Sekret- rozdział 1
ROZDZIAŁ 1
Obłęd
Żal po stracie rodziców nie minął. Nawet, gdy minął miesiąc po ich śmierci czułam ból. Mogłam powtarzać sobie, że wszystko w porządku, ale już tak nie będzie. Nigdy nie będzie w porządku.
Siedziałam w pokoju wśród spakowanych kartonów. Wyprowadzaliśmy się. Ja i moi bracia wyprowadzaliśmy się z domu pełnego wspomnień. Czułam jak opuszczam miejsce, w którym spędziłam swoje dzieciństwo, zostawiając kawałek mojej duszy. Duszy i tak już poszarpanej i pozbawionej tych dobrych uczuć. Bez rodziców to nie było już to samo. Nigdy nie zauważyłam cierpienia u Bartka, najstarszego brata, który zawsze był twardy. Maciej, również mój starzy brat, jedyny raz płakał, gdy był w moim pokoju. Płakał razem ze mną. Przypomniałam sobie te wszystkie chwile, gdy płakałam po śmierci rodziców i znowu zaczęłam płakać.
Przeprowadzaliśmy się do domu dziadków, na wieś. Bartek zajął się jego remontem, więc przez miesiąc w prawdzie go nie widziałam. Była za to ciotka Aurelia, siostra mamy, która zajmowała się mną i Maciejem. Ona potrafiła się zająć wszystkim. To cud, że wytrzymała z moimi wybuchami płaczu i histerii. Po miesiącu było już lepiej. Zdążyłam się wyciszyć i uspokoić.
Rozejrzałam się po swoim pokoju. Wiedziałam, że robię to ostatni raz. Sprzedawaliśmy dom. Ciotka twierdziła, że to rozsądne. Myślała, że dzięki temu ja dojdę do siebie. Dom leżał na osiedlu w małym miasteczku. Nikt nie zapomniał co się stało. Ludzie pamiętali, a ja wolałam nie wspominać tamtych wydarzeń. Żyłam teraźniejszością. Obiecałam to sobie.
Obejrzałam się za siebie w stronę drzwi. Starłam szybko łezkę, która zakręciła mi się w oku. Ciotka stała i przyglądała mi się. Jej twarz przypominała mi twarz matki. Była tak samo serdeczna. Nie rozumiałam jak można zostawić męża i córkę, by pomóc swojej siostrzenicy w obłędzie. Czasami zachowywałam się strasznie. Krzyczałam każdej nocy. Przeszło mi to, ale czasami miałam taką ochotę by powrzeszczeć. Popadałam w obłęd i nie chodziłam nawet do szkoły. Miałam zaległości, ale nie przejmowałam się nimi.
Wzięłam karton i w milczeniu wyszłam z pokoju mijając zdziwioną ciotkę. Nie odezwała się ani słowem tylko wzięła drugi karton.
Nie obejrzałam się za siebie. Ruszyłam na zewnątrz. Chciałam zapomnieć. Zapomnieć o wspólnych latach spędzonych z rodzicami, choć nie chciałam zapomnieć i nich samych. Pragnęłam mieć ich w sercu przez całe moje życie. Ich uśmiechnięte twarze...
Będąc na zewnątrz spojrzałam za siebie. Chciałam zobaczyć ten dom ostatni raz. Samochód już na nas czekał, a obok niego stał mężczyzna. Nie miałam pewności czy to mój brat, ale tak to był on. Bartek. Nic się nie zmienił. Wysoki i szczupły brunet o piwnych oczach. Ubrany w grubą, zimową kurtkę, bardzo podobny do naszego taty. Maciek stał koło Bartka. Różni się tylko od Bartka kolorem oczu. Jak ja, ma niebieskie oczy odziedziczone po mamie. Maciek trzymał po pachą piłkę do nogi, choć zimą raczej i tak nikt nie będzie jej używał. Spojrzał na mnie i się uśmiechnął.
- No siostra, wydoroślał nasz braciszek. Co nie?- zapytał mnie i rzucił piłką w Bartka, a ten ze świetnym refleksem ją złapał.
- Tak- potwierdziłam. Spojrzałam na Bartka, a on na mnie z troską w oczach.
- Możemy już jechać, bo zrobiło się zimno?- spytałam Bartka.
- Jasne- odpowiedział i wpuścił mnie do auta.
Nie jechaliśmy długo i na miejsce dotarliśmy po jakiś dwudziestu minutach. Była zima, której bardzo nie lubię a wręcz nienawidzę. Śnieg był wszędzie. Dom wyglądał pięknie z białym puchem na dachu. Często spędzałam ferie w tym domu jeszcze, gdy żyli moi dziadkowie. Nie daleko stąd mieszka Monika, moja przyjaciółka.
Zaczęłam wyobrażać jak babcia stoi na werandzie i nas wyczekuje. Jej radosną i promienną twarz. Niestety jej tam nie było. Ciotka otworzyła drzwi i weszła do środka. Maciej wziął dwa kartony i wszedł za nią. Ja z Bartkiem zostaliśmy sami. Wzięłam karton z bagażnika.
- Zostaw ten karton i wejdź do domu, bo zmarzniesz. Ja przyniosę resztę.- oświadczył i wyją mi karton, który trzymałam w rękach.
Weszłam na werandę i spojrzałam na Bartka. Zmienił się i to bardzo, był bardziej troskliwy i kochany. Nie był już takim żartownisiem, jakim był Maciek. Spoważniał i stał się odpowiedzialny. W końcu dostał prawo opieki nade mną i Maciejem. Podziwiałam go za to, że w wieku dwudziestu pięciu lat wziął za nas taką odpowiedzialność.
Budynek w środku wyglądał jeszcze lepiej niż na zewnątrz. Widać było, że przeszedł gruntowny remont. Ściany nie były już wyblakłe, a podłoga zniszczona i skrzypiąca. Na ścianach wisiały zdjęcia naszych rodziców, dziadków i rodziny. Bartek postarał się o wszystko. Nawet schody prowadzące na piętro zostały odnowione. Wspięłam się po nich na górę. Drzwi na lewo były otwarte, ten pokój zajął Maciek, rozpakowywał się. Otworzyłam drzwi, które były na przeciwko drzwi do pokoju Macieja. Ujrzałam fioletowe ściany. Fioletowy to mój ulubiony kolor. Zaniemówiłam. Ten pokój był o niebo lepszy od mojego starego pokoju.
- I jak? Podoba ci się?- spytał Bartek.- Męczyłem się przez calutkie trzy dni by go wyremontować.
- Jest super!- krzyknęłam z radości. - Dzięki braciszku- uścisnęłam go z całych moich sił.
***
Schodząc na dół na kolację usłyszałam rozmawiające ze sobą osoby. Były w kuchni. Stanęłam przy drzwiach. Wytężyłam mój słuch.
-Dobrze- powiedział Bartek.
- Zastanawialiście się nad tym by jej powiedzieć?- zapytała ciotka Aurelia.
- Nie...
- Ale wiesz, że...
- Wiem ciociu- powiedział drżącym głosem Bartek.- Tylko, że to trudne.
Nie miałam pojęcia, o co im chodzi. O czym oni rozmawiali? Ukrywali przede mną jakąś tajemnice? Co dla Bartka było takie trudne, że bał mi się o tym powiedzieć?
Weszłam do kuchni. Oczywiście wszyscy milczeli. Maciek siedział przy stole. Uśmiechnął się do mnie. Jasne teraz to się uśmiechasz, pomyślałam, ale nie powiesz mi o tym, o czym rozmawialiście. Usiadłam na krześle. Ciotka Aurelia przygotowywała kolację. Nikt nawet nie śmiał się odezwać. Nikt. Czułam się tak samotna wśród osób, które były dla mnie na prawdę ważne.
- Co będzie na kolację?- zapytał Maciej.
- Spaghetti- odpowiedziała ciotka.
Spaghetti zawsze przygotowywał na kolację tata, przeważnie w czwartki. Lubiłam, gdy krzątał się po kuchni. Nigdy nie mógł nic znaleźć i musiała pomagać mu mama. Byli dobranymi partnerami. Świetnie się dogadywali. Gdy przypomniałam sobie o tym wszystkim momentalnie zaczęłam płakać. Znowu. Gdy przypominały mi się te dobre chwile z rodzicami zaczynałam płakać. Z wybuchem płaczu pobiegłam na górę do swojego pokoju. Rzuciłam się na łóżko i łkałam do poduszki. Miałam ochotę wrzeszczeć.
Przypomniała mi się śmierć rodziców. To było straszne. Samochód stojący w płomieniach. Ja krzycząca. Nie wiedziałam, co się ze mną działo. Czułam nieznajome mi wibracje. Moc. Coś nie do opisania. Gdy upadłam wszyscy do mnie podbiegli, a oni tam krzyczeli. Palili się. Nie! Nie mogłam o tym myśleć. Obiecałam sobie zapomnieć. Kolejny już raz popadam w obłęd. To przeszłość. To już się stało, a ja nie mogłam tego zmienić. Gdybym mogła coś zrobić… Niestety nie mogłam nic zrobić. Nie mogłam zrobić nic by przywrócić rodziców do życia. Byłam tylko człowiekiem.
Płakałam i płakałam. Łzy płynęły bez końca. Ktoś zapukał cichutko do drzwi i wszedł do środka. Usiadł na łóżku i pogładził mnie po plecach.
- Nie płacz- poprosił Maciek.- Kolejny już raz płaczesz. Wiesz, że musisz sobie poradzić? Nie długo szkoła, a już zawaliłaś naukę.
- Wiem- przyznałam i przytuliłam się do Macieja bardzo mocno.
- No już dobrze.
Wytarłam łzy i spojrzałam na Maćka. Miał łzy w oczach, ale był twardy.
- Ale ja tak bardzo za nimi tęsknię- powiedziałam ze smutkiem. Na prawdę tęskniłam. Nigdy nie tęskniłam za nikim tak bardzo jak za nimi.
- Ja też tęsknię- przyznał Maciej.- Bardzo.
Gdy Maciek wyszedł z pokoju i zostałam sama dało mi to trochę czasu do zastanowienia. Myślałam o rozmowie Bartka z ciotką. Żałowałam, że nie przyszłam wcześniej do kuchni. Mogłabym więcej się dowiedzieć, a tak zostały mi domysły. Czy to miało związek z rodzicami? Mieli kłopoty? Ja miałam? Chyba chodziło o mnie. Oni czegoś mi nie mówią. Czegoś bardzo dla mnie ważnego. Przespacerowałam się po pokoju wyciągając wnioski. W końcu muszą mi powiedzieć, pomyślałam. Powiedzą mi później, ale ja chcę wiedzieć teraz. Teraz chcę wiedzieć. Postanowiłam, że nie spocznę póki nie dowiem się prawdy. Póki nie dowiem się, o co tak na prawdę chodzi.
Sekret można znaleźć na blogu>>> http://natchniona666.blogspot.com/
Komentarze (1)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania