Sen

Ogarnęło mnie nagłe zmęczenie. Pozwoliłam mojemu obolałemu ciału opaść na łóżko. Głowę położyłam na kremowej poduszeczce, która jako jedna z trzech zawsze ozdabia moje miejsce do spania. Rozłożyłam szary koc i otuliłam się nim. Leżałam w bezruchu. Czułam każdy bolący mięsień. Miałam zakwasy tak dużego stopnia po grze w koszykówkę dwa dni z rzędu, że nie byłam w stanie wstać z łóżka. Włączyłam muzykę do spania. Wsłuchiwałam się w dźwięki fortepianu dochodzące z głośnika mojego telefonu. Leżałam na prawym boku z wyciągniętą prawą ręką. Zerkałam na prawy nadgarstek i czułam pulsującą w żyle krew. Zamknęłam oczy. Pozwoliłam mojemu skrępowanemu ciału się chociaż trochę rozluźnić, aby nie czuć bólu. Skoncentrowałam się na dźwiękach zegara dobiegających z sąsiedniego pokoju. Miałam otwarte drzwi i wszystko dokładnie słyszałam.

Nagle przeniosłam się do domu mojej babci, u której tak często przebywałam będąc dzieckiem. Zegar nadal bił, tak samo jak u babci. Wyobraziłam sobie, że leżę pod czarno białą kapą, którą babcia zawsze ścieliła łóżka. Leżałam na brązowej wersalce. Pode mną znajdowało się białe prześcieradło, a na nim różowa pościel w małe białe kwiatuszki i duża szara poduszka w białe, różowe i czarne koła. Przed moją głową był jeden koniec wersalki, który pokryty był materiałem miłym w dotyku. Oczami wyobraźni wędrowałam po domu babci. Stanęłam na środku pokoju. Obok mojej wersalki, na której zawsze spałam, kiedy przyjeżdżałam, stała brązowa szafka nocna z jedną szufladą. Babcia nazywała ją kastlikiem. Nad nią wisiał wąski, krótki i czarny dywanik, na którym widniały ptaki. Przy drugiej ścianie, prostopadle do kastlika, stała następna wersalka. Na niej spała babcia, a przed śmiercią dziadzia spałam tam razem z babcią. Dziadziu zmarł jak miałam 5 lat, w styczniu 2011 roku. Jego pogrzeb był moim pierwszym w życiu. Pamiętam, że kiedy trumna była otwarta, bardzo chciałam do niej zajrzeć i ostatni raz zobaczyć dziadzia. Rodzice mi na to nie pozwolili. Wtedy byłam na nich wściekła, ale patrząc z perspektywy czasu, wiem, że dobrze postąpili. Zapamiętałam go jako ukochanego człowieka, który zawsze jak przyjeżdżałam, na powitanie i pożegnanie brał mnie na kolana. Patrzyłam dalej. Przed wersalką stała pufa, a przy następnej ścianie widziałam trzydrzwiową brązową szafę. W jednym przedziale były same półki. Babcia trzymała w nich bluzki, spodnie i swetry. W drugim znajdowały się eleganckie części garderoby. Babcia chodziła w nich co niedzielę do kościoła. Następnie były białe drzwi od pokoju. Przy ostatniej ścianie stała jasnobrązowa szafa, a w szparze między meblem a ścianą było schowane lustro. W tej szafie babcia chowała kurtki, płaszcze, a na dole poduszki, które wyciągała, jak u niej spałam. Jak byliśmy mali i graliśmy w chowanego z kuzynami, to właśnie szafy często stanowiły dla nas kryjówkę. Po prawej stronie stał kredens. W jednej szafce babcia chowała dwa albumy ze zdjęciami oraz własnoręcznie napisane przepisy. Pod okładką jednego z albumów było moje zdjęcie z przedszkola. Uśmiechałam się na nim, prezentując moje malutkie mleczaki. Na prawo stał stary telewizor. Babcia kiedyś wymieniła go na nowy, ale ten wyglądał jak pudło i żeby zmienić kanał, albo podgłośnić, trzeba był wstać i ręcznie to zrobić, bo kiedyś zaginął do niego pilot. Na środku pokoju znajdował się stół z obrusem, a przy nim sześć krzeseł. Z kuzynami kiedyś służył on nam jako gabinet logopedy, którym byłam ja, a chłopcy byli pacjentami. Zatęskniłam za tamtymi czasami, za relacjami z kuzynami, za babcią, dziadziem, za beztroskim dzieciństwem. Poczułam okropny ból. Jakby ktoś wbił mi nóż w serce, a ja bym leżała cała we krwi, czekając na śmierć. Czułam, jak coś rozrywa moją duszę na kawałki. Pustka. Coś w rodzaju obcej duszy w moim ciele. Stanęłam w drzwiach. Widziałam całą kuchnię. Na wakacjach między czwartą a piątą klasą woziłam kuzynów w mojej walizce po tej właśnie kuchni. Po lewej stronie umieszczona była kanapa. Można było podnieść w górę siedzenie i schować coś w szafce. Babcia trzymała tam bieliznę i kawałki materiałów. Wyjrzałam przez okno po prawej stronie od kanapy. Moim oczom ukazał się trzepak, obok niego pomarańczowa huśtawka, która była wyciągana w lecie i wielkie iglaste drzewo. Później zostało ono wycięte. Od dziecka zastanawiałam się, z jakiego materiału był wykonany parapet. Wyglądał on na coś w rodzaju szarego kamienia pomieszanego z białym. Minęłam stół w kuchni. Przy nim stało sześć krzeseł. Mój dziadziu miał swoje krzesło, które po jego śmierci zajmowała babcia. Ja również siedziałam zawsze na tym samym miejscu. Następnie obejrzałam kuchenkę gazową oraz kredens. W jedne szafce babcia zawsze trzymała ciastka czekoladowe, które mi dawała.

Nagle usłyszałam dzwonek telefonu. Zadzwoniła do mnie mama. Przebudziłam się ze snu. Potrzebowałam chwilę, aby ochłonąć. Na moim policzku spłynęła łza. Nie miałam siły, żeby płakać. Oddzwoniłam do mamy i wróciłam do spania, jednak tym razem nic specjalnego mi się nie śniło.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania