosił do domu. Biła się z myślami, ale uczucie zwyciężyło, poddała się Marcinowi. Na nowo odkrywała jego pieszczoty i pocałunki. Tęskniła za tą namiętnością.
-Zawsze będę cię kochał, Julio.- Powiedział Marcin, a potem nie pamiętała, co było. Utonęła cała w rozkoszy. Nie było już miejsca na myślenie i rozsądek, On był przy niej tu i teraz, nic więcej się nie liczyło.
***
Rankiem Julię obudziło słońce, które świeciło jej w twarz. Marcin nie spał, oparty na rękach patrzył na jej sen. Odwróciła się w jego stronę. Dostrzegła w jego oczach cień smutku.
-Musisz jak najszybciej wyjechać. -Powiedział.
-To znaczy?- Była jeszcze zdezorientowana po głębokim śnie.
-Jutro.
Julia usiadła i nakryła nagie piersi kołdrą.
-O czym ty mówisz?-zapytała.
-Nie jesteś tutaj bezpieczna.
-Wczoraj mówiłeś coś innego.
-Proszę cię.
Julia wstała szybko z łóżka i w pośpiechu szukała swoich rzeczy.
-Nie martw się, wyjadę jeszcze dzisiaj!- powiedziała ubierając sukienkę.- Podwieziesz mnie?
-Nie możesz nikomu mówić, że się widzieliśmy.
Julia była skołowana. Nic już nie rozumiała. Rozmowę przerwał im dźwięk komórki Marcina.
-To oni?- zapytała. Wzięła jego komórkę z łóżka i cisnęła nim w ścianę.- Kiedy wreszcie dadzą ci spokój?- Czuła, że Marcin jest w niebezpieczeństwie.- Marcin, skończ to! Słyszysz?! – Stanęła naprzeciw niemu. Nie uzyskując odpowiedzi usiadła zrezygnowana na łóżko. Kołdra zsunęła się na ziemię.- A więc to naprawdę była pożegnalna noc?- zapytała z wyrzutem.
-Julio, zrób tylko to, o co cię proszę.
-Oni zabili Anitę? No odpowiedz! Nie wierzę, że to się dzieje naprawdę! Rozumiesz?! Kochałam cię tak bardzo… -po jej policzku potoczyła się pierwsza łza.- A ty, co zrobiłeś z tą miłością?- szarpnęła Marcina.
-Julio…
-Nic już nie mów.- przerwała mu.- Odwieź mnie.- Powiedziała twardo.
***
Postanowiła wziąć sprawy w swoje ręce. Miała dość kłamstw nie niepewności. Wiedziała, że jedyna rzetelną informacje może uzyskać jedynie od policji.
Weszła do domu i skierowała się do swojej sypialni:
-Daniel!- zawołała, ale odpowiedziała jej głucha cisza.- Daniel!- zawołała głośniej.
Usłyszała plusk wody, więc udała się do łazienki. Drzwi były otwarte, weszła do środka.
-Tu jesteś!- Odetchnęła.
Daniel ledwo co zdążył nakryć się ręcznikiem.
-Myślałem, że już nie przyjdziesz.- Powiedział, jednak w jego głosie nie było słychać żadnego zarzutu.
-Musimy porozmawiać.
Daniel nie odpowiedział, wiedział na jaki temat będzie się toczyć rozmowa, mimo, iż Julia wiele razy ostatnio go zawiodła, chciał jej pomóc.
Julia siedziała na łóżku i pakowała swoje rzeczy:
-Co ty robisz?- zapytał.
-Mam dość, Daniel. Wyjeżdżam. Jadę z powrotem do Stanów.
-Jesteś tego pewna? Co się stało, że tak nagle podjęłaś taką decyzję?
Julia odłożyła rzeczy i podeszła do Daniela:
-Jedź ze mną.
-Co?
-To, co słyszysz. Skończysz studia w Stanach, pomogę ci. Znajdziemy razem pracę.
-Julio, poczekaj. Usiądź.- Pociągnął ją delikatnie na łóżko.- Powoli. Co się stało?
Julia spuściła głowę:
-Spotkałam się z Marcinem. Wydaje mi się, że nie jesteśmy tu bezpieczni. Sądzę, że za śmiercią Anity stoją ci handlarze. Zamierzam jeszcze dzisiaj pójść na policję, muszą przecież mieć jakiś trop, nie wierzę, że zabójca nie zostawił żadnego śladu.
-Wróciłaś do niego?- Zapytał Daniel.
-Nie. Nie będziemy już nigdy razem. Ale chcę wyjaśnić tą sprawę. Mimo wszystko chce wiedzieć, kto stoi za śmiercią Anity, ale chcę też ratować nas. Dlatego, chcę, żebyśmy wyjechali.
-Cieszę się, że podjęłaś taką decyzję. Bałem się, że znowu…
-Nie martw się…- Pogłaskała Daniela po policzku.- I dziękuję za wszystko, a przede wszystkim przepraszam….
-Daj spokój. Ja jednak tutaj zostanę, aż nie wyjaśni się sprawa morderstwa, jestem to winny Anicie.
-Zrobiłeś dla niej wszystko, co mogłeś. To nie była twoja wina.
-Nie wiem, czyja to wina, ale chcę zostać.- powiedział stanowczo.
Julia kiwnęła głową na znak, że go rozumie. Daniel objął ja i przytulił do siebie, po czym pocałował w usta. Julia nie opierała się, przy nikim nie czuła się nigdy tak bezpiecznie, jak przy nim. Cieszyły ją jego pocałunki i pieszczoty, wiedziała, że jeśli miała by wyjechać i nigdy go nie zobaczyć, wspominała by miło wspólne noce i pewnie by za nim tęskniła.
-Grajmy w jednej drużynie, a będzie dobrze.- Położył rękę na jej plecach.
Ręka Julii powędrowała do jego spodni, czuła, że jest podniecony. Chciała zapomnieć o wczorajszej nocy z Marcinem, mimo iż była tak namiętna. Wiedziała, że to nie było zdrowe, ich miłość nie była już czysta, ale gwałtowna i nieobliczalna. Nie tego chciała. Daniel był delikatny, chwilami infantylny i pełen niewinności. Okazywał jej zawsze szacunek, ufała mu. Będąc z Marcinem, czuła jego siłę, jak na nią napierał, przyciskał i obsypywał gwałtownymi pocałunkami, chwilami przypominało to gwałt. Tłumaczyła to sobie siłą miłości Marcina do niej, chodź dopiero przy Danielu zdała sobie sprawę, że nie jest to właściwe. Z Danielem zawsze wszystko wychodziło, do wszystkiego podchodził z cierpliwością, potrafił pohamować zachłanność. Mimo pożądania, jakie nim targało, szanował Julię i jej zdanie, nigdy niczego jej nie narzucał. Znalazł w Julii ukojenie po stracie Anity, mimo, iż z ich dawnej miłości nie było już nic, była jego przyjaciółką. Wiedział, że ona również była w stanie wiele poświęcić dla tej przyjaźni, spotykała się z nim mimo zakazów Marcina. Danielowi zaimponował stosunek Julii do zmarłej koleżanki, nie życzyła jej śmierci, dużo czasu minęło zanim otrząsnęła się po tych dramatycznych wydarzeniach, nie powiedziała złego słowa o Anicie, a wręcz przeciwnie, nie raz widział ją na cmentarzu.
Ufali sobie teraz bezgraniczne, Julia nie miała już wątpliwości, że to Daniel jest teraz jej jedynym przyjacielem. Zdała sobie również sprawę, że zaczęło jej na nim zależeć, nie tak na ja Marcinie, ale Daniel nie był jej obojętny.
Daniel położył ją na łóżko i ściągnął jej sukienkę. Tę samą, którą wczoraj zdzierał z niej Marcin. W tym momencie Julia poczuła się jak dziwka. Jej skóra nadal pewnie była przesiąknięta jego zapachem. Po wszystkim wzięła prysznic, ale przecież zasypiała w jego ramionach. Bała się, że Daniel to wyczuje, mimo iż wiedziała, że przecież na pewno domyśla się, gdzie i z kim była ostatniej nocy. Pragnęła jednak teraz dotyku Daniela, chciała skryć się w jego ramionach, zamknąć się przed światem. Kiedy w nią wszedł, jęknęła cicho z rozkoszy, robił to tak delikatnie, że na samą myśl o tym przechodziły ją dreszcze. Miłość, jaką darzył ją Daniel, czuła w każdym jego dotyku, nie wiedziała jednak czy oddaje mu to samo, czy ona też tak na niego działa, czy może pragnął by czegoś innego.
Wplótł ręce w jej włosy. Zastanawiał się, czy gdy wczoraj na jego miejscu był Marcin, też tak samo muskał jej włosy i piersi. Mimo dręczących go myśli, nie mógł już przestać, w pewnym momencie przycisnął mocniej Julię do siebie, była dla niego wszystkim. Kochał jej delikatność, mądrość i kobiecość. Nigdy nie zapomni dnia, kiedy przeżyli swój pierwszy seks. Julia jeszcze u niego nie mieszkała. Przyszedł do domu jej zmarłej babci, nie byli pijani, ani zrozpaczeni, po prostu chcieli być siebie bliżej. Żadne nie powiedziało tego głośno, widzieli pożądanie w swoich oczach. Po wszystkim Julia się ubrała i usiadła na łóżku, Daniel czekał, aż powie, że ma zapomnieć o tym, co się stało, ta jednak zabrała się do robienia obiadu:
-Było inaczej.-Powiedziała tylko.
Zjedli wspólnie i Daniel poszedł do domu. Potem, kiedy Julia u niego zamieszkała, wspólny seks był już normalnością. Bez żadnych zobowiązań i obietnic, mimo iż Julia często pytała, czy na pewno tego chce, wiedząc, ze ona nic do niego nie czuje. Daniel nie miał nic przeciwko, miał Julię przy sobie, jednak cały czas miał na względzie to, że nie należy do niego. Starał się ją traktować jak na przechowaniu, unikał wtedy niebezpieczeństwa, że mógłby się zaangażować. Wystarczyło mu, ze Julia czuje się przy nim swobodnie, że sobie ufają.
Daniel ubierał spodnie.
-Dokąd idziesz?
-Do Marcina.- powiedział krótko.
Julia usiadła na łóżku.
-Muszę z nim porozmawiać.- Podał Julii jej bluzkę.
-Daniel!- zawołała, kiedy ten zbiegał już ze schodów.- Uważaj na siebie.
Daniel na chwilę się zatrzymał. Jej słowa były pełne wątpliwości co do osoby Marcina. Zastanawiał się, co takiego zaszło wczorajszej nocy między Marcinem a Julią, że dzisiaj stała się taka ostrożna i zdecydowała się na wyjazd. Może wiedziała coś więcej niż on? Może Marcin przyznał jej się do morderstwa? Powiedziałaby mu – myślał.
Julia wstała z łóżka i poszła wziąć prysznic. Niechętnie zmywała z siebie zapach Daniela, zapach bezpieczeństwa. Zakrzyknęła, kiedy objął ją strumień lodowatej wody:
-Cholera…
Po zimnej kąpieli chciała wysuszyć mokre włosy, kiedy sięgając po suszarkę, ta wyślizgnęła się z jej mokrych rąk i spadła na ziemię rozsypując się po całej łazience.
-Cholera!- Powiedziała głośniej.
To nie był dobry dzień. Przyklękła, żeby pozbierać pęknięty plastik.
-Ał!- po jej palcu zaczęła się sączyć krew po zranieniu ostrą końcówką kawałku plastiku.
Julia zostawiła wszystko i wstała. Poczuła się dziwnie i niepewnie. Pomyślała nagle o Anicie. Zaczęła panikować. Miała złe przeczucia. Kiedy usłyszała swoją komórkę podskoczyła w miejscu i w kilku susach przemierzyła łazienkę i sypialnię. Sięgnęła po telefon i odczytała sms-a. „Julio, zastanawiałaś się, gdzie był Daniel, kiedy zamordowano Anitę? Być może nie chodziło o nią, ale o mnie i o ciebie? Marcin”. Julia z początku nie wiedziała o co chodzi, dopiero kiedy kilka razy przeczytała wiadomość oblał ją zimny pot. Marcin dał jej do zrozumienia, że głównym podejrzanym powinien być Daniel. W pierwszej chwili chciała zadzwonić do Daniela i powiedzieć mu o absurdach, jakie wysnuwa Marcin, ale zaczęła się zastanawiać i analizować. Byli wtedy nad morzem, Julia prawie cały dzień spędziła sama, Daniel i jego brat trenowali. Mimo, iż byli daleko od miejsca zdarzenia, Daniel mógł zrobić kurs w dwie strony w czasie, w którym był dla Julii nieobecny. Jej ręce zaczęły coraz bardziej się trząść. To niemożliwe. Julia obudź się.- Karciła siebie. Julia chciała zadzwonić pod podany numer, ale wiadomość została wysłana z bramki internetowej, mogła nawet nie być wiarygodna. Julia zaczęła się jednak zastanawiać, jaki motyw miałby mieć Daniel. „Być może nie chodziło o nią, ale o mnie i o ciebie?”- przeczytała kolejny raz drugą część wiadomości. Wynikało z niej, że Marcin podejrzewa, iż Daniel chciał ich rozdzielić posyłając Marcina za kratki. Gdyby tak było, jego plan prawie się przecież powiódł, ale dlaczego Marcin o swoich rozterkach nie powiedział jej wcześniej, albo nie zawiadomił o tym policji? Daniela nie przeszukiwano, miał tylko opowiedzieć o swoich relacjach z oskarżonym i Anitą, to wszystko, był bezpieczny. Julią zaczęły targać sprzeczne uczucia. Owładnęły ją wątpliwości, sama nie wiedziała już w co wierzyć. Czy Daniel faktycznie byłby zdolny do morderstwa? Przecież pomagał Anicie, był jej przyjacielem, był dla niej oparciem, jeszcze zanim Julia wróciła do miasteczka. Julia starała się nie dopuszczać do siebie myśli o winie Marcina. Chciała jak najszybciej znaleźć się na komisariacie, żeby rozwiać swoje wątpliwości.
***
Daniel zadzwonił do Marcina. Umówili się na plaży, pomyślał, że Marcinowi zależy na tym, żeby nikt ich nie zobaczył i pewnie dlatego wybrał to miejsce na spotkanie. Gdy wszedł na plażę spostrzegł, że Marcin nie jest sam. Było z nim dwóch mężczyzn, rozpoznał w nich opryszczków z klubu. Ukrył się za drzewem, chciał sięgnąć po komórkę, kiedy zawiedziony zdał sobie sprawę, że zostawił ją na ławce po rozmowie z Marcinem. Czuł, że dzieje się coś niedobrego, mężczyźni zaczęli popychać Marcina w stronę dróżki prowadzącej na skarpę za plażą. Marcin obejrzał się za siebie, było chłodno, więc plaża była pusta. Gdyby cofnął się po pomoc mógłby coś przeoczyć, a Marcin może go potrzebować, byłby jedynym świadkiem. Postanowił iść ich śladami. Kiedy trójka doszła na skarpę, Daniel ukrył się za krzewem, tak, że go nie widzieli. Słyszał jedynie skrawki rozmów między mężczyznami.
-Nie możesz się wycofać, rozumiesz?
-Zapomniałeś już, co się stało z Michałem?
Daniel nie słyszał, co odpowiadał Marcin.
-Czają się na nas, dobrze wiemy, że to twoja sprawka, Marcin! Wydałeś nas! Wiesz, że za to odpowiesz!
Mężczyźni zaczęli się szamotać, jeden z nich kopnął Marcina w brzuch.
-Mogłeś z nami współpracować i robić to, co każemy. Wyciągnęlibyśmy cię nawet z tego jebanego kicia! A ty ja się nam odwdzięczyłeś?! Co?!
Marcin znów oberwał. Daniel rozejrzał się dookoła siebie i sięgnął po leżący obok konar. Sytuacja stawała się coraz bardziej napięta.
-Zmieńcie plany, zrobię, co będziecie chcieli.- Daniel usłyszał w końcu głos Marcina.
-Właśnie to robisz. Współpracuj z nami, bo pierwsza w kolejce jest twoja panienka.
-Spróbuj ją tknąć!- Marcin chciał rzucić się na mężczyznę, ale reszta dopadła go i obezwładniła. Z ust Marcina ciekła krew.
-Swoja drogą, miły wieczór wczoraj spędziliście?
-Śledziliście nas!- Daniel słyszał bezradność w głosie Marcina, który jednak się nie poddawał.
-Wiemy o tobie wszystko, po co próbujesz z nami igrać, co? Twój kumpel nas wydał! Zapłacicie za to!
Mężczyźni chwycili Marcina za koszulkę i rzucili na brzeg skarpy.
Daniel wykorzystując to, że mężczyźni stoją do niego tyłem wyszedł cicho zza drzew i krzewów. Marcin zauważył go kątem oka.
-Niestety kolego, musimy się pożegnać.- Jeden z mężczyzn wyciągnął broń.
Daniel powoli zbliżał się do mężczyzn. Pokazał Marcinowi trzy palce, aby powoli odliczali razem do zera, żeby razem mogli rzucić się na napastników i ich obezwładnić. Kiedy Daniel ukrył wszystkie palce, uderzył stojącego przed nim mężczyznę konarem w głowę, w tym samym czasie Marcin doskoczył do mężczyzny z bronią. Rozległ się głośny huk, broń wypaliła. Marcin przerzucił mężczyznę przez ramię i zrzucił ze skarpy. Daniel spojrzał na niego wystraszonym wzrokiem.
-Co ty zrobiłeś?!
-Chciałeś być na jego miejscu?
Daniel rzucił konar na ziemię.
Marcin przyciskał rękę do siebie.
-Pokaż.- Daniel chciał do niego podejść, ale ten się cofnął.
-To tylko draśnięcie.- Z jego ramienia sączyła się powoli krew.
Daniel sprawdzał puls mężczyzny, którego uderzył. Leżał nadal nieprzytomny.
-Żyje.- Powiedział i miał zamiar zająć się ramieniem Marcina.
-Wszystko ok.?- zapytał Daniel. Odwrócił twarz, kiedy zobaczył nagle wymierzoną w siebie broń.
-Marcin…-szepnął do przyjaciela widząc, jak ten ma go na muszce.
Marcin stał oddalony od niego zaledwie o dwa metry, w trzęsących się dłoniach trzymał pistolet.
-Ty jeden wiedziałeś, że ją zamordowałem…
-Nie pogrążaj się jeszcze bardziej, Marcin. Jesteś w szoku i odurzony, chodźmy do domu…- Daniel próbował uspokoić Marcina.
-Za dobrze mnie znasz. Od początku wiedziałeś, a jednak milczałeś. Miałeś dowody? Dlaczego mnie kryłeś?- Marcin jęknął z bólu, ból stawał się coraz silniejszy.
-Jakie to ma teraz znaczenie?
-Gdybyś mnie wydał, miałbyś ją dla siebie.
-Niestety to ciebie pokochała. Znosiłem to, bo byłeś moim przyjacielem.- Daniel pomyślał o Julii.
-Nie pierdol mi tu teraz o przyjaźni!- Marcin zaczął wymachiwać bronią.
-Wiem, że żałujesz. Że chciałbyś cofnąć czas. Zniszczyli ci życie.
-Niczego nie żałuję.
-Zniewolili cię i uzależnili od siebie.- Daniel nie dawał za wygraną, chciał za wszelką cenę przywrócić teraz dawnego Marcina, jego przyjaciela. Miał nadzieje, że jest to jeszcze możliwe.
-Nie chciałem cię w to wszystko wciągać…- Marcinem zaczęły targać sprzeczne uczucia, jego głos był coraz mniej pewny.
Daniel w końcu znalazł jego uciekający wzrok i spojrzał głęboko w jego oczy. Jedyne, co w nich zobaczył, to ból i szukanie ratunku. Daniel chciał mu pomóc, ale nie miał już nic do zaoferowania, życie Marcina było w rozsypce. Nie myślał racjonalnie, Daniel zdawał sobie sprawę, że jest na prochach i nie pozwoli sobie pomóc, nie da się przekonać, aby pójść na policję, co byłoby być może jedynym rozsądnym rozwiązaniem. Do tego wymierzona w niego naładowana broń, która prawie wyślizgiwała się ze spoconych dłoni Marcina paraliżowała go.
-To koniec, Daniel.- Marcin poniósł broń.
Daniel schylił głowę i zamknął oczy. Był prawie na brzegu skarpy, skakali stąd jak byli mali, ale kto byłby teraz szybszy? On czy pocisk Marcina? Zacisnął spocone dłonie i otworzył powoli oczy. Nie zobaczył jednak już nad sobą broni. Marcin miał ja teraz przyłożoną do swojej głowy. Daniel nie czekał ani chwili i naskoczył na niego próbując wyrwać mu pistolet z rąk, kiedy ten niespodziewanie wystrzelił. Marcin upadł na ziemię, teraz to Daniel trzymał broń w rękach.
-Byliśmy przyjaciółmi! Co ty odpierdalasz?! – Daniel zamiast nienawiści czuł żal.- Miałeś wszystko! Wszystko! Chciałem ci pomóc… Odrzuciłeś mnie…
Marcin leżał na ziemi z oczami wbitymi w niebo. Chciał, żeby Daniel do niego strzelił i zakończył jego życie.
-Wstawaj, Marcin.- Daniel podał mu rękę, ale ten jej nie przyjął.
-Strzelaj do mnie jeśli chcesz. Wiesz dobrze, że ja bym to zrobił.
-Miałeś okazję i tego nie zrobiłeś.-Daniel rzucił broń na ziemię.- Nie wydam cię…- dodał.
Marcin dopiero teraz podniósł wzrok na Daniela i się rozpłakał. Wszystkie emocje, które w sobie tłumił wzięły górę.
-Nie mogłem cię prosić o pomoc, nie mógł byś nic zrobić. . . –Marcin próbował wstać, ale zraniona ręka dawała o sobie znać. – Uratowałeś mi życie, Daniel.
Daniel wyciągnął znów do niego rękę, kiedy usłyszeli głośny huk.
Oboje zastygli. Marcin uścisnął dłoń Daniela, ale ten nie odwzajemnił już uścisku.
-Marcin, chyba dostałem... – Daniel jęknął i upadł na kolana.
-Co?- Marcin rzucił się w stronę Daniela i zdrową ręką zsunął go na ziemię.
-Zostaw go, zajmiemy się nim. A teraz zapieprzaj na policję i powiedz, że zrobiłeś to w obronie własnej. – usłyszał Marcin nad sobą.
-Co wy zrobiliście?!- Marcin pochylał się nad Danielem.- Trzymaj się…- mówił do niego.- Nie możesz umrzeć…- ściskał w rękach jego dłoń.
Marcin poczuł zimny metal na jego skroni, ktoś przyłożył mu do niej broń.
-Co, myślałeś, że oddasz się policji i będzie po sprawie? Teraz pójdziesz tam i zwalisz wszystko na niego, a potem oddasz się nam. I nie kombinuj, bo następna na naszym celowniku jest panienka z Ameryki, pamiętaj…
Marcin wiedział, że nie kłamią. Bił się z własnymi myślami, czuł, że nie uratuje już Daniela i to samo może spotkać Julię. Będzie obserwowany, wiedział, że nawet na policji mają swojego człowieka i jedyne co może zrobić, to przyznać się do zabójstwa Daniela. Spojrzał na przyjaciela, był nieprzytomny, a może już zmarł? Marcin bał się sprawdzić. Zdał sobie sprawę, że wciąż trzyma Daniela za rękę. Znów zapłakał. Ścisnął mocniej jego dłoń i obiecał sobie zemstę.
-Dalej, Marcin. Nie ma czasu. – mężczyzna chwycił go za koszulkę i pchnął na ziemię.
Marcin wstał na chwiejnych nogach i spojrzał w oczy oprawcom, każdemu po kolei. W zamian usłyszał szydercze śmiechy. Przypomniała mu się Anita, jej bezbronne ciało i wpatrzone z lękiem w niego oczy. Nigdy nie wyzbędzie się tego obrazu. Wciąż słyszał jej słowa: „Pomóż mi”. Miała rację, mówiąc, że straci wszystko, co kocha. Nie chciał jej odbierać życia, ale chciał ratować swoje. Anita za dużo wiedziała. Niejednokrotnie ratował życie Daniela, choć ten o tym nie wiedział. Oddalił go od siebie, bo chciał uniknąć szantażu i postawienia Daniela w niebezpieczeństwie. Musiał być sam, ale nie zrezygnował z Anity, która była przy nim zawsze, ofiarowała się, aż w końcu przekroczyła cienką granicę, za dużo wiedziała, dostał rozkaz pozbycia się jej raz na zawsze.
***
Julia stała w długiej kolejce, zaczęła się niecierpliwić. Zastanawiała się jak to możliwe, że komisariat w tak małym miasteczku był tak oblegany. Większość twarzy widziała po raz pierwszy, nie byli to przyjaźni ludzie. Dreszcz przeszedł ją na myśl, że Marcin najprawdopodobniej ostatni czas spędzał z takimi osobami, pewnie nie raz miał styczność z mordercami, gwałcicielami i złodziejami.
Nagle jedne z drzwi otwarły się z impetem i zobaczyła twarz znajomego komisarza, który niejednokrotnie ja przesłuchiwał ją w sprawie śmierci Anity. Podbiegła do niego ku niezadowoleniu innych stojących w kolejce.
-Chciałabym z panem porozmawiać.
-Nie mam teraz czasu.- Powiedział w biegu nawet na nią nie patrząc.
-Mam tylko kilka pytań. Chcę porozmawiać o śmierci Anity Adam. Chodzi o Marcina i Daniela.
Komisarz zatrzymał się i spojrzał jej prosto w oczy. Julia chciała coś powiedzieć, kiedy ktoś lekko ja popchnął.
-Panie Karolu, znaleźliśmy chyba narzędzie zbrodni! Tym najprawdopodobniej została zamordowana Anita Adam.
Komisarz odwrócił się w stronę policjantów i przejął od nich zafoliowane znalezisko, po czym szybkim krokiem podążał z nimi do innego pomieszczenia.
Julia przełknęła głośno ślinę. Świat dla niej w tym momencie stanął w miejscu.
-Proszę zaczekać!- podążyła za mężczyzną.- Chcę zobaczyć!- zawołała.
Julia spojrzała na paczkę. Zakręciło jej się w głowie. Patrzyła na ten sam scyzoryk, który podarowała Marcinowi trzy lata temu na jego osiemnaste urodziny. Nie wierzyła w to, co widzi. Czuła, że serce za chwilę wyrwie się z jej piersi. Na nożyku widoczne były jeszcze ślady krwi, najprawdopodobniej krwi Anity… Nie miała już wątpliwości, kto był mordercą. Zakryła ręką twarz.
-Mój Boże… Daniel…- wydusiła z siebie.
-Chce pani powiedzieć, że narzędzie należy do Daniela?- zapytał komisarz.
Julia chciała powiedzieć, że Daniel jest w niebezpieczeństwie, ale w tym momencie drzwi komisariatu gwałtownie się otwarły. Wzrok wszystkich przeniósł się na wbiegającego zakrwawionego mężczyznę. Julia czuła, że uginają się pod nią nogi.
-Pomocy!- krzyczał.- Zaatakował mnie…
-Kto?- jeden z policjantów podtrzymał rannego.
-Daniel! Chciał mnie zabić. Zamordował Anitę…
W tym momencie jego wzrok zatrzymał się na paczce, którą trzymał w rękach komisarz. Potem na Julii. Ich spojrzenia się spotkały. Gdyby ktoś pochwycił wtedy to spojrzenie, morderca pewnie zostałby złapany, ale każdy myślał już o schwytaniu Daniela Miłkowskiego. Julia nie zdołała wydusić z siebie słowa, patrzyła w oczy Marcina, aż w końcu nie wytrzymując napięcia upadła na zimną białą podłogę. Marcin odetchnął.
***
Policja pozwoliła, aby Marcin po opatrzeniu ran zaopiekował się Julią, jednak ten się nie zgodził i od razu pozwolił zawieść siebie i Julię do jej domu. Zadzwonił po taksówkę i zanim przyjechała zdążył zaaplikować dziewczynie środki odurzające.
Kiedy byli wystarczająco daleko, wynajął motel, do którego zaniósł dziewczynę.
-Czy wszystko z tą panią w porządku?- zapytała miła ekspedientka motelu.
-Niestety jest bardzo chora.- Powiedział Marcin i zaprowadził Julię do pokoju.
Sam nie wierzył we własne szczęście, policja przesłuchała go i puściła wolno, po czym pojechali szukać Daniela. Marcin poczuł przygnębienie na myśl o przyjacielu, ale musiał ratować Julię.
Julia starała się otworzyć oczy, ale jej powieki były bardzo ciężkie.
-Daniel…- szepnęła.
-To ja, Marcin.
-Bardzo źle się czuję, jest mi niedobrze…
-Śpij, zaopiekuję się tobą.
Julia znów zamknęła oczy.
***
Obudziła się ponownie, kiedy na zewnątrz było już ciemno. Nie wiedziała, jak długo spała. Powoli zaczęła sobie przypominać, co się wydarzyło. Ale nie wiedziała, w jakim miejscu się znajduje. Słyszała za oknem szum samochodów i śmiejące się dzieci, ale nic jej to nie mówiło. Przy łóżku paliła się tylko jedna lampka, więc prócz żółtych ścian, niewiele widziała. Było jej bardzo gorąco.
-Pomocy…
Z pomieszczenia obok wyszedł mężczyzna. Z początku nie poznała go w ciemnościach.
-Jak się czujesz?
Julia rozpoznała głos, a chwilę później sylwetkę.
-Marcin? – ogarnęło ją przerażenie.- Gdzie ja jestem?
-Jesteś bezpieczna.- usiadł na łóżku.
-Zabierz mnie do domu…
-Nie mogę. Spełnimy nasz plan.
-Jaki plan?- serce biło jej jak oszalałe, nie wiedziała, czego może się spodziewać.
-Plan wyjazdu. Będziemy w końcu z dala od tego wszystkiego. Tak jak chcieliśmy.
-Ale…- chciała zaprzeczyć. Marcin położył jej palec na ustach.
-Nic nie mów, musimy się teraz trzymać razem, póki nie będziemy daleko.
Julia spojrzała na niego i wybuchła płaczem. Nie wierzyła, że patrzy na tego samego człowieka, w którym była tak zakochana i dla którego była w stanie tyle poświęcić. Teraz nie miała pojęcia, jak z nim rozmawiać. Chciała uciec. Do tego wszystkiego nie wiedziała, gdzie jest Daniel, czy wie, że Marcin ją uprowadził? Była pewna, że Marcin ją odurzył, sam też nie był czysty, zachowywał się nienormalnie. Bała się go.
-Marcin, to nie wyjdzie… Musimy wrócić…- dotknęła jego ręki.
- To niemożliwe. Albo ONI mnie zabiją, albo policja mnie zamknie. Nie mam wyjścia, musimy uciekać…
-Gdzie Daniel?- zapytała.
-Nie wiem, czy przeżył....- Odpowiedział bez żadnych widocznych emocji.
-Co?!- Julia z trudem łapała oddech.- To niemożliwe! Kłamiesz!
Rzuciła się na Marcina z pięściami. Marcin z początku się nie bronił, pozwolił, aby Julia obkładała go rękami, zasłużył na o wiele gorszą karę.
-Ty nie jesteś człowiekiem! Nienawidzę cię!
Marcin objął ją od tyłu i chwycił za nadgarstki, po czym mocno do siebie przytulił.
-Daniel wiedział, że zabiłem Anitę. Inaczej nie mogłem postąpić!
-Nie!!....- Julia była zrozpaczona. Obejmował ją morderca, ale przestało ją to obchodzić. Straciła Daniela.
-On chciał ci pomóc…- mówiła patrząc nieprzytomnym wzrokiem przed siebie.
-Mnie nikt nie może pomóc, Julio. Straciłem siebie dawno temu, moje marzenia, młodość, szacunek… Kiedy pojawiłaś się ty, nabrałem nadziei, że może jeszcze mam szansę, że jednak zostało jeszcze coś z tego chłopaka, jakim byłem przed trzema laty. Tym czymś była miłość do ciebie… Kiedy się znów spotkaliśmy, zapragnąłem rzucić ten cały syf, oderwać się od tego, zacząć nowe życie. Czułem, że dostałem nową szansę od losu…
-Dlatego ją zabiłeś?...
-Anita tyle przeze mnie wycierpiała, że jestem pewien… – Teraz to po jego policzku popłynęła łza. Jedna jedyna.
-Nosiła twoje dziecko…
-Przestań…
-Czemu było winne?
-Przestań!- krzyknął. Wstał i złapał się za głowę. Julia czuła, że wytrąciła go z równowagi, skuliła się.- Zrobiłem to wszystko dla ciebie! Dla nas! Wstawaj!- podszedł do dziewczyny i podniósł z łóżka.- Jedziemy dalej.
-Nigdzie nie jadę.- Julia zapierała się nogami.
-Nie?- Marcin wyciągnął z kieszeni sznurek.- Przygotowałem się na to.- zaczął związywać jej ręce.
-Marcin, błagam… Puść… Proszę cię… - Julia nie miała siły na walkę. Marcin rzucił ją z powrotem na łóżko. Czuła do niego wstręt. Chwyciła do kieszeni w poszukiwaniu swojej komórki, ale nie było jej, Marcin musiał ją odebrać Julii wcześniej. Nie wiedziała, jak wezwać pomoc.
Marcin powrócił ze strzykawką. Julia zaczęła krzyczeć, ale zakrył jej usta ręką. Poczuła piekący ból. Leżała nieruchomo kilkanaście minut, po czym zasnęła.
***
Kolejnego dnia była wciąż w tym samym łóżku. Miała jednak zaklejoną twarz i związane ręce. Pokój był pusty, Marcin wyszedł. Julia mimo skrępowanych rąk wstała z łóżka i przeszła do łazienki. Nogą otwarła deskę sedesową, poruszając palcami zdjęła spodnie i majtki i usiadła na sedes. Rozejrzała się po pomieszczeniu, mnóstwo papierów i ślady białego proszku. Wiedziała, że Marcin przez cały czas coś brał. Wstała, ubrała się i podeszła do lustra. Ujrzała jedynie podkrążone oczy i spierzchnięte usta. Wróciła do pokoju i podeszła do drzwi. Były zakluczone. Usiadła na łóżku.
-To wszystko moja wina…- szepnęła.- Danielu, gdziekolwiek jesteś, przepraszam cię…
***
Marcin siedział nad brzegiem jeziora i pił tanie wino. Czuł, że jego historia właśnie dobiega końca. Ma przy sobie Julię, ale co z tego? Nie spał całą noc, dusze nie dały mu spokoju ani na chwilę. Nie chciał zabijać Daniela, nie miał tego w planach. Fakt był taki, że Daniela nigdy sobie nie będzie w stanie wybaczyć. Przyjaciela, który był w stanie walczyć o niego do końca, do swojego końca. Ale on wiedział, że Marcin zamordował Anitę, poza tym Marcin widział, że zaczyna coś go łączyć z Julią, a tego by nie zniósł. Marcin miał jednak nadzieję na szczerą rozmowę z Danielem, chciał usłyszeć od niego wszystko i powiedzieć mu prawdę o śmierci Anity, której dotychczas nie znał nikt. Po nocy spędzonej z Julią dostał wiadomość, że policja wie o ich przekrętach i obwiniają o to Marcina. Marcin czuł, że to Daniel stoi za całą sprawą. Przeszukał całe mieszkanie Anity w nadziei, że odnajdzie jej pamiętniki, nie zwracał na nie nigdy uwagi, a teraz wiedział, że mogły być one istotne w sprawie. Wiedział, że Daniel przyjaźnił się do końca z Anitą, przypuszczał, że to on mógł przechowywać jej pamiętniki. Na plaży chciał o nie zapytać. Miał nadzieje na zamknięcie sprawy z handlarzami narkotyków raz na zawsze, a teraz zaczęło się wszystko komplikować, tylko on zdawał sobie sprawę, jak bardzo zagrożone było znów życie Julii. Musiał odsunąć ją od miasteczka, nie mógł pomóc już Danielowi, więc chciał ratować chociaż ją. I jeszcze ten przeklęty scyzoryk… Zastanawiał się, czy jeśli Julia nie straciłaby przytomności, wydałaby go? Cierpiał, widząc jej cierpienie, ale był w pułapce, którą sam sobie zbudował. Tysiące myśli przewijało się przez jego głowę. Pragnął teraz spokoju, azylu. Ale nie było nikogo, kto mógłby mu teraz pomóc. Został zupełnie sam. Wiedział, że Julia go nienawidzi, co z nią zrobi, kiedy już wyjadą? Nie będzie chciała z nim być, a on nie będzie umiał żyć z przekleństwem, które chodzi za nim krok w krok. Nie chciał niszczyć jej życia.
Z każdym kolejnym łykiem zdawał sobie sprawę, że jest w beznadziejnej sytuacji. Włączył telefon i zaczął przeszukiwać Internet w nadziei, że znajdzie jakieś informacje o sytuacji w miasteczku. Zaskoczyło go, że na wyświetlaczu zobaczył ich aż tyle. Musiał dostać się do miasteczka i sam na własne oczy zobaczyć, co się dzieje. Znów był głównym podejrzanym, ale nie obchodziło go, co się z nim stanie. Najważniejszą informacją była ta o postrzelonym mężczyźnie, odetchnął na myśl, że Daniel mimo ciężkiego stanu, żyje. Marcin nie miał teraz jednej osoby do ochrony, ale dwie. To zmieniało postać rzeczy, jego plany zaczęły nabierać innego obrotu. Zostawił na trawie niedopite wino, ubrał bluzę i założył kaptur. Musiał dostać się do miasteczka, w tym celu złapał stopa, potem zaczął tworzyć plan.
***
Julia zaczęła się martwić, Marcina nie było już od dłuższego czasu. Bała się o niego, mimo wszystko. Chciała, żeby już wrócił i był cały i zdrowy. Widziała jego zakrwawione ramię i spuchniętą twarz. Krzyczała na niego, a nie dała mu nawet dojść do słowa, zapomniała o ich ostatniej nocy, o jego czułości, pieszczotach i okazanej miłości… Czuła się teraz z tym źle, chciała mu to powiedzieć, a nawet oferować pomoc, z tym, że musiała się najpierw dowiedzieć, co dzieje się z Danielem. Nie wierzyła, że mogło stać mu się coś złego, nie dopuszczała do siebie nawet takiej myśli.
Ucieszyła się, kiedy Marcin wrócił do hostelu.
-Julio, muszę ci coś powiedzieć.- wszedł chwiejnym krokiem.
-Ja też.- Julia usiadła na łóżku.
-Jesteś wolna. Możesz wracać do domu.- dokończył.
Julia była zaskoczona.
-Jak to? A ty?
-Poradzę sobie.- oparł się o szafkę.
-Dobrze się czujesz?- zapytała widząc jego bladą twarz.
-Tak.- Podszedł do niej i zaczął rozwiązywać ręce.
-Marcin, jesteś rozpalony.- Dotknęła jego czoła.
Poszedł do łazienki, Julia za nim. Marcin pochylił się nad zlewem i spojrzał w lustro. Podeszła do niego i położyła rękę na jego mokrych plecach.
-Marcin, błagam cię, poddaj się…- szepnął.
-Nic mi już Julio nie pomoże.-zwiesił głowę.- Jesteś tu, mimo tych wszystkich krzywd… I dziękuję ci za to… A teraz już idź, proszę...- odwrócił się w jej stronę.
Julia spojrzała po raz setny w jego pełne smutku oczy. Czuła, że to ich ostateczne pożegnanie. Nigdy już się nie zobaczą. Mimo tego wszystkiego, co zrobił, martwiła się o niego. Puścił ja wolno, bo ją kocha, bo nie może patrzeć na jej cierpienie i smutek.
-Dowiedziałem się, że Daniel żyje, jest w szpitalu. Na pewno ci pomoże.- powiedział.
-Marcin…- Julia stała przed nim i tęskniła, tęskniła za wszystkim, co zaraz na zawsze miała utracić. Cieszyła się, że Daniel przeżył. Przez chwilę nawet pomyślała, że kara Marcina pewnie uległa by zmniejszeniu, ale zaraz wróciła na ziemię. W tym momencie Marcin mimo bólu targającego jego ciałem, delikatnie się uśmiechnął. Julia już nie czekała, rzuciła się w jego objęcia i mocno przytuliła do niego całym swoim ciałem. Marcin odwzajemnił uścisk.
-Być może więzienie nie jest takie straszne?- zapytała z nadzieją.
-Zbyt dużo osób pragnie mojej śmierci, Julio… Ci ludzie w policji mają swoich ludzi…
Julia nie wiedziała o wszystkich złych rzeczach, jakie Marcin zrobił w przeszłości, nie chciała o nich wiedzieć. Czuła jednak, że chce odkupić winy. Dosięgnął już dna i niżej spaść nie może.
-Postaram się jeszcze wszystko naprawić, żebyście byli bezpieczni.
***
Opuściła motel i skierowała się w stronę dworca, Marcin dał jej pieniądze na powrót. Przez całą drogę myślała o tym, co się wydarzyło. Gdy już kończyła swoją wielką miłość, tak odradzała się na nowo i wciąż trwała, mimo, iż brakowało przy niej tej ukochanej osoby. Teraz czuła to samo, była wariatką, co do tego nie miała wątpliwości. Kochała próżnię. Chciała też być kochana, ale dostała tej miłości za dużo. Doprowadziła do tragedii, która okazała się wyzwoleniem. Za kilkanaście lat mało kto z miasteczka będzie pamiętał o czwórce młodych ludzi, którzy chcieli zdobyć świat, dążyli do swoich marzeń. Nikt nie będzie pamiętać, bo żadnego z nich tutaj już nie będzie.
Julia dojechała do przystanku. Przypomniała jej się sytuacja sprzed dwóch miesięcy, kiedy czekał na nią Daniel. Dwa miesiące, które doprowadziły do tragedii…
Nie zwracała uwagi na ciekawskich ludzi, którzy patrzyli na jej porwane ubrania i rozmazany makijaż. Wiedziała, że musi wyglądać okropnie. Skuliła się i włożyła stopy na siedzenie podpierając podbródek o kolana. Siedziała tak, aż dojechała do celu. Ktoś w autobusie pożyczył jej telefon i zadzwoniła do matki.
-Julia!- jej matka rzuciła się ku niej, jak niegdyś Daniel.
Resztkami sił ją objęła. Czekała na nią również karetka i mężczyzna, którego dopiero po chwili poznała. Podszedł do niej, kiedy personel medyczny opatrywał jej rany i podawał witaminy. Spojrzał na nią wzrokiem pełnym współczucia. Komisarz wyczytał z jej oczu, że ma mu coś do przekazania. Czuł narastające napięcie nie tylko w niej, ale i w nim samym.
-Co z Danielem?- zapytała cicho z nadzieją w głosie.
-Wyjdzie z tego.
Julia odetchnęła.
-Pozwolisz, że zabiorę cię teraz na komisariat? Jeśli oczywiście, czujesz się na siłach.
-Tak.- Wstała. Pozwoliła sobie podeprzeć na ramieniu komisarza i matki.
Julia całą drogę w radiowozie ściskała rękę matki. Była jej wdzięczna, że o nic nie pyta, a wspiera ją swoją obecnością i zrozumieniem. Poczuła, jak wielka więź ich łączy.
W komisariacie usiedli w pomieszczeniu, które Julia już znała. Komisarz usiadł naprzeciwko niej i matki.
-On jest zagubiony.- Uprzedziła pytanie mężczyzny.
-Julio.- Wychylił się do przodu tak, że ich twarze dzieliły centymetry.- Musisz mi wszystko powiedzieć. Mam wrażenie, że to nie jest koniec tragedii, a cała sprawa ma drugie dno. Tylko, na Boga, zacznij ze mną współpracować.- Tym razem to on ją uprzedził, bo wyczuł niewielkie zaufanie do jego osoby.
Julia ścisnęła rękę matki:
-On coś planuje.
-Marcin?
-Jest zrozpaczony. Boję się, bo wiem, ze teraz nic go nie powstrzyma.
-Julio, czy on zamordował Anitę?
Przeszedł ją dreszcz na słowo „zamordował”.
-Tak.- Powiedziała.- Tak mówił.
-Powiedział ci to?
-Tak. Poza tym, ten scyzoryk dostał ode mnie.
Komisarz otworzył biurko i wyjął z niego paczkę. Julię zalał potok wspomnień, ale nie miała już łez, by płakać. Z jej gardła wydobył się jedynie stłumiony jęk.
-To ten?
-Tak. Dałam mu go, zanim wyjechałam do Stanów.
Mężczyzna schował narzędzie zbrodni widząc, jak jego widok działa na dziewczynę.
-Wiesz, gdzie on teraz przebywa?
Julia podniosła na niego wzrok. Widział, że się waha nad odpowiedzią.
-Julio, proszę cię. Twój przyjaciel leży w szpitalu. Anita nie żyje. Tylko ty masz informacje, które mogą nam pomóc.
Julia milczała.
-Julio, dlaczego go kryjesz? Groził ci?
Głucha cisza.
-Czy może jego życie jest w niebezpieczeństwie?
Podniosła na niego swój błagalny wzrok. Komisarz czuł, że strzelił w dziesiątkę.
-To ci dilerzy?- Postanowił iść za ciosem. Od początku sprawa była podejrzana i miał wrażenie, że szajka może mieć coś wspólnego z morderstwem, ale policjanci, którym zlecił przyjrzenie się mężczyznom twierdzili, że nic na nich nie mają. Teraz żałował, ze zaniechał tę sprawę i nie działał na własną rękę.
-Julio.- naciskał.
-Kochanie, powiedz wszystko, co wiesz.- zachęciła ją matka.
Julia czuła, że opuszczają ją siły.
-Macie wśród swoich człowieka, który z nimi współpracuje.- Powiedziała jednym tchem. Nie wiedziała jednak, czy może zaufać mężczyźnie.
Komisarz wstał i zaczął nerwowo chodzić po pomieszczeniu. Tego się nie spodziewał. Już dawno nic go tak nie wytrąciło z równowagi. Uważał, że w tej pracy jest gotowy na wszystko, a jednak się mylił.
-Wiesz kto?
Zaprzeczyła ruchem głowy.
Zaczął rozmyślać. Policjant, który przyjął się rok temu, młody mężczyzna, samotny. To jemu zlecił, żeby przyglądał się szajce. Jak mógł przeoczyć tak istotne fakty?
-Julio, wiesz coś więcej- Oparł ręce na stoliku.
-Nie. Ale myślę, że Daniel wie o wiele więcej. Jestem też pewna, że Marcin nie chciał zabić Anity ani jego. Sądzę, że ratował siebie.
-Albo ciebie.- Powiedziała matka Julii, zaraz jednak ugryzła się w język.
-Dobrze, potrzebujecie opieki. Możecie zostać tutaj albo w szpitalu. Postawię przy pokoju Daniela dwóch policjantów. Moich zaufanych.- Dodał po chwili.
-Aresztujecie tych bandytów?- zapytała matka Julii.
-Tak. Zaraz wydam nakaz. Musimy też złapać kolaboranta.
Komisarz odesłał radiowóz z kobietami do szpitala.
Nie wierzył, że mógł przeoczyć tyle istotnych faktów. Wśród policjantów był mężczyzna spiskujący z handlarzami narkotyków i najprawdopodobniej z mordercami. Przypomniał sobie sprawę Michała Kwiatkowskiego, którego sprawę musieli zamknąć, mimo iż ewidentnie jego śmierć nie była samobójstwem. Elementy układanki zaczęły powoli tworzyć schemat, ale nie widział jeszcze wyraźnie wszystkich wydarzeń, czekał aż wybudzi się po operacji Daniel, liczył, że dowie się czegoś więcej. Starał się wejść teraz w głowę Marcina i poznać jego myśli. Nie widział w nim mordercy, na pewno człowieka kręcącego się w niebezpiecznych kręgach, ale nie widział w nim tej bezwzględności, wręcz przeciwnie. Kiedy go przesłuchiwał, był pełen nieudawanego szacunku, mimo iż pewnie kłamał w zeznaniach, to sam zgodził się na to, żeby wypuścić go za kaucję z powodu braku dowodów. Teraz wiedział, że gdyby przycisnął bardziej Julię i Daniela, dowiedziałby się czegoś więcej, przyjrzałby się szajce, która bardzo dobrze się maskowała, bo już dawno miał ich na oku, ale wyszło teraz, że zlecił to nieodpowiedniemu człowiekowi.
-Panie komisarzu!- do sali wszedł jeden z policjantów.
-Jest strzelanina przed klubem, są ranni. Nasi już tam są, ale wzywają posiłki.
***
Przyjechał na miejsce zdarzenia. Widząc kule w budynku, zastanawiał się skąd mężczyźni mieli broń i ile członków obejmowała strzelanina. Jego myśli zagłuszał jednak dźwięk syren.
-Trzech naszych i pięciu z gangu nie żyje. Reszta jest aresztowana.
Chciał zapytać o nazwiska poległych policjantów, ale w tym momencie jego wzrok zatrzymał się na zmierzającym w jego stronę policjancie z mężczyzną w kajdankach. Policjant przyprowadził chłopaka do komisarza.
-To Marcin…. – powiedział policjant.- Uratował mi życie.- dodał ciszej.
***
Marcin czekał, aż zaczną go popychać i obrażać. Nic takiego jednak się nie stało. Po drodze do radiowozu spotkał komisarza. Patrzył na niego zdumionymi oczyma.
-Jesteś bezpieczny.-powiedział tylko.
Potem zawieźli go na komisariat. Deszcz przesłaniał mu znajome widoki. Poczuł ulgę. Czuł, że tak jak deszcz spływa ulicami, tak samo z niego uchodzą troski i stres. To już koniec, nic nie zależy już do niego. Daniel i Julia żyją, a on teraz odpowie za swoje czyny. Nie bał się kary, chciał ją odbyć, chciał odkupić swoje winy. Wciąż trzęsły mu się ręce, niemal nie upuścił broni, kiedy celował w chłopaka chcącego zastrzelić policjanta. Uratował jedno życie, ale kolejne zabrał. Kolejna ofiara do jego nieszczęśliwej kolekcji, chciał to przerwać.
Na komisariacie dano mu ciepły koc, rozejrzał się za kimś znajomym, ale wszystkie twarze były obce. Zmorzył go sen. Chciał zaczerpnąć siły na przesłuchania i kolejny dzień. Najpierw jednak musiał się dowiedzieć, co z Julią, czy dotarła bezpiecznie do miasteczka.
-Marcinie, zapraszam do mnie.- podszedł do niego komisarz.
Marcin podniósł się ciężko i poszedł za mężczyzną w znajome miejsce, jasny mały pokój. Chciał wszystko opowiedzieć, nie miał już nic do ukrycia.
-Przyznaję się do winy.- powiedział, nie czekając na pytania komisarza.- To ja zabiłem Anitę, jestem winny jej śmierci. Handlowałem narkotykami i…
-Spokojnie.- komisarz usiadł naprzeciw niemu. Zobaczył łzy w oczach chłopaka.
-Tak mi przykro…- dodał Marcin.- Nie potrafiłem z tego wyjść. Uzależniłem się od nich, potem nie mogłem się wycofać, musiałem robić wszystko, co chcą. Anita wiedziała, co robię. Kiedy do miasteczka wróciła Julia i chciałem zacząć wszystko od nowa, zagroziła mi, że pójdzie na policję. Dowiedzieli się o tym i kazali mi pozbyć się Anity, albo zrobią krzywdę Julii i Danielowi.- przerwał.- A kiedy dowiedziałem się, że Anita jest w ciąży…- Po twarzy Marcina pociekły łzy.
-Mów dalej…
-Nie chciałem tego dziecka… Chciałem być z Julią. Potem dowiedziałem się, że wyjechała ona z Danielem. Wiedziałem, że on od zawsze coś do niej czuł, byłem zazdrosny. Tego dnia poszedłem do Anity, ale nie chciałem, aby stało się coś złego.
-Ale miał pan narzędzie zbrodni, to o czymś świadczy.- komisarz spojrzał na niego przenikliwie.
-Nie miałem go przy sobie. Zgubiłem go jakiś czas temu. Okazało się, że zabrała mi go Anita. Dostałem go od Julii, więc…
-Rozumiem.
-Powiedziałem Anicie, że nie chcę tego dziecka i że nie zamierzam zrezygnować z Julii. Ona miała jakąś obsesję na moim punkcie, czasem miałem wrażenie, że to silniejsze od niej, bałem się jej. Mimo wszystko korzystałem z tego. Kiedy Julia wyjechała, została mi tylko ona, ale nie kochałem jej. Więc… kiedy jej to wszystko powiedziałem, wściekła się i wyciągnęła ten scyzoryk i zagroziła, że popełni samobójstwo.- Marcin patrzył przed siebie, jakby wyobrażał sobie sceny, o których opowiadał.- Nie brałem tego na poważnie… Bardziej wściekłem się na to, że zabrała mi ten scyzoryk. Zaczęliśmy się szarpać, byłem naćpany i pijany, powiedziałem jej najgorsze słowa, jakie mogła usłyszeć. Odepchnęła mnie i w tym momencie to się stało…- Marcin z trudem nabrał powietrza, jego głos trząsł się coraz bardziej.- Wbiła sobie nóż w szyję.
-Jak to wbiła sobie nóż? Tam są ślady twoich rąk, poza tym przyznałeś się do winy.
-Upadła, a ja przyklęknąłem przy niej. Wziąłem ten scyzoryk do ręki, nie wiem co chciałem z nim zrobić…- Spuścił głowę.- Byłem przerażony. Wiem, że gdybym nie był naćpany, postąpił bym inaczej, ale wtedy nie myślałem rozsądnie.
-Chcesz mi powiedzieć, że to było samobójstwo?
-Nie, ja ją zabiłem. Była przytomna, chciała prosić o pomoc, ale nie mogła wydać z siebie żadnego dźwięku.
Komisarz zaczął rozumieć.
-Zostawiłem ją tam. Nie wezwałem pomocy. Skazałem ją na śmierć…- Marcin rozpłakał się.- Potem to wszystko działo się tak szybko. Ci z gangu myśleli, że zrobiłem to, bo mi tak kazali, dali spokój Julii i…
-Dlaczego kłamałeś? Dlaczego wcześniej tego nie powiedziałeś?
-Chciałem wyznać prawdę. Śmierć Anity bardzo mi ciążyła, nie mogłem zaznać spokoju… Kiedy trafiłem do aresztu, przychodził do mnie codziennie jeden policjant. Opowiedziałem mu wszystko, o szajce, o Anicie… Powiedział, że mam nikomu o tym więcej nie mówić dla mojego bezpieczeństwa i obiecał, że następnego dnia zobaczę się z panem.
-Ze mną?
-Tak. Ale następnego dnia o świcie przyszedł i przyniósł moje rzeczy. Zaprowadził mnie do jakiejś kanciapy i przyparł do ściany. Miałem jeszcze kajdanki na rękach, poza tym, byłem zdezorientowany.
-Uderzył cię?
-Raz. Potem powiedział, że wczorajsza rozmowa nie miała miejsca i że wpłacono za mnie kaucję oraz że policja okazała się dla mnie łaskawa i mam tego nie spierdolić. Dodał na końcu, że wychodzę za sprawą przyjaciół z klubu i mam nie zapominać, że mają na oku Julię i Daniela. Wtedy dopiero zdałem sobie sprawę w jakiej beznadziejnej sytuacji się znalazłem.
-Daniel również zapłacił za ciebie kaucję.
-Naprawdę?- Marcin był zaskoczony.
-Mów dalej.
-Chciałem, żeby Julia jak najszybciej wyjechała do Stanów, do tego przeczuwałem, że łączy ją coś z Danielem. Zacząłem gmatwać się w tym, co robię, pozwoliłem żeby to emocje wzięły górę. Postanowiłem, że porozmawiam z Danielem, chciałem ratować Julię… Robiłem wszystko, żeby ona była bezpieczna. Reszta przestała mnie obchodzić. Przedwczoraj spędziliśmy razem noc. Byłem gotów uciec, wyjechać stąd. Rano dostałem wiadomość od kolesia z gangu, że ktoś sypnął o nich policji i podejrzewają Daniela. Wiedziałem, że jeśli to prawda, to był już skończony. Tak samo jak Michał…- Marcin zamyślił się.
-To nie było samobójstwo?
Marcin kiwnął przecząco głową:
-Wisiał im forsę… Chciał się wycofać. Są niebezpieczni.
-Wznowimy sprawę Michała. Proszę kontynuować.
-Daniel sam do mnie zadzwonił i poprosił o spotkanie. Umówiłem się z nim nad jeziorem, liczyłem, że nikt nie będzie nam tam przeszkadzał. Czekałem, kiedy oni przyszli. Nie wiem, skąd dowiedzieli się o moim spotkaniu z Danielem… Oskarżyli mnie o współpracę z nim. Modliłem się, żeby Daniel nie przyszedł, wiedziałem że jest już po nas. Potem wszystko stało się tak szybko. Zaprowadzili mnie na skarpę i zaczęli szarpać, pojawił się Daniel i obezwładniliśmy ich.
-Ich? Ilu ich było?
-Dwóch.
-Kto?
-Nie pan nie pyta mnie o nazwiska, bo ich nie znam. Posługują się ksywami. Na skarpie był Dylo i Silny. Potem przyszło jeszcze dwóch… Postrzelili Daniela i zmusili mnie, żebym poszedł na policję i powiedział, że to on jest winny śmierci Anity, miałem zrobić z siebie ofiarę. A potem zobaczyłem ten scyzoryk… Julia wiedziała…- spuścił głowę.
-Kryła cię.
-Nie wytrzymała. To były najgorsze sekundy mojego życia, chciałem ją zabrać, ochronić, tylko to się wtedy dla mnie liczyło. Krzywdziłem ją, ale chciałem ją ratować. Wiedziałem, że zapłaci za moje winy. Nie mogłem do tego dopuścić. Uśpiłem ją i wywiozłem.
Marcin opowiadał dalej, jego zeznania pokrywały się z tym, co mówiła Julia. Po wszystkim kazał odprowadzić Marcina do celi. Dla komisarza cała historia miała niezwykły obrót spraw, Marcin nie zabił Anity dosłownie, ale miał wielkie poczucie winy. Uwikłał się życie gangu narkotykowego, z którego zazwyczaj nie miał powrotu. Chciał chronić dziewczynę i swojego przyjaciela. Mężczyzna poczuł ogromny smutek, długo patrzył za chłopakiem, aż ten nie zniknął za kolejnymi drzwiami. Wierzył mu, ale nie wiedział już jak może mu pomóc. Pomyślał o martwej dziewczynie, okazała się ofiarą swojej wielkiej miłości. Gdzie tu szukać winnego?
***
Julia siedziała przy łóżku Daniela i trzymała go za rękę. Cieszyła się, że odzyskał przytomność.
-Tak się cieszę, że żyjesz.- Powtarzała ciągle.
Daniel słabo się uśmiechał, bolał go każdy skrawek ciała.
-Ty też jesteś cała.- powiedział z trudem.
-Będziesz tutaj tydzień, a potem wyjeżdżamy.
-Cieszę się, że się zdecydowałaś.
-Z tobą. Jedziesz ze mną do Stanów. Pomogę ci tam, zobaczysz, że wszystko się ułoży. Nie możesz tu zostać.
-Moja córka ma rację.- wtrąciła matka Julii.
-Ale teraz odpoczywaj.- Julia podała mu szklankę wody.
Matka Julii wyjrzała przez okno zaniepokojona:
-Wciąż jeżdżą karetki i radiowozy…
-Mamo, błagam cię…- Julia próbowała odciągnąć od siebie najgorsze myśli.- Komisarz obiecał, że zadzwoni…
-Przed pokojem są policjanci, na pewno coś wiedzą…
-Mamo…
Otworzyły się drzwi, do pokoju wszedł jeden z policjantów.
Julia zamarła. Odruchowo położyła dłonie na uszach.
-Zostaliśmy poinformowani, że doszło do strzelaniny, wszyscy z gangu zostali ujęci. Straciliśmy niestety kilku policjantów…
-O Boże…- matka Julii była przerażona.- A ten chłopak?
-Mamo, proszę…- Julia coraz bardziej ściskała rękę Daniela.
-Nic więcej nie mogę na razie państwu powiedzieć. Proszę czekać.
Policjant wyszedł. W pokoju zapadła cisza. Daniel modlił się w duchu, żeby Marcin żył. Mimo wszystko, nie życzył mu źle, czuł że ta sprawa jest pogmatwana bardziej niż sądził. Pomimo bólu, przytulił do siebie Julię. Wiedział, że nie zniosłaby śmierci Marcina. Zasnęła w jego ramionach, kiedy rozdzwonił się jogo telefon. Daniel z trudem sięgnął do szafki i nadusił zielony przycisk.
-Halo?
-Jesteś!
-Marcin?
-To ja.
-Żyjesz. To dobrze.
-Mogę wykonać jeden telefon i wybrałem ciebie. Przyznałem się do wszystkiego.
-To dobrze.
-Chciałbym też przyznać się tobie. Jestem ci to winien. Czy mogę liczyć na to, że spotkamy się jak wydobrzejesz?
Cisza.
-Rozumiem… Czy wiesz, czy z Julią wszystko dobrze?
-Tak, ma się dobrze.
-Proszę, nie mów jej, że do ciebie dzwoniłem.
-Dobrze.
Coś przerwało rozmowę. Daniel położył na poduszce komórkę. Julia wciąż spała. Pomimo tych kilku słów, jakie przed chwilą wymienił z Marcinem miał wrażenie, że było między nimi ich więcej niż przez wszystkie lata ich znajomości.
***
Kolejne dni Marcin spędził na czekaniu. Miał nadzieję, że Julia go odwiedzi lub Daniel chociaż zadzwoni, ale z każdym dniem tracił na to nadzieję. Cieszył się, że są bezpieczni i nie zagraża im już żadne niebezpieczeństwo. Starał się psychicznie przygotować na to, że najbliższy czas spędzi w więzieniu z mordercami, złodziejami i gwałcicielami. Obawiał się tego, ale pogodził się z tą myślą. Rozpłakał się, kiedy przyszła do niego jego matka. Sądził, że jest dla niej skończony i nie będzie chciała mieć z nim żadnego kontaktu. Ta jednak przychodziła prawie codziennie.
-Mam tylko ciebie, Marcinie.- Trzymała go za rękę, kiedy po ich twarzach płynęły łzy.
Marcin musiał przetrwać. Dla niej. Dopiero teraz zdał sobie sprawę, jak źle traktował matkę, która po śmierci męża została na świecie sama. Przypomniał sobie, jak wracał z klubu pijany i naćpany i za każdym razem budził się w swoim łóżku, przy którym zazwyczaj czekała na niego butelka wody. Ubrania były już wyprane. Teraz wiedział, że ona zawsze czekała, aż wróci. Odprowadzała do łóżka i pomagała zdejmować spocone przesiąknięte dymem ubrania. Sprawiała, że wstawał rano jak człowiek. Nie pamiętał kiedy ostatni raz ze sobą rozmawiali, może minął nawet rok? Nie obchodziły go kontakty z matką, teraz widział to inaczej. Ona się go bała, czuła się odtrącona przez syna, ale za wszelką cenę chciała jeszcze być częścią jego życia. Tylko ona widziała, jak dotyka dna i niszczy swoje życie. Tęsknotę za zmarłym mężem zakrywała tęsknotą za synem, z czasem zaczęły się ze sobą przeplatać. Sama zaczęła brać coraz więcej tabletek na uspokojenie, aż w końcu wylądowała w szpitalu. Marcin nie wiedział, że było to po tym, jak znalazła w jego spodniach biały proszek. Ona nigdy mu o tym nie powie. Wiedziała, że jest zamieszany w śmierć Anity. Był jeszcze bardziej niespokojny i agresywny, aż w końcu zobaczyła w jego oczach bezsilność i cierpienie. Próbowała porozmawiać, zbliżyć się, ale Marcin zawsze uciekał. To ona wydała całą szajkę policji, gdy Marcin spał skopiowała wszystkie numery z jego komórki, czytała sms-y. Pękało jej serce, ale musiała ratować syna, choć wiedziała, że skończy w więzieniu. Chciała wytrącić go z rąk zła.
-Modlę się za ciebie.- powiedziała cicho.
Marcin podniósł swój wzrok i spojrzał w oczy matce. Serce ścisnęło mu się na myśl, że nie pamięta, kiedy ostatni raz to zrobił.
-Boże, co ja zrobiłem…- wstał i odwrócił się do ściany, ciężko było pokazać mu przed matką swoją słabość. Czekał, aż wyjdzie, kiedy poczuł na ramieniu jej ciepłą dłoń. Stała za nim i czekała, następny krok należał do niego. W końcu nie wytrzymał, odwrócił się i zamknął kobietę w swoich silnych ramionach.
-Wybacz mi. Przepraszam…- mówił ściskając ją coraz bardziej.- Tak mi przykro…
Marcin poczuł ogromną ulgę i radość. Zdał sobie sprawę, że przez ten cały czas nie był sam. Jedyne czego teraz potrzebował to czasu, aby móc się odwdzięczyć.
***
Daniel wkładał walizki do taxi.
-Julio, jeśli chcesz nie polecimy dzisiaj. Bilety nie były takie drogie…
-Nie, jestem gotowa.- Powiedziała Julia.
Dzisiaj miała się odbyć rozprawa Marcina. Oboje byli niespokojni. Daniel nie spełnił prośby Marcina i nie poszedł go odwiedzić, ale wysłał mu za to list i paczkę. Nie miał jeszcze siły na spotkanie w cztery oczy.
-Dziękuję Danielu, że ze mną lecisz.
-To ja dziękuję, że zabierasz mnie ze sobą.
Julia rzuciła się w jego objęcia.
-Nigdy nie miałam takiego przyjaciela, jak ty.
-Wszystko będzie dobrze.
-Mama odbierze nas z lotniska. Wziąłeś wszystkie dokumenty do nowej szkoły?
-W tej walizce jest chyba cały mój dobytek.- zaśmiali się.
-Julio, poczekasz jeszcze 10 minut? Zapomniałem o czymś.
Julia wiedziała o czym, Daniel kupił długą czerwoną różę dla Anity.
-Chcesz iść ze mną?- zapytał.
Julia kiwnęła głową.
Stanęli razem nad grobem koleżanki.
-Wybaczyłem mu.- Powiedział po chwili ciszy Daniel kładąc różę na grobie.
Julia ścisnęła mocno jego dłoń.
-Myślisz, że ja też powinnam? Chyba jeszcze nie potrafię.
-Daj sobie czas.
-Myślisz, że kiedyś jeszcze tutaj wrócimy?
Skierowali się w stronę wyjścia.
-Myślę, że tak. Jeśli zapomnimy o tym, co spotkało nas tutaj złego. A teraz chodź, bo taksówkarz odjedzie z naszymi bagażami.
Julia ostatni raz odwróciła się za siebie. Park, jezioro, tor wyścigowy… Wszystkie te miejsca w miasteczku, to były miejsca jej i Marcina. Był gdzieś blisko, jeszcze mogła do niego pójść, niemal czuła jego ciepły oddech na swoim ciele. Zaraz będzie daleko stąd, daleko od niego… Łzy napłynęły jej do oczu.
-Julio?- Daniel otworzył jej drzwi.
Wsiadła. Odprowadzały ich ciekawskie spojrzenia. Ludzie nie dawali im ostatnie dni żyć. Ona- winowajczyni śmierci Anity, Daniel- ofiara trójkąta. Cieszyła się, że przyjaciel jedzie z nią. Nie mogli tutaj zostać, wiedzieli, że podjęli słuszną decyzję.
***
Marcin czekał na koniec rozprawy. Jego myśli krążyły wciąż wokół listu, jaki otrzymał od Daniela. Wiedział, że wyjeżdża z Julią do Stanów, nie miał pojęcia tylko kiedy. Liczył na to, że zobaczy ich dzisiaj na sali rozpraw, jednak nie przyszli, co mogło oznaczać, że nie ma ich już w kraju. Nie widział ich od czasu, kiedy doszło do strzelaniny. Oddałby wszystko za chwilę rozmowy.
-Słyszał pan?- adwokat wyrwał go z zamyślenia.
-Co?
-Trzy lata więzienia. Sąd wziął pod uwagę, że uratował pan życie policjanta oraz okoliczności śmierci pani Anity.
Marcin uśmiechnął się. Na sali rozpraw dojrzał policjanta, któremu uratował życie, kiwnął na niego głową w geście podziękowania.
Gdy wrócił do celi poprosił o rozmowę telefoniczną. Chciał zadzwonić do Daniela i poinformować go o przebiegu procesu. Po kilku próbach i głosie w słuchawce” nie ma takiego numeru” zdał sobie sprawę, że Daniel musiał zmienić numer. To samo Julia. Odłożył słuchawkę.
Jutro przewiozą go do więzienia, gdzie spędzi trzy lata.
Zakończenie
Kończyła się wiosna. Robiło się coraz cieplej i weselej. Sklepy zmieniały witryny na weselsze i żywsze kolory. Dziewczyny w krótkich spódniczkach i spodenkach oraz mężczyźni bez koszulek do późnych godzin oblegali ulice. Studenci czuli już smak wolnego, jeszcze ostatnie egzaminy. Julia i Daniel mieli już je za sobą, Daniel poradził sobie znakomicie, Julia jak zwykle była bardziej leniwa od przyjaciela. Teraz zostało im świętowanie. Daniel za miesiąc zaczyna staż w jednym z najlepszych szpitali:
-Będę ci wdzięczny do końca życia.-powiedział wczoraj do Julii, kiedy siedzieli razem w parku po jego rozmowie kwalifikacyjnej. Julia wpierała go jak tylko mogła, cieszyła się jego szczęściem.
-To nic w porównaniu do tego, co zrobiłeś dla mnie.- poczęstowała go ciastkiem, wiedziała, że od rana pewnie jeszcze nic nie jadł, widziała, jak się stresował przed rozmową.- Będziesz najlepszym lekarzem, jakiego znam.
-Sporo ich chyba nie znasz…- zaśmiali się.
-Będzie mnie teraz stać na coś własnego.
-Wyprowadzisz się od nas?
-Julio, cały rok siedzę wam na głowie.
Julia posmutniała.
-Ej, będę mieszkał gdzieś blisko. Będziemy się spotykać. Jeśli oczywiście będziesz chciała.- dodał.
-Jesteś moim przyjacielem, wiesz, że tak. Nie wiem, co by było gdyby nie ty…- Julia utkwiła wzrok w jasnej tafli wody i rzuciła kaczkom ostatnie okruchy ciastka.
-To nie był dla nas łatwy rok… Ale teraz…- Daniel chciał zmienić temat, czuł, ze Julia nie jest jeszcze gotowa na powracanie do przeszłości.
-Myślisz czasem o nim?- Julia mu przerwała zanim zdążył skończyć zdanie.
Chciał powiedzieć, że codziennie, ale odparł krótko:
-Czasem.
-Pamiętasz te dobre czasy, kiedy trzymaliśmy się razem? Było wspaniale!- Julia wstała i przyklękła nad stawem, do wody wpadła jej słona łza.- Czy to już jest skończone?- spojrzała w oczy Daniela.
Podszedł do niej i przyklęknął.
-Nie cofniemy czasu, nigdy nie będzie jak dawniej.- Daniel objął Julię.- Jeśli czujesz, że jest jakaś sprawa, której nie zakończyłaś, to zrób to.
-Boję się.
-Julio, ja już zamknąłem ten rozdział, nie miałem nic do stracenia, ty jeszcze masz.
-To znaczy?- Julia spojrzała głęboko w jego oczy.- Daniel…
-Zrób to, co dyktuje ci serce. Wierz mi, że wtedy pozbędziesz się wszystkich wątpliwości.- Daniel wstał.- Pojdę po kawę.
Julia patrzyła jak odchodzi. Zastanawiała się nad jego słowami. Odniosła wrażenie, że chciał jej powiedzieć coś więcej, ale znalazł wymówkę żeby odejść. Przeniosła wzrok na beztrosko brodzące w stawie kaczki. Żałowała, że jej serce nie odpowiada temu pięknu jaki prezentował właśnie świat, od wyjazdu z Polski często czuła narastającą w niej pustkę. Miała nadzieję, że Daniel postawi ją do pionu i poda tysiące argumentów, aby postarała się zapomnieć o Marcinie, ale on zamiast tego kazał jej kierować się sercem, nie tego od niego oczekiwała.
-Jestem, chodźmy.- Daniel podał jej gorącą kawę z automatu.
Julia wstała i poszła za przyjacielem.
***
Teraz wyglądała przez okno. Słońce rozjaśniało doskonały ogród jej matki. Daniel wesoło machał do niej ręką. Przyszedł na grilla ze swoją nową dziewczyną, którą znała wcześniej. Nie lubiła Julii, wyczuwała, że coś ich musiało łączyć. Julia tak samo, mimo iż odrzuciła zaloty Daniela, to był jej najlepszym przyjacielem, swojego czasu również kochankiem. Bała się, że go utraci. Wiedziała, że mimo wszystko nie zaprzyjaźni się z jego dziewczyną.
Wyszła na zewnątrz.
-Kochanie.- matka nakładała sałatkę.- Więc kiedy wyjeżdżasz do tej Austrii?- zapytała z troską w głosie.- Mimo, iż to objazd naukowy, wolałabym abyś nie jechała sama.
-Mogę z tobą pojechać.- Wyrwał się Daniel, ale szybko zagłuszył go karcący wzrok jego dziewczyny.
-Nie trzeba, naprawdę.
Była szczęśliwa. Wróciła na studia, jej kontakty z matka układały się jak nigdy dotąd i miała wsparcie najlepszego przyjaciela. Nie była jeszcze gotowa tylko na związek, nie rozglądała się nawet za żadnym mężczyzną.
-Siadaj i jedz.- zachęciła ją matka.
-Zaraz, pójdę tylko po komórkę.
Julia weszła do domu i skierowała się do swojego pokoju. Usiadła na łóżko i wciągnęła głęboko wiosenne powietrze. Miała wszystko, czego potrzebowała, jednak za czymś tęskniła. Wiatr z otwartego okna delikatnie musnął jej szyję. Jej serce zabiło mocniej, kiedy otwarła szafkę, na której dnie spoczywał bilet do Austrii, będący w rzeczywistości jej powrotem do przeszłości, do Polski.
Zamknęła szafkę, sięgnęła po komórkę i zeszła na dół. Drogę zastąpił jej niespodziewanie Daniel.
-Wystraszyłeś mnie!- zakrzyknęła i posłała mu szczery uśmiech.
Daniel spojrzał jej głęboko w oczy, był poważny. Julia zdała sobie sprawę, że coś podejrzewa. Patrzyli na siebie bez słowa. Chciała mu powiedzieć, ale nie mogła. Zrobiłaby wszystko, aby nie mieszać go w swoje sprawy. Kochała go, ale nie taką miłością jak Marcina.
-Daniel…- zaczęła mówić.
Daniel położył jej palec na ustach.
-Nic nie mów. Cokolwiek chcesz zrobić, proszę cię, uważaj na siebie.
Julia rzuciła się w jego objęcia. Daniel odwzajemnił uścisk.
-A teraz chodź w końcu do nas. – pociągnął ją za rękę.
Julia wyszła z nim na zewnątrz.
***
Marcinie, piszę do Ciebie list, bo tak mi łatwiej. Nie mam jeszcze sił ani fizycznych, ani psychicznych, żeby się z tobą spotkać, patrząc na ciebie, widzę Anitę.
Chcę, żebyś wiedział, że wybaczam ci wszystko, co zrobiłeś mnie i Anicie. Padliśmy ofiarami jej obsesji, która niszczyła ją samą. Nie zareagowaliśmy w porę. W paczce, którą dołączyłem do listu są jej pamiętniki. Dała mi je przed swoją śmiercią, ale nie miałem wtedy sił ich przeczytać. Jeśli chcesz przeczytaj je, jeśli jednak nie, możesz je wyrzucić. Dowiedziałem się z nich sporo o tobie, twoich rozterkach i problemach. Wpadłeś w machinę, z której nie było wyjścia. Może po ich przeczytaniu, spojrzysz inaczej na siebie, znajdziesz chodź trochę ukojenia dla swojego sumienia. Dowiesz się również, jak faktycznie wyglądała twoja zdrada z Anitą. Ona wszystko zaaranżowała, dosypała coś do twojego piwa. Nie byłeś niczego winien. Nie była z nikim szczera. Nie obwiniajmy jej jednak teraz, była obsesyjnie w tobie zakochana, to była choroba.
Wyjeżdżam z Julią do Stanów. Obiecuję ci, że dopilnuję, żeby nie spotkało ją nic złego. Nie mówiłem jej nic o pamiętnikach, jeśli chcesz, możesz to zrobić. Sądzę, że lepiej dla niej będzie, żeby teraz wróciła do swojego życia, odzyskała stabilizację. Wiem, że ona nigdy nie przestanie cię kochać i będzie na ciebie czekać. Daj jej trochę czasu. Nie będę stawał Wam na drodze. Jeśli jednak Twoje plany będą inne, nie zakłócaj naszego spokoju i zacznij nowe życie.
Życzę ci wszystkiego, co najlepsze. Mam nadzieję, że nasza przyjaźń, znaczyła dla Ciebie tyle, co dla mnie.
Daniel
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania